Rozdział 16
Hej, moje kochane Laleciątka!
Na początku chciałam was bardzo przeprosić! Ten rozdział miał pojawić się już jakiś czas temu, ale ze względu na nieciekawą sytuację prywatną nie dałam rady go wstawić. A teraz ogłoszenia:
Po pierwsze. Ze względu na wyżej wspomniane problemy, nie jestem do końca zadowolona z ostatecznej formy tego rozdziału, mam wrażenie, że wyszedł tak...dziecinnie? Może nie jest to najlepsze określenie, ale inne nie przychodzi mi do głowy. Niestety, ale na obecną chwilę nie mam siły myśleć nad tym, co jeszcze można by było poprawić lub zmienić, a chciałam również, żebyście nie musieli czekać w nieskończoność na rozdział, bo zauważyłam, że jest kilka takich osóbek, które nie mogły się go doczekać. Mam więc nadzieję, że wybaczycie mi jeden rozdział gorszej jakości, dobrze? Następne powinny być już lepsze.
Po drugie. Od jakiegoś czasu doskwiera mi brak weny. Nie, nie zawieszam opowiadania, spokojnie! Za to przychodzę z propozycją. Przy publikowaniu poprzedniej książki zauważyłam, że kiedy trzymałam się narzuconych terminów, pisanie jakoś łatwiej mi przychodziło. Co wy na to, abym i tutaj wrzucała rozdział w miarę regularnie, powiedzmy raz na dwa tygodnie?
Mam nadzieję, że jakoś sobie radzicie i że e-lekcje jakoś bardzo wam nie doskwierają. Trzymajcie się cieplusio! Zapraszam do czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Osoby wracające z wróżbiarstwa w Sali Wejściowej spotkały Draco i Hermionę wracających ze starożytnych run, a także bliźniaków, Astorię i Lunę. Szatynka zażarcie o czymś dyskutowała z Malfoyem, czy może raczej prowadziła emocjonujący monolog, próbując nawiązać ciekawą rozmowę z blondynem, który tylko od czasu do czasu spokojnie odpowiadał albo dorzucał coś od siebie, po uprzednim postanowieniu, że będzie utrzymywał chociaż neutralne kontakty z przyjaciółmi Pottera. Reszta grupy tylko co chwilę wywracała oczami na zachowanie krukonki, która wydawała się być nieprzejęta zdawkową postawą ślizgona i robiła wszystko, aby przeprowadzić z nim dłuższą rozmowę. Harry przywitał się z nimi, podczas gdy Blaise, zaczął relacjonować całe zdarzenie mające miejsce na tyle co skończonej lekcji. Każdy był zadowolony z udanego skompromitowania nauczycielki. Najbardziej niespodziewanym jednak było to, że Hermiona odrywając się na chwilę od próby wciągnięcia Draco w dyskusję, stwierdziła, że „należało się tej manipulującej ważce".
Po chwili wszyscy udali się na obiad, oraz usiedli przy stole ślizgonów. Nikt z bliskiego otoczenia nie robił wyrzutów z powodu dwóch krukonek, prawdopodobnie nie chcąc, aby tyle co rozpoczęte pokojowe kontakty z Harrym na tym ucierpiały. Jednak po pewnym czasie, gdyby chcieli na głos wyrazić swoje myśli, przyznaliby, że dziewczyny potrafiły poprowadzić ciekawą rozmowę.
Po spędzeniu starożytnych run w towarzystwie krukonki, Draco nieco zmienił o niej zdanie. Nie była już tą „szlamą Potter'a" a zaczął dopuszczać do siebie myśl, że dziewczyna chociaż z niemagicznej rodziny, może być mądra i błyskotliwa. Im dłużej próbowała wciągnąć go w rozmowę, tym częściej odpowiadał, a jego stosunek do niej powoli się ocieplał. Byli gryfoni początkowo myśleli, że to z powodu ultimatum postawionego przez Harry'ego, ale gdy chłopak stwierdził, że gdyby faktycznie tak było, to starałby się zachować tylko minimalne kontakty, unikając zbędnych rozmów, musieli przyznać mu rację. Faktycznie było widać, że próbuje poprawić relacje z byłymi wrogami.
Po skończonym posiłku, każdy udał się na swoje kolejne lekcje. Dla piątorocznych ślizgonów był to OPCM łączony z Ravenclaw. Kiedy dotarli do klasy, nowa nauczycielka już na nich czekała. Ubrana w puszysty, różowy sweterek popijała herbatę siedząc za biurkiem. Ślizgoni jak najszybciej zajęli miejsca na końcu klasy, aby być jak najdalej od tego różowego koszmaru.
- Dobrze, moi drodzy.- odezwała się nauczycielka, gdy wszyscy ucichli.- We wczorajszym zamieszaniu nie udało mi się przedstawić. Nazywam się Dolores Jane Umbridge. Jestem Starszym Podsekretarzem Ministra Magii i mam przyjemność uczyć was Obrony Przed Czarną Magią, potocznie zwaną OPCM. Zdaję sobie sprawę, że wasza dotychczasowa nauka nie była prowadzona w sposób bezpieczny. Mieliście wielu nauczycieli i żaden nie zdołał przekazać wam, czym naprawdę jest ten przedmiot. Proszę schować różdżki i wyciągnąć pióra. Temat macie na tablicy.
