4
Nie odpowiadało mi, że znów zostawiam rodzinę samą z kłopotami, ale Alfami też trzeba się zająć. Owszem, poradziliby sobie, ale może z moją pomocą pójdzie szybciej.
- Mystic Falls? -
- Musimy tu się zatrzymać na małą chwilę. Mam coś ważnego do załatwienia-
- A potem prosto do Beacon Hills? -
- Tak-
Zatrzymałam się na podjeździe domu Bennett'ów i oboje wysiedliśmy. Spojrzałam na nastolatka, uśmiechnęłam się do niego i zapukałam do drzwi. Nie musieliśmy długo czekać, bo po chwili w drzwiach pojawiła się moja ulubiona czarownica.
- Bonnie! -
- Carmen! -
Przytuliłyśmy się i przez chwilę tak trwałyśmy.
- Dawno się nie widziałyśmy-
- Wiem, trochę się działo. Wybacz, że Cię niepokoimy, ale jest sprawa-
- Oczywiście. Wchodźcie, zapraszam-
Isaac spojrzał na mnie niepewnie.
- Tu jesteśmy bezpieczni, nie martw się-
Ścisnęłam go lekko za rękę i przeszłam przez próg, kierując się od razu do salonu.
- Bonnie, to jest Isaac, mój przyjaciel z Beacon Hills. Isaac, to Bonnie, moja przyjaciółka z czasów, gdy tu mieszkałam-
Obje wymienili się uśmiechami a ja od razu przeszłam do sedna sprawy. Opowiedziałam jej wszystko co się zdarzyło w ostatnim czasie. Nie cierpię uciekać, ale Mikael, Finn i Esther w jednym mieście to zdecydowanie za dużo. Wiem, że mam Klausa, Elijah i Hayley, ale i oni mają swoje problemy.
- Tylko nadal nie rozumiem, dlaczego Mikael chce Cię zabić -
- Ja też tego nie rozumiem. Nie jestem jego dzieckiem ani w ogólę spokrewniona z nim-
- Może problem, że masz na nazwisko Mikaelson? -
Wtrącił Isaac.
- Też tak może być a skoro to jest problemem to mam rozwiązanie-
Spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Są tu moi rodzice? -
- Oczywiście-
- Wiesz jakie mają nazwisko? -
- Labonair-
- No właśnie, więc po prostu będę Carmen Labonair i może dodatkowo zmylę tym swoich wrogów. Wracając do tematu. Dasz radę to zrobić? -
- Tak, ale będę potrzebować dużo energii-
- Nie ma sprawy. Weź mnie-
Uśmiechnęłam się.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało-
Zaprotestował oburzony nastolatek, na co się uśmiechnęłam.
- Słodki jesteś Isaac. Doceniam twoją troskę-
Objęłam go.
- Nie chcę, żeby coś Ci się stało. Polubiłem Cię-
Dodał smutno.
- Ja Ciebie też, ale zaufaj mi. Nic mi się nie stanie. Bonnie to świetna czarownica i jedyna, której ufam bez granicznie-
- Na pewno? -
- Oczywiście. Będę tylko słaba i nic więcej. Nie wybieram się tak szybko na drugą stronę-
- No dobrze-
- Czy jeszcze coś stanowi problem w tej kwestii? -
- Nie. Przeniesiemy się do Beacon Hills i mogę działać-
- Świetnie. Zaopiekujesz się moim autkiem? -
- Oczywiście-
Wyszłam z jej domu, zabrałam z bagażnika swoją torbę, zamknęłam auto, wróciłam do środka i zostawiłam kluczyki na stole.
- Możemy? -
- Jasne-
Złapałam Isaac'a za rękę a drugą podałam czarownicy i po chwili byliśmy w moim domu w Beacon.
- Jeśli chcesz możesz wracać do swoich. Nie musisz przy tym być-
- Zostanę-
- W porządku-
Zdjęłam swoją czarną marynarkę i odwiesiłam na wieszak przy drzwiach i podwinęłam rękawy koszuli.
- Muszę na chwilę zdjąć twoje zaklęcie ochronne-
- W takim razie powinnaś wiedzieć, że nałożone jest jeszcze maskujące-
- Maskujące? Po co? -
- Zobaczysz jak je zdejmiesz-
Cóż mój pierwszy tatuaż był robiony, gdy byłam lekko wstawiona a kolejne, gdy byłam mocno wstawiona i gdy je odkryłam byłam lekko spanikowana. Tak, wielka i groźna hybryda spanikowała na widok tatuaży, których nie przypominała sobie wykonywania. Od razu poprosiłam o pomoc z tym Davine, choć nie wiedziałam, czy można jej ufać. Już nie raz zmieniała naglę stronę lub udawała, że jest po twojej stronie a wcale nie była, ale wyjątkowo nie zostałam przez nią oszukana. Cóż to teraz będzie wiadomo, że mam nie jeden tatuaż a zdecydowanie więcej. Całe szczęście, że będzie widać tylko te na rękach i to co odsłania kołnierz.
