Capítulo 9 No confían teñido

Nie ufam farbowanym

<Sofia>

Następnego dnia usiłowałam zapomnieć, że kiedykolwiek Julia Terciopelo pojawiła się u mnie w domu. To był jedynie projekt.

Wszystko w domu zaśmierdło jej perfumami, o zapachu zbliżonych do mocnego piżma. Użyłam dużo odświeżacza do powietrza, aby w końcu zabić ten zapach. Na noc wszystkie okna były otwarte. Z pewnością nabawimy się przez to jakieś choroby, ale musiałam to zrobić.

Manuela od samego rana zaczęła mi działać na nerwy. Sprzeczała się o otwarte okna, bo na polu panowała wilgoć, która niszczyła jej włosy. Wydarła się – w końcu odsłoniła swoją prawdziwą naturę, która była ostra jak brzytwa. Szkoda, że tata tego nie słyszał... Dzisiaj w pracy był już na siódmą. Obudził mnie o szóstej, pożegnał się i odjechał.

Zostaje dłużej w pracy, wcześniej do niej wychodzi... Naprawdę, bardzo się martwiłam.

W szkole rano, jak zwykle, kupiłam sobie wodę, bo nie zjadłam przez Manuelę śniadania. Usiadłam na stołówce i patrzyłam, jak dziewczyna naprzeciwko mnie uśmiecha się do mnie szeroko. Zignorowałam to.

Kiedy kończyłam pić, ktoś do mnie podbiegł. Myślałam, że to jakiś chłopak, ale intruzem okazała się Julia.

– Cześć... – powiedziała. Jednak wydawało się, że te słowa sprawiają jej jakiś problem.

Wszyscy spojrzeli na nas. Nie chciałam ryzykować, że ktoś zobaczy mnie z nią. Moja reputacja bardzo ucierpi. Tego tylko brakowało, żeby teraz panoszył się koło mnie jakiś morderca kotów.

– Nie mam czasu – odparłam i napiłam się ostatniego łyku wody, który okazał się trochę większy, niż przypuszczałam. Zadławiłam się lekko, ale nie dałam tego po sobie poznać.

Wstałam od stołu i wyrzuciłam po drodze puszkę po wodzie. Ruszyłam w kierunku szafek. Terciopelo szła dalej krok w krok za mną.

Dabuten – jeszcze jej mi teraz brakowało.

– Możesz mnie posłuchać? – warknęła, kiedy stanęłyśmy przy szafkach.

– Nie, nie zamierzam się z tobą przyjaźnić, żeby wzrosła twoja reputacja w szkole. O nie, na reputację trzeba sobie zasłużyć – odpowiedziałam, nie patrząc na nią.

– W tyłek sobie wsadź tę swoją reputację, nie potrzebuje jej. Tu chodzi o coś więcej! – przekonywała mnie, ale nie byłam pewna, czy jest coś ważnego, co może mi zapewnić, albo ja jej.

– Lekcji gry na skrzypcach też ci nie dam. – Po raz pierwszy na nią spojrzałam.

Jej wyraz twarzy mnie przeraził. Była bardzo zakłopotana, oczy miała nienaturalnie szerokie. Przestraszyłam się, że naprawdę może o coś chodzić.

– Kiedy wczoraj od ciebie wracałam... – powiedziała po chwili. Nie musiałam nawet w nic ingerować. – W sumie, nie wiem, po co ci to mówię, skoro cię to nie obchodzi.

– Zaryzykuj. – Skrzyżowałam ręce na piersi.

– Kiedy wczoraj od ciebie wracałam , zauważyłam kogoś pod twoim domem – wyjaśniła i zrobiła krótką przerwę, zanim zareagowałam, że to mógł być sąsiad, dodała. – To ten sam facet, który pojawił się znikąd i nas rozdzielił, kiedy próbowałyśmy się bić.

Zmarszczyłam brwi. Ten, co gustuje w brzydkich? Dlaczego miałby kręcić się koło mojego domu?

Terciopelo po prostu zazdrości mi tego domu, tego wszystkiego, co mam i dlatego wymyśla, że ten facet był u mnie pod domem. A nawet jeżeli był – no to co z tego. Może tak naprawdę jest we mnie zabujany, jak reszta męskiej ludzkości na tym świecie.