Na wspomnianym przedmiocie pojawiły się słowa „Obrona Przed Czarną Magią. Powrót do podstawowych zasad". Wszyscy wymienili porozumiewawcze spojrzenia. To na pewno się dobrze nie skończy. Większość uczniów jak tylko usłyszała, że kobieta jest z Ministerstwa już miała złe przeczucia, a ten temat tylko je nasilił. Obecność Umbridge znaczyła tylko jedno. Ministerstwo miesza się w sprawy Hogwartu.
- Nauczyciele, których mieliście do tej pory- kontynuowała niska kobieta.- nie trzymali się żadnego toku nauczania ustalonego przez ministerstwo, ale nie musicie się martwić. Teraz wszystkie błędy zostaną naprawione. Ministerstwo ułożyło dla was specjalny system nauczania oparty na teorii magii obronnej. Proszę, zapiszcie...
Wraz z przed ostatnim zdaniem nauczycielki wszystko stało się jasne, przynajmniej dla części nastolatków. Ministerstwo najzwyczajniej w świecie bało się uczniów Hogwartu i starało się uzależnić ich od siebie. Specjalnie chcieli ich cofnąć do początków edukacji i zapewnić tylko wiedzę teoretyczną, aby nie byli w stanie sami się bronić, a liczyli tylko na aurorów.
- Wiem, że nie dostaliście nazwy podręcznika, z którego będziemy się uczyć. Pragnę was poinformować, że „Teoria Magii Obronnej" z której będziemy korzystać, jest refundowana przez Ministerstwo.
Kobieta rozesłała nowe tomy po całej Sali. Harry, Hermiona i ich nowi znajomi pomyśleli, że oprócz uzależnienia, Ministerstwo chce ich także przekupić, co wcale nie wydawało się głupim pomysłem. W końcu spadły ceny wszystkich przyborów szkolnych, nawet różdżek. Na niektórych sklepach wisiały również plakietki „dofinansowane przez Ministerstwo Magii". Widać Knot kombinuje jak może, żeby nie stracić poparcia czarodziejów.
- Proszę, przeczytajcie rozdział pierwszy, rozpoczynający się na stronie piątej.
Część klasy, w większości krukoni wzięła się za czytanie. Reszta postanowiła znaleźć sobie bardziej produktywne zajęcie, nawet nie otwierając książki. Wśród nich była także Hermiona, co niezmiernie zdziwiło jej przyjaciela. Nie przypominał sobie, by dziewczyna kiedykolwiek nie przeczytała jakiejś książki. Tymczasem szatynka grała w rebusy z Draco, któremu prawie siłą wcisnęła się do ławki a który był równie niezainteresowany lekcją i chyba nawet uczenie się mugolskich zabaw wydawało się dla niego być teraz o wiele ciekawszym i bardziej produktywnym zajęciem. Zielonooki rozejrzał się po reszcie ślizgonów. Pansy rysowała coś na pergaminie, Nott z Goyle'em grali w wisielca, a Crabbe pisał koślawymi literkami coś na pergaminie. Idąc ich przykładem, Harry wyciągnął telefon, w myślach dziękując za to, że znalazł sposób aby działał on w Hogwarcie i postanawiając popisać trochę ze znajomymi z wakacji, jednak głos nauczycielki, która co chwilę się odzywała i karmiła ich jakimiś bzdurami, boleśnie przedostawał się do jego uszu i wystawiał na sprawdzenie jego cierpliwość. A ona miała swoje granice, które powoli były przekraczane.
Do końca pierwszej lekcji nikt się nie odezwał. Każdy powitał dzwonek z radością. Uczniowie przepychali się przez drzwi, aby jak najszybciej opuścić klasę różowej ropuchy. Wszyscy cieszyli się tymi kilkoma minutami wolności. Harry usiadł na podłodze pod oknem a Draco, Blaise i Hermiona rozsiedli się dookoła niego.
- Mam ochotę wepchnąć jej do gardła ten różowy sweterek.- zasyczał cicho Harry nie panując nad gniewem, równocześnie mocno zaciskając dłonie na włosach. Z niewyjaśnionego powodu czuł, jak pulsują mu oczy i nie mógł zapanować nad emocjami.- Normalnie jeszcze kilka minut i bym ją zadźgał! Czy tylko mnie ona tak irytuje?!
- Harry, nie sycz, bo nikt cię nie rozumie.- mruknęła Hermiona, przyglądając się uważnie przyjacielowi.- Ale wnioskuję, że skoro nie panujesz nad wężomową, to ciebie ona też strasznie denerwuje.
- Bardziej niż denerwuje. Ona mnie wkurwia.- burknął chłopak, biorąc kilka głębokich oddechów, słysząc głos przyjaciółki jakby był pod wodą. Na jego słowa Hermiona sapnęła z przyganą.
