17

- Deucalion! -

Ryknęłam na cały budynek wściekła, ale odpowiedziały mi tylko nasze kroki, niosące się echem po korytarzu. Zrobiło się nagle ciemno. Pieprzony wilkołak. Z przyjemnością rozerwę go na kawałki.

- Co robimy? -

- Zaczekaj tu chwilę a ja poszukam Melissy-

Skinął mi głową a ja udałam się na poszukiwania pielęgniarki, która może być dosłownie wszędzie. Po krótkiej wędrówce wpadłam na pielęgniarkę.

- Melissa? Jesteś cała? -

- Tak, nic mi nie jest. Wypuścił mnie. Musimy się stąd wynieść-

- Zabiorę cię do reszty-

- Co z tą Jennifer Blake? -

- Elijah z nią jest-

- Nie boisz się, że go porwie? -

- Jeśli go porwie to nic jej to nie da-

- Może go złożyć w ofierze-

- Nie da się go zabić bez specjalnej broni a poza tym, dzięki temu bez problemu Szeryf wróci do domu-

Uspokoiłam ją i wróciłyśmy do miejsca, gdzie był Elijah a raczej powinien być.

- Mam twojego opiekuna Carmen-

Usłyszałam głos Jennifer.

- Znalazłaś Nik'a? Jeśli tak to moje kondolencje-

- Mam tego, który za tobą podąża jak cień-

- Elijah? No cóż, niby lepiej a jednak nie do końca-

- Nie rozumiem-

- Nie musisz-

Chciałam ją zaatakować, ale zniknęła wraz z wampirem.

- Kurwa-

Mruknęłam pod nosem a po chwili przypomniałam sobie, że jest ze mną Melissa, która nie ma pojęcia, że przeklinam. No to teraz już wie.

- Przepraszam, wymsknęło mi się-

Dodałam lekko zmieszana.

- Nie szkodzi słońce. Próbujesz wszystkich uratować a my Ci nie ułatwiamy-

- Ty mi niczego nie utrudniasz Melisso. Właściwie to podziwiam twoją odwagę i chęć pomocy. Inni po usłyszeniu mojej historii zostawili by mnie samą sobie a inni to tylko słyszą, jak się nazywam i zwiewają, gdzie pieprz rośnie-

- Nie miałaś wpływu na to co zrobili twoje rodzice ani na to jak cię wychowano-

- Masz rację, ale dzięki temu jestem tutaj i zrobię wszystko żebyście zaznali spokoju-

- A ty? -

- Ja spałam przez kilka lat i teraz trzeba przypomnieć światu, że wciąż istnieje. Ufasz mi? -

- Oczywiście-

Złapałam kobietę i wróciłyśmy do reszty. Troszkę ją zszokowało, że tak szybko znalazłyśmy się z resztą.

- A gdzie Elijah? -

Zapytał Scott.

- Poszłam szukać twojej mamy, a gdy z nią wróciłam, nasza słodka Jennifer, trzymałą go w garści-

- Przecież to wampir-

Stwierdził zszokowany Derek.

- No co ty nie powiesz geniuszu? Myślałam, że to Mozart-

Odpowiedziałam mu sarkastycznie.

- To jaki jest plan? -

- Wy róbcie co chcecie. Ja idę na wojnę-

- Na jaką wojnę?!-

Zapytał spanikowany Stiles.

- Na tę, którą wywołał Darach i stado Alf-

Podeszłam do czarownicy.

- Wilczyca jest już zdrowa-

- Cieszy mnie to. Dziękuję Ci i jestem winna kolejną przysługę-

- Jesteśmy rodziną. Opowiesz mi co się działo od naszego ostatniego spotkania i jesteśmy kwita-

- Dla starszej siostry wszystko-

- To twoja siostra? -

Zapytali wszyscy chórem.

- Traktujemy się z Freya jak siostry, więc tak a teraz wybaczcie, ale na mnie pora-

- Na mnie też już pora, choć chciałabym zostać i pomóc-

- Czyżby Dahlia? -

- Niedługo się zbudzi-

- Super, starsza siostra Esther. Marzenia się spełniają-

Mruknęłam sarkastycznie pod nosem.

