Rozdział 20: Uśmiech [koniec]
Hinatay Shouyou
[około dwóch miesiący później]
- Kageyamaa - powiedziałem dotykając chłopaka w policzek.
- Co jest?
- Chodźmy gdzieś, ponieważ zbytnio przejmujesz się wczorajszą kłótnią z rodzicami.
- Nie interesować się dzieckiem przez kilka lat a później wyrzucić je z domu.
- Rozmowa może poszła nie za dobrze ale przynajmniej mieszkasz teraz ze mną - powiedziałem bawiąc się kosmykami włosów chłopaka.
- W sumie masz rację.
- Zawsze mam rację. Za niedługo skończymy szkołę i będziemy mogli się przeprowadzić.
- Mówiąc niedługo masz na myśli dwa lata?
- Dokładnie a i Nishinoya-senpai chciał byś podszkolił trochę jego kuzyna jutro około dwunastej.
- Pewnie.
- Natsu też możesz zabrać przy okazji.
- I tak idziesz ze mną.
- Wybacz ale jest umówiony.
- Nie mów mi, że idziesz wywołać zdjęcia z Erin, przecież tyle razy mówiłem, że nie chcę zdjęć z ukrycia.
- Pamiątki trzeba mieć a skoro Erin robi dobre zdjęcia to ją o to poprosiłem.
- Przecież sami możemy zrobić sobie zdjęcie.
- Ale takie są lepsze. No chodźmy gdzieś - zacząłem ciągnąć rozgrywającego za ramię jednak ten dalej leżał na łóżku.
- Gdzie chcesz iść o dziesiątej rano w sobotę?
- Po prostu się przejść...z tobą.
- Jak znajdziesz miejsce to z tobą pójdę.
- Ale ty robisz problemy...po prostu chcę gdzieś wyjść i potrzymać cię za rękę.
Chłopak chwycił moją dłoń i splótł ją ze swoją.
- Świeże powietrze dobrze ci zrobi.
- Hmm...
- No proszę Tobio.
- Jeju ale ty marudzisz - chłopak przewrócił mnie na plecy i wbił się w moje usta. - Dobrze chodźmy.
- Jej! - powiedziałem ucieszony i pociągnąłem rozgrywającego na korytarz.
- Ale się ekscytujesz.
Wyszliśmy z mieszkania zawiadamiając mamę, że wychodzimy. Chwyciłem chłopaka splatając nasze dłonie.
- To dokąd chcesz iść?
- Jeszcze nie wiem.
Kierowałem się z chłopakiem w stronę parku. A dokładniej nad staw. Mijaliśmy jedną z ławek gdzie zastaliśmy Erin trzymającą za rękę Ennoshitę.
- Cześć - powiedziałem ciągnąc Kageyamę za sobą.
- Hinata? Kageyama?
- Chodzicie ze sobą? - spytałem zaciekawiony.
- Postanowiliśmy spróbować - powiedział Ennoshita.
- Hinata widzimy się jutro o jedenastej?
- Pewnie. To miłej randki.
- Wzajemnie - odpowiedziała dziewczyna.
Zaczęliśmy się zbliżać w stronę stawu.
- Miłej randki?
- A czemu nie?
- Czemu akurat tutaj?
- Wieczorem są tutaj świetliki i rzadko kiedy ktoś tutaj przychodzi.
Usiadłem na ziemi i chłopak zrobił to samo.
- Powiedziałeś wieczorem?
- Tak a co?
- Jest po dziesiątej!
- I co się tak bulwersujesz. To poczekamy jaki problem?
- Chesz tutaj siedzieć z dobre dziewięć może osiem godzin?
- Jeju chciałem ci poprawić humor ale chyba ty tego nie chcesz.
- Wybacz, że miałem zły humor ale naprawdę jest dobrze.
- Yhm...
- Możemy pójść do kawiarni jak chcesz.
- Nie, to ja tobie miałem poprawić humor a nie ty mi - rzekłem.
- Wiem, że chcesz iść - powiedział.
- Wcale nie - zaprzeczyłem chociaż było inaczej.
- Jesteś pewny? Widziałem, że podają tam gorącą czekoladę ze wzorkiem serduszka.
- Naprawdę?! - odwróciłem głowę do rozgrywającego.
- Yachi mi nawet kazała to tobie przekazać mówi, że czekolada tam jest bardzo dobra.
- Nie, nie, nie, nie....pójdziemy? - spytałem.
Chłopak mnie pocałował i pomógł wstać. Uśmiechnąłem się i poszliśmy do kawiarni. Weszliśmy do lokalu, który był w przyjemnych dla oka kolorach. Zajęliśmy miejsca koło siebie pod ścianą.
- O Kageyama nie wiedziałam, że przyjdziesz.
Popatrzyłem się na blondynkę w długich do pasa włosach i okularach na oczach.
- Jesteś Hinata? Kageyama o tobie wspominał a kiedy wrócisz do pracy?
- Pracujesz tutaj? - spojrzałem zdziwiony na Kageyamę. - To jak mówiłeś, że idziesz biegać to tutaj pracowałeś?
- Nie powiedziałeś mu o tym...wybacz.
- Nic nie szkodzi Sarao, poprosimy dwie gorące czekolady te najnowsze i jakie chcesz ciasto Hinata?
- Poproszę torcik z truskawkami.