- Wydawało mi się, że masz tylko jeden tatuaż-
- Też tak do niedawana myślałam-
- Ty masz tatuaże? -
- Tak-
I na tej odpowiedzi zostańmy, nie wnikajmy, ile, co znaczą, kiedy zrobiłam ani po co, bo ja wiem tylko ile ich jest i gdzie są. Wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Isaac stanął w pobliżu nas i przyglądał się wszystkiemu a ja podałam Bonnie ręce. Zaczęła swoje magiczne działania. Z czasem zaczęłam się czuć coraz słabsza a dodatkowo usłyszałam rozgniewany ton nastolatka. Bardzo chciałam się dowiedzieć co go tak rozgniewało, ale musiałam się skupić na utrzymaniu ciała w pionie. Gdy Bonnie skończyła czułam się słaba, ale jeszcze trzeba sprawdzić, czy działa.
- Gotowe-
Uśmiechnęła się a ja puściłam jej dłonie i zrobiłam tylko jeden krok, bo tyle byłam wstanie zrobić.
- Może Ci jednak pomogę? -
Zapytał z troską w głosie Isaac.
- Dam radę-
Odczekałam chwilę, zebrałam pozostałe siły w jedności i skierowałam się do wejścia. To był niemały wyczyn, ale przecież ja się nie przyznam do tego głośno. Otworzyłam drzwi i niepewnie przekroczyłam próg.
- Teraz ktoś z was musi przejść, żeby było pewne, że działa-
Bez zbędnego gadania nastolatek poszedł w moje ślady, jednak on nie mógł przejść.
- Działa-
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Wątpiłaś? -
- W czarownicę z rodu Bennett? Nigdy. Jeśli by się nie udało to tylko dlatego, że miałaś za słabe źródło mocy-
Wzruszyłam ramionami.
- Miałam jedno z silniejszych źródeł mocy a teraz jeszcze jedna rzecz-
Położyła dłoń nad moją prawą łopatką, wyszeptała krótkie zaklęcie i zabrała dłoń.
- Dzięki Bon, jestem Ci winna przysługę-
- Oj tam zaraz przysługę-
- To wpadnę z najlepszą kawą i jakimś dobrym ciastem-
- Ale twojej roboty-
- Nie inaczej-
- Z powrotem Ci je ukryć?-
- Nie ma potrzeby ich ukrywać-
- Uważaj na siebie i w razie kłopotów, dzwoń-
- Znasz mnie Bon. Ty też dzwoń-
Pożegnałam się z przyjaciółką a ta po chwili teleportowała się do Mystic Falls.
- No dobrze młodzieńcze. Pora odstawić Cię do domu-
- Ale jak? Zostawiłaś auto w Mystic Falls-
- Zaraz się przekonasz jak-
Wróciłam się do domu po swoją marynarkę i z komody przy drzwiach wyjęłam pilot do garażu. Zamknęłam za sobą drzwi domu i otworzyłam garaż.
- Jednak są moje skarby-
Uśmiechnęłam się na widok aut stojących w garażu. Weszłam do środka, podeszłam do skrzyneczki z kluczykami i sprawdziłam co jest do wyboru.
- To wszystko twoje auta? -
Rozległo się za moimi plecami.
- Większość-
- Większość? -
- No tak. Jedno jest Kol'a i jedno ma Klaus-
Odpowiedziałam nie odwracając wzroku od skrzyneczki. W końcu mój wzrok zatrzymał się na zawieszce w kształcie autobota. Uśmiechnęłam się do samej siebie, zabrałam kluczyki, zamknęłam skrzyneczkę i udałam się do wyboru dnia. Wsiadłam na miejsce kierowcy, odpaliłam silnik i wyjechałam z garażu. Zatrzymałam się obok nastolatka i opuściłam szybę.
- Wskakuj-
Z wrażenia, wyryło go w ziemię. No cóż, to właściwa reakcja. Oczekując aż pierwszy szok minie postanowiłam wyjąć ze schowka moje pilotki. Założyłam je i zwróciłam się do nastolatka.
- Nie śni ci się to. Wskakuj i jedziemy. Mam jeszcze coś do załatwienia-
W końcu się otrząsnął i zajął miejsce pasażera a ja wyjechałam z podjazdu.
