2. Pojedynek
DRUGA ROCZNICA AISHISAGI! CIESZMY SIĘ I RADUJMY!
Dokładnie dwa lata temu, 22.01.2018r. ship ten stał się oficjalny w moim fandomie po zdarzeniach z "Nowej drogi życia". Z tej okazji pierwszy Samurajski Shot!
.........................................
Późną nocą cały las został zaklęty błogą ciszą i spokojem. Jedynym dźwiękiem był jedynie szum drzew oraz niewielkich strumyków. Każda żywa istota przebywająca w tym borze pogrążona była we śnie.
W takim oto momencie chwilowego stoicyzmu nawet ronini znaleźli miejsce do spoczynku. Aishi spała skulona i okręcona własnymi włosami na trawie pod wysokim drzewem. Usagi natomiast pod jego pniem. Głowa mu się nieco kiwała pod wpływem oddychania, ale drzemał z wyraźnym rozluźnieniem.
Ale jego doskonały słuch szybko wyłapał szmer trawy, charakterystyczny dla kroków. Szybkich kroków.
Ktoś biegł w ich stronę. Ułożył dłoń na pochwie katany, ruchem kciuka odbijając ostrze do góry. Otworzył oczy, patrząc przed siebie. Bacznie obserwował otoczenie. Nie podniósł głowy, aby nie zdradzić, że już się obudził. Nie dał się zaskoczyć. Teraz była jego kolej, aby odeprzeć atak następnego yōkai.
Kroki przestępowały gdzieś obok niego. Dostrzegł jasne, niewielkie ślepia. Przeskoczyły na kamień, a następnie na większy.
Usagi bezszelestnie podniósł się z trawy. Jaskrawe oczy były coraz bliżej Aishinsui. Królik zrobił krok w bok, przygarbił się. Cicho podszedł do przyjaciółki.
Stworzenie gwałtownie najeżyło sierść, wydając z siebie koci syk. Samuraj wyciągnął miecz, zamierzając się na istotę. Demon odskoczył, znikając gdzieś w mroku. Ronin zacisnął ręce mocniej na rękojeści. W nieprzerwanym skupieniu oczekiwał ataku.
Szybki ruch.
Oddalający się.
Usagi odwrócił się błyskawicznie i precyzyjnym ruchem ostrza przepołowił kota. Yōkai zamieniło się w dym, znikając Miyamoto z oczu. Królik wziął głęboki oddech, wracając pod pień drzewa. Schował broń.
~~~~~~~~~~~
Nogitsune uderzał w podparcie czarnymi szponami. Jego wzrok był wyraźnie rozdrażniony, ale jednocześnie także już zrezygnowany. Bezwładnie opierał się o swe siedzenie, patrząc w magiczny widok w przestrzeni, przez który obserwował swych wrogów.
- Idiotycznie nudne - syknął. - Tengu, do mnie!
Pies o śmiesznym wyglądzie pół ptaka przydreptał na króciutkich nóżkach przed oblicze mistrza. Skłonił się przed nim.
- Słucham - odpowiedział.
- Wyślij na nich kolejnego - warknął.- Ma być lepszy!
- Ale... Pokonali Bakeneko?- zdziwił się.
Mroczne Kitsune podniosło się, piorunując wzrokiem swojego podwładnego.
- Gdyby było inaczej, czy kazałbym ci wysyłać następnego demona?- zapytał, trzymając nerwy na już mocno nadszarpniętych wodzach. - Ruchy!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Aishi przekręciła się na drugi bok, ponownie zwijając się w kłębek. Usagi nie zdążył jeszcze dobrze wpaść w objęcia Morfeusza, kiedy ponownie usłyszał zbliżające się zagrożenie. Nie było to jednak tak małe stworzenie, jak poprzednie. Kroki o wiele lepiej dało się słyszeć.
Z pomiędzy wysokiej trawy wyłoniła się sylwetka ludzkiej kobiety. Tyle przynajmniej zdążył dostrzec Usagi. Nie czekał na jej atak. Wystarczył jeden dobry, wysoki skok i cios mieczem, aby demon zniknął z tego świata.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Kretyńskie beztalencie!- zagrzmiał Nogitsune.- Dosyć tego! Sam coś wybiorę.
Zatarł ręce, chwytając za słuchawkę telefonu. Ponieważ był istotą międzywymiarową, posiadał także przedmioty nieznane innym stworzeniom w tym świecie. Telefon przywodził falami telepatycznymi i telekomunikacyjnymi potrzebne mu yōkai .