– Przyznaj się, chciałabyś, żeby ciebie ktoś tak cały czas adorował, co? – zaśmiałam się.

– Co? – Podniosła głos. – On może być niebezpieczny! Kręci się koło ciebie i koło mnie!

– Widzisz go tu gdzieś? – Rozejrzałam się. – Bo ja nie! A wiesz dlaczego!? Bo jesteś stukniętą wariatką i widzisz rzeczy, których tak naprawdę nie ma. Zazdrościsz mi tego powodzenia u chłopaków.

– Jesteś głucha, czy taka głupia!? Mówię ci, że to nie jest żaden zalotnik, tylko jakiś niebezpieczny facet!

– Tak, powiedziałaś to po tym, jak zmieszał cię z błotem...

W sumie mnie też, ale ona o tym nie musi wiedzieć.

– Wiesz co, jednak byłaś świnią i nią jesteś. Nie licz, że ci pomogę, gdyby ten facet znowu się napatoczył.

– To prędzej on będzie mnie przed tobą ratował – syknęłam i odwróciłam się na pięcie. Odeszłam od niej i zostawiłam ją samą.

Tak, jasne. Dziewucha naoglądała się jakichś horrorów, a potem w każdym widzi przestępców.

Jaki ona knuje przeciwko mnie spisek? A może wtajemniczyła we wszystko tego faceta? Nie, na pewno nie. Nie jest zbyt mądra.

Ten facet być może po prostu jest we mnie zakochany, ale nie umie normalnie ze mną rozmawiać. To jest bardzo prawdopodobne. Być może jest tak bardzo nieśmiały, że nie potrafi radzić sobie z żadną kobietą. Współczuję mu.

Ale co ja poradzę, że jestem taka cudowna, że każdy jeden się we mnie zakochuje?

***

Nadeszła ostatnia lekcja, którą oczywiście był Angielski. Verano przylazł tam w swoim ulubionym czerwonym garniturze.

Usiadłam w ławce przy jednym z komputerów. Mieliśmy zajęcia w sali informatycznej. Wszyscy zajęli miejsca, które obrali już na początku roku. Zdziwiłam się, kiedy Terciopelo usiadła przy sąsiednim komputerze.

Chciała za wszelką cenę się mi przypodobać? Robić teraz z siebie moją przyjaciółkę, czy co? Nie mam na to innego wyjaśnienia. Jeszcze cały czas gapiła się mnie, podczas kiedy Verano przygotowywał się do lekcji.

– Dobrze, witam was wszystkich! – rozbrzmiał wesoły Verano. – Przygotujcie swoje prezentacje, odpalcie je na komputerach. Od razu mówię, jeżeli zrobiliście o Hiszpanii, nawet tego nie włączajcie.

Usłyszałam jęki paru osób. Zdaje się, że komunikat nauczyciela nie był zbyt wyraźny i parę osób w dalszym ciągu postanowiły robić projekty o ukochanej ojczyźnie.

– Nie będę komentował tych jęków – zaśmiał się Verano. – Raz, raz.

– Kto uruchamia projekt? – zapytała mnie Terciopelo.

– Ja – odparłam szybko. Nie chciałam udawać. Nie zamierzałam zamieniać z nią z ani jednego słowa.

Jeszcze cały czas czułam zdenerwowanie z naszej rozmowy, gdzie snuła jakieś chore domysły odnośnie do tego dziwnego faceta. Kiedy tylko sobie o tym przypomniała, natychmiast ogarnęła mnie fala złości.

Przystąpiliśmy, a raczej przystąpiłam do prezentacji jako pierwsza. Byłam pewna, że praca o Polsce jest świetna.

Dziwiłam się zawsze, jak ludzie mogą odczuwać strach przed publicznym wystąpieniem. Przecież czego się tutaj obawiać? Paru oczu? To wręcz sposób, aby się pokazać, swoją lepszą stronę.

Verano oglądał rezultaty długiej pracy z niekrytym zachwytem. Co jakiś czas kiwał głową, mruczał z zadowoleniem. Byłam pewna oceny celującej.