- Nie martw się, coś Ci przygotuję. Do zobaczenia Carmen-

Uśmiechnęła się i opuściła nas. Jest taki moment w życiu, że myślisz, że już cię nic nie zaskoczy i myślisz, że nie może być już gorzej niż jest. Jak widać może. Dahlia i Freya są potężnymi czarownicami, więc biedny mój żywot. Choć może tym razem nie zostanę uznana za dziecko Klausa.

- Kto to Dahlia? -

Zapytał Stiles.

- Starsza siostra Esther, czarownica i w dodatku potężna-

Odpowiedziałam mu i wyszłam z naszej kryjówki. Jak na razie teren czysty. Niby mogę stąd ich wynieść, ale to potrwa, więc musimy wyjść wszyscy. Otworzyłam drzwi i wsunęłam głowę do środka.

- Idziecie, czy mam was stąd wynieść? -

Odwrócili się w moją stronę i nawet się nie ruszyli.

- Oh Boże, za co? -

Jęknęłam załamana i w tym momencie coś mnie złapało i rzuciło o ścianę. A ja byłam taka miła i nie rzuciłam nimi o ścianę a mogłam. Ugh. Pozbierałam się i podeszłam do potwora, którego zaatakowałam. Fakt, nie wiele to dało, ale przynajmniej tamci mogą wyjść. Oczywiście Scott i Derek przyszli mi z pomocą, jednak tym razem atakowaliśmy razem, zamiast bezmyślnie się rzucać na bliźniaki. W końcu udało nam się wyjść ze szpitala i jak się okazało nie wszyscy wyszli.

- Gdzie Melissa? -

- Nnie wiem. Zniknęła mi nagle z oczu-

- Spokojnie Scotty, nie panikuj. Znajdziemy ją, jak i pozostałych-

Zapewniłam nastolatka.

- Wiesz, gdzie szukać? -

- Nie, ale znajdę ich. Jestem bardzo dobra w szukaniu zagubionych duszyczek-

Mam w domu rzeczy Pierwotnego, więc to nie będzie problem a poza tym, wierzę, że sam jakoś mi ułatwi zadanie. Jeśli nie potraktowała go werbeną.

- Teraz, wszyscy powinniśmy odpocząć i zebrać siły na kolejną bitwę-

- Carmen? -

- Tak Stiles? -

- Mogę... mogę nocować u Ciebie? -

- Ktoś jeszcze chętny na małe nocowanie? -

- Ja sobie jednak odpuszczę-

- A no tak, jesteś na to za stary. Kto widział, żeby dorosły facet siedział z bandą dzieci? -

Odpowiedziałam uszczypliwie Peter'owi.

- Przypadkiem nie mówiłaś, że jesteś tu najstarsza? -

Zapytała Cora.

- Przecież masz dwadzieścia pięć lat-

Odezwał się Alfa.

- Zaraz, mówiłaś, że masz dziewiętnaście-

Wtrącił skołowany Stiles.

- Na tyle wyglądam-

- A ile masz obecnie? -

- Tyle żeby być rodzicem-

Każdego z was a nawet waszą, prababką.

- Jest ktoś, kto zna twój prawdziwy wiek? -

Zapytał zaciekawiony Scott.

- Mikaelson'owie, Marcellus, Rapha, Kieran, Cami, Bonnie, Elena, Caroline no i oczywiście bracia Salvatore-

- Przecież Raphael i Kieran nie żyją-

- Ale znali mój prawdziwy wiek. Możliwe, że Isaac domyśla się, ile mam lat-

- Nie powiesz, ile masz lat, prawda? -

Zapytała Cora.

- Nic wam nie da mój wiek. Może ewentualnie was do mnie zrazić, ale jeśli macie potrzebę patrzenia na mnie przez pryzmat mojego wieku to zostańmy przy dwudziestu sześciu-

Uśmiechnęłam się do nich, wsiadłam do swojego auta i odjechałam. Całkowicie rozumiem Stiles'a, porwali jego ojca i się o niego boi a pomysł z nocowaniem może go trochę podnieść na duchu, jak i w ogólę może nam wszystkim pomóc. Mała przerwa i chwila z bliskimi nikomu nie zaszkodzi, prawda? Schowałam Camaro w garażu i weszłam do domu, przy okazji pisząc dziewczynom, że jest nocowanie u mnie. Chwilę po mnie zjawił się Isaac.

