Rozdział 18
Budzę się w południe i zauważam, że blondyna koło mnie nie ma. Postanawiam wstać z łóżka i go poszukać, jednak jedynie co udaje mi się znaleźć to kartka którą zostawił.
„Poszedłem po śniadanie."
Zadowolona kieruję się do łazienki gdzie biorę poranny prysznic i się delikatnie maluję.
Za kilka godzin będziemy już w samolocie lecącym do Bradford.
Słyszę jak drzwi się otwierają co znaczy, że Niall wrócił.
-Cześć- mówię i podchodzę do niego, żeby wziąć zakupy.
-Hej Skarbie- łapie mnie w tali i daje słodkiego buziaka. Dziwi mnie ten gest bo chyba nigdy wcześniej się tak z rana nie witaliśmy, ale nie wznoszę protestów bo jego zachowanie jest przeurocze.
Kładę na stół dwa talerzyki i rozkładam na nich rogaliki i bagietki które kupił Niall. Fajnie, że zjemy typowe tu śniadanie.
-Smakuje?- pyta mnie blondyn.
-Jasne, jest inne, ale pyszne- odpowiadam mu z pełnymi ustami przez co on się śmieje.
-Za godzinę musimy być na lotnisku- informuje.
-Okej- jestem trochę zawiedziona, że nie jest nam dany nawet krótki spacer słynnymi ulicami Paryża, ale może jeszcze kiedyś tu wrócę.
Odchodzę od stołu i idę do sypialni się ubrać. Wybieram szarą bluzę Nike, czarne legginsy i moje szare New Balance, co prawda po wczorajszym wieczorze są trochę brudne, ale nie przejmuję się tym.
Włosy wiążę w luźnego koka i jestem gotowa.
Niall założył czarną bluzę Nike, a do tego ciasne jeansy i białe Air Force za kostkę. To zabawne, że nie wiedząc o tym ubraliśmy te same bluzy.
Kiedy jesteśmy już gotowi i spakowani ruszamy na dół do recepcji, żeby oddać kartę, a w przypadku Niall'a zapłacić. Nalegałam, żebym zapłaciła chociaż połowę bo nie jest to jakiś tani hotel, ale oczywiście blondyn był zbyt uparty.
****
Jesteśmy w samolocie. Niall jak zwykle śpi, a ja słucham muzyki na moim iPodzie.
Nadal nie mogę przyswoić do siebie informacji, że widziałam swojego idola i myślę, że to się nie stanie tak szybko.
Budzi mnie szturchający blondyn. Tym razem to akurat ja zasnęłam.
Zapinam pasy tak jak o to proszą i przygotowuję się do lądowania.
Zbieram już wszystkie rzeczy i chwilę później kieruję się do wyjścia.
Niall odwozi mnie do domu, ponieważ jego samochód został wczoraj pod lotniskiem.
-Było okej- mówi zbliżając swoją twarz do mojej.
-Było wspaniale- nie zwlekam i łączę nasze usta.
-Zobaczymy się jutro?- pyta mnie. Został nam tylko weekend do powrotu do szkoły. Mój brat zabronił mi się z nim spotykać, a jego najlepszy przyjaciel ze mną mieszka i tego dopilnuje bo również mieli dzisiaj wrócić i już zapewne są.
-Nie wiem czy dam radę- mówię nie kłamiąc.
-Postaraj się- mówi i całuję znów moje usta, ale tym razem jest to jeden całus.
-Pa Niall- otwieram drzwi od samochodu i wychodzę z niego.
-Pa Tess- mówi i kiedy zamykam drzwi, wciska gazu i odjeżdża.
Wchodzę na górę po schodach i łapię za klamkę. Drzwi są otwarte, czyli się nie myliłam, wrócili.
Przekraczam próg i od razu tego żałuję, widzę buty mojego brata.
zaczynamy przesłuchanie
-Tessa to ty?- jego głos nie jest zbyt pogodny.
-Tak..- mówię ściągając buty i bezszelestnie kierując się do swojego pokoju.
-Nie uciekaj, tylko chodź do salonu-
kurwa, kurwa, kurwa
-Hejka- mówię do wszystkich ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Pierwsza podbiega do mnie Scar, zarzuca swoje ręce na moją szyję i mocno mnie ściska.
-Cześć Kochanie! Tak tęskniłam!- mówi, a ja się od niej odsuwam chcąc wysłuchać i mieć za sobą całą tą poważną rozmowę.
-Gdzie byłaś?- pada pierwsze pytanie. No ładnie.. Czemu wcześniej nie pomyślałam, żeby go poinformować o wylocie do Paryża. Już wiem! Bo by się nie zgodził gdyby wiedział z kim tam jadę.
-Tessa?!- zaczyna podnosić głos czekając na moją odpowiedź.
-W Paryżu?- moja odpowiedź brzmi bardziej jak pytanie.
-Co kurwa?- głos zabiera Zayn. Czemu nigdy nie może nic powiedzieć Harry w żadnej pieprzonej dyskusji, wydaje mi się, że z nim najlepiej byłoby w tej chwili rozmawiać.
-Słyszałeś, w Paryżu! Na koncercie Justin'a Bieber'a w sylwestra! Ale czekajcie na najlepsze. Zgadnijcie kto to wszystko dla mnie zrobił i jednocześnie był moim towarzyszem?!- nerwy biorą górę i nie kontroluję mojego tonu. Wszystkie oczy w pokoju skierowane są na mnie. Najwyraźniej czekają aż skończę.
-Pewnie się domyślacie- mówię z triumfalnym uśmiechem. –Byłam z Niall'em- kończę i już mam nadzieję, że to moje zdanie będzie tym ostatnim ale się oczywiście mylę.
