7
Obudziłamsię popołudniu i pierwsze co dostrzegłam obok siebie to śpiącego Kol'a. Coś mimówi, że dzisiaj będzie ciężko. Nie dość, że kac to jeszcze kręci mi się wgłowie. O wstaniu nie było nawet mowy, bo wszystkich obudzę. Z jakiegośdziwnego powodu Stiles leżał z głową na moim brzuchu a Lydia leżała jakoś dziwnie rozwalona między nami. Nie wiem co tu się działo i chyba nie chcęwiedzieć. W pierwszej kolejności delikatnie wyswobodziłam rękę z objęć wampira a następnie delikatnie przesunęłam nastolatka i ostrożnie zeszłam z łóżka.Trzymając się blisko ściany zawędrowałam do siebie, prosto do łazienki. Zdjęłam ciuchy i wskoczyłam pod prysznic, bo raz, że potrzebuję się skutecznie obudzića dwa, cała śmierdzę imprezą. Po prysznicu jak zawsze przyszedł czas nawybranie stroju. Założyłam jasne spodnie, czarny koronkowy top, do tego jasnysweter, czoker i czarne szpilki.
Umalowałam się, poprawiłam włosy i wyszłam. No tak, trzeba zejść po schodach. W szpilkach. Na kacu. Gratulacje Panno Mikaelson za pomysłowość. Kto cię tego nauczył? Nie wiem. Zdjęłam buty, żeby nie narobić hałasu i zeszłam na dół. Co by tu zrobić do jedzenia? Klasyczne tosty po francusku brzmią idealnie. Wyciągnęłam wszystko co mnie interesowało i zabrałam się do robienia jedzenia. W między czasie obudzili się pozostali. W ciszy dołączyli do mnie w kuchni.
- Hej-
Usłyszałam trzy niemrawe głosy.
- Cześć wam-
Odpowiedziałam im nie odrywając się od robienia jedzenia.
- Masz może coś przeciw bólowego?-
- Tak, ale najpierw coś dobrego-
W ciszy czekali aż skończę robić jedzenie. Postawiłam przed nimi talerz z tostami i dostawiłam dodatki.
- Kocham cię Carmen-
Wymamrotał Stilinski jedząc moje tosty na co się tylko uśmiechnęłam. W między czasie Kol zrobił nam kawy a później wręczyłam przyjaciołom leki przeciw bólowe. Z sypialni Kol'a rozległ się dźwięk SMSa z mojego telefonu.
- Przyniosę ci telefon-
Kiwnęłam głową i spojrzałam na nastolatków. Jedzenie po takiej imprezie zawsze jest zbawienne.
- Nie dość, że urządziłaś świetną imprezę to jeszcze świetnie gotujesz. Mogę być twoją siostrą?-
Zaśmiałam się cicho na pochwałę ze strony rudowłosej.
- Lydia ma rację. Kto uczył cię gotować?-
- Moja pierwsza miłość-
- Derek?-
Ja nie wiem co ona ma z tym Derekiem.
- Nie. W gotowaniu szkolił mnie Stefan a jego rodzina ma włoskie korzenie więc sami wiecie-
Napiłam się kawy i akurat wampir wręczył mi mój telefon. Elijah napisał, że Hayley zaproponowała, że może odnaleźć moją watahę, ale nic mu nie odpisałam, bo nie chcę mieć z nimi nic wspólnego.
- Kto napisał?-
- Elijah-
- Kłopoty w domu?-
- Nie-
- Ale coś się stało, bo jesteś oburzona-
Westchnęłam.
- Nasza słodka wilczyca zaoferowała, że odnajdzie moją watahę-
Przewróciłam na to oczami. Co mi po nich? Nie wiem, mam nagle wybaczyć porzucenie mnie w wieku czterech lat?
- Jesteś wilkołakiem?-
Zapytała zaciekawiona Lydia.
- Wilkołaki nie mogą się upić-
Zauważył Stiles.