- Ja wezmę czekoladowe.
- Zaraz wam przyniosę.
Diewczyna odeszła a ja popatrzyłem się na chłopaka.
- O czym o mnie z nią rozmawiałeś?
- Wspomniałem kilka razy o tobie jest trochę zbyt ciekawska.
- Ale czemu nic mi nie powiedziałeś?
- Po prostu to nic nadzwyczajnego kiedy zostałem wywalony z domu i pomieszkuje u ciebie jak pasożyt.
- Mówiłem ci to ja, moja mama nawet tata, że nie jesteś żadnym pasożytem domowym i czymś podobnym.
- Wiem...
- Przeszkadza ci to aż tak bardzo?
- Proszę to dla was.
- Dzięki Sorao.
- Smacznego - powiedziała i odeszła.
Wziąłem swoje ciastko i ucieszyłem się z gorącej czekolady z zrobionym serduszkiem na wierzchu.
- Chcesz? - spytałem patrząc na chłopaka.
- Hmm? - odwrócił wzrok w moją stronę.
- Otwórz buzię - powiedziałem.
Kageyama zrobił jak powiedziałem. Nałożyłem kawałek ciasta na widelec i włożyłem chłopakowi do ust czując jak się przy tym rumienię. Szybko dokończyłem jeść swój torcik i patrząc przez okna popijałem czekoladę.
- Gdzie idziemy potem? - spytał.
Zacząłem myśleć nad miejscem do którego moglibyśmy sie wybrać. Jeju...sam chciałem zaciągnąć chłopaka na dwór a teraz nie wiem gdzie możemy iść.
- Pójdę odnieść talerze i zapłacę przy okazji.
- Czekaj ja zapłacę.
- Nie wziąłeś pieniędzy z domu, zaraz wrócę.
Miałem poprawić Kageyamie humor a czuję, że mój zaczyna się psuć i nawet nie wziąłem portfela. Możemy pójść...do tych nowych fontan niedaleko.
- Idziemy?
- Tak - powiedziałem bardziej entuzjastycznie niż czułem się przed chwilą.
Wyszliśmy z kawiarenki żegnając się z koleżką z pracy Kageyamy.
- To gdzie idziemy? - spytał chwytając mnie za rękę.
- Zaraz zobaczysz - jest kawałek do fontan ale to nic.
Na szczęście dzień jest coraz krótszy, więc szybciej robi się ciemno no i jest coraz zimniej. Po półgodzinnym spacerze dotarliśmy na miejsce. Tylko był jeden problem fontanny nie działały. Czy może być gorzej?
- Nie byłem jeszcze przy tych nowych fontannach ale nie rozumiem sensu ich robienia skoro nie działają o tej porze roku.
- Wracamy? - wymamrotałem pod nosem.
- Na pewno? Nie chcesz już nigdzie iść?
Pociągnąłem tylko chłopaka i ruszyliśmy w kierunku domu. Byliśmy na miejscu po jakieś godzinie. Wszedłem do pokoju a Kageyama poszedł do łazienki. Położyłem się na łóżku odwracając się twarzą do ściany.
- Głupi ten dzień. - wymamrotałem pod nosem.
- Twoi rodzice zostawili nam pierożki do zjedzenia a i pojechali gdzieś z Natsu.
- Nie chcę.
Poczułem jak Kageyama usiadł koło mnie i położył rękę na głowie.
- Głupek - powiedział ale nic na to nie odpowiedziałem. - Spędzone popołudnie było miło spędzone.
- Yhm...
- Wiesz co mnie najbardziej cieszy?
Odwróciłem wzrok w kierunku siedzącego koło mnie rozgrywającego.
- Cieszy mnie to, że każdego dnia mogę widzieć twój uśmiech na twarzy, który już w sam sobie potrafi naprawić nastrój.
- Naprawdę? - podniosłem się do siadu patrząc na chłopaka.
- Oczywiście, że tak.
- Ale ten dzień był nie udany...
- Kto tak powiedział?
Chłopak przytulił mnie do siebie.
- Każdy mój dzień z tobą jest udany, więc nie martw się o to.
Nie potrafiłem nie uśmiechnąć się na te słowa.
- Od razu lepiej dalej nie chcesz tych pierożków?
- Chcę.
Każdy dzień, chwila, godzina spędzona z chłopakiem sprawiała, że nigdy nie mógłbym pozwolić mu odejść. Chcę razem z nim pokonywać przeszkody, które może zgotować nam przyszłość. Póki ja kocham go a on mnie wierzę, że wszystko będzie dobrze.
Tak oto tym wspaniałym końcem kończę tę książkę. -END-
Dziękuję wszystkim, którzy zdołali przetrwać przez moją pierwszą KageHinę, która nie jest wybitną momentami zapewne głupia.
Jeżeli będę miała więcej czasu to może powstaną dodatki do tej książki.
Za niedługo wstawie nowe opowiadnie nie wiem czy będzie to KageHina czy yaoi ale coś się pojawi. Więc w święta przywitam was z nowym opowiadaniem, które chyba najbardziej mi się podoba niż te, które mam na koncie.
Kocham was wszystkich ❤❤ KatiryChan :3
PS. Błędy, które dostrzegłam z wszystkich rozdziałów na tę chwilę wyeliminowane. ~20.02.2020 (same zera i dwójki czyli takie jak moje oceny xD)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top