Capítulo 7 Problemas en la escuela

Problemy w szkole..

<Sofia>

Wtorek. Znowu szkoła. Nie byłoby z tym żadnego problemu, gdybym przez całą noc nie miała tej parszywej twarzy Terciopelo przed twarzą. Miałam wrażenie, że znowu czuję to uderzenie na moim biednym policzku, tą jej bladą pięścią.

Obudziłam się mając nadzieję, że dzisiaj w szkole jej nie będzie.

Wykonałam wszystkie poranne czynności, tak jak zawsze rano.

Tata był nieobecny. Siedział przy stole, patrząc na talerz z jajecznicą, jakby oczekiwał, że to jajko nagle coś zrobi. Nie poznawałam go. To zupełnie inny człowiek. Co go tak zmieniło?

Zawsze był promienny, uśmiechnięty. Tętnił życiem, wyznawał zasadę Carpe Diem. A teraz?

Wszystko zaczęło się od tego telefonu. Potem był ten drugi, w nocy...

Trochę mu nie wierzyłam... Niby mówił, że nigdy by mnie nie okłamał, ale im dłużej o tym myślałam, tym bardziej wydawało mi się, że coś jednak jest na rzeczy. Nigdy się tak nie zachowywał.

Jakaś część mnie podpowiadała mi, że tym razem mnie okłamał. Jednak nic mi nie chciał powiedzieć.

Cały dzień w szkole mogłam myśleć tylko o tym. To niby nic wielkiego – jakieś telefony. Ale zdarzają się o dziwnych porach i wytrącają tatę z równowagi. Pizza... To nie mogła być pizza. Nie o tej porze.

Więc, kto to był? Znowu z pracy? Dzwoniliby przed północą do swojego szefa?

Niestety, zauważyłam, że Terciopelo jest w szkole. Patrzyła się na mnie od rana spod byka. Kiedy tylko przyjechałam samochodem do szkoły, ona właśnie stała przy wejściu. Podążała za mną wzrokiem, jakby chcąc wiedzieć, gdzie jej ofiara się uda.

Szybko zaparkowałam samochód i dziarsko poszłam w stronę wejścia szkoły. Ku mojemu zdziwieniu, ona nadal tam stała. Nie chciałam zaprzątać sobie nią głowy.

Zatrzymał mnie profesor od angielskiego – pan Verano.

– Witaj, Sofia! – przywitał się z entuzjazmem, podając mi dłoń.

– Dzień dobry, panie profesorze – odparłam z uśmiechem.

– Wczoraj sprawdzałem projekty waszej klasy i z przykrością stwierdziłem, że nie mam twojej pracy. Musisz to jak najszybciej napisać. Będą egzaminy, nie będę miał potem czasu go sprawdzić – powiedział, nieco ostrzejszym tonem. – Mamy dzisiaj lekcje?

– Tak jest, ostatnią.

– To świetnie! Sofia, umówimy się na termin na lekcji, nie będę cię męczył z samego rana. – Uśmiechnął się, skinął głową i ruszył do wejścia. – Miłego dnia.

– Nawzajem, panie profesorze. – Uśmiechnęłam się i poszłam w ślad za nim.

– Proszę, proszę – Usłyszałam nagle za sobą. Odwróciłam się na pięcie, będąc przekonana, kogo słyszę. Nie myliłam się. Stała tam Terciopelo w dziwnej, czarnej, koronkowej sukience. Jak zwykle z wypudrowaną twarzą na biało i tymi czarnymi ustami. – Znalazłaś sobie kolejnego kochanka wśród nauczycieli?

– Odczep się. – Tylko tyle powiedziałam. Nie miałam ochoty nawiązywać z nią jakiś dłuższych konwersacji, bo one nie miały sensu. I tak mogłabym dostać od niej za to w zęby. A już nie chciałam kusić losu.

