3
- Zamaskowana kobieta, która nie nosiła na sobie żadnego znaku świadczącego o jej przynależności do jakiejkolwiek Wioski... - powtórzył mężczyzna, który widocznie nad czymś się mocno zastanawiał. Nie był ubrany w ten sam płaszcz co pozostali, ale sposób w jaki się odnosili do niego Pain i Konan świadczyło o jego władzy nad tą organizacją.
-Tak. Nie wiem czy to coś da ale miała charakterystyczne spięcie włosów, którego Hidan nie zdołał zapamiętać - spokojna twarz kobiety wydawała się bardziej ożywiona niż zwykle. Pałała się do działania i była gotowa zająć się czymś jeszcze oprócz opieką nad Nagato.
-Kakuzu twierdzi, że jej poziom musi być wysoki, skoro w szybki sposób powaliła Hidana. To nie jest zwykła kunoichi ale nie wiem, kto to mógłby być - dopowiedział drugi mężczyzna, głosem bez emocji.
-Mam pewne podejrzenie ale potrzebuje być pewny. Nie możemy pozwolić sobie na żaden zły ruch. Zetsu? - zwrócił się do trzeciego mężczyzny schowanego w cieniu pomieszczenia.
-Tak? - zrobił krok do przodu ukazując się jako hybrydę rośliny z człowiekiem.
-Odszukaj ją. Zdobądź informacje o jej tożsamości, klanie, umiejętnościach i natychmiast mnie o tym poinformuj - wydał rozkaz, który Zetsu wykonał bez słowa sprzeciwu. Zniknął pod ziemią najpewniej uruchamiając już swoje siatki informacyjne.
-Jakie są Twoje podejrzenia, Madara? - zapytał Pain nie zmieniając ani na moment swojej mimiki twarzy i głosu.
-Mało kto przeżywa kontakt z Jashinistą, jeszcze mniej osób jest w stanie takowego choćby na moment unieszkodliwić bez potrzeby odcinania głowy. Musi być to ktoś, kto zna dobrze te religie, kto się tuż obok niej wychował. Kobieta może wywodzić się z tej samej Wioski co Hidan - stanął twarzą do wyjścia. Deszczowy krajobraz i wysokie budynki dawały dość depresyjny klimat temu miejscu.
-Yugakure już nie jest wioską militarną, a turystyczną - spostrzegła Konan, której wzrok utkwił w tyle głowy domniemanego Madary.
-W rzeczy samej, Konan. Oprócz Hidana jest jeszcze jedna osoba, ale została uznana za zmarłą. Nie ma dowodów na to, że nie żyje, ale też nikt jej nie może odnaleźć. Możliwe, że popełniłem błąd również nie próbując sprawdzić tej informacji. Będzie cennym członkiem naszej organizacji - westchnął kręcąc głową.-Jak pozostali?
-Najbardziej problematyczni są właśnie Hidan i Kakuzu. Deidara, który jest z Sasorim mimo pewnych różnic odnaleźli wspólny język - od razu zdała raport kunoichi, prostując się jak struna. Idea Yahiko, a potem Nagato była również jej ideą. Poświęci się nawet za cenę życia.
-A Kisame i Itachi? - dopytywał stojąc twarzą w twarz.
-Najlepiej zgrana drużyna - odpowiedziała krótko i zwięźle bo cóż innego mogłaby powiedzieć o tej dwójce uciekinierów.
