13

Nikt się nie zdziwił kiedy następnej nocy również czuwała Konan oraz Kakuzu. Do końca nie mogli przecież zaufać nowej towarzyszce, a tym bardziej Hidanowi, któremu zależało na jej śmierci. Więc najrozsądniej było rozdzielić te obowiązki pomiędzy dwójką bardziej doświadczonych ninja. Również pozostałe dwa dni drogi spędzili głównie na dokuczaniu Hidanowi. Starszy shinobi zdecydowanie zdążył polubić Saeko właśnie przez ich wspólne gnębienie Jashinisty. Oboje go wyzywali, zwracali uwagę na oczywiste aspekty oraz próbowali uciszyć emanując ostrzegawczą aurą. I o ile Hidan odpuszczał Kakuzu, tak swojej byłej przyjaciółce nie mógł tak po prostu zapomnieć nieprzyjemnych komentarzy. "Jak w ogóle śmie się w ten sposób do mnie odzywać, szmata", warczał nieustannie pod nosem. Nie potrafił się pogodzić z jej obecnością. Zapierał się nogami i rękoma, wypierając jej istnienie. "Powinnaś była dawno nie żyć. Wasz klan powinien dawno nie istnieć. Jashin-sama przyjął was ochoczo w swe ramiona. Ciebie też trzeba nawrócić. Bardziej jednak wolałbym, byś poczuła ból. Poczuj jak to jest", pomyślał złowrogo przyglądając się kobiecie. 

Weszli do środka jakiegoś budynku, w którym panował taki sam półmrok jak w kryjówce Saeko. Świeży nabytek Akatsuki rozglądał się czujnie po pustych ścianach. Wytężając swoje zmysły szukała w pobliżu wszelkich elementów metalowych. Starała się odnaleźć cokolwiek ale elementy były rozproszone. Liczyła je starając się by niczego nie pominąć. W jednym miejscu odnalazła potężne skupisko, co trochę ją zdziwiło. Była jeszcze bardziej zaskoczona, kiedy zbliżali się do tego tego miejsca. Uspokoiła swój oddech, a dzięki metalowej masce nie było nic więcej widać oprócz zimnego, spojrzenia. Musiała je utrzymać, wraz z wkroczeniem do tego miejsca rozpoczęła się jej gra pozorów. Do tej pory niespecjalnie przejmowała się swoimi emocjami, ale teraz wiedziała, że żarty się skończyły. "To całe Akatsuki wcale mi się nie podoba. Mam po swojej stronie Konan, Obito, możliwe, że również Kakuzu. Muszę ich ze mną zjednać. Muszą poczuć, że jestem im potrzebna tak jak kunai czy shuriken zwykłemu shinobi", podsumowała swoje cele. Wchodząc do ogromnej sali, na dzień dobry posłała niezbyt przyjemne spojrzenie. "Bądź zła, udawaj kogoś kto w każdej chwili może zaatakować", dodała szybko w myślach. Przyglądała się mężczyźnie w czarnym płaszczu z czerwonymi chmurami. Miał pomarańczowe włosy, spoglądał na nią obojętnym wyrazem. Nie zlękła się rinnegana, który zdobił jego oczy, choć doskonale wiedziała, iż jest bardziej niebezpieczny niż sharingan. Należało się wziąć w garść, mimo tego mógł nie doceniać jej zdolności.  Na jej plus były pręty zdobiące ciało tego gościa. Jeżeli dobrze by to rozegrała, mogłaby powszczepiać swoją chakrę w pręty i wykonać jutsu wybuchu. W ten sposób mogłaby go unicestwić, w razie potrzeby oczywiście. Konan stanęła obok tego mężczyzny, natomiast Hidan oraz Kakuzu stanęli z boku zostawiając kobietę samą przed obliczem rudowłosego. 

-Coś nie tak? -spytał głębokim głosem bez emocji. "Okropny", stwierdziła szybko niemalże zamykając oczy.

-Nie, nic takiego -odparła delikatnie unosząc podbródek do góry. "Pokaż swoją siłę, musi się z tobą liczyć".

-Rozumiem. Jestem Pain i jestem również liderem Akatsuki. Wiele słyszałem o twoich zdolnościach, są imponujące -skinął głową zamykając na chwilę oczy.  

-Saeko Watari ale to najpewniej już wiesz -mruknęła przekrzywiając głowę badawczo obserwując jego reakcję. 

-Oh, oczywiście -wydawało się, że w jego głosie słychać było odrobinę wesołości, ale zestawieniu z jego kamienną twarzą, wydawało się tylko złudzeniem.- Jeszcze dzisiaj pojawi się druga osoba, z którą będziesz tworzyć drużynę. Resztę objaśnię potem, jak przedstawimy was pozostałej części organizacji. Kakuzu, odprowadź Saeko - zwrócił się do starszego shinobi.

