18
Wstałam z fotela, żeby sprawdzić, kto do mnie dzwoni. Podeszłam do kuchni, gdzie zostawiłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Klaus? Jakieś kłopoty? Bez dalszego zastanawiania się czego chce Pierwotny, odebrałam.
O co chodzi Nik?
Zbratałaś się z Freya?
Czy ty człowieku nie masz poważniejszych problemów w życiu?
Tak czy nie?
A co to za różnica?
Skąd masz pewność, że jest naszą siostrą?
A skąd masz pewność, że ja was nie skrzywdzę co?
Nie odpowiedział mi.
No właśnie. Wrócimy do tego tematu. Coś jeszcze, poza tym?
Hope za tobą tęskni
Na pewno Hope?
Tak a co?
Jest za mała, żeby za mną tęsknić
No dobra, masz mnie
Też tak sądziłam
Pusto tu bez ciebie
Wiem, niedługo wracam
Kocham cię Carmen
Ja Ciebie też Papo
Śpij dobrze mała
Ty też Klaus
Zakończył połączenie a ja wróciłam do reszty.
- Coś ty taka szczęśliwa? Damon dzwonił? -
Zapytał Stiles.
- Nie-
- To kto? -
- Klaus-
- Jedzie tutaj? –
Na twarzy Alfy zaczęło malować się przerażenie.
- Nie, dopytywał na jakiej podstawie ufam Frei-
Gdy to usłyszał odetchnął z ulgą.
- Przecież to jego siostra-
- Tak, ale to skomplikowana kwestia. Kiedyś wam opowiem-
- I co mu powiedziałaś? -
Dopytywał nastolatek.
- Zadałam mu pytanie, które dało mu do myślenia a potem stwierdził, że Hope za mną tęskni, ale ona jest za mała, żeby odczuwać mój brak-
- To, dlaczego tak powiedział? -
- Nie przyznaje się do tego, że za mną tęskni. Nie raz jak się z nim rozdzielałam na jakiś czas to po moim powrocie, gdy pytałam, czy tęsknił to odpowiadał, że nie i właściwie to wreszcie nie musiał się nikim przejmować-
- To straszne-
Odezwała się Lydia.
- Na początku myślałam tak samo jak ty Arielko, ale potem się przekonałam, że to nie prawda-
- Jak to? -
Tym razem odezwał się zaskoczony Scott.
- Po jakimś czasie zawsze przychodził do mnie, siadał albo obok albo naprzeciwko mnie, najczęściej z miną naburmuszonego dzieciaka i mówił, że beze mnie się nudził i się zamartwiał o mnie, i że mam tak więcej nie robić-
Tak, przerażająca Pierwotna Hybryda ma uczucia i nawet potrafi się do nich przyznać.
- Klaus nie lubi przyznawać się do tego jak ważna dla niego jestem, ale widocznie pojawienie się Hope na świecie zaczęło go zmieniać. No dobra smyki, pora spać-
- No co ty. Wcześnie jest-
- Może i tak, ale wy macie jutro szkołę a po drugie trzeb znaleźć porwanych, pokonać stado i Daracha-
- Okropna jesteś-
- Wiem, ale i tak mnie kochacie-
- Masz rację. Dobranoc Carmen-
Stiles podszedł do mnie i przytulił mnie na dobranoc.
- Słodkich snów, mój rycerzu-
Odwzajemniłam jego gest i pocałowałam go jeszcze w policzek. W jego ślady poszedł Scott a za nim Lydia, Allison i Cora.
- Ty też młody człowieku idziesz spać-
Zwróciłam się do Isaac'a.
- A nie mogę jeszcze z tobą posiedzieć? -
- Nie bo ja też idę spać-
Zrobił smutną minkę licząc, że mnie przekona do zmiany zdania, ale na mnie to nie działa.
- Sio do wyrka Wilczku-
- No dobrze-
Westchnął i zamknął mnie w uścisku.
- Dobranoc Carmen-
- Słodkich snów-
I sam poszedł na górę.
- Isaac naprawdę się do Ciebie przywiązał-
Odezwał się Alfa.
- Zgadza się, ale wie też jak ważny jest dla mnie Pierwotny i nie chce, żeby była sama-
- Dlatego to nocowanie? -
- Nie, nocowanie jest dla Stiles'a i Scott'a. Dla mnie Isaac chciał tu ze mną posiedzieć i pogadać, ale ja też idę spać. Dobranoc Derek-
Uśmiechnęłam się do niego i wyminęłam go. Idąc na górę cały czas czułam jego wzrok na sobie, co sprawiło, że się uśmiechnęłam. Miałam cały czas rację. Otworzyłam drzwi mojego pokoju i poczułam jego dłonie na mojej tali.