- Dobra, żeby impulsy nie wyszły za duże - mruknął pod nosem.
Wykręcił numer na tarczy.
- Goryo! - krzyknął.- Halo, tu Nogitsune. Mam dla ciebie zadanie. Jesteś duchem zemsty zmarłych arystokratów! A ronini zamordowali Lorda Hikiji! Przyprowadź mi ich żywych lub martwych! Na wczoraj!
~~~~~~~~~~~~~~~~
Trzeci atak w przeciągu godziny?
Usagi westchnął po cichu. Naprawdę chciał już odpocząć. Oboje mieli za sobą ciężki dzień, a Nogitsune wyraźnie nie nudziła się ta zabawa.
Wstał, już przygotowując się do walki. Miał nadzieję, że to już ostatnia interwencja tej nocy. Oczekiwał przybycia demona.
Był za nim!
Odwrócił się, zamierzając się na yōkai. Stworzenie odskoczyło. Nie zauważył nawet jego rozmiarów. Niespodziewanie jakiś sznur zacisnął się na jego szyi i zaczął dusić. Miyamoto uniósł broń ku górze z zamiarem dźgnięcia napastnika od tyłu.
- Nie no... DOŚĆ TEGO!- wydarła się Aishi, wychodząc ze swojego ciepłego kokona.- Kiedy to się do diabła skończy?!
Podeszła do demona i królika, napinając wszystkie mięśnie. Jej wzrok wskazywał, że poziom jej cierpliwości przekroczył wszelką granicę.
- Puszczaj go, stary capie!- warknęła, wyciągając przyjaciela spod liny.
Samuraj stanął obok niej, trzymając się za szyję.
- Myślałem, że śpisz - wykrztusił.
- Nieszczęsna istoto, czy masz pojęcie z kim masz do czynienia?! - zawył demon pod postacią rosłego mężczyzny o bladej cerze.
- A TY MASZ POJĘCIE, KTÓRA JEST GODZINA?! - zawołała, pełna złości. - Słuchaj, mieliśmy naprawdę ciężki dzień. Cieliśmy, biegaliśmy i skakaliśmy jak jakieś małpy na haju! Chcemy choć trochę odpocząć, więc spadaj stąd! Jak masz straszyć, to się z nami umów! Zapisy za pół roku!
Goryo był wyraźnie zaskoczony postawą dziewczyny.
- Jestem duchem, który niesie na was zgubę!- Mimo wszystko starał się grać swoją rolę.
- Na nas zgubę co piętnaście minut ktoś niesie! Wynoś się! Ja chcę spać!
- Nie, zaraz, chwila, ja...
- Poszedł stąd, bo inaczej cię wykopię! Idziemy Usagi!
Pociągnęła królika za rękaw w stronę ich miejsca spoczynku.
- Nie no, przecież ja jestem demonem - zachrypiał się yōkai.
-WYNOCHA!!! - wrzasnęła na cały las dziewczyna.
Goryo w popłochu sam opuścił roninów, znikając gdzieś w tumanach pyłu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mroczne Kitsune wzięło głęboki wdech rozczarowania. Zgarbił się, osuwając na swym tronie. Jego twarz, choć ciemna i pozbawiona jakichkolwiek rysów twarzy, czerwonymi ślepiami ukazywała wewnętrzne wykończenie ciągłymi porażkami w tych nierównych potyczkach z roninami.
- Jedyne co ludzie dobrze wymyślili, to przysłowia- burknął. - I mają w sobie jakąkolwiek mądrość. Jak już ma być coś dobrze zrobione, to możesz w tym liczyć tylko na siebie.
W milczeniu wpatrywał się w niewidoczny punkt na suficie w swym królestwie. Ogarniała go bezradność i melancholia.
- Na siebie?!- wypalił.
Gwałtownie się wyprostował, zaciskając na podłokietnikach pazury.
- Genialnie - zaśmiał się, uderzając palcem o palec w dłoniach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W oddali rozległ się tak ogromny huk, że wojownicy aż podskoczyli na swoich miejscach, budząc się w przeciągu ułamku sekundy. O ile Usagi wstał szybko spod pnia, zaciskając w dłoni miecz, o tyle Aishi chwilę zajęło wygrzebanie się spod włosów.
- Co za noc - warknęła, przecierając podkrążone oczy.
Podniosła się, zagarniając grzywkę za ucho. Przyjaciele pobiegli przed siebie, w miejsce gdzie rzekomo rozlegał się tak potężny dźwięk.