Zapadła cisza, podczas której Konan oraz Pain wyszli z pomieszczeni zostawiając Madarę samego ze sobą. Tak naprawdę nie nazywał się Madara, choć pochodzili z tego samego klanu. Był nikim innym jak Obito Uchicha, uznany za poległy podczas Trzeciej Wielkiej Wojny Shinobi. Zmarły choć nadal żyjący. Jeżeli tamta kobieta faktycznie jest tą, o której pomyślał... być może łączyło ich coś więcej? Może też kogoś straciła? Jeśli tak, musiała koniecznie poprzeć jego zacną ideę z księżycowym okiem. Każdy zasługiwał na szczęście. Ból i cierpienie nie powinno mieć miejsca. Zwłaszcza jeśli przepełniało ono praktycznie całe swoje życie. Niezaprzeczalnie czuł, że ona była już po jego stronie. "To będzie prostsze, niż przewidziałem", pomyślał. Przez cały czas nosił pomarańczową maskę z dziurką na jedno oko z sharinganem. Wyjrzał na zewnątrz w głębi duszy oczekując, że choćby na moment zmieni się pogoda. Okropne było jego rozczarowanie, kiedy o ściany nadal uderzała nieprzerwanie fala deszczu. Szare chmury i szare budynki uparcie stały ponure, ciężkie. Amegakure zawsze miało nowoczesną architekturę lecz brakowało w niej życia. To kolejna rzecz, z którą chciał zawalczyć Obito. Do tego potrzebował Akatsuki. Najniebezpieczniejsi ninja tylko na własność Uchichy. Manipulowani nie wiedzą jeszcze, co tak naprawdę ich czeka.
Obito nie spodziewał się, że nawet Zetsu tak długo zajmie wyszukiwanie informacji, szpiegowanie aż w końcu zlokalizowanie jednej kunoichi. Mutant przecież był specem od wywiadu, pozyskującym w błyskawicznym tempie wszystko, czego potrzebują wiedzieć pozostali członkowie. Dzieje się tak, przez liczne klony i naturalne połączenie z naturą. Zetsu tak naprawdę miał wgląd do wszystkiego. Gdy nareszcie się zjawił, mężczyzna poczuł jak kamień spada mu z serca. Nigdy więcej czekania.
-Co tak długo? -spytał srogo chcąc poznać powód jego powolnej pracy.
-Saeko Watari ukrywa się wręcz znakomicie. Przedstawia się jako Hana, a na twarzy zawsze nosi maskę, z którą się nie rozstaje. Ma dość ciężką lokalizację, ale nie do nieodnalezienia -powiedział Czarny Zetsu.
-Cóż, to mi całkiem kogoś przypomina, nie sądzisz? - druga, biała połówka zwróciła się do swojego bliźniaka z dość uszczypliwą uwagą odnoszącą się do Obito.
-Więcej informacji - rzucił stanowczo w odpowiedzi Uchicha, nie dając się sprowokować mutantowi.
-Pochodzi z Yugakure z klanu Watari, chociaż jej matka jest z klanu Uzumaki, co może tłumaczyć chakre, którą wyczuł Kakuzu -zaczął Biały Zetsu.
-Dysponuje kekkei genkai jednego, jak i drugiego klanu. Kekkei genkai klanu Watari to uwolnienie stali. Wydaje się być błahe ale ona doprowadziła je do perfekcji. To stosunkowo nowy klan za czasów Trzeciej Wielkiej Wojny, więc nic dziwnego. Oprócz tego z pewnością włada uwolnieniem błyskawic oraz podobno również trzema innymi: ognia, ziemi i wybuchu. Zerwała swoje więzi z Wioską w wieku 18 lat - dokończył Czarny Zetsu.
-Z pewnością nie jest tak potężna jak Nagato czy klan Uchicha ale ta mieszanka nadal jest niebezpieczna i może stanowić dobrą podporę dla mojego planu - mruknął jakby sam do siebie Obito znów popadając w zadumę.
-Jest jednak pewien problem -zaczął niepewnie Biały Zetsu wyciągając w górę rękę, jakby wzruszał ramionami.
-Jaki? -uniósł głowę przewiercając czerwonym okiem stworzenie.
-Ona nie walczy. Nie tyczy się to samoobrony jak w przypadku Hidana ale na ogół nie podejmuje się żadnych zleceń - dopełnił pozycji Czarny Zetsu i zaraz opuścili ramionami.
-To trochę zmienia postać rzeczy. Będziemy musieli ją w pewien sposób przekonać i chyba nawet mam pomysł jak - odwrócił się na pięcie z zamiarem wyjścia z budynku. - Potrzebuje do tego Konan. Któż ma przekonać kobietę jak nie inna kobieta?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top