- Racja. Ja jestem jednak hybrydą wilkołaka i jego naturalnego wroga wampira-
- Nie kłócą się ze sobą te natury?-
- Nie-
Lydia chciała zadać pytanie, ale ktoś zapukał do drzwi. Pomijając fakt, że mając kaca takie dźwięki są istną torturą to ten moment był zbawieniem. Poszłam sprawdzić kogo przywiało do nas o tej porze w sobotę. Otworzyłam drzwi i momentalnie pożałowałam, że w ogóle je otworzyłam. To ja już wolę milion pytań rudowłosej albo skręcenie mi karku niż jego.
- Kanima znów zaatakowała-
- Po pierwsze nie krzycz tak bo ja słyszę. Po drugie czy ja ci wyglądam na lokalną policję?-
Spojrzałam na niego i od razu zrozumiałam czego chce.
- Lydia byłą z nami caaaaałą noc-
- A Jackson?-
- Zniknął. Jeszcze coś?-
- Tak, powinniśmy coś zrobić-
- My?-
Spojrzałam na niego zaskoczona. Ja wiem, że jestem skacowana, ale nie jest ze mną jeszcze aż tak źle.
- A jeszcze kilka dni temu sam chciałeś się zająć tym problemem-
Naszą rozmowę przerwał okrutny dzwonek telefonu. Zaprosiłam go do środka i sprawdziłam kto dzwoni. Zmarszczyłam brwi widząc na wyświetlaczu imię sumienia tej rodziny.
Tylko błagam, nie krzycz
Masz kaca?
Hayley? Czemu dzwonisz?
Nic nie odpisałaś na moją propozycję
Zmarszczyłam brwi i powędrowałam na kanapę.
Rób co chcesz, nie zależy mi na nich
Dlaczego? Przecież oni są też częścią Ciebie
Serdecznie podziękuję za tę część
Nie rozumiem, nawet Klaus troszczy się o swoich
Bo jego nie porzucono w wieku czterech lat
Mnie też rodzice porzucili
Jak już mówiłam rób, jak uważasz. Nie obchodzą mnie ludzie, którzy mnie porzucili
Rozłączyłam się nie mając ochoty dalej tego ciągnąć.
- Jak to porzucili cię?-
Odezwał się nastolatek.
- Normalnie-
- To nie jest normalne Carmen-
Powiedziała z przejęciem Lydia.
- Widocznie dla mojej watahy świadome porzucanie czterolatków jest czymś zupełnie normalnym-
- Wilkołaki nie porzucają swoich-
Odezwał się Derek.
- Przykro mi to mówić, ale jestem żywym dowodem, że jednak tak robią-
- Może jednak da się ich jakoś odnaleźć i dowiedzieć się czemu to zrobili-
- Właśnie, może Derek mógłby kogoś zapytać czy nie znają twoich-
- Jak zapyta o Mikaelson'ów to dowie się o Pierwotnych, czyli mojej przybranej rodzinie-
- Mała chcesz coś na kaca?-
- Koniecznie. Cieszę się, że wpadliście na imprezę, ale pora już chyba na was moje owieczki-
Uśmiechnęłam się do nich i pożegnałam się z nimi. Tylko jakoś wilkołak nie miał zamiaru wyjść, ale zignorowałam jego osobę i po prostu poszłam po krew. Tak jak nie chcę, żeby nastolatkowie na to patrzyli tak jego obecność jest mi całkowicie obojętna, bo swoją opinię dawno temu wyraził.
- W porządku?-
Zapytał z troską wampir.
- Czemu by miało nie być?-
- Nooo wiesz-
Przewróciłam oczami i z woreczkiem w ręku udałam się do salonu. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizję i otworzyłam woreczek.
- Pogadamy?-
- Nie mamy o czym. Tobie nie pomagam z Kanimą a przeszłość zostaje przeszłością-
- Carmen...-
- Nie Carmenuj mi tu Hale. Powiedziałeś co powiedziałeś i już tego nie cofniesz. Z resztą nie pomyliłeś się co do mnie. Teraz bądź łaskaw wyjść nim cię stąd wyrzucę-
W końcu wyszedł. Słowo daję, sama zabiję tą Kanimę, sfinguję swoją śmierć i zaszyję się w Nowym Orleanie, gdzie nikt nie będzie mi zawracać gitary swoimi durnymi przeprosinami.
