3. Zainicjowała

- W dzisiejszych czasach szanuje się delikatność mężczyzn, a zakochuje się w męskości kobietach. Role się odwróciły. To matki uczą kobiet o manierach przy przejściu, a facetom mówi się, jakie mają kupić podpaski.

Siostra spojrzała na mnie dziwnie, a ja ten wzrok odwzajemniłam.

- Jak to mama mówi, "nie filozuj". - odparła.

No to dostałam odpowiedź.

I to od własnej siostry.

RODZONEJ SIOSTRY!

- Lepiej dopij to swoje coś i idziemy. - odparłam, wstając od stołu i wsadzając naczynia po moim śniadaniu.

- To jest koktajl! Jest bardzo pożywny i lepszy od jakiejś kawy rozpuszczalnej. - powiedziała podniesionym głosem niezadowolona.

Spojrzałam na nią wymownie przez ramię, na co ona pokazała mi język i wyszła z kuchni. Cóż. Uznajmy, że powoli wchodzi w okres dorastania. Wcale tak nie jest, ale uznajmy.

Dzisiaj był jej pierwszy dzień prób w wytwórni, która ją przyjęła i uparła się, że mam iść razem z nią. Domyślałam się, że chodzi jej głównie o to, żebym spotkała po raz kolejny tego chłopaka.

Co jest z nią nie tak... Przecież to nawet nie wypali. Wrócę za jakiś czas do Polski i co? Kamerka?

Zresztą czemu o tym myślę.

- Gotowa?! - zawołała z innego pokoju.

- A ty?! - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, nie wychodząc z kuchni.

- Prawie! Ale ty masz już być gotowa!

Już wolałam nie pytać czemu, ale niestety muszę się jej słuchać w tych dniach. Nawet z czystej dobroci serca. To jednak moja siostra, która jest w trakcie realizowania swojego największego marzenia. To przecież normalne, że w rodzeństwie są konflikty. Ale i tak skoczymy za siebie w ogień.

Ja, Eunjin i Alexander... W trzech różnych krajach, ale jednak.

~*~

Nigdy nie umiałam mojego młodszego brata rozgryźć.

Od zawsze był inny.

- Umiesz się całować? - spytał mnie raz, gdy ja miałam czternaście lat, a on niecałe dwanaście. Zmarszczyłam brwi zdziwiona, czemu tak młody chłopiec może o to pytać. I najlepsze jest to, że nie miał jakiejś podejrzanej miny. Jego twarz wyrażała dziecięciem zainteresowanie pełne niewinności. - Bo ja nie umiem.

- Wiesz... - zaśmiałam się cicho, poprawiając się na łóżku. - Jesteśmy jeszcze mali, mamy prawo jeszcze nie wiedzieć takich rzeczy.

- Ale jesteś ładna.

Do teraz czuję przytkanie w szarych komórkach, gdy tylko wspominam tamtą sytuację...

Oj, Alexander... I tak tęsknię.

~*~

- Rita! - dostałam czymś mega twardym w głowę z całej pety.

Ała! Kurwa!

- Co jest?! - podniosłam głos i zobaczyłam moją siostrę, trzymającą przejrzysty bidon z wodą.

- Jesteśmy na miejscu i tak się zamyśliłaś, że innego wyjścia nie miałam. - odparła z uniesioną brodą i wyszła z auta.

Westchnęłam cicho i sama wysiadłam z pojazdu. Eunjin kazała mi trzymać się blisko niej aż do sali, a potem sobie iść na sześć godzin gdzieś (fajnie, nie znając miasta), przyjść z powrotem do niej i wrócimy razem do domu. I mam być blisko, jakby coś się stało, bo jej ojciec ufa jedynie mi i swoim pieniądzom.

Zajebiście...

- Pamiętasz plan? - spytała, gdy pokazała identyfikator ochroniarzowi, a potem ją pokazałam swój.

- Pamiętam. Sześć godzin po twoim wejściu mam być znowu pod salą. I mam być blisko wytwórni, aby być w razie czego szybko na miejscu.

- Perfekcyjnie! - powiedziała z uśmiechem i stanęła przed jedną z sal, gdzie już zajęła się swoimi koleżankami

Aha, no dobra. Pora sobie poegzystencjować samemu.

Usiadłam sobie na ławce nieopodal i udawałam, że patrzę na książkę, którą miałam przy sobie w torbie, a nie potajemnie na moją siostrę. Musiałam widzieć kiedy wchodzą i odliczać czas, jak mi kazała.

Wolałabym użyć słowa "prosiła", ale już mniejsza o to.

Dziewczyny weszły do sali i wtedy miałam odliczyć sześć godzin i wyjść z wytwórni. Spojrzałam na zegarek mojego telefonu. Czyli mam być szesnasta po zaokrągleniu? No niech będzie. Szkoda tylko, że... Jak być gdzieś tutaj blisko i nie umrzeć z głodu.

- O, hejka.

Usłyszałam nad sobą czyiś głos, który znałam. Podniosłam głowę i zobaczyłam Ravn'a, a obok niego był Hwanwoong.

Przypadek? Chciałabym sądzić, ale nie sądzę.

- Cześć. - odpowiedziałam nieco zdziwiona jednak, bo kim niby jestem?

- Czekasz na siostrę? - spytał mnie ten niższy.

- Nie nie, właśnie ją odprowadziłam na pierwsze zajęcia i zbieram się do wyjścia. - powiedziałam, wstając z ławeczki.

- Yah, myślałem, że sobie pogadamy, jak ostatnio - stwierdził Ravn. - Masz bardzo bystrą i rozgadaną siostrę. Chyba jeszcze nie spotkałem dziecka, które tak dużo mówi.