– Sofio, świetnie to zaprezentowałaś. Treść jest odpowiednia, wciąga obserwatora – powiedział, kiedy zakończyłam prezentację. – Momentami miałem wrażenie, że utożsamiłem się z Polakami. Fascynujące, już wiem, gdzie wyjedziemy na szkolną wycieczkę. Polsko! Nadchodziły!

Cala klasa wydała głośną aprobatę. Wszystkim się spodobał jego pomysł. Cieszyłam się, że udało mi się zainspirować Verano.

– Niekwestionowana ocena celująca! – Podszedł do komputera i szybko cos wystukał na klawiaturze. Uśmiechałam się dumnie. – Z kim robiłaś prace?

– Terciopelo – odparłam, nie spoglądając na nią.

Verano nic nie do powiedział. Żadnego gratuluję Julia. Po prostu cos wystukał na klawiaturze z kamienną, grobową miną. Nie dziwię się, przez całą prezentację Terciopelo nie wykazywała zbytniego zainteresowania całą sprawą. Nie usiłowała nawet nich do powiedzieć, nie patrzyła na nas. Ne zdziwiłabym się, jakby moja i jej ocena różniła się o co najmniej dwa stopnie.

– Kto następny?– zapytał po chwili Verano, dalej siedząc przy biurku nauczyciela. – Mam nadzieję, że zobaczenia tylko takie same dobre prace, jak u Sofii.

Uśmiechnęłam się do klasy, w dalszym ciągu będąc dumna.

Zanim utkwiłam wzrok w komputerze, zobaczyłem, jak Terciopelo zaciska pięści.

***

Następnego dnia w szkole w ogóle nie natrafiałam na Terciopelo. Oczywiście, że była w szkole. Odnalazłam ja na jednej z przerw, siedziała na swoim ulubionym miejscu na parapecie. Wszyscy ją mijali, nie patrząc nawet na nią. Nie dziwiłam się. Odpychała ludzi samym swoim wyglądem.

Na lekcjach siedziała tak cicho, że nawet nauczyciele wpisywali jej nieobecności. Verano aż tak ją zdenerwował, że pochwalił tylko mnie?

Myślałam, że jej i tak go wisi, skoro wszyscy dookoła ja zignorowali. Potrzebowała tego aż tak bardzo dotkliwie, żeby Verano ja pochwalił? I tak mało co robiła na tej prezentacji. Wszelakie informacje wyszukałam ja, ona tylko mówiła, że jej to pasuje i właściwie tyle. Niczego nie znalazła na własną rękę.

Widać było, jak bardzo się zdenerwowała wczoraj na lekcji. Po argumentach, które podsunęłam, dalej nie rozumiałam, dlaczego teraz jest cichsza niż była. Zawsze chociaż trochę dawała swoja obecność we znaki. Odchrząkała, przeklinała sobie pod nosem albo na nauczyciela, albo na uczniów, w tym na mnie. Aż tak cicho nigdy się nie zachowywała.

Spojrzałam na jej gesty na przerwie. Siedziałam z Filippem. Swoją drogą, Filippo zaczął się zalecać ostatnio do trzecioklasistki, która powiększyła sobie piersi. Byłam przygotowana, ze w najbliższym czasie z nim zerwę. Obędzie się bez płaczu. Wcale nie żałuje, że z nim nie będę. Wisi mi to – znajdę sobie kogoś innego, który nie będzie leciał na silikonowe cycki. I tata będzie bardziej szczęśliwy.

Terciopelo miała napięte całe ciało, jakby tylko powstrzymywała się, żeby kogoś nie zabić. Kto wie, może to właśnie robiła. Być może wcale nie słuchała muzyki. Może opracowywała jakiś nikczemny plan pozbawienia życia mnie i Verano. Co jakiś czas coś mruczała pod nosem i zaciskała pięści. Zupełnie jakby rozmawiała z diabłem. Trochę mnie tym przeraziła. Mruczała cos i mruczała. Złapałam się na tym, ze zbyt długo się na nią patrzę. Filippo wydawał się zdziwiony.

– Patrzysz na nią i patrzysz. Wiem, że jest dziwna, ale bez przesady. – Objął mnie władczo ramieniem.

Korciło mnie, żeby na niego naskoczyć i zapytać, czy swoją nową koleżankę też tak przytula. Jednak postanowiłam jeszcze chwilkę podtrzymać go w przekonaniu, że o niczym nie wiem.