Przeczesywali kolejne krzaki, mijali następne drzewa, ale nadal nie dostrzegali chociażby małego śladu jakiegoś wybuchu czy masakry na niewinnych.
- Nogitsune, ty durne ścierwo przeczące prawu pojawienia się na tym świecie... - syknęła dziewczyna.- Ja cię wkrótce rozszarpię. A potem poprzyszywam i wyślę na księżyc.
- Uspokój się- odrzekł Miyamoto.- Słowa tu nie pomogą.
Aida wywróciła oczami. Przystanęli na chwilę w samym środku lasu, by choć na chwilę rozeznać się w sytuacji.
- Czy tylko mnie się wydaje, że ktoś się nam przygląda?- zapytała.
- Wyraźnie wyczuwam obecność - odparł królik.
Odbił kciukiem tsubę (jelec) od pochwy. Katana ukazała nieco ostrza. Dwójka badawczo rozglądał się po terenie.
- Hello everybody!- krzyknął męski głos.
Na to niespodziewane przywitanie, Aishi aż odskoczyła w stronę Usagiego, prawie że wpadając w jego ramiona. Samuraj pomógł jej wrócić do pionu. Dziewczyna położyła na piersi dłoń, próbując wyrównać oddech.
Tuż przed nimi rozlewała się ciemna kałuża, która stopniowo, w zastraszającym tempie kurczyła się i wystrzeliwała w górę, przybierając postać mężczyzny z lisimi uszami na głowie. Zaraz też ukazała się para czerwonych oczu. Nogitsune uśmiechał się serdecznie i, co dziwne, przyjaźnie.
Ronini wyciągnęli miecze, marszcząc czoła.
- Wielki pan raczył się wreszcie zjawić- warknęła Aida.
- Oh, schowajcie te zabaweczki - rzuciło Kitsune tonem nad wyraz sympatycznym. - Nie jestem tu po to by walczyć. Chciałbym pogadać.
- Pogadać? - wyrwała Aishisnui.- Ty? Z nami? Wolne żarty! Stawaj do walki, tchórzu!
- Wystarczy, Aishi- wyrwał Usagi, przytrzymując ją za ramię.- Uspokajamy się. No już.
Zrzuciła brutalnie jego dłoń ze swojego barku. Nadal mierzyła do wroga.
- Dziękuję ci, Miyamoto- odparł Nogitsune.- Sam w głowę zachodzę, jak ty wytrzymujesz z tą jazgotką. Gwoli ścisłości to ja mam sprawę właśnie do ciebie. Możecie łaskawie schować te miecze?
- O żesz, jak ty mnie nazwałeś?!- Aida nie wychodziła ze swojej roli.
Mroczne Kitsune westchnął głośno, kręcąc głową. Uniósł dłoń do góry, pstrykając palcami. Nastała głucha cisza.
Usagi spojrzał na przyjaciółkę. Nadal poruszała ustami w szybkim tempie, ale nie wydawały one ani jednego dźwięku.
- Oddaj jej głos!- zawołała samuraj.
- Spokojnie - odparł Nogitsune.- Tak będzie o wiele przyjemniej rozmawiać.
- O co ci chodzi?- zapytał wrogo królik, chowając miecz do pochwy.
- O pojedynek. Co ty na to, Miyamoto Usagi? Ty i ja. Bez pomocy, bez pergaminów i ciągłych jazgotów ze strony tej kwoki.
Aishi rozszerzyła oczy, próbując znów coś mu wygarnąć. Wargi składały się w jakieś niepochlebne słowa. W sumie w tej chwili to nawet dobrze się złożyło, że została niemową.
- Sądzisz, że jestem na tyle naiwny, aby się na to zgodzić? - warknął samuraj.- Walka będzie nierówna!
- A gdyby była? - podsunął mu pomysł Nogitsune, składając ręce za plecy.
- Wówczas musiałbyś spełnić cztery warunki - odrzekł pewnie ronin.
Demon gwałtownie się ucieszył, ale równie szybko opanował mimikę twarzy, aby nie dawać po sobie poznać, jak bardzo cieszy go postawa wroga.
- Jakie?- zapytał zniecierpliwiony.
- Po pierwsze: żadnych yokai - zaczął Miyamoto.- Po drugie: przybierzesz ludzką postać i zaprzestaniesz zmieniania kształtów. Po trzecie: nie używasz nadludzkich sztuczek. I po czwarte: masz zwrócić głos Aishinsui po walce.