- Dobranoc Carmen-
Wyszeptał mi na ucho i delikatnie przygryzł górną część mojego ucha a mnie przeszedł dreszczyk. Uwielbiał tak robić, gdy się spotykaliśmy i zawsze wymiękałam przy tym. Odwróciłam się do niego z zamiarem powiedzenia mu czegoś na ten temat, ale jego pocałunek uniemożliwił mi to bardzo skutecznie. Przez chwilę stałam skołowana, ale otrząsnęłam się i odwzajemniłam pocałunek. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i każde poszło w swoją stronę. Jednak ja nie mogłam zasnąć. Po cichu wróciłam na dół, wyjęłam krew z drugiej lodówki i wróciłam do kuchni. Wyjęłam szklankę, nalałam do niej krwi i usiadłam sobie w fotelu.
*
- Cześć mała. Co tu robisz sama?-
Usłyszałam głos Kola i otarłam łzy.
- Cześć Kol. Patrzę na gwiazdy-
Rzuciłam szybko jakąkolwiek wymówkę.
- Są piękne nie?-
- Tak-
- Płakałaś prawda?-
Odwróciłam głowę w jego stronę z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. Spoglądał w niebo z przyklejonym uśmiechem.
- Skąd?-
- Stałem tu na tyle długo by zrozumieć co i jak. Jestem wściekły na tego wilka, że tak cię potraktował-
Jego uśmiech przerodził się w grymas gniewu.
- Jak on mógł znieważyć taką piękność? Gdyby nie to, że Klaus kazał nam się spakować i przenieśliśmy się to bym poszedł sobie z nim porozmawiać-
- I co by to dało?-
Zapytałam zrezygnowana.
- Jak to co? Wyjaśniłbym sobie z nim, że źle traktuje kobiety a w szczególności moją Carmen i żyje tylko ze względu na nią i powinien za to ci dziękować. Powinien być wdzięczny za to, że mógł cię poznać i spoglądać na ciebie-
Wyraźnie go ta sytuacja zdenerwowała, więc go objęłam, żeby choć trochę go ułagodzić.
- Dziękuję-
Wyszeptałam.
- Za co?-
Zapytał zaskoczony.
- Że tak o mnie myślisz i chcesz mnie bronić przed nim-
Po moich słowach rozluźnił się i objął mnie.
- Nie ma sprawy. Dla ciebie wszystko księżniczko-
*
I pomyśleć, że cały ten czas Kol mnie kochał i ta reakcja jego na Dereka była zazdrością, że jakiś wilkołak odebrał mu jego księżniczkę. Gdyby tu był to pewnie teraz by zrobił wszystko, żeby naprawić moją i Dereka relację. Pewnie uknułby nawet jakiś plan tylko po to, żeby jego Carmen znów była szczęśliwa.
- Carmen?-
Rozległ się głos Alfy wyciągając mnie z moich rozmyślań.
- Tak?-
- Czemu nie śpisz?-
Zapytał z troską podchodząc bliżej.
- Sama nie wiem-
Kucnął przede mną a jego dłoń powędrowała w stronę mojego policzka.
- Coś cię smuci? Porwanie twojego przyjaciela?-
Oh, to wspomnienie musiało mieć większy efekt.
- Nie, nie martwię się o Elijah. On wychodzi cało z każdej sytuacji-
- Jednak coś cię smuci-
Troskę miał wypisaną na twarzy i nie miał zamiaru odpuścić, dopóki nie powiem co się stało.
- Po prostu pewne wspomnienie wywołało taki efekt a mimo to lubię je-
- Jest związane z kimś ci bliskim?-
- Z dwójką cymbałów niemających odwagi przyznać się do swoich uczuć. Jeden ma nadal z tym problem-
- A ten drugi?-
- Ten drugi przyznał się co czuł, ale zrozumiał też, że nie kochał mnie tak jak myślał-
- A co, jeśli ten jeden boi się utraty-
- Już raz stracił i chyba do dziś go to boli-
Nic mi na to nie odpowiedział. Po prostu spoglądał na mnie. Zabrał dłoń z mojego policzka, wziął mnie za dłoń i pociągnął mnie do siebie. Przez chwilę staliśmy blisko siebie patrząc sobie w oczy. Złączył nasze usta w pocałunku. To było przyjemne uczucie, którego nie czułam od Nowego Jorku. Odwzajemniłam pocałunek a on złapał mnie za tyłek, usadowił na swoich biodrach i zaniósł do pokoju, w którym spał. Położył mnie na łóżku i nie przestawał mnie całować.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top