Rozdział XLII


Jak zawsze nie zaczęło się od bólu a jedynie od niekomfortowego uczucia w niższej partii brzucha. Nie bolało, ale zdecydowanie nie było zbyt przyjemne.

Odłożyłem książkę na półkę i otworzyłem drzwi do głównej izby. Nie wchodziłem do środka, tylko wyjrzałem zza drzwi. Nasir siedział przy stole i czyścił swoje noże. Przerwał jednak natychmiast, gdy jego uszu doszło cichutkie skrzypienie. Spoglądał na mnie niemal wyczekująco.

- Chyba się zaczyna.

Mężczyzna bez słowa odłożył swoje narzędzia i ruszył w moją stronę. Cofnąłem się w głąb pomieszczenia, by go przepuścić. Wilkołak zamknął za sobą drzwi i od razu zniwelował dzielącą nas odległość.

- Boli?

W jego głosie i wyrazie twarzy dało wyczuć się zmartwienie.

- Jeszcze nie ale wydaje mi się, że niedługo zacznie.

- Spokojnie... razem przez to przejdziemy. Zobaczysz... ruja spędzona z partnerem jest znacznie łatwiejsza. Przede wszystkim mniej bolesna, ale i będzie ci łatwiej kontrolować uczucia. Z dala od swojej alfy omegi odczuwają niezwykłą tęsknotę... Zobaczysz, że tym razem będzie lepiej.

- Ważne, że nie będę sam.

Nasir uniósł swoją dłoń i delikatnie wsunął mi pasmo włosów za ucho. Wydaje mi się, że zareagowałem na tę odrobinę dotyku nieco zbyt intensywnie.

- Chodź, połóż się i... po prostu odpoczywaj.

Mężczyzna złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Położyłem się przy ścianie a on obok mnie. Objął mnie delikatnie, a nasze ciała wydawały się doskonale do siebie pasować. Moje plecy przylegały do jego torsu i niemal niknąłem w jego ramionach. Było mi przyjemnie ciepło i poczułem się jakoś tak... lepiej.

Nie wiem, jak długo po prostu leżeliśmy tak wtuleni w siebie. W końcu jednak ten spokój się skończył. Zacząłem odczuwać ból. Na początku słaby a z czasem coraz mocniejszy. Nasir jakby wyczuwając, że coś jest nie tak, wsunął dłoń pod moją bluzkę i ułożył ją na moim brzuchu. Poruszał nią delikatnymi okrężnymi ruchami. Jednak nie tylko to mi pomagało. Czułem tę przyjemną woń sosny i ona... sprawiała, że byłem spokojniejszy. Nie bałem się. Byłem w stanie się rozluźnić i zrobiłem się wręcz senny.

Po jakimś czasie temperatura mojego ciała zaczęła ewidentnie wzrastać i wiedziałem, że teraz dopiero rozpoczyna się najgorsze. Nasir pomógł mi zdjąć ubrania i zostawił mnie tylko w cienkiej bluzce sięgającej ledwo do połowy uda. Sam zdjął koszulę i spodnie zostając tylko w bieliźnie. Wróciliśmy do naszej poprzedniej pozycji, z tym że teraz ciało przylgnęło do ciała.

Jego dłonie zamiast być przyjemnie ciepłe jak zawsze, wydawały się chłodne. Wiedziałem, że powodem jest moja rozgrzana skóra. Jednak jego dotyk nie był nieprzyjemny. Wręcz przeciwnie. Przynosił ulgę.

Ból wzrastał i zacząłem odczuwać te nieprzyjemne skurcze mięśni. Wtedy jednak wydarzyło się coś... zaskakującego. W zdecydowanie dobry sposób.

Nasir przylgnął do mnie mocniej, zaczął głaskać mój brzuch jak wcześniej, a jednocześnie delikatnie ocierał się o moje ciało, składał drobne pocałunki na mojej skórze, po prostu... w jakiś sposób przynosił mi tym ulgę. Zapach sosny stał się znacznie intensywniejszy. Czułem las... żywicę, igliwie tworzące leśne poszycie, zupełnie jakbym tam był.