- Dokąd Cię podrzucić? -
- Do centrum strefy mieszkalnej-
- W porządku-
Zjechałam na odpowiedni pas i zatrzymałam się na czerwonym świetle. Rzadko jeżdżę przepisowo, ale mam na pokładzie wilkołaka a poza tym kocham mojego Bumblebee i nie mam zamiaru go rozbijać. Po półgodzinnej jeździe dotarliśmy na miejsce.
- Jesteśmy-
- Dzięki Carmen-
- Nie ma sprawy młody-
- Może wejdziesz na chwilę? -
Zapytał z nadzieją.
- Może następnym razem, teraz muszę jechać. Jeszcze jedno, nie mów nikomu, że wróciłam-
- Nie mam takiego zamiaru-
Przez jego twarz przemknął gniew, ale szybko zastąpił go szeroki uśmiech.
- W razie kłopotów dzwoń-
Skinął głową, pocałował mnie w policzek i wysiadł. Zaczekałam chwilę aż wejdzie do budynku i odjeżdżając wybrałam numer Melissy i włączyłam głośno mówiący.
Carmen, co słychać?
Dzwonię, żeby zapytać, czy jesteś może jeszcze w pracy
Jestem, ale kończę już zmianę. Coś się stało?
A mogłabyś załatwić dla mnie trochę krwi?
Jesteś w mieście?
Tak, jestem
Jasne, załatwię
To świetnie. Niedługo będę
Rozłączyła się a ja udałam się w stronę szpitala. Zaparkowałam niedaleko wejścia i napisałam jej, że czekam na nią. Dziesięć minut później wyszła ze szpitala i podeszła do mojego auta.
- Wsiadaj, podrzucę Cię od razu do domu-
- Mówisz serio? -
- Jasne i tak do was jechałam. W końcu coś Ci obiecałam ostatnio-
Uśmiechnęła się i zajęła miejsce pasażera.
- Wypijesz teraz czy to na później? -
- Później. Schowaj do schowka-
Zrobiła, jak powiedziałam i ruszyłam w stronę domu McCall'ów. Przypomniałam sobie, że miałam powiedzieć Stiles'owi, że jestem w mieście, ale na moje szczęście był w domu McCall'ów. Zaparkowałam, zabrałam woreczki z krwią i obie wysiadłyśmy. Chwilę po tym otworzyły się drzwi domu i ujrzałyśmy zaskoczonych chłopców.
- Mamo? -
- Carmen? -
- Niespodzianka! -
Uśmiechnęłam się do nich i razem z Melissą udałyśmy się w ich stronę. Oczywiście chłopcy nie potrafili wypuścić mnie z objęć.
- Chłopcy, ja też się cieszę, że was widzę, ale muszę zjeść-
Od razu mnie puścili i dali wejść do środka. Weszliśmy do kuchni, gdzie Scott wręczył mi szklankę a ja wypełniłam ją zawartością jednego z woreczków. Opróżniłam ją do połowy i uświadomiłam sobie, że to nie jest jakiś najprzyjemniejszy na świecie widok.
- Wybaczcie, odzwyczaiłam się od przebywania między innymi istotami niż krwiopijcy-
- Nie krępuj się-
Odezwał się spokojnie Scott.
- Właśnie, taką masz naturę. Ty pijesz krew, żeby przeżyć a my jemy-
Dodał ze spokojem Stiles.
- Jedzenie też się wilcza do mojego przeżycia, ale krew bardziej. Melissa? -
- Widziałam w życiu wiele krwi-
- Ale chyba nigdy kogoś kto ją pije-
- Nie, ale nie krępuj się-
Uśmiechnęła się do mnie a ja do niej.
- To, skoro już mamy to za sobą, możemy przejść do tego po co tu właściwie przyjechałam-
- Pomożesz nam ze stadem Alf? -
- Coś tam wam podpowiem, ale powód zjawienia się w waszym domu jest inny-
I tu spojrzałam na pielęgniarkę, która skinęła mi w odpowiedzi głową. Zdjęłam marynarkę, przewiesiłam ją prze oparcie krzesła i usiadłam wygodniej, biorąc przy okazji szklankę do ręki.
------------------------------------------------------------------------
Mamy czwarty rozdział 🤗
Carmen powróciła do Beacon Hills. Czy pomoże pokonać stado Alf czy może zaszyje się u siebie by przeczekać wszystko?
Jak zareaguje Derek na wieść, że hybryda powróciła do miasta?
Czy między tą dwójką będzie nadal napięcie czy może powróci dawna namiętność i stworzą związek?
Kolejny rozdział już 02.11.2022
Pamiętajcie o ⭐ i 💬
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top