Gdy Pain został sam z Konan, westchnął ciężko krzyżujące ręce na piersi. Miał zbyt mało informacji by móc jakkolwiek ocenić Saeko. Czy mógł jej ufać? Zdecydowanie nie, była tylko jednym z wielu pionków, jakie podsunął jemu Madara. Wolałby aby przeżyła ale jeśli zginie, znajdzie na jej miejsce kogoś innego. Przed chwilą pokazała się z jak najlepszej strony. Ona również nie mogła mu zaufać. Nie interesowało go to jednak, ponieważ dopóki będzie wykonywać jego zlecenia, to mało go to obchodziło. 

-Co o niej myślisz? -zwrócił się do Konan, przybierając łagodną twarz. 

-Pełno w niej cierpienia -odparła niemal błyskawicznie ale po chwili wahania dodała. -Myślę, że spokojnie dogada się z Kakuzu, ale będą problemy z Hidanem. Znają się od małego -uniosła twarz aby spojrzeć na twarz Yahiko. "To nie jest mój ukochany", przemknęło jej przez myśl. 

W tym samym czasie Saeko rozglądała się po swoim nowym, skromnym pokoiku. Kamienne ściany, twarde łóżko, półka oraz biurko z krzesłem. Na półkę od razu położyła różę, którą wykonała ze swojej maski, natomiast zastanawiała się co zrobić z maską. Lisia charakterystyka była jej ulubionym, zdobną cechą jej wizerunku. Przypominała trochę ANBU, lecz tamtejsze cechowały się ubogą stylistyką. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie znalazła nic, czym mogłaby pomalować metalową maskę. Nie miała zdolności zmieniania kolorów, więc musiała zadowolić się surowym stanem swojej ozdoby. Starała się zbyt wiele nie myśleć, ale im bliżej końca dnia, tym bardziej się denerwowała. Miała spotkać się twarzą w twarz z pozostałymi członkami organizacji. Z kim niby miała tworzyć drużynę? Chciała również jak najszybciej dostać swój strój świadczący o swojej przynależności do Akatsuki, jak i również po to by zakryć swoje ciało. W końcu do kobiety przybyła Konan, aby zaprowadzić ją do głównej sali. Weszła tuż za fioletowowłosą do środka i stanęła na środku lustrując szybko całą dziesiątkę. Tego pana naprzeciwko miała okazję poznać dzisiaj i niespecjalnie się nim przejęła. Nie zwróciła uwagi również na Hidana oraz Kakuzu, którym wydawało się to wszystko totalnym utrapieniem. Konan zniknęła po drugiego przybyłego, dając czas Saeko na przyjrzeniu się pozostałym członkom organizacji. Mężczyzna o nietypowym, niebieskim zabarwieniu skóry przypominał rekina. Wydawało się, że to chodzący testosteron, który naparza się z kim popadnie. Domyśliła się, że tworzył drużynę z niższym od siebie, szatynem z Konohy. Nie musiał mieć aktywnego sharingana by wiedziała kim jest jegomość.  Nie wiedziała kim jest reszta, ich aparycja niekoniecznie przyciągnęła uwagę samej kobiety, dlatego nie skupiła się na ich postaciach. 

-Na co to wszystko? Przecież i tak nie spotkamy się podczas misji -zaczął marudzić jak zwykle Hidan. 

-Musicie wiedzieć z kim współpracujecie -odpowiedział spokojnie Pain natarczywie przyglądając się wyprostowanej sylwetce kobiety. 

-Po co, mnie tak hucznie nie witaliście -parsknął zirytowany, nie wiedząc czemu Saeko miała taki przywilej poznania wszystkich osobiści. Sama kunoichi szybko zwróciła na to szczególną uwagę. 

-Jest ku temu powód. Nie myśl sobie, bym marnował na to czas - kącik jego ust drgnął w niewidzialnym uśmiechu. 

Drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wparował wysoki mężczyzna. Pomarańczowa maska była doskonale znana przez Watari. Spod przymrużonych oczy przyglądała się energicznemu i dość niezdarnemu zachowaniu  shinobi. Przez czarny otwór wyzierała ciemność, nie dostrzegała w nim charakterystycznego, czerwonego oka. "Twierdził, że już jest w Akatsuki. Kłamał?", skrzyżowała ręce na piersi całą swoją uwagę skupiając na postaci Obito. 

-Yo! Jestem Tobi, a Tobi to jest grzeczny chłopiec! Miło mi was poznać! -wykrzyknął dość piskliwym głosem, nie pasującym pod żadnym calem do barwy głosu Uchiha. 