– A jakoś tak – odparłam, patrząc na niego. Teraz role się odwróciły. Czułam na sobie wzrok Terciopelo.

– Słyszałem, że Verano was zmusił, abyście razem pracowały. Jest aż taka zła, na jaką wygląda? – zapytał.

Spojrzałam na nią raz jeszcze. Czy jest zła? Z pewnością na taką wygląda. Dzisiaj miała na sobie obrożę z ćwiekami, jakby była jakimś psem. Taki ktoś nie mógł być w żadnym stopniu normalny.

– W sumie... – Przekrzywiłam lekko głowę i na powrót, mój wzrok powędrował na Filipa. – Może nie jest zła, ale z pewnością nie jest to kandydatka na dłuższą znajomość. Nazwała mojego psa szczurem. To niewybaczalne!

– Twoją Chanel? – zdziwił się Filippo.

– Moją Chanel – potwierdziłam. – Wiesz, co... Nie gadajmy o niej, proszę. Szkoda na nią śliny.

Filippo uśmiechnął się. Myślał, że chodzi mu o to, że usta przydadzą nam się do czegoś innego. Ale teraz... Nigdy w życiu. Już nigdy go nie pocałuje. Wielbiciel wielkich kobiet, niech sobie je całuje.

Zbliżył już twarz do mojej, ale natychmiast mu umknęłam, ogarniając włosy z twarzy. Otworzył oczy, całkiem zawiedziony i powiódł wzrokiem za mną. Jednak ja skierowałam się do łazienki, dając mu gest ręką, że zaraz wrócę. Uformował usta w dzióbek, sprawiając, że wyglądał niezwykle zabawnie. Ale już nigdy nie będzie mnie to bawić. Tak samo, jak nigdy mnie to nie bawiło.

Weszłam do ogromnej łazienki i stanęłam przed jednym z luster. Łazienka była całkiem pusta.

Spojrzałam na swoją twarz w lustrze.

– Osiem godzin w szkole, a ty wyglądasz, jakbyś dopiero co poprawiała makijaż, jak ty to robisz? – Uśmiechnęłam się kokieteryjnie do własnego odbicia w lustrze.

Wtedy drzwi się otworzyły. Spojrzałam ukradkiem, kto to. Osoba stanęła w drzwiach jak wryta, kiedy mnie zobaczyła. Była to Terciopelo. Bała się konfrontacji ze mną?

Machnęłam głową, wprawiając włosy w ruch, udając, że w ogóle jej nie widziałam. To pozwoliło jej koło mnie przemknąć i stanąć obok, koło drugiej umywalki.

Woda zaczęła szybko się sączyć z kranu. Gdyby nie to, panowałaby w łazience upiorna cisza.

Czułam na sobie jej wzrok, ale nie chciałam na nią patrzeć. Być może patrzy na mnie, ze ściągniętymi brwiami i odsłoniętymi w grymasie ustami.

Aby jej nie zobaczyć, w natychmiastowym tempie skierowałam się ku wyjściu z łazienki.

– Ten facet jest niebezpieczny... – syknęła Terciopelo, zanim opuściłam łazienkę. – Kiedyś się o tym przekonasz...

– Arrima tu prima – powiedziałam miłym tonem. Specjalnie wymówiłam tę wyrafinowaną wersję.

– Nie zdziw się, jak zobaczysz go teraz przy toalecie, Vanidad...

Nie wiem dlaczego, ale po jej słowach zaczęłam się trochę bać. Niby jej nie wierzyłam, czemu miałam wierzyć... Ale z drugiej strony faktycznie wszędzie się pojawiał... Nie wiem, co myśleć. Jeszcze nigdy nie spotkałam nikogo takiego tajemniczego. Ciekawe, czy naprawdę jest we mnie zakochany. Jeżeli tak, to może pocałunek z zaskoczenia pokazałby tajemniczemu wielbicielowi, że Sofia Vanidad wcale nie jest taka straszna.

_____________________________

I jest, kolejny rozdział :). Od razu Wam zaspojleruję - w następnym dowiecie się, kim jest Santiago... Jak obstawiacie :D?

N.B

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top