Przed historią

— Mój panie, zapewniam ciebie, iż to dziecko musi zostać przy życiu — rzekła kobieta o koszmarnie ułożonych czarnych włosach. Na rękach trzymała urodzoną kilka dni temu dziewczynkę, która właśnie spała zupełnie nieświadoma, że obecna rozmowa z królem miała przesądzić o jej życiu.

— Lindo, wiesz, że gdyby tak uczynił, postąpiłbym wbrew prawu — odparł niezwykle niskim głosem król odziany w granatowe, pozłacane szaty. Jego cała twarz była lekko zarośnięta krótkimi, szarymi włosami, podobne do tych, które miał pod postacią wilka.

— Panie. — Przyklękła na jedno kolano. — Pozwól jej żyć. Mogę ci przyrzec, że wychowam ją tak, byśmy wszyscy mieli z niej pożytek.

— To odmieniec — powiedział sucho. — Jest pokryta białą sierścią, gdy przybierze wilczą formę. A te przekrwione oczy? Przebrzydłe! Jak mógłbym zezwolić, żeby ta oto przedziwna wilczyca chodziła swobodnie po moich terenach?

— Panie. Możemy ją ograniczyć — zaproponowała. —Proszę uwierz mi...

— Lindo Terne Sentille — wypowiedział jej pełne imię i nazwisko, przerwawszy jej wcześniejszą wypowiedź. Kobieta przygryzła się za język. Władca kontynuował: — Mianowałem ciebie mą prawą ręką. Wyrecytuj mi dwunastą zasadę.

— „Wszyscy odmieńcy mają zostać porzuceni na śmierć" — wypowiedziała powoli z pamięci.

— Zatem? Czemu dalej drążymy ten temat? — Wstał ze swojego tronu. — Twa córka, której pierwszym imieniem miało być „Envil", drugim „Kiba" zostanie wyrzucona za mur, gdy tylko księżyc na niebie się zjawi.

— Treworze... Daj mi wytłumaczyć, czemu pragnę, byś pierwszy raz nagiął prawo. — Spojrzała na króla błagalnym wzrokiem. — Jeśli ma propozycja ciebie nie przekona, wyjdę i postąpię zgodnie z naszym doczesnym prawem.

Pogładził szarą brodę, powoli podchodząc do kobiety. Przyglądał się śpiącemu na jej ramionach dziecku, czując ogromne obrzydzenie. Stanąwszy przed Lindą, założył ręce za plecami.

— Dobrze więc — odparł nagle. — Jakże to dziecko chcesz wykorzystać?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top