Stanął naprzeciwko Saeko i wyciągnął dłoń aby się przywitać. Uścisk dłoni był mocny, gwałtowny. "Więc o to mu chodziło? Nadal ma uchodzić za martwego?", przekrzywiła głowę z konsternacją. 

-Więc Tobi będzie z tobą pracować, tak? - wykrzyknął w stronę rudowłosego, który kiwnął mu głową na potwierdzenie jego przypuszczeń. -Saeko nosi maskę jak Tobi! Ale cudownie! -pomachał dłońmi przed twarzą kobiety, która zrobiła szybkie dwa kroki do tyłu. 

-Tobi -srogi głos lidera ostudził zapał nowego towarzysza, który od razu stanął tuż obok drobnej kunoichi. - Skoro jesteśmy już wszyscy, możemy zacząć. Przedstawiam wam ostatnią drużynę naszej organizacji składającej się z Saeko Watari, kunoichi Yugakure oraz Tobiego. Ich zadaniem nie będzie zbieranie ogoniastych. Są więc odpowiedzialni za działania o charakterze dywersyjnym. Im więcej wyrządzimy szkód, tym większe powodzenie misji. Saeko z racji powiązania z profesją jako Łowcy Głów, będzie starała się o uzyskanie pieniędzy dla Kakuzu. Będą również kontrolować inne drużyny, mogą wam się kiedyś przydać ich umiejętności - gdy mówił, wzrokiem błądził od ciemnowłosej do spokojnego Tobiego. 

-Nie potrzebujemy kolejnej drużyny -zaoponował Hidan.- Kakuzu sam zarabia już pieniądze. 

-Im dłużej to robi z tobą, tym będzie miał mniejsze zyski, a zacznie być stratny- głos w tej sprawie zabrał Itachi, a Kakuzu skinął głową zgadzając się ze słowami spostrzegawczego Uchihy. 

-Jak mniemam, to nie my mamy poznać resztę, tylko reszta nas aby mogli faktycznie z nas skorzystać -odezwała się wreszcie zamaskowana kobieta. Panowała dość napięta atmosfera i chciała jak najszybciej stąd wyjść, zamknąć się w pokoju by obmyślić nowy plan działania.

-Tak, muszą was poznać -odparł twierdząco zaskoczony jej błyskotliwą uwagą.

-Nie oznacza to, że mogą nas użyć jako wabika a nawet posłać na rychłą śmierć? -przekrzywiła głowę z niebezpiecznie przymrużonymi oczami patrząc w nieruchomego rinnegana. 

-Nie wcieliłem was do Akatsuki, byście ponieśli pewną śmierć. Nie po to jest wasza drużyna dywersyjna - odrzekł dość karcąco, co ujęła jako obelgę. Delikatnie schyliła głowę na pozór by ukazać skruchę, ale to nic bardziej mylnego. Była zła, że zlekceważył jej obawy.

Dalsza część spotkania potoczyła się dosyć szybko. Tobi wariował skacząc od jednego do drugiego członka organizacji bełkocząc, że to dobry chłopiec i zrobi wszystko co rozkaże lider czy też jego współtowarzyszka. Kunoichi natomiast przyglądała się temu wszystkiemu z wyraźnym brakiem ufności. Wydawało jej się, że wśród tych wszystkich przestępców, ten hałaśliwy chłopiec się nie nadawał. Jakież było ogromne zdziwienie ciemnowłosej, kiedy jakaś broń przeleciała przez ciało Tobiego bez przeszkód. Zmarszczyła brwi z konsternacją. Nigdy przedtem nie widziała takiego jutsu, ale szybko dodała to jako plus dla swojego kompana. "Przydatne, muszę się wypytać o słabość tej umiejętności. Mogłabym z nim tworzyć wspaniałe kombinacje ataków", szybko przemknęło jej przez myśl kiedy spostrzegła lecącą w jej stronę kosę.  Zirytowana, nie zwracała uwagi na jego posiada i w błyskawicznym odruchy kosa odbiła się od ciała kobiety, a głowa Hidana poturlała się po podłodze. Wszyscy zamarli, a Pain nawet nie kiwnął palcem by powstrzymać Saeko -sam nie darzył go zbytnim szacunkiem dlatego niespecjalnie się tym przejął. 

-Ty suko! Prawie cię miałem! -warknął Hidan nie zwracając uwagi na jeszcze cięższą atmosferę, która zapanowała. 

-Gdyby choć komuś przyszło na myśl, by nas zabić albo wysłać na misję samobójczą... stanowczo zalecam się dwa razy zastanowić -rzuciła do pozostałych ostrzegawczym tonem. -Nie znam was, wiem jednak, że może część z was jest rozsądniejsza niż ten fanatyk i to co powiedziałam było oczywistą oczywistością ale ostrożności nigdy za wiele - dodała już obojętnie.