- Będziemy mieć gości-

- Z jakiej okazji? -

- Przyda nam się małe oderwanie od problemów, więc zrobiłam nocowanie-

- Wszyscy będą? -

- Nie mam pojęcia. Na pewno będą dziewczyny, Stiles i Scott. Co do rodzinki Hale to nie mam pojęcia-

- W porządku-

- Stiles może chcieć wyciągnąć od Ciebie, ile mam lat-

- Nie wiem, ile masz-

- Ale się domyślasz-

Uśmiechnęłam się do nastolatka i poszłam na górę, żeby się przygotować do wszystkiego. Gdy zeszłam z powrotem zastałam już Stiles'a, Scott'a, Allison i Lydię.

- Masz przeuroczą piżamę-

- Dziękuję kochana-

Podeszłam do dziewczyny i się z nimi przywitałam.

- Gdzie będziemy spać? -

Zapytał Stiles.

- Isaac, zaprowadzisz dziewczyny do mojego pokoju a chłopców do siebie? -

- Jasne-

Uśmiechnął się do mnie i poszedł razem z resztą na górę a ja udałam się do drugiej lodówki po krew, bo jedzenie to zamówimy.

- Carmen, gdzie jesteś? -

Dobiegł mnie głos Lydii.

- Tutaj-

Podeszłam do schodów, na szycie których stała rudowłosa.

- Mogę z tobą mieszkać? -

- Poprawka, czy my możemy mieszkać z tobą? -

Wtrąciła się Allison podchodząc do schodów.

- Niech zgadnę, widziałyście moją szafę-

- Zgadza się-

- Jak chcecie to coś sobie z niej wybierzcie-

- Naprawdę? -

Zapytała niedowierzając Allison.

- Jasne. W Nowym Orleanie mam większą szafę z ciuchami-

W tym samym momencie, rozległo się pukanie do drzwi, więc otworzyłam.

- Wow, to twój dom? -

Zapytała zdziwiona Cora a ja zaprosiłam ją do środka.

- No taki domek-

- Domek? Dziewczyno to prawie jak willa albo coś-

- To dobrze, że nie widziałaś tego w którym mieszkam, gdy tu mnie nie ma-

- Mieszkasz w pałacu? -

Zaśmiałam się na jej pytanie.

- Nie, nie mieszkam w pałacu tylko w posiadłości-

Chyba ją zaskoczyła moja odpowiedź, bo nic więcej nie odpowiedziała. Poza Corą zjawiła się jeszcze jedna osoba.

- Carmen? -

- Tak moja droga? -

Zwróciłam się do Lydii.

- Możemy cię na chwilę prosić? -

- Już do was idę-

Zaprosiłam Alfę do środka i udałam się do dziewczyn. Cóż jego się tu nie spodziewałam. Sądziłam, że jest zły za jego ptaszynę albo w ogólę za to, że jeszcze istnieję. Coś musi chyba być na rzeczy, skoro ostatnio tak się dziwnie zachowuje. Momentami jest tak niezdecydowany jak baba.

- Nie mówiłaś, że będzie Derek-

- Zaprosiłam was wszystkich, ale miałam pewność tylko co do waszej obecności. Derek i jego siostra nie byli tak oczywiści jak wy-

- Bo my cię kochamy-

Wtrąciła Allison z uśmiechem.

- I dlatego wiedziałam, że nie odmówicie. Pasuje pizza? -

- Jak najbardziej-

- Ale twoja piżama nie-

Spojrzałam na rudowłosą z uniesioną brwią.

- Wiem co knujesz, ale to nie przejdzie-

Zeszłam na dół i w końcu zabrałam swoją krew. Przelałam ją do kubka i zostawiłam, bo zapomniałam telefonu.

- Czy rodzeństwo Hale będzie płakać jak na jedną noc będą w dwóch różnych pomieszczeniach? -

- Nie-

Odpowiedziała mi Cora.

- To super. Cora, pokój na wprost a Derek pokój na końcu-

Dobrze, że telefon mam na dole, bo nie chciałoby mi się iść trzeci raz na górę. Wzięłam urządzenie i wróciłam się do kuchni. Zamówiłam kilka pizz i wypiłam krew.

- Jedzenie zamówione-

Oznajmiłam wchodząc do salonu.