Z każdą kolejną zasadą Usagiego, Mroczne Kitsune coraz bardziej zaczęło tracić cierpliwość i opanowanie. Zacisnął mocno pięści.
- Zgoda! - zagrzmiał. - Spotkamy się jutro, o wschodzie słońca w ruinach miasta Nagoja.
- Niech będzie - odparował Miyamoto,
Nagle i on, i Aishinsui odruchowo unieśli głowy.
- Nagoja?- powtórzył królik.
Nogitsune wyszczerzył serdecznie zęby. Następnie zlał się z powrotem w kałużę i zniknął wojownikom z oczu.
Aishisui podeszła do przyjaciela, pokazując obiema rękami na miejsce, gdzie jeszcze przed chwila stał ich wróg. Jej usta ciągle się poruszały. Usagi zerknął na nią kątem oka.
- Musiałem się zgodzić - odpowiedział.- Chyba, że zamierzasz zostać niemową do końca życia.
Aida z nadąsaną miną skrzyżowała ręce na piersi.
- Jeszcze kilka dni temu byliśmy w tym mieście - odezwał się królik.- Nogitsune zrównał nawet i je z ziemią.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Słońce jeszcze nie weszło, gdy przyjaciele po całonocnej wędrówce dotarli do Nagoi.
Znaczy do tego, co z niej pozostało. A pozostało bardzo, ale to bardzo niewiele. Zupełnie jakby miasto zdmuchnięto jednym potężnym świstem. Ocalało kilka kawałków domostw i kostki ulic.
Usagi oczekiwał jakiegoś komentarza ze strony Aishi. Zwykle w tym właśnie momencie wypowiadała się na temat zastanych zniszczeń. Tym razem milczała. Nawet jej usta się nie poruszały. Chyba przyzwyczaiła się do tego, że straciła głos.
- Widziałem już wiele, ale takiej skali zniszczenia chyba jeszcze nigdy- westchnął.
Aishinsui kiwnęła tylko głową, wyraźnie zirytowana swoją przypadłością. Podeszła do jednego ze stosów drewna, zamierzając usiąść na nim.
-Aishi, nie!- zawołał Miyamoto.
Jednym susem znalazł się przy niej i, łapiąc za ramię, pociągnął w swoją stronę.
Usyp drewna gwałtownie się osunął, wpadając do głębokiego dołu. Na tym terenie było ich pełno, a dziewczyna właśnie prawie wpadła w jedną z nich.
Królik odciągnął wojowniczkę od swojego ciała.
-W porządku?- zapytał.
Aida założyła grzywkę za ucho, kiwając głową i wydając głębokie westchnienie.
Będąc szczerym tak sam ze sobą, Usagiemu nawet pasowała ta chwilowa "niedyspozycja" Aishinsui. Co prawda wciąż nie mógł się przyzwyczaić, ale mimo to przyjemnie było posłuchać przez dłuższy moment ciszy.
Jednak wiedział, że w tej kwestii powinien milczeć. Raczej wolałby nie narażać się na impulsywne działanie dziewczyny. Byłoby z nim źle.
Wojowniczka otrzepała kimono z kurzu. Wzięła kilka desek z pozostałości budynków. Ułożyła je w bezpieczne dla siebie siedzenie. Usiadła na nim, wygładzając ubranie i krzyżując palce na kolanie. Posłała roninowi tak sztuczny uśmiech, że ten aż się skrzywdził.
- Rozumiem, że zamierzasz uczestniczyć w tym jako namiastka publiczności- westchnął.
Aishi energicznie pokiwała głową. Przyłożyła do mostka obie dłonie, po czym każdą odsunęła w jej własną stronę. Powtórzyła tą czynność jeszcze raz. Następnie wskazała palcami wskazującymi w stronę królika. Samuraj pokręcił głową z dezaprobatą.
- Już nie wiem co jest gorsze - rzucił.- Twoja wada gadulstwa czy niepokojące milczenie. Nie licz na to!
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi, wzruszając ramionami.
Rozległ się dziwny dźwięk, przypominający jakby wiązki prądu uderzały o siebie nawzajem. Po okolicy rozniósł się smród spalenizny. O ile wojowniczka zacisnęła skrzydełka nosa, o tyle roninowi był obojętny zapach. Oboje spojrzeli w bok.
Rozszerzyli oczy, zauważając swojego wroga w ludzkiej postaci. Ale jakże okazałej ludzkiej postaci. Dodał sobie sporo mięśni. Ewidentnie przesadził z tą zwalistą budową.
