Capítulo 50 Amor

Miłość

<Sofia>

Ta noc minęła mi bez strachu. Zasnęłam, chociaż myślałam, że nawet nie zmrużę oka. To tylko dlatego, że Santiago był obok mnie.

Obudziłam się parę minut po nim. Lecz ani na chwilkę się ruszył, aby mnie nie budzić.

Polski dom stał się takim naszym azylem, większym niż ten Jeana. Tutaj nie musieliśmy się kryć. Mogliśmy pokazywać naszą miłość, bez obawy, że do domu wejdzie tata i zobaczy nas razem.

Rano, po śniadaniu zadzwoniliśmy po Grześka, prosząc go o drobne zakupy. Mieliśmy szczęście, był akurat na trasie w Niepołomicach.

– Nie ma żadnego ludu, to wpadnę. Dobrze, że zadzwoniliście teraz. Pięć minut później musielibyście czekać dwie godziny na mój kolejny kurs – zaśmiał się. – Będę u was za jakiś kwadrans – dodał i rozłączył się.

Szybko się ubrałam. Nie zapakowałam wiele. Nie zamierzałam nawet zastanawiać się na tym, co wybieram. Tym czymś okazała się biała bluzka i dżinsowe rybaczki. Luźny strój, w końcu i tak nie zamierzam nigdzie wyjść, a nie będę się niepotrzebnie stroić w ciepły, lipcowy dzień, gdzie prędko się spocę od gorąca.

Grzesiek przyjechał pod nas swoim żółtym busem za obiecany kwadrans. Niósł siateczkę z logo Biedronka. Ten sklep mnie prześladuje. Ale musi być jakiś dobry, skoro tyle ludzi tam robi zakupy.

– Czuję się jak dostawca pizzy – zaśmiał się, idąc w naszym kierunku. Położył siatkę na ziemi i przywitał się z nami. Jak zwykle, Santiago przybił męską piątkę, a mnie pocałował w policzek. Trzy razy; pamiętałam.

– Dzięki, Grzesiek. – Uśmiechnęłam się do niego. – Ile ci jesteśmy winni?

– Daj spokój! – Machnął ręką i podniósł głos do tonu piskliwego. – Nic nie jesteście mi winni. Carlos był dla mnie kiedyś jak rodzina, czuję się odpowiedzialny za Wasze bezpieczeństwo tutaj.

Oboje z Santiago uśmiechnęliśmy się do siebie.

– A zadam wam takie dość niedyskretne pytanie... Jesteście razem? – zapytał, na co z ponownie kierowaliśmy wzrok ku sobie.

– A co? – powiedział Santiago z uśmiechem.

– Nie wiem dlaczego, ale wczoraj dzwonił do mnie Carlos z budki telefonicznej i pytał mnie, czy się... Całowaliście w busie jak jechaliście ze mną.

Co? Tata myśli, że jesteśmy razem. Łał, jest bardziej spostrzegawczy niż myślałam. Kurde, to wpadliśmy.

– I co mu powiedziałeś? – zapytałam.

– No jak to co? Że po waszych oczach widać miłość.

Zakryłam sobie usta dłonią i przeklęłam cicho. Nie mamy po co wracać do Hiszpanii.

– Żartuję! Kurde, nie sądziłem, że aż tak bardzo was to zdezorientuję. Czyli mam rozumieć, że jesteście razem? – dopytywał.

Pokiwałam głową.

– Tak naprawdę powiedziałem mu, że siedzieliście grzecznie w jednym rzędzie, ale nic nie zauważyłem. Tylko rozmawialiście. Znam Carlosa. Znam jego obsesyjną kontrolę. W zerówce odpędzał wszystkich chłopaków, którzy kręcili się koło Sofii. Współczuję wam, że musicie żyć w tajemnicy. Mam nadzieję, że pewnego dnia Carlos zrozumie, że to nie w chłopakach tkwi problem – dodał Grzesiek. Temperatura się powiększyła i zauważyłam, że na jego łysinie pojawiają się kropelki potu. – W każdym razie, życzę wam długich, wspólnych lat. Jeżeli taki stary piernik jak ja – dlaczego on uważa, że wiek po trzydziestce lat to starość? Ach, ten Grzesiek – może wam coś doradzić, to tylko to, abyście nie dali się zakazom Carlosa. On sam tego nie widzi, ale jak ujrzy wasze szczęście, będzie widział. Sofia, miałaś już chłopaków?

– Tak... – przytaknęłam. Głupio mi było mówić o tym przy Santiago.

– I jak reagował tata?

– Każdego sprawdzał, chodził z nimi na rozmowy, wysyłał ludzi na przeszpiegi... – wymieniałam.

– Jednym zdaniem, nie lubił ich – zaśmiał się Grzesiek. – A ciebie Santiago? Lubi?

