Rozdział XXXIII
*Około pięć tygodni później*
Przyglądałem się Nasirowi rąbiącemu drewno. Każdy pieniek przepoławiał zaledwie jednym machnięciem siekiery. Machał tak już z godzinę. Materiał jego koszuli był już mokry od potu i przylegał ściśle do jego ciała, pokazując zarys umięśnionych pleców. Zastanawiałem się, czy to udziela mi się wpływ księżyca, który już jutro po raz kolejny wejdzie w fazę pełni... czy może po prostu odzywa się mój brak jakiejkolwiek innej stymulacji.
Do tej pory brak towarzystwa mi nie przeszkadzał, jednak po kilku miesiącach w obecności przystojnego mężczyzny czuję się odrobinę... przyparty do muru. Tak bardzo, że przy ostatniej pełni znów spędziłem upojne chwile z ukradzionym kawałkiem odzieży, podczas gdy Nasir biegał gdzieś po lesie.
Najgorsze było to, że już nawet nie czułem takiego wstydu. Jedyne czym się martwiłem to, czy przypadkiem nie oznacza to, że... Nasir nie jest mi już obojętny.
W każdym razie... jutro moja druga ruja. Nasir zawczasu rąbie drewno, gdyż ma nadzieję, że będę w stanie dorzucić czasem drwa do paleniska. Osobiście w to powątpiewam. W każdym razie musi się czymś zająć.
To właściwie śmieszne jak bardzo nie chce przebywać ze mną w jednym pomieszczeniu. Wczoraj spał w głównej izbie, zwinięty w kłębek pod ławą. Stwierdził, że wydzielam zbyt kuszący zapach... przyswoiłem informację i nie dopytywałem. Właśnie zaczynał się kwiecień, a to oznaczało jeszcze z kilka dni nieprzyjaznej pogody, po czym powinna przyjść wiosna.
Będę miał już ruję za sobą i będę miał z dwa miesiące spokoju do następnej... teoretycznie dobry moment, by się stąd wyrwać i sprawdzić wioskę, o której wspominał Nasir. Chociaż biorąc pod uwagę opis wilkołaka, to jest to najprawdopodobniej miasto.
Jednak czy ja chcę stąd iść? Początkowo taki był plan, ale... Nie jestem człowiekiem. Jestem wilkołakiem. Takim jak Nasir. Nasze początki były... złe... ale mężczyzna naprawdę stara się jakoś to naprawić.
Nie wiem już, czy to ta więź sprawia, że mi odbija... czy może najzwyczajniej w świecie lubię Nasira. Troszczy się o mnie i odkąd tu jesteśmy, nie muszę się martwić o głód, zimno czy bezpieczeństwo. Mężczyzna poluje dla mnie, ścina całe cholerne drzewa, by ogrzać mnie w dzień i w nocy. Jemu wystarczy zmiana w wilczą postać. To ja potrzebuję ciepła paleniska.
Ponadto... czuję się przy nim bezpiecznie. Naprawdę. Traktuje mnie dobrze. Tak jak obiecał, szanuje moje granice. Potrafi mnie rozbawić, a nawet wprawić w dobry nastrój. Nauczył mnie czytać. Nie śmiał się ze mnie. Zaakceptował mnie takim, jakim jestem. Tutaj... nie muszę się bać o swoje życie. Nie muszę farbować włosów, więc są teraz śnieżnobiałe.
Nasir... popełnił błąd... skrzywdził mnie... i wiem, że powinienem go nienawidzić... ale nie mogę. Nie mogę, gdy pomyślę o tych wszystkich dobrych rzeczach, które dla mnie zrobił. A odkąd wyznał mi miłość... ciągle przyłapuję się na patrzeniu na niego przez pryzmat... potencjalnego partnera.
Zastanawiam się, jakby to było, gdybym... gdybym przy następnej pełni zatrzymał go przed wyjściem i pociągnął w stronę sypialni... Jego duże silne dłonie na moim ciele... te złote oczy... ciemne jak noc włosy...
Jestem omegą i muszę liczyć się z tym, że jeśli kiedykolwiek natknę się na innego alfę, mogę stać się jego własnością... ale Nasir... on nie uczyniłby mnie własnością... on uczyniłby mnie swoim partnerem... swoją drugą połówką... Gdy pomyślę sobie, że to mógłby być ktoś inny... mam mdłości.
A gdyby... gdyby mnie oznaczył, podczas rui... bylibyśmy razem. Nie musiałbym cierpieć w samotności i może nawet... może... mielibyśmy dziecko... Takie... malutkie, z niebieskimi oczętami i czarnymi, mięciutkimi włoskami. Takie drobne... delikatne... moje dzie...
- Dyara?