- No to możecie sobie poczekać jeszcze sześć godzin aż się spotkacie. - odparłam na tamto.

- Mają dzisiaj sześć godzin? - spytał zaskoczony Hwanwoong, na co pokiwałam głową twierdząco. - Kurcze, dużo dzisiaj.

- No tak trochę dużo. - potwierdził wyższy.

- Ale widzieliście ile ma energii i motywacji. Myślę, że ją to aż tak nie wykończy. - powiedziałam, przytulając książkę do klatki piersiowej.

- I gdzie teraz idziesz?

No zgadnijcie kto zadał to pytanie.

No ba, że niziołek. Ledwo co wyższy ode mnie.

- Nie wiem jeszcze, ale mówiła, że mam sobie iść i być za sześć godzin. - odpowiedziałam z cichym westchnieniem.

- Pfff - parsknął śmiechem Ravn. - Sorki, ale nam o tym mówiła po koreańsku. Mogłaś nie zrozumieć wtedy.

Wait...

- Ale że co mówiła?

- Że będziesz po nią przychodzić, ale zakaże co siedzieć w wytwórni, żeby obciachu nie było.

Ręce mi opadły i po chwili spojrzałam w bok, gdzie już dawno powinnam iść, śmiejąc się słabo, a zarazem sarkastycznie. Cudowna siostrzyczka. Lepiej trafić nie mogłam.

- Okej, tak w ogóle ja już idę. Hwanwoong? - spojrzał na niższego. Dopiero nasza dwójka wtedy zauważyła, że on się na mnie gapi i wygląda, jakby ktoś dopiero co go obudził.

- Co? - spytał.

- Yah, chłopie! - zaśmiał się wyższy pod nosem. - Ja idę, ty też?

- Yyy... Nie, odprowadzę ją do drzwi. Zaraz przyjdę.

Że co ty mnie gdzie?

- Jaki dżentelmen! - odparł zaskoczony, na co dostał kuksańca w ramię od Woonga. - Dobra dobra, idę sobie! Hejka! - pomachał mi, ja jemu oczywiście też i poszedł w swoją stronę.

Dziwnie mi teraz, bo nawet nie mogę na Hwanwoonga spojrzeć... Totalnie nie rozumiem samej siebie w tej chwili. Nie panuję nad ciałem. Jakby część fizyczna odcięła się od umysłu i nie panuję nad tym.

Była między nami niezręczna cisza. Zerknęłam na chłopaka w końcu. Masował sobie kark, patrząc w drugi bok, czyli w stronę wyjścia. Trochę chyba też nie mógł znaleźć słów, żeby rozpocząć rozmowę. W końcu i tak spojrzał na mnie, więc nasze oczy się spotkały. Uśmiechnęłam się na to od razu, a on też. Ale to także było jakieś... Niszowe i nieśmiałe.

- Chciałeś mnie odprowadzić do wyjścia? - spytałam, sięgając po swoją torbę i schowałam tam książkę.

- T-tak! - zagubiony i podekscytowany zarazem klasnął w dłonie. - I ogólnie chciałem się z tobą zapoznać, bo słyszałem, że mam uczyć twoją siostrę tańca...

Och, no tak.

- Czyli ciebie tak wychwalała. - odparłam, a z twarzy nie znikał mi uśmiech.

- Hę? - chłopak był wyraźnie zdziwiony. - Wychwalała mnie?

- Tak. Twierdziła, że jesteś jednym z najlepszych tancerzy i w sumie przez wasz zespół chciała tutaj się dostać - zaczęliśmy iść, a on nadal słuchał z wielkimi oczami. - Prosiła mnie, żebym przyjechała i jej pomogła, bo jej tata dużo pracuje, a nie lubi być cały czas z obcymi ludźmi typu służący.

- Yah... Jestem mile zaskoczony - odparł z cichym śmiechem przepełnionym nieśmiałością. - I fajnie, że do niej przyjechałaś. W sensie... Jesteś naprawdę dobrą siostrą, bo z tego, co pamiętam, Polska nie jest wcale tak blisko.

To on wie, gdzie leży Polska czy strzela?

- Bardziej w sumie prosiła mnie mama, a nie sama siostra, ale cieszę się, że mogę jej pomóc i spędzić z nią trochę czasu przed studiami.

- O, na studia? Jakie?

- Ciekawski jesteś - odparłam jedynie na to, na co się zaśmiał i przez moment było znowu cicho. - W każdym razie przyjechałam i jeszcze jakiś czas będę tutaj.

- Jakiś czas? - spojrzał na mnie. Czemu on wygląda, jakbym już jutro wyjeżdżała i to na zawsze? - Czyli kiedy będziesz wracać?

- Ty serio jesteś mega ciekawski.

Chłopak na to przewrócił oczami zmęczony już tym moim "ciekawski jesteś", ale po chwili oboje się zaśmialiśmy. W końcu dotarliśmy do końca podróży.

- Mam nadzieję, że pogadamy jutro jeszcze. - odparł, chowając ręce za plecy z uśmiechem, który odwzajemniłam.

- Zobaczymy. - odparłam tajemniczo i wyszłam z wytwórni pospiesznie, już nie mówiąc mu żadnego "do zobaczenia".

Zaczęłam iść przed siebie. Nie do końca wiedziałam gdzie, ale myślałam o tym ledwo ode mnie wyższym chłopaku, o jego śmiesznej mimice twarzy, ciekawości przedszkolaka i samym tym, że specjalnie mnie odprowadził, żeby cokolwiek o mnie wiedzieć...

Nie lubię opowiadać o sobie. Więc życzę mu powodzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top