-Jesteś głupia Tessa! Ostatni raz zostałaś sama w domu! Oddaj mi telefon i komputer!- za kogo on się kurwa uważa?! Stara się być troskliwym ojcem czy jak? Mój brat zmienił się w przeciągu kilku miesięcy. Każdy się kurwa zmienił kiedy zaczęłam się spotykać z Niall'em. Najgorsze jest to, że nawet w małym stopniu nie znają do tak dobrze jak ja i nic o nim nie widzą. Myślą, że każda pieprzona plotka musi być prawdą i nie wiedzą jak bardzo się mylą.
Idę do swojego pokoju i biorę w rękę laptopa. Wracam do salonu i z hukiem stawiam go na stoliku. Następnie wyciągam z kieszeni telefon i robię z nim to samo.
Wychodzę z pokoju i kieruję się do mojej sypialni, zamykam drzwi z trzaskiem i rzucam się na łóżko cała we łzach.
****
Budzi mnie przerażające pukanie w szybę. Otwieram jedno oko i zauważam na moim balkonie czarną postać, już mam zamiar zacząć krzyczeć kiedy osoba oświetla swoją twarz telefonem. Niall. Co on tu robi? I dlaczego?
Podbiegam do drzwi balkonowych i je otwieram.
-Zwariowałeś?- pytam półszeptem.
-Martwiłem się. Nie odbierałaś telefonu, nie odpisywałaś na Facebooku i na Twitterze- mówi przytulając mnie do siebie.
-Zabrali mi telefon kiedy się dowiedzieli gdzie i z kim byłam ostatniej nocy- staram się nie zaśmiać bo to naprawdę zabawne, że każdy wciąż traktują mnie jak małą dziewczynkę.
-Nie ważne. Jak tu wszedłeś?- pytam go ciekawa.
-Radzę Ci ściąć to drzewo bo to naprawdę dobra rzecz dla seryjnych morderców- mówi chichocząc.
-Jesteś niepoważny- uderzam go zabawnie piąstką w ramię, na co on marszczy się udając, że to było mocno.
-Chodź ze mną- mówi blondyn chwytając moją dłoń.
-Po prostu ty tu zostań- wyrywam się i kieruję do łóżka.
Niall podchodzi do mnie i przerzuca przez ramię prowadząc z powrotem na balkon.
-Nie dam rady zejść z Tobą na rękach, więc chodź- mówi i wchodzi na drzewo szybko po nim schodząc.
Staram się wykonywać takie ruchu jak on wcześniej żeby nie spaść, ale chyba nie wygląda to tak dobrze jak sobie wyobrażam.
Kiedy jesteśmy już na dole biegniemy do jego samochodu i odjeżdżamy.
-Gdzie chcesz iść o tej porze?- jest po północy, nie wiem co mógł wymyślić o tej godzinie.
Chyba nie zamierza mi odpowiedzieć więc następne pół godziny jedziemy w ciszy.
Zatrzymujemy się pod największym lodowiskiem w naszym mieście. Jest jeden problem. O tej godzinie jest już ono nie czynne.
-Zaraz zgarnie nas ochrona- on czasem nie myśli.
-Ochrona ma na imię Mark- mówi i się do mnie szczerzy. Okej, on zna ochronę, wszystko jasne.
-Siema Mark, wpuścisz nas?- blondyn mówi do faceta w średnim wieku.
-Nas?- widzę jak oczy mężczyzny szerzej się otwierają.
-Mnie i moją dziewczynę.-
co co co czy on mnie nazwał swoją dziewczyną? Nie, to nie możliwe, nie pamiętam żebym wchodziła w jakiś związki. Może byłam pijana, niee wątpię.. Muszę z nim to szybko wyjaśnić.
-Jasne, wchodź, wiesz gdzie są łyżwy- mówi i otwiera nam halę.
Niall podaje mi mój rozmiar łyżew, a ja tylko mu dziękuję kiwnięciem głowy.
Wchodzimy na lód i rozjeżdżamy się w dwie strony.
-Wszystko okej?- pyta blondyn jadąc w moją stronę.
-Yhym- mówię i odwracam się.
Nagle jego ramiona obejmują mój tułów.
-Mnie nie okłamiesz, co jest?- pyta mnie chowając głowę w moje włosy.
-Nie wiedziałam, że jesteśmy razem..- odpowiadam dość nie pewnie.
-Czekaj, powtórz..- czuję jak cały się napina.
-Nie jesteśmy parą Niall, jesteśmy przyjaciółmi- jego ręce mnie puszczają i trochę się ode mnie oddala.
-Po tym wszystkim ty nadal masz jakieś pieprzone nastawienie do związków?- podnosi do mnie głos.
-Kilka naszych spotkań tego nie zmieni..- spuszczam głowę.
-To jest kurwa popieprzone! Staram się jak nie byle kto! Jestem dla ciebie dobry a przynajmniej kurwa próbuję- jego głos się łamie a po policzkach płyną łzy.
-Ja Cię kurwa kocham!- krzyczy i zakrywa twarz dłońmi.
Odebrało mi mowę, nikt nie wyznał mi nigdy miłości. Czuję mocne kłucie w sercu bo ja nie czuję tego samego, albo nie chcę czuć.
-Odwieź mnie do domu- mówię zbyt oschle na zaistniałą sytuacje.
Niall odwraca się i wychodzi z hali, a ja zaraz za nim.
Wsiadamy do jego samochodu i jedziemy w stronę mojego domu.
Wychodzę z auta i mam zamiar coś powiedzieć, ale sama nie wiem co dokładnie. Zamykam po prostu drzwi i idę do mieszkania, a on odjeżdża.
//Zbliżam się do końca Salvation.:) Mam nadzieję, że póki co podoba Wam się:)
PRZYDAŁOBY SIĘ KILKA KOMENTARZY:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top