Przez długi czas to działało. Naprawdę nie czułem się tak źle. Owszem było mi gorąco, byłem wyprany z energii i odczuwałem ból, jednak wywoływał on jedynie dyskomfort. Nic, co doprowadzałoby mnie do płaczu.

I tak minął właściwie niemal cały pierwszy dzień. Spędziłem go w ramionach Nasira. Byłem w stanie zjeść kolację, a nawet wstać i się odrobinę przejść. To było trochę jak zwykła choroba. Miałem bardzo wysoką gorączkę, byłem senny i osłabiony, brzuch bolał mnie nieustannie, ale było to do zniesienia, nie licząc silniejszych skurczów, które przychodziły znienacka. Były silne, ale znikały niemal natychmiast. Przez cały ten czas pragnąłem bliskości Nasira. Bardzo. Nie mogłem znieść nawet minuty rozłąki. Gdy oddalał się na, chociażby dwa metry ból wzrastał, a ja czułem irracjonalny lęk. Musiał być przy mnie.

Do niczego jednak między nami nie doszło. Nie pierwszego dnia. Leżeliśmy razem, przytulaliśmy się, a nawet całowaliśmy. Dłonie wilka bezustannie sunęły po moim ciele, przynosząc ulgę. Tak minęło kilka pierwszych godzin rui. A później... spałem. Długo. Spokojnie. Głęboko.

Obudziłem się po południu i było znacznie gorzej. Po prostu otworzyłem oczy i jęknąłem z bólu. Tak. To było to samo znajome uczucie. Nasir chyba spał jednak obudził się natychmiast i objął mnie mocniej.

- Co się dzieje?

- Boli...

Starałem się uspokoić głos, ale nie wyszło to zbyt dobrze. Mimo moich najszczerszych chęci to jedno słowo było przepełnione tym, co czułem. Nawet oddychanie robiło się ciężkie. Wyrównanie oddechu wymagało ode mnie wiele wysiłku.

- Spokojnie. Teraz przyjdzie ta najgorsza część, ale pomogę ci. Spróbuj się rozluźnić.

Próbowałem. Nie było to łatwe. Miałem wrażenie, że płonę żywcem. Z bólu zaciskałem dłonie na jego ramieniu, wbijając paznokcie w jego skórę.

- Nasir... to boli...

- Odwróć się w moją stronę.

Posłuchałem go i wtuliłem się w jego pierś. Mężczyzna zaczął sunąć dłonią po moich plecach i czułem przyjemne dreszcze za każdym razem, gdy jego dłoń zjeżdżała nisko w dół. Jednocześnie z twarzą tuż przy jego ciele zapach był wręcz obezwładniający. Ból zaczął niknąć. To było... specyficzne uczucie. On nadal tam był. Czułem go. Był po prostu przytłumiony przez te pozytywne uczucia.

Z czasem jednak pojawiło się coś jeszcze. Jego dotyk, zapach, oddech... to wszystko poruszało coś wewnątrz mnie. Do tego stopnia, że pragnąłem jego dotyku coraz mocniej. Ułożyłem dłonie na jego klatce piersiowej i chłonąłem tę przyjemność. W końcu jednak ból zaczął wyrywać się i gromadzić w jednym miejscu gdzieś w moim podbrzuszu. Nic już nie było w stanie go stłumić.

Jednocześnie w mojej głowie pojawiły się nowe myśli. Dotyczyły mojego alfy. Chciałem, by mnie dotykał... ale w inny sposób. Chciałem zerwać z nas resztki materiału. Przeszkadzał. Był tak blisko mnie i mimo bólu byłem w stanie myśleć tylko o tym, że chcę... by mnie wziął. I wyczuwałem, że on też tego chce. Wiedziałem... bo jego ciało było napięte jak struna, jego oddech był szybki i nierówny jak mój a będąc tak blisko, mogłem poczuć, że jest podniecony. Chciałem go... tak bardzo...

- Nasir?

Mój głos był tak słaby, że nie byłem nawet pewien czy rozpoznał swoje imię. Zdecydowanie jednak mnie usłyszał.

- Ciiii... Leż spokojnie... Spróbuj się rozluźnić. Ja... zajmę się tobą.