- No co?- zapytał oburzony.
Nie odpowiedzieli mu. Usagi odwrócił się w stronę dziewczyny. Odwiązał od pasa katany, przekazując jej ostrza. Spojrzała na niego błagalnie.
Królik kiwnął w jej stronę. Wiedział, o co go prosiła. Przyciągnął ją do siebie i złączył jej czoło ze swoim. Zupełnie jakby chciał przekazać jej tym gestem wszystkie swoje myśli. Odsunął się, śląc jej pocieszający wzrok. Rozstali się.
Aishi usiadła na utworzone przez siebie siedzenie. Miyamoto stanął naprzeciw Nogitsune.
- Gdybyście nie byli moimi największymi wrogami, nawet bym was oszczędził za te słodkie momenciki - rzucił z wstręcie złośliwym uśmieszkiem.
Ronin z zagniewaną minął stanął szeroko na nogach, przyjmując pewną pozę gotową do ataku. Kitsune zmierzyło go jedynie nieco znużonym spojrzeniem. Natarł na niego z niebywałą szybkością (raczej nieludzką). Królik w ostatnim momencie uniknął ciosu, odskakując w bok.
Aishi rozszerzyła oczy, pokazując na niego. Usagi szybko zauważył jej ruch. Kiwnął głową.
- Czy nie jesteś nazbyt szybki jak na człowieka?- zapytał wrogo samuraj.
- Czekaj, chwila - zastanowił się Nogitsune.- Aaaa, no racja, miało być bez nadludzkich sztuczek. Dobra, to był falstart. Zdarza się najlepszym.
Królik pokręcił głową z dezaprobatą kierując oczy ku górze. Wziął głęboki oddech, przystępując do ataku. Kitsune odchyliło się, chroniąc twarz przed pięścią. Złapało przeciwnika za rękę, przerzucając go przez siebie. Samuraj uderzył stopami o podłoże, wymierzając cios nogą. Demon wykonał salto w tył. Zaatakował własną ręką. Usagi zablokował mu kończynę, krzyżując własne dłonie i zaciskając nimi przedramię. Nogitsune spróbował szczęścia poprzez kopniak. Celnie zadał roninowi ból w ramieniu. Królik puścił wroga, odskakując w tył. Pokierowany chwilowym triumfem yokai, rozpędził się w stronę nieprzyjaciela. Wykonał ruch, jak gdyby chciał dłonią odciąć mu głowę. Usagi schylił się, energicznie zaciskając palce na nadgarstku demona po czym oplótł nogami jego ramię. Nogitsune został przygwożdżony do podłoża. Nie przeszkodziło mu to jednak w kopnięciu królika w tył głowy. Miyamoto opadł na ziemię obok niego, ogłuszony, ale nadal przytomny. Kitsune podniosło się, kierując pięść na jego twarz. Królik w porę przeturlał się. Podciął nogi przeciwnikowi. Teraz sam celnie zadał kilka uderzeń w twarz wroga.
Aishi, choć świadoma swej niedyspozycji, ruchami ust chciała uświadomić samuraja a kolejnych ruchach nieprzyjaciela. Nic jednak nie skutkowało. Nie mogła się wtrącić. Wówczas Usagi złamałby obietnicę. Serce podchodziło jej do gardła. Wodziła oczami za dwoma wojownikami. Właśnie między kolejnymi ciosami, dziewczyna zauważyła jakieś dwa długie kije. Nie wiedziała czego pozostałości to były, ale w tej chwili nie było to najważniejsze.
Klasnęła kilka razy w dłonie, ale mężczyźni w cale nie zwrócili na nią uwagi, Westchnęła ciężko, myśląc nad innym sygnałem. Olśniły ją dwa place przy jej ustach. Szybko wsadziła je między wargi, wydając głośne gwizdnięcie. Przeciwnicy zaprzestali pojedynku, zwracając na nią uwagi. Zorientowała się, że wybrała chyba możliwie najgorszy moment, bo Nogitsune leżał rozłożony na ziemi a Usagi trzymał go za gardło. Strzeliła sobie w twarz, po czym pokazała palcem na kije za ich plecami.
Wojownicy dobyli broni rozpoczynając kolejną rundę batalii. W ten sposób Aishi była spokojniejsza i jednocześnie nie złamała zasad. Podała im obu możliwe rozwiązanie.