- Co robimy? –

Zapytał Scott.

- Co chcecie. Jakieś gry tu są, filmy chyba też. Właściwie to już nie wiem co tutaj jest-

- A wampiry nie mają dobrej pamięci przypadkiem? -

Zapytał Stiles.

- Oczywiście, ale nie pamiętam co znajduje się w którym domu-

- To oprowadź nas po tym domu-

- W porządku. Salon i kuchnie już znacie, więc idziemy dalej-

- Gdzie trzymasz krew? -

- W pomieszczeniu na lewo od schodów, ale tam nie będziemy zaglądać Stiles-

Poprowadziłam ich do jadalni, którą już niektórzy widzieli.

- A tu co jest? -

- Hmm, bardzo dobre pytanie-

Otworzyłam drzwi i się od razu uśmiechnęłam.

- Sprzęt, z którym trenuję-

- To znaczy? -

- Szpady i stroje do szermierki, miecze, metalowe kije, łuk i strzały, komplet sztyletów, toporki-

Pokazywałam im wymieniane przeze mnie przedmioty, gdy coś mi nie pasowało do arsenału. Co tu robią toporki? Przecież je wywoziłam. Może jednak nie?

- I ty potrafisz tego wszystkiego używać? -

- Jasne, że tak-

Odpowiedziałam Stiles'owi, tak jakby to było coś zupełnie oczywistego.

- Okay, reszta wycieczki potem. Teraz jedzonko-

Oznajmiłam im i rozległ się dzwonek do drzwi. W wampirzym tempie udałam się do drzwi, zabrałam portfel i otworzyłam drzwi. Odebrałam od dostawcy pudełka, zapłaciłam i wróciłam do salonu a chwilę po mnie zjawiła się reszta.

- Sporo masz tych rzeczy-

- Argent'owie mają większy arsenał-

- Skąd wiesz? -

Zapytała zaskoczona Allison.

- Widziałam-

- Czy ty znasz rodzica każdego z nas? -

- Nie Stiles. Twojego tatę widziałam na przykład tylko raz nim tu przyjechałam pomóc ze sprawą Kanimy-

- Ale naszą mamę znasz? -

- Oczywiście-

- To, dlaczego my cię nigdy nie widzieliśmy? -

- Ty mnie nie widziałaś Coro. Z Peterem się zdążyłam zapoznać a Dereka widziałam raz-

- Naprawdę? -

Zapytał zaskoczony Derek.

- Tak, nie pamiętasz? -

- Nie-

- To znaczy tylko jedno. Pewnie wymazała wam jakieś wspomnienie i przy okazji mnie. Chociaż Laura mnie pamiętała-

- Nie dziwi mnie, że znasz Peter'a, ale ich mamę? Podpadłaś jakoś? -

- Wyjątkowo nikomu nie podpadłam. To raczej ktoś podpadł mnie-

Odpowiedziałam Stiles'owi.

- Kto? -

- Klaus, który zmusił Stefana by zakończył nasz związek-

- Dlaczego tak zrobił? -

Zapytał rudowłosa a ja wzięłam kolejny kawałek pizzy.

- Niki, najbardziej troszczy się o mnie i o Bex. Ja jestem dla niego jak córka a Bex jest najmłodsza z rodzeństwa. Był jeszcze Henrik, ale on niestety zginął, więc to Rebekah jest tą najmłodszą. Z tego powodu w kwestii miłości żadna z nas nie ma lekko-

- Co masz na myśli? -

- Każdy mężczyzna, którego pokochała kończył martwy, no poza Stefanem i Marcel'em. Temu pierwszemu kazał o niej zapomnieć a ten drugi, no cóż, nadal próbuje-

Derek lekko pobladł słysząc moją odpowiedź.

- A w twoim przypadku jak jest? -

- W moim? Cóż, byłam tylko w jednym związku, którego zakończenie zostało wymuszone-

- W jednym? Jakim cudem to możliwe? -

- Jakoś tak wyszło, że nigdy się więcej nie zakochałam-

Skłamałam i wilkołaki o tym wiedziały, ale nic nie mówiły.