Wilkołak delikatnie ułożył mnie na plecach i ściągnął ze mnie mokrą od potu bluzkę. Wzrok miałem rozmyty, ale dostrzegłem jego ruchy, wiedziałem więc, że zdjął bieliznę. Odsunął się ode mnie na kilka sekund, a ból uderzył silną falą. Jęczałem i wiłem się na łóżku.

W końcu mnie dotknął. Delikatnie sunął dłońmi po moim ciele, a ja odpowiadałem na jego dotyk. Wreszcie nachylił się nade mną. Jego twarz od mojej dzieliły centymetry. Była niezwykle wyraźna. W jego złotych oczach widziałem dzikość. Jeszcze nigdy nie było w nich tyle emocji. Nie mogłem oderwać od nich wzroku. Gdy usłyszałem jego głos, zadrżałem.

- Mogę?

Wiedziałem, o co pyta i nie miałem żadnych wątpliwości.

- Tak...

To, co nastąpiło, wydarzyło się... szybko. Nie miałem możliwość, by zebrać myśli. Nawet nie byłem w stanie. Nasir chwycił mnie mocno za biodra i wszedł we mnie jednym pchnięciem. Warknął cicho a ja... krzyknąłem głośno. Miałem wrażenie, że uderzył dokładnie w miejsce mojego bólu, bo po moim ciele rozlała się fala przyjemności i ulgi. Nie dał mi jednak nawet chwili na oddech. Poruszał się szybko i w jakiś sposób wręcz brutalnie, jednak nie czułem z tego bólu, a jedynie czystą przyjemność.

W mojej głowie ziała pustka. Zupełnie jakbym stracił zdolność myślenia. Wiłem się i jęczałem głośno i wiedziałem, że Nasir czerpie z tego porównywalną przyjemność. Doszliśmy w tym samym czasie i po chwili uniesienia zacząłem odzyskiwać jakieś strzępki świadomości.

Oddychałem szybko, ale w równym tempie a moje serce biło jak oszalałe. Dłonie zaciskałem kurczowo na materacu i ta przyjemność dalej rezonowała w moim ciele. Czułem Nasira w sobie i sama myśl o tym sprawiała, że po moim kręgosłupie przechodził dreszcz rozkoszy. To nie był jednak koniec. Zarówno ja, jak i on pragnęliśmy więcej.

Wilkołak nie wyszedł ze mnie, a zaczął ponownie wchodzić we mnie mocnymi pchnięciami. Ponownie straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Jednak nie byłem bierny. Poruszałem delikatnie biodrami, dopasowując się do jego rytmu. Nie panowałem nad tym. Żadne z nas nie miało dosyć. Gdy obaj doszliśmy Nasir wysunął się ze mnie a ja niemal załkałem, gdy to zrobił. Pozwoliłem mu jednak pokierować swoim ciałem. Obrócił mnie na brzuch i zaczął brać od tyłu, a ja płakałem, ponieważ było mi tak dobrze. Ból gdzieś tam był. Tym razem jednak całkowicie stłumiony przez zalewające mnie uczucia.

Miałem wrażenie, że ludzka część mnie właśnie zniknęła. Jakbym był zwierzęciem. W tej chwili nie byłem w stanie myśleć a jedynie czuć. To, co robiliśmy, było dzikie i w pewnym sensie wręcz zwierzęce... i w tamtej chwili czerpałem z tego garściami.

W pewnym momencie poczułem jego palce na swoim karku. Odsuwał moje włosy na bok. Nie wiedziałem, co właściwie się dzieje.

Nagle poczułem ból. Ból wymieszany z niewyobrażalną przyjemnością. Krzyczałem na całe gardło jednak byłem w stanie dosłyszeć dzikie warknięcie Nasira.

Ten ból towarzyszył mi dalej. Był ze mną, gdy kochaliśmy się po raz kolejny... i kolejny... aż straciłem przytomność. Gdy się obudziłem, ogień dalej trawił moje ciało a ten pulsujący ból gdzieś na karku nie zniknął.

Nie byłem jednak w stanie doświadczyć go w pełni, gdyż poczułem ciało mojego alfy ocierające się o moje. Jego dłoń ułożyła się na moim biodrze i nim zdążyłem rozbudzić się w pełni, już czułem go w sobie i wszystko zaczęło się od nowa, aż ponownie wycieńczony nie zapadłem w głęboki sen.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top