Wymienili między sobą ciosy niczym prawdziwymi mieczami. Demon zamaszystym ruchem próbował podciąć nogi Miyamoto, ale ten błyskawicznie podskoczył, wciągając nogi pod siebie. Wymierzył yokai uderzenie w środek głowy . Kitsune zatoczyło się w tył. To było jedno z rozwiązań jakie znalazł Usagi. Może przy odrobinie szczęścia rozłupie mu czaszkę albo chociaż wywoła wstrząs mózgu. Znaczy... jeśli demon w ogóle miał coś takiego jak mózg.
Jeszcze raz powtórzył atak, korzystając z oszołomienia Nogitsune. Następnie podciął mu nogi. Stanął nad nim, przyciskając koniec kija do jego gardła.
- I tu kończy się nasza walka- rzucił Usagi.
Uniósł broń wysoko. Jego celem było zmiażdżenie przeciwnikowi tchawicy.
- Dobij go!- krzyknęła niespodziewanie Aishi.
Stanęła jak wryta, dotykając palcami własnej szyi. Usagi zwrócił na nią wzrok, równie zaskoczony co i jej. Ich oczy się spotkały.
- Usagi, uważaj!- ostrzegła go dziewczyna.
Nogitsune zepchnął królika z siebie, podcinając mu nogi. Ronin upadł na podłoże. Demon zamierzył się na niego. Chwila zadecydowała. Miyamoto skrzyżował jego kij ze swoim. Wyraźnie zapierał łokcie ziemią, by nie ugiąć się przed siłą wroga. Zacisnął mocno zęby, podkulając jakimś cudem nogi. Stopami odepchnął go od siebie, przypadkowo wcelowując w czuły punkt. Demon jęknął.
Aishi rzuciła w jego stronę miecz. Miyamoto spojrzał najpierw na niego a potem na dziewczynę.
- Skoro on gra nieczysto, ty też nie musisz być taki święty- wyjaśniła.- Ruszaj.
Kiwnął w jej stronę głową. Rozpędził się w stronę przeciwnika, zamierzając się na niego z bronią. Nogitsune odskoczył, przybierając swoją naturalną postać. Rozpostarł palce w stronę
Aidy. Sylwetkę dziewczyny oplotły czarne pęta począwszy od nóg a skończywszy na jej ustach.
- Wygram tak czy owak - zarżał ze śmiechu. - Nagroda pocieszenia dla mnie.
Zbliżył się do Aishinsui, chociaż tak uparcie kręciła głową. Usagi zacisnął rękę na rękojeści.
- Nie waż się jej dotknąć!- zagrzmiał.
Rzucił w niego kataną. Miecz wbił się w jego plecy. Demon wygiął się w łuk.
- To jeszcze nie koniec -charknął.
Rozprysł się w dym, zanikając w przestrzeni. Ostrze opadło na ziemię. Pęta opuściły Aidę.
Usagi podszedł do niej, schylając się po broń i położył dłoń na ramieniu Aishi.
- Nic ci nie zrobił?- zapytał z wyraźną troską.
- Nie, wszystko w porządku- zapewniła go, kładąc dłoń na jego dłoni. - A tobie? Jesteś cały?
- Parę stłuczeń - odrzekł.
Był wykończony i widać to było po jego twarz. Aida posłała mu uśmiech ulgi. Przycisnęła się do jego torsu, słysząc jak serce mu dudni w piersi. Czuła, jak spokój oblewa jego ciało. Miyamoto przyłożył dłoń do jej pleców.
- Można powiedzieć, że wygrałeś - zreasumowała.- Nogitsune jako pierwszy zaczął oszukiwać.
Królik ułożył brodę na jej głowie, patrząc na horyzont rozpromieniony wczesnym słońcem.
- Mój ty bohaterze - dodała, szybko sprzedając mu buziaka w policzek.
Zetknęła z nim swój nos .
Nogitsune nie był niepokonany. Był ciężki przeciwnikiem, ale to nie oznaczało, że szans nie było.
.....................................................
Wzorowane... no dobra, skopiowane z "Samuraja Jacka" i nieco z "Dwunastu prac Asterixa".
Czas akcji wpasowuje się tu gdzieś pomiędzy Wołyniem a ślubem Mosashiego i Tomoe. "Dziura" pomiędzy tymi dwoma rozdziałami była dość krótka (2 dni chyba), ale w ich przypadku raczej dużo może się zdarzyć :)
Następny shot w Walentynki ;) Będzie moc (i nie mówię tu o walce xd)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top