Rozdział LIII
"Jaskółka" okazała się naprawdę przyzwoitą karczmą jak na tak niepozorne miasteczko, którym jest Norwitch. Prezentowała się dobrze. Na pewno znacznie lepiej niż jakakolwiek karczma, którą do tej pory widziałem. Zdecydowanie była też nieporównywalnie duża. Na szyldzie widniała ładna metalowa jaskółka w locie.
Weszliśmy do środka i pozwoliłem Nasirowi wszystko załatwić. Nie chciałem rzucać się w oczy. Nasir najprawdopodobniej wynajął jeden pokój z dużym łóżkiem, więc ktoś mógłby mieć jakieś problemy, gdyby zorientował się, że jestem mężczyzną.
Wilkołak porozmawiał ze szczupłym siwiejącym karczmarzem i po chwili dał mi znak, że możemy udać się na górę do naszego pokoju. Weszliśmy schodami na piętro i znaleźliśmy odpowiednie drzwi. Nasir użył klucza, który dostał i otworzył je przede mną.
Na chwilę zaniemówiłem z wrażenia. To nie tyle pokój ile prawie apartament. Był ładny, z kominkiem i dużym, wyglądającym na niezwykle wygodne łóżkiem. Na podłodze leżał czerwony dywan. Może i był odrobinę sfatygowany, ale nadal nadawał pomieszczeniu uroku. Na ścianach wisiały trofea myśliwskie - duże, imponujące poroża. W pokoju było jedno okno, ale przysłoniły je ciemne zasłony. Po chwili wahania rzuciłem się na łóżko. Tak jak myślałem, było mięciutkie.
- Podoba ci się?
- O tak...
- Za jakąś godzinę przyniosą nam kolację. A później przygotują nam kąpiel.
- ... Kąpiel?
- Pytali o to... więc powiedziałem, że skorzystamy.
- ... Taką... W wannie? Z gorącą wodą?
- Na to wygląda.
Westchnąłem na samą myśl o zanurzeniu się w gorącej wodzie. Do tej pory musiałem zadowalać się miską ciepłej wody albo zimnym strumieniem. Latem jeszcze jakoś się dało wytrzymać. Woda nagrzewała się trochę od słońca. Zimą... Cóż... Wolałem być czysty i zmarznięty niż brudny.
Poczekałem na obiecaną mi jagnięcinę i było warto czekać. Mięso było delikatne i dobrze przyprawione. Ponadto podano do niego pieczone ziemniaki i świeże warzywa. No i oczywiście sos. Ktokolwiek to ugotował, zasługuje na mój szacunek. Zjadłem całą swoją porcję, po czym wysłałem Nasira po dokładkę. Jemu chyba też smakowało, jednak miałem wątpliwości czy jest w stanie w pełni docenić jakość tego mięsa. Przez długi czas jego dieta składała się tylko z tego, co upolował. Raczej nie zwracał zbyt dużej uwagi na smak.
Ja oszczędzając każdego miedziaka, rzadko mogłem pozwolić sobie na mięso w ogóle. Nie mówiąc już o jakimś lepszym jego rodzaju. Teraz jadłem głównie sarninę i króliki. Nie narzekałem, ale dobrze czasem zjeść coś, na co nigdy w życiu nie mogłem sobie pozwolić. Tylko raz zjadłem niewielki kawałek jagnięciny w karczmie Floris. W ramach podziękowania za maść, którą przygotowałem dla jej syna, przemyciła dla mnie jakieś skrawki mięsa, które tego dnia przygotowali.
Nie muszę chyba mówić, że tamten epizod z jagnięciną nie ma porównania do tego wypełnionego po brzegi talerza, który podano tutaj. Poza tym w jaskółce mogli sobie pozwolić na przyrządzenie tego dania porządnie, bez ograniczania się do jednej przyprawy, którą jest sól.
Nasir zapłacił za nasz posiłek najprawdopodobniej więcej, niż ja wydawałem na jedzenie w ciągu roku... ale mimo wszystko w sumie i tak nie wydawałem dużo, bo nie miałem czego wydawać. Być może powinienem przejąć się tym i stwierdzić, że to marnotrawstwo pieniędzy, ale... wciąż trochę ich mamy. Jestem pewien, że wydaliśmy mniej niż połowę tego, co miał Nasir.