- Przecież widzieliśmy cię z Damon'em. Nie byliście parą? -

- Nie-

- Ale przecież...-

- A co was tak to ciekawi co? Ktoś z was planuje być ze mną w związku i obawia się o własne życie? -

- My może nie, ale mój brat pewnie tak-

- Twój brat to już sobie niech dołek szykuje-

Teraz Derek zrobił się cały blady.

- Klaus zawsze bał się, że ktoś mi go zastąpi, ale jest mi jak ojciec i to jest niemożliwe, żeby przestał być dla mnie ważny a co do Dereka-

Spojrzałam na przerażonego wilkołaka.

- W Nowym Jorku byłam z Kol'em, Elijah i Klaus'em. Akurat, gdy Alfa odkrył, że jestem wampirem w domu byli tylko dwaj pierwotni-

- Niech zgadnę Klaus i Kol-

- Zgadza się i ten pierwszy z radością chciał pozbawić Alfę życia a ten drugi też, jednak w pierwszej kolejności było mu mnie żal-

- Złamał Ci serce? -

Kiwnęłam głową.

- Jak wielkie mam kłopoty? -

Zapytał Alfa z przerażeniem wymalowanym na twarzy.

- Zacznę może od tego kto nie chce cię skrzywdzić-

- Jest ktoś taki? -

Zapytał zaskoczony Stiles.

- Oczywiście, Camille na przykład namawiała mnie do rozmowy, tak jak Kieran. Lydia uważa, że będziemy razem-

- To jest tak oczywiste jak to, że pijesz krew Carmen-

- Jasne. Kto dalej? Wbrew wszystkiemu Kol i Rebekah-

- I to tyle? -

- O tylu wiem-

- A ile chce mnie zabić? -

- Tylko Klaus. Była jeszcze Rebekah, która jak tylko się dowiedziała to chciała cię znaleźć i zabić-

- A reszta? -

- Elijah nie darzy Cię sympatią, dla Finn'a jesteś najprawdopodobniej konkurencją, stanowisko czarownicy jeszcze jest mi nieznane, bo nie zna całej historii, ale na łaskę bym nie liczyła, Hayley nie pojmuje twojego zachowania. Stanowiska Allison nie znam, tak jak i Scott'a-

- Ja uważam, że będziecie jeszcze razem-

- A ja chcę, żeby moja starsza siostra była szczęśliwa-

Uśmiechnęłam się tylko do nich.

- Stiles to oczywiście mój rycerz w lśniącej zbroi, który broni mnie przed Peter'em i naszym Alfą a Isaac raczej jest po stronie Stiles'a. Stanowiska Peter'a chyba nikomu nie muszę przedstawiać? -

- Gdzie ty masz oczy Derek? -

Zapytała nastolatka swojego brata.

- No to stanowisko Cory też już znamy, więc chyba sobie wyjaśniliśmy tę kwestię-

- Idź ją przeproś i napraw swój błąd kretynie-

Odezwała się Cora a ja spojrzałam na nią zaskoczona jej zachowaniem.

- To twój brat Cora i chyba tak nie wypada-

- Ale jest skończonym kretynem-

- Już raz dostałem od niej opieprz-

- Za co niby? -

Zapytałam zdziwiona.

- Wtedy jak wszyscy myśleliśmy, że nie żyjesz. Wróciłam do domu zapłakana a potem wygarnęłam bratu jaki straszny z niego człowiek. Może i nie znam całej historii, ale nawet ślepy zauważyłby jak się na ciebie patrzy a na samą myśl...-

- Okay, Pani już dziękujemy. Wiemy co dalej-

Powstrzymałam nastolatkę nim się rozkręciła ze swoją przemową i znów byłby ochrzan.

- Ale...-

- Derek jest dorosły i to jego sprawa co robi i z kim się spotyka. Skoro wybrał Jennifer to to był jego wybór. Czy byłam o nią zazdrosna? Nie. Czy było mi przykro? Nie-

- Mimo wszystko uważam, że...-

- Cora, ten temat jest już zamknięty. Twój brat i ja jesteśmy dorosłymi ludźmi. Koniec tematu-

Spojrzałam na nią i ucięłam temat dyskusji. Nie potrzebuję jego przeprosin do szczęścia ani by ktoś zmuszał nas do bycia razem. Widocznie taki związek nie ma prawa bytu i to nie dlatego, że Klaus go nie zatwierdza.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top