Za wyjątkiem tego incydentu rano, nie wchodziła mi w drogę. Trzymała się jak zwykle z boku, w kącie sali, słuchając przez słuchawki muzyki. Wyłączała się na cały świat i był on jej pewnie wdzięczny. Nikogo nie biła, wyzywała, krytykowała i poniżała. Gdyby to ode mnie zależało, mogłaby słuchać tej muzyki przez cały dzień.

Nie spotkałam dzisiaj też tej pokraki, co gustuje w paskudach. Jedyni ludzie, którzy mnie spotykali, byli mną po prostu zachwyceni, więc to tylko bardziej napawało mnie w przekonaniu, że ten facet był jakiś dziwny.

Dziewczynom w całej szkole podobała się moja srebrna sukienka. Może była trochę przykrótka, ale jeżeli ma się co pokazywać, dlaczego tego nie robić?

Byłam pewna, że następnego dnia jakieś pół szkoły będzie miało taką samą sukienkę, albo raczej jej tandetną podróbkę. Takie życie ikony mody.

Siedem lekcji minęło dość szybko. Nastał czas na ostatnią lekcje, jakim jest angielski. Pan Verano szybko otworzył nam drzwi do klasy i zajął miejsce przy tablicy.

Był on jednym z najluźniejszych nauczycieli w całej szkole i za to go ceniłam. Wiedział, że na ósmej zawsze jesteśmy zmęczeni, więc nigdy we wtorek nie robił kartkówek i nie pytał. Wszyscy byliśmy mu za to wdzięczni.

Zajęliśmy nasze miejsca. Usiadłam przy prawej stronie sali, w drugiej ławce. Cała klasa zaczęła rozmawiać przy wyciąganiu podręczników, ale która tak nie robi.

– Dobrze, klaso. Siadajcie. Na dobry początek, wasze projekty o kraju europejskim. Jestem dumny, że tak znaczna część wybrała Hiszpanię, ale wiecie, że to miał być każdy kraj oprócz Hiszpanii – zaśmiał się. – Ale gdybym miał wstawiać każdemu jedynki, nikt nie zdałby tej klasy. Osoby z Hiszpanią napiszą pracę po raz kolejny. – Wyciągnął ze swojej torby schludnie złożone kartki i rozdał je uczniom.

Podchodził po kolei do każdego i podawał mu kartkę.

– Martes, Caballo, Rojo, Terciopelo i Falda, musicie poprawić wasze prace. Na jutro. Osoby, które tego nie pisały. – Zerknął w moją stronę. – Też na jutro.

Uczniowie skwitowali ten pomysł donośnym stęknięciem, ale Verano był nieugięty.

– Jest koniec kwietnia, klaso. Wybaczcie, ale muszę wstawić jakieś oceny, nie ma zlituj się. Dacie sobie radę, to tylko dwie strony papieru kancelaryjnego. Zawsze mogłem zadać wam pięć stron – zaśmiał się z własnego dowcipu.

Klasa mu nie wtórowała.

Odchrząknął i zaczął dalej gadać:

– W każdym razie, Martes zrobi projekt z Falda, Caballo z Rojo, a Terciopelo z Sofią Vanidad – uśmiechnął się do mnie.

Ucieszyłam się, że tylko do mnie powiedział po imieniu, ale wtedy doszło do mnie, kogo mi przydzielił do pracy.

– Panie profesorze, czy mogłabym zrobić projekt z kimś innym? – powiedziałam od razu. Terciopelo spojrzała na mnie z wrogością.

– Dołączam się do pytania – skwitowała, zakładając ręce na piersi. – Nie zamierzam pracować z kimś tak niekompetentnym.

Odwróciłam się w jej stronę i zmroziłam ją spojrzeniem.

– Ty jesteś niekompetentna. Smakował ci kot na śniadanie? – Kiedy to powiedziałam, cała klasa wybuchła głośnym śmiechem.

Być może zrobiło się jej głupio, bo na chwilkę zamilkła. Lecz zrobiła to tylko po to, aby po chwili odparować:

– Tak był pyszny. Z kolei ty masz zbyt krótką sukienkę. Pod jakim supermarketem dzisiaj stoisz? – Uśmiechnęła się kpiąco.