Derek
Nie ma dnia żebym nie żałował tego co wtedy powiedziałem a tym bardziej, że nie dałem się jej w żaden sposób wytłumaczyć. Może faktycznie powinienem dać sobie spokój i o niej zapomnieć? Tylko jak skoro przez najbliższy czas siłą rzeczy będziemy się widywać a ja od Nowego Jorku właściwie nie robię nic innego jak próbuję o niej zapomnieć. Ja nawet nie potrafię jej nienawidzić. Moja głupota nie zna granic. Po utracie Paige, nie sądziłem, że jeszcze pokocham kogoś tak mocno, ale zjawiła się Carmen i przepadłem. Każdy jej uśmiech topił mi serce a sama jej bliskość sprawia, że chciałem ją zatrzymać przy sobie na wieki, ale musiałem zjebać. Co ja miałem w głowie w wieku osiemnastu lat? Na pewno nie było tam działającego sprawnie mózgu. To na pewno. Teraz próbuję ją nienawidzić i traktować jako naturalnego wroga a jedyne o czym myślę to jak jej wszystko wynagrodzić i odzyskać ją. Tylko, że ta kobieta niczego mi nie ułatwia. Pewnie, gdyby mogła to by mnie zabiła, ale chyba ten drugi ją powstrzymuje przed tym. Choć po naszym pierwszy spotkaniu odnoszę wrażenie, że oboje by mnie chętnie zabili. Moje rozmyślania przerwał telefon od Scotta.
Czego?
Byłeś u Carmen?
Ta
I co ona na to?
Stwierdziła, że nie jest lokalną policją, żeby się tym zajmować
Serio Ci tak powiedziała?
Scott, ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że ona mnie nienawidzi
Nadal nie wiem co jej zrobiłeś, że cię nienawidzi
I nie musisz
Muszę, jeśli mamy razem działać
Dalibyśmy sobie radę sami z tym problemem. Naprawdę nie wiem po co ją ściągałeś
Bo ma większą wiedzę od nas
Nie w tym temacie
I tak się przyda jej pomoc, tak jak Kola. Dogadajcie się wreszcie!
Żądasz niemożliwego McCall
Niby czemu?
Bo ją kiedyś zraniłem. Teraz dasz mi spokój czy może mam ci ze szczegółami opowiedzieć?
Dziwne, że jeszcze żyjesz
Ta. Jak z nią pogadasz to daj znać
Rozłączyłem się. Mam nadzieję, że wreszcie da mi z tym spokój i nie będę musiał więcej z nią rozmawiać. Może przeżyję, jeśli tylko będziemy się widywać.
Carmen
Mam nadzieję, że wszechświat będzie łaskawy i pozwoli mi na leniwą sobotę. Oczywiście, że nie będzie dla mnie łaskawy i ktoś musi zakłócać mój spokój dzwoniąc do mnie.
Z jakiego powodu zakłócasz mi moją leniwą sobotę?
Wiesz, że Jackson jest Kanimą?
Tak zakładałam
Pomożesz mi z tym?
Przecież po to tu przyjechałam Wilczku
Ale nikogo nie zabijesz?
Niczego nie obiecuję. Wiesz czym jestem
Tak wiem, ale dla mnie to niczego nie zmienia
Czyli od poniedziałku zajmujemy się sprawą?
Się wie
Widzimy się w poniedziałek
Pa Carmen
Pa młody
Mam nadzieję, że sprawnie pójdzie z naszym gadem i będę mogła wrócić do mojego zwyczajnego życia. Chociaż jest jeszcze Hayley więc jednak spokoju zaznam jak umrę a i to nie będzie proste.
------------------
No i co sądzicie o tym rozdziale? 🤔
Derek przyznał w końcu przed samym sobą co czuje do Carmen, ale czy zdecyduje się jej o tym powiedzieć? Czy może jednak zdarzy się coś co sprawi, że będzie ją nienawidził?
Stay tuned!😁
Zostawcie po sobie ślad w postaci gwiazdki i komentarza🤗❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top