Podskoczyłem i prawie spadłem z konara, na którym siedziałem. Nasir stał przede mną i przyglądał mi się z zainteresowaniem.
- O czym myślałeś?
- O niczym.
- ... Naprawdę?
- O pogodzie.
- ... Ciekawe. Nie wiedziałem, że omegi zaczynają tak ładnie pachnieć, gdy myślą o pogodzie.
- Skończyłeś machać siekierą?
-Tak. Teraz sprawdzimy, czy Dyara ma wszystko, czego potrzebuje. Chodźmy.
Brunet nie czekał na mnie i ruszył do domu, a ja pobiegłem za nim. Po tym, jak już trochę ochłonąłem. Od razu ruszyliśmy do sypialni, gdyż tam miałem spędzić trzy dni męki.
Nasir postawił przy łóżku wiadro wody i kubek, gdyż będę na pewno bardzo spragniony. Przygotowałem też sobie zawczasu trochę podpłomyków i suszonego mięsa. Tym razem bowiem Nasir wolał nie ryzykować i nie przebywać zbyt blisko mnie przez co najmniej pierwsze dwa dni. Miałem zapas futer i kocy na łóżku, by się opatulić, gdy gorączka zacznie przemijać. Wydaje mi się, że to było wszystko.
- Czy potrzeba mi czegoś jeszcze, czy przeżyję to jakoś?
- Hm... przyniosę ci jeszcze trochę króliczego mięsa na wszelki wypadek.
- No dobrze. Na pewno nie zaszkodzi.
- Jutro przed wyjściem zostawię ci jeszcze trochę moich rzeczy.
- ... Co?
- Zostawię ci moje ubrania.
- Po co?
- Byś mógł czuć mój zapach.
- A po co mi twój zapach przemoczonego psa?
- ... Zapach alfy, a już zwłaszcza partnera pomaga się uspokoić. Ponadto podczas rui bardzo będziesz pragnął bliskości i dotyku. Do tego stopnia, że będziesz wręcz czuł ból. Lepiej tego nie powstrzymywać i... choć odrobinę się zaspokoić. Po prostu rób to, co zawsze robisz podczas pełni.
- ... O-o czym ty mówisz?
- O tym, jak zaspokajasz się, gdy nie ma mnie w pobliżu. Używasz do tego mojego zapachu. Nie jest tak?
- N-niby skąd ci to przyszło do głowy!?
- Dyara ma słaby węch. Z jakiegoś powodu wyczuwa tylko mój zapach. Jakby... twoje zmysły były stłumione. Jednak jako omega czujesz przeznaczonego partnera. W każdym razie... Gdy pierwszy raz wróciłem do domu po pełni, w pokoju czuć było silny zapach feromonów. A gdy szukałem ubrań, znalazłem koszulę, którą nosiłem tamtego dnia z silnym zapachem Dyary. Po poprzedniej pełni także przez prawie tydzień czułem twój zapach na swoich ubraniach.
- ... Więc... wiedziałeś, że...
- Tak. To... normalne. Omegi tak robią. Jeśli alfa opuszcza omegę na dłużej, zazwyczaj zostawia jakieś swoje rzeczy. Omegi są w takich sytuacjach niespokojne. Gdy w pobliżu nie ma ich alfy, tracą poczucie bezpieczeństwa i stają się nerwowe. Zapach partnera uspokaja i w pewien sposób zastępuje jego obecność.
- ... Ty... wiedziałeś... cały ten czas...
- Na początku byłem zaskoczony... ale i zadowolony. To znaczy, że Dyara zaakceptował przynajmniej mój zapach. To dobrze.
- Nigdy więcej tego nie zrobię! Następnym razem będę biegać, aż padnę!
- ... Dlaczego?
- Bo... to...
- To naturalne reakcje. Dyara nie powinien się przejmować. Poza tym... nie przeszkadza mi to. Jest wręcz przeciwnie.
- Chwila... jak to?
- Dyara zostawia swój zapach na moich rzeczach. To nie tak, że samo bieganie przez trzy dni wystarcza.
- ... Czy ty... chcesz powiedzieć, że... też tak robisz?
- Tak. Tylko nie zabieram rzeczy Dyary, bo wiem, że byłbyś zły. Ale drugiego dnia zabieram swoje.
- ...
- Nie musisz ich prać.
- Jesteś... Argh!
- Wyjdę jutro przed świtem. Zostawię trochę swoich rzeczy obok łóżka i wrócę rankiem trzeciego dnia. Wilki będą w pobliżu. Mirra będzie cały czas przed domem. Czy... poradzisz sobie?
- ... Chyba muszę.
- Dyara jest silny.
- ... No ktoś tutaj musi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top