Ostrze, które miała w dłoni od razu przylgnęło na powrót do ciała kobiety i podeszła do Tobiego. Położyła mu dłoń na ramieniu, a ten od razu rzucił się do przytulenia kunoichi. Stęknęła niezadowolona ale mężczyzna od razu się odsunął czując stal wżerającą się w jego ciało. Rudowłosy wyprosił wszystkich z pomieszczenia zostawiając tylko jego, Konan, Tobiego oraz Saeko. Cała czwórka odsapnęła na chwilę od tego zamieszania. 

-To nie było konieczne, Saeko -mruknął Obito już swoim własnym głosem. 

-Ja nie umiem przepuszczać przez siebie przedmiotów -bąknęła w odpowiedzi. -Po za tym Hidan próbuje mnie zabić od początku -dodała nie ukrywając tym swojego zdenerwowania. 

-Madaro, więc co robimy ? -spytał lider.

Była zdziwiona tym, że to nie Pain jest głównym przywódcą Akatsuki. Zaskoczona była również faktem, kiedy tak po prostu przeszli z trybu "Tobi" na tryb "Madara", nie przejmując się obecnością ciemnowłosej. Uznała to za znak okazania zaufania względem jej osoby i po prostu siedziała cicho, podobnie jak Konan. Rozmawiali na temat dalszych poczynań w Akatsuki. 

-A ty co sądzisz? -zapytał nagle Obito patrząc na kunoichi swoim sharinganem. 

-Uważam, że trzeba to wszystko odwlec w czasie -odparła powoli konstruując na szybkości jakiś plan. -I musimy być ostrożni, nie iść na żywioł, inaczej skończy się to tak jak przed momentem z Hidanem. To wszystko wymaga czasu, a wydaje mi się, że trochę go jeszcze mamy. W ten sposób trochę zmylimy przeciwnika, możemy także atakować przypadkowe osoby, że zmylić trop. To będzie zbyt proste, jeśli będziemy polować na samych Jinchuuriki. Domyślą się i przygotują -wytłumaczyła choć zastanawiając się, czy aby niczego nie pominęła. -Mój pomysł opiera się na manipulowaniu i cierpliwości. Cierpliwość zawsze popłaca -dodała po chwili namysłu. 

-Zakładasz też wprowadzenie drobnego chaosu? -dopytał na co odpowiedziała skinieniem głowy.

-I lepszego przygotowania -zerkała na wszystkich zebranych, którzy znajdowali się w pomieszczeniu.

-To całkiem w twoim stylu - głos Czarnego Zetsu zaskoczył Saeko. Gwałtownie się odwróciła mierząc postać mutanta. 

-Oh, czyżbyśmy cię wystraszyli? -zadrwił Biały ale odpowiedziała mu cisza. 

-W moim stylu, skutecznie -fuknęła jakby urażona tym stwierdzeniem. 

-To prawda. Musi być skuteczny. Robiłaś spore szkody? -zapytał Pain na co ta znowu nieznacznie kiwnęła głową. 

-Najpierw rozpoznanie, potem atak. Moim celem były masowe jednostki, miejsca. Obracałam je w pył -odparła niby po to, by się tym pochwalić, ale też by liczyli się z jej umysłem. 

-Brzmi całkiem sensownie ale z tym czasem... -zaczął rudowłosy ale przerwała mu żelazna kobieta. 

-Cierpliwość, jest kluczem do sukcesu. Każde z was powinno zdawać sobie z tego sprawę. Nic nie przychodzi ot tak po prostu. Ostrożność ale i zdecydowanie. Trzeba wyczuć moment -wzruszyła ramionami. 

-Na ten moment przystańmy na ten plan. Rozplanujmy to w czasie -odezwał się Obito. 

Dalej kobieta niezbyt słuchała. Przejmowała się tym co właśnie powiedziała i stwierdziło, że to nie było takie głupie. Kupiła sobie znacznie więcej czasu na rozeznanie się z tematem. Musiała pomyśleć co dalej. Zabić czy zostać zabitym? To motto od lat było jedną z wielu nauk wpajanych przez klan. Nie ma miejsca na porażkę, a każde słowo było na wagę złota. W tym czasie zdawała sobie o tym sprawę bardziej niż kiedykolwiek. Miała przed sobą elitarnych ninja ze wszystkich Krajów. Każdy z nich niebezpieczny i gotowy poświęcić coś dla swoich własnych celów. Tutaj nie istniało coś takiego jak przyjaźń. W głębi siebie cieszyła się, że jej towarzyszem okazał się być Obito, ale to wciąż niczego nie ułatwiało. Pamiętała, że ją okłamał w kwestii Akatsuki. Oficjalnie nie należał do tej organizacji nie wcześniej niż od dnia dzisiejszego. Nadeszły trudne czasy, a największe trudności miały dopiero przyjść. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top