Lecz jej żart został chłodno przyjęty przez klasę. Wręcz każda osoba poczuła się urażona atakiem na mnie. Cóż, mówiłam. W tej szkole ja rządzę.

– Dziewczyny... – uspokoił nas Verano. – Sofio, oczywiście. Nie ma żadnego problemu, jeżeli tylko chcesz w tej chwili zmieniam ci partnera. Kto chce pracować z Sofią?

Ręce wszystkich w klasie, z wyjątkiem dwóch osób (mojej i Terciopelo) wzniosły się w powietrze.

– Chłopaki, ale wy już zrobiliście projekt... – zauważył trafnie profesor.

– Wiemy, ale z chęcią pomożemy koleżance w potrzebie – zaproponowali z uśmiechem na ustach.

Verano zaśmiał się i zapytał:

– To może zrobimy tak? Kto chce pracować z Terciopelo?

Tym razem nie odpowiedział nikt. Verano zarumienił się, bo zdał sobie sprawę, że popełnił mały błąd tym pytaniem.

– Cóż, Sofia. Myślę, że jak raz zrobisz projekt z Terciopelo nic się nie stanie. Zacieśnicie więzy – przekonywał mnie, ale ja natychmiast odparowałam:

– Nie! Ten koto-zabójca niech robi projekt sam. Nie zniżę się do jej poziomu... – powiedziałam dziarsko, reszta klasy mi zawtórowała. Pokiwała z twierdzeniem głowami.

– Gdybym ja musiała zniżyć się do twojego poziomu, musiałabym położyć się na podłodze. Na parterze. – Kolejne jej odszczeknięcie spotkało się z głuchą ciszą, a następnie z dezaprobatą.

– Dziewczyny, nie wiem, co się stało, ale jeden raz naprawdę was nie zbawia. – Verano próbował jakoś wszystko ustatkować, ale raczej bezskutecznie.

– Owszem, zbawia – powiedziałam szybko.

– Sofio, proszę cię. Zrób tą prezentację i będzie po sprawie.

– Pan nie rozumie! – wykrzyknęłam po chwili. – To jest coś nieobliczalnego, niech pan patrzy jak ona wygląda! Patrzy się tymi ślepiami, jakby chciała kogoś zabić.

– Tylko ciebie, idiotko – syknęła.

– Widzi pan!? – Wskazałam na nią ręką. – Mam ryzykować, że coś jej odbije i poderżnie mi gardło?

– Sofia, nie przesadzaj. To, jak ktoś wygląda nie znaczy, że zachowuje się jak morderca...

– Akurat w tym przypadku to wszystko do siebie pasuje, to jest nieobliczalne babsko i nie zamierzam z nią pracować.

– Dobrze, więc wolisz nie zdać przedmiotu?

– Po stokroć! Ewentualnie mógłby mi pan pozwolić robić to samej. – Zamrugałam oczami.

– Ooo, Vanidad już sobie kochanka szuka... – zaśmiała się Terciopelo.

Verano spojrzał na nią ze złością i powiedział beznamiętnie:

– Terciopelo, dostajesz naganę z zachowania i proszę zgłosić się do dyrekcji. Za takie komentarze możesz zostać usunięta ze szkoły.

– Wisi mi to. – Wzruszyła ramionami.

– Vanidad... – powiedział do mnie. Teraz przez tą małpę, będzie mi mówił po nazwisku. – Zrób to, o co cię proszę. To moje ostatnie słowo. Dobrze, klaso! Zapiszcie temat lekcji!


____________________________

Julia nie da sobie dmuchać w kaszę i tak samo Sofia - mieszanka wybuchowa od której należy się trzymać z daleka :). A może, kiedy będą robić wspólnie projekt odnajdą wspólny język, jak myślicie :)?

Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze - nie zdajecie sobie sprawy, jak jest mi miło! <3

Do napisania! N.B

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top