Jednocześnie jednak jesteśmy teraz dość... Samowystarczalni. Mamy zwierzęta i warzywa na wyciągnięcie ręki. W lesie znajdę wszystkie potrzebne mi zioła. Nasir jest niezwykle wprawny we wszelkiego rodzaju pracach więc... jeśli na przykład dach zacznie przeciekać, nie muszę się martwić, kto go naprawi. Mamy już w sumie wszystkie potrzebne w domu sprzęty... A ponadto, jeśli zechcemy, możemy zwiększać nasz domowy budżet.
Nasir wciąż przecież poluje. Mniej, bo teraz nasza dieta nie składa się tylko z mięsa, ale jednak. Wilki natomiast robią to systematycznie. Tak więc zawsze zostają nam skóry, które możemy sprzedać. Nasir nigdy ich nie wyrzuca. Wie jak je garbować i zwyczajnie wrzuca te gotowe do szafy. Powoli zbiera się tam spora sterta.
Ja natomiast od dłuższego czasu zbieram i suszę różne zioła. Robiłem to raczej dla użytku własnego na wypadek, gdyby któreś z nas zachorowało lub zostało ranne. Jednak głównym powodem było to, że zwyczajnie mi się nudziło, a lubię to robić. Zioła mnie odprężają. Dlatego mam teraz całkiem spory ich zapas. A jako że ostatnio kupiłem parę przydatnych przyrządów, mogę teraz robić napary i maści... Biorąc pod uwagę, ile mam wolnego czasu mógłbym nawet... coś z tego sprzedać. Okazuje się bowiem, że to opłacalne... A przynajmniej bardziej niż mi się do niedawna zdawało. Nawet jeśli będę brał połowę tego, co tamta kobieta ze straganu... mógłbym co nieco zarobić.
Moje przemyślenia zostały przerwane przez pukanie do drzwi. Spojrzałem na Nasira, ale już po chwili wszystko się wyjaśniło.
- Kąpiel przygotowana.
Głos zdecydowanie należał do kobiety. Nie widziałem na dole żadnej pracownicy, ale najprawdopodobniej zajmuje się ona pokojami i gośćmi na piętrze. Na wszelki wypadek owinąłem włosy chustą i wyszliśmy z pokoju. Ja oczywiście ze spuszczoną głową, unikając kontaktu wzrokowego z dziewczyną.
- Łazienki są na końcu korytarza. Po prawej i lewej stronie. Czy potrzebują państwo jeszcze czegoś?
Nasir pokręciło przecząco głową, a dziewczyna zniknęła. Ruszyliśmy we wskazanym przez nią kierunku. Ja wybrałem drzwi po prawej. Byłem pewny, że pomieszczenia niczym się nie różnią, ale wolałem wybrać pierwszy.
Pokój był niewielki. Raczej mało luksusowy, ale i nie obskurny. Pod ścianą znajdowała się balia przeznaczona do kąpieli. Była dość mała jak na dorosłego mężczyznę, ale nie śmiałem narzekać, gdy zobaczyłem unoszącą się z niej parę. Dla mnie była jak najbardziej wystarczająca. Nasir musiał mieć ciężej z tym swoim wielkim cielskiem.
Szybko wszedłem do środka, zamknąłem za sobą drzwi i zacząłem zrzucać z siebie ubrania. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w wodzie.
Wchodziłem do niej jednak powoli, gdyż wciąż była gorąca. Mimo wszystko aż jęknąłem z rozkoszy. Nagle czułem jeszcze większą pogardę do tych wszystkich bogaczy, którzy mają coś takiego we własnych domach a służba, gdy tylko sobie tego zażyczą, wypełnia im wannę gorącą wodą. W naszym małym domku w środku lasu nie dość, że nie mielibyśmy gdzie postawić nawet małej balii, to jeszcze ktoś musiałby biegać w tę i z powrotem do rzeki, aby ją napełnić. Nie mam też pojęcia, jak miałbym zagrzać tę całą wodę. Przeklęci bogacze... Ja też chcę mieć tak dobrze...
No ale z drugiej strony nie powinienem chyba narzekać. Moje warunki życiowe są teraz... dobre. Nie głoduję. Wręcz przeciwnie jem, kiedy zgłodnieję i w dodatku mogę przebierać w możliwościach. Nie jest mi zimno. Mam zarówno ciepły dom bez dziurawego dachu, ciepłe ubrania, jak i opału ile dusza zapragnie. A przede wszystkim... Nie jestem już sam. Z tą myślą ułożyłem się wygodniej w wannie i rozkoszowałem się moim wspaniałym życiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top