- To chyba najgorsza nauczycielka OPCMu jaką do tej pory mieliśmy.- warknęła cicho Pansy, dosiadając się do nich i rozglądając się czujnie.
- Jak dla mnie jest na równi z Lockhartem.- wzruszył ramionami Harry, czując jak nerwy powoli go opuszczają.- Właściwie, Parkinson, to co tutaj robisz? Nie jesteś przypadkiem moim zagorzałym wrogiem?
Słysząc to, dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Blaise i Draco z jakiegoś powodu od rana się z tobą trzymają, zarządzili zawieszenie broni. Chcę poznać ten powód. Poza tym, zauważyłam, że jesteś kompletnie inny niż przed wakacjami, Potter. Chcę wiedzieć, co wpłynęło na tą zmianę, a na eliksirach nie byłeś zbyt rozmowny. Poza tym, lepiej się trzymać z kimś twojego pokroju, niż mieć w tobie wroga. Nie chciałabym zostać zdyskredytowaną jak Trelawney albo obudzić się w łóżku z takim wężem, jakim wczoraj poszczułeś Draco.
- Że co zrobiłeś?!- syknęła oburzona Hermiona.- Harry!
- Po prostu dałem do zrozumienia, że nie dam pomiatać sobą i moimi bliskimi. Poza tym, Draco nie chowa urazy, prawda?
- Powiedzmy.- mruknął blondyn.- Kości dalej mnie bolą, ale i tak wolę dusiciela od kobry. Poza tym, zakończenie walki, to zakończenie walki.
- Szkoda tylko, że przez najbliższy rok będziemy walczyć z tym różowym monstrum. Chciałbym zobaczyć, jak z takim podejściem do magii sama się broni.- burknął Blaise.
Na tą uwagę na twarzy Harry'ego pojawił się złośliwy uśmiech.
- To się da załatwić.
W o wiele lepszym humorze Harry wrócił po dzwonku do klasy, zajmując swoje miejsce. Poczekał aż umilknie ogólny harmider. Gdy nauczycielka wstała zza biurka z zamiarem przepytania „swoich małych uczniów", zaczął działać.
Wyciągnął różdżkę swojej matki i kontrolując kredę, pisał na tablicy „Umbridge to gruba ropucha", po czym niezauważenie podpalił jej biurko. Kiedy nauczycielka zaniepokojona zachowaniem uczniów to zobaczyła, zaczęła przeraźliwie krzyczeć i piszczeć, miotając się po całym przodzie Sali, usiłując pozbyć się niespodziewanych efektów używania magii. Nastolatek pozwolił aby kobieta mogła przywrócić klasę do jej pierwotnego wyglądu.
- Kto... to... zrobił?!- wysapała, patrząc na uczniów drobnymi oczyma.- Pytam: KTO TO ZROBIŁ?!
Nikt nie odpowiedział, wprawiając nauczycielkę w jeszcze większą wściekłość.
- NIKT?!- zapiszczała.- RÓŻDŻKI! Oddawać różdżki! ACCIO RÓŻDŻKI UCZNIÓW!
Nie czekając na reakcję młodzieży, przywołała do siebie przedmioty. Harry z delikatnym uśmiechem patrzył, jak jego osobista różdżka wylatuje z torby, prosto do rąk nauczycielki. Gdy ostatni magiczny patyk wylądował na jej biurku, zabawa zaczęła się na nowo, z tym, że teraz płonęła rama tablicy, a nad głową Umbridge pojawiła się chmura deszczowa i pioruny. Umbridge nawet kilka razy stanęła na torze lotu błyskawicy. Jej włosy stały po tym każde w inną stronę i lekko się dymiły.
- DOŚĆ!- krzyknęła kobieta i wszystko jak na życzenie ustało.- Który z was, niewdzięczne bachory, odważył się zrobić mi coś tak bezczelnego?!
Na sali panowała głucha cisza, którą przerwał wstający Harry, który uprzednio schował różdżkę matki do rękawa. Chłopak uśmiechał się niewinnie.
- Obawiam się, że nikt, pani profesor. Nie mamy w końcu różdżek. To na pewno kolejny głupi żart Irytka.
- Irytka?!- zapiszczała kobieta, dysząc wściekle.
- To poltergeist, który nawiedza Hogwart.- dodała Hermiona, aby poprzeć teorię przyjaciela.- Często właśnie robi takie głupie i niebezpieczne żarty, nie mogąc uszanować statusu nauczycieli.
Przypominająca ropuchę nauczycielka patrzyła na nich chwilę, jakby chcąc oskarżyć za to winą kogoś z nich, ale ostatecznie krzyknęła, że to koniec lekcji i mają się rozejść. Wszyscy szybko chwycili za swoje różdżki i czym prędzej opuścili salę, słysząc złorzeczenia na Irytka i Dumbledore'a, który nie ostrzegł nauczycielki przed poltergeistem.
Gdy tylko uczniowie zniknęli za zakrętem, wybuchli niepohamowanym śmiechem i ciesząc się z chwili wolnego, rozeszli się do swoich pokoi wspólnych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top