– Zaczął do mnie mówić synu – powiedział mój ukochany. –Pokazuje mi cały czas, że stałem się ważną osobą dla rodziny Vanidadów.

– I o to chodzi! Widzicie, na pewno was zaakceptuje. Tylko powoli. – Wykonał gest rękami, jakby chciał kogoś zatrzymać. – My tu gadu, gadu, a ludzie czekają na busa. Dajcie jeszcze znać, jakby coś się działo. Strzałeczka! – Powiedziawszy to, pożegnał się i ruszył swoim żółtym busem.

Tak więc, znowu zostaliśmy sami.

Odkryliśmy, że w telewizji nie lecą żadne angielskie, a co dopiero hiszpańskie programy, więc niechętnie wyłączyliśmy sprzęt. Spędziliśmy czas w ogrodzie. W Polsce często lało, więc rośliny, które tam żyły miały trochę wytchnienia.

Wyplewiliśmy chwasty i trochę użyźniliśmy ziemię. W taki sposób przyjemnie nam się spędzało czas, robiliśmy coś razem i niesamowicie było nam z tym dobrze. Roboty było dość dużo, ale naprawdę rzadko kiedy pracuję w ogrodzie. Właściwie, nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz to robiłam. Musiało być to bardzo dawno temu.

Kiedy ogródek zaczął wyglądać w miarę ładnie, opadliśmy bez sił. Było gorąco. Temperatura przekraczała trzydzieści stopni Celsjusza.

Santiago wpadł na pomysł, abyśmy poszli na mostek. Z chęcią to zrobiłam.

Od razu ziściły się moje wyobrażenia. Stanęliśmy na nim, a ja oparłam ręce o balustradę. Santiago stanął za mną i objął mnie w talii. Spojrzeliśmy na nasze odbicia w lustrze. Chciałam powiedzieć coś mądrego, ale za bardzo rozpraszały mnie jego ręce na moim ciele.

– Myślisz, że tata byłby w stanie nas zaakceptować? – zapytałam go.

– Nie mam pojęcia – odparł, opierając głowę o moje ramię. – Powiedział mi wyraźnie, chroń ją i nie waż się jej dotknąć. Teraz sprawdza nawet Grześka. Mieliśmy szczęście, że nas nie wydał.

– Nie możemy się ukrywać do końca... – Spojrzałam smutno na nasze odbicie. Chciałam, żeby cały świat się cieszył naszym szczęściem. – Jedynymi rzeczami, które mi zostały, jest rodzina i ... Ty. Nie mogę pozwolić, abyś odszedł.

– Nigdy cię nie opuszczę. – Pocałował mnie w szyję, a ja poczułam przyjemny dreszcz. – Tutaj nie musimy się kryć. Kiedy wrócimy do Hiszpanii powiemy twojemu tacie. Jeżeli każe nam się rozdzielić... Wyjedziemy tutaj, do Polski.

– Straciłabym z nim kontakt... Musimy to jakoś pogodzić – powiedziałam smutno.

– Nie myśl o tym teraz – szepnął mi do ucha. – Rozkoszujmy się chwilą. Carpe Diem.

Powiedziawszy to, wziął mnie na ręce. Zachichotałam, kiedy poczułam, jak mnie w siebie wtula. Przeszedł ze mną cały mostek i ułożył mnie na ławce na końcu altanki. Zaśmiałam się, ale odkryłam, że oparcie boczne ławki wżyna mi się w głowę. Jednak nie długo było mimo znane to uczucie, ponieważ chwilę potem Santiago nachylił się nade mną i mnie pocałował, trzymając jedną rękę na mojej głowie.

Co tu dużo mówić. W takim stylu spędziliśmy popołudnie. Całowaliśmy się, śmialiśmy się... Cieszyliśmy się sobą nawzajem. To chyba najlepsze, co mogliśmy robić, kiedy nie ma w domu kablówki.

Pod wieczór wylądowaliśmy w jacuzzi. Nie mieliśmy strojów kąpielowych, więc musiała wystarczyć nam bielizna. Usiedliśmy koło siebie, pozwalając, aby gorąca woda z bąbelkami otaczała naszą skórę.

Jak można się spodziewać, szybko nasze rozmowy w jacuzzi przeszły na trochę inny temat. Santiago zaczął mówić, jaka jestem piękna, więc ja nie mogłam mu być dłużna. Kiedy próbował mnie pocałować, schowałam mu głowę pod wodę. Kiedy się z niej wydostał, zaśmiał się, po czym przeszedł do tego, co chciał zrobić.

Zaczęłam myśleć o tym, że z żadnym chłopakiem nie czułam tego, co czuję z Santiago. To prawda. Żadnego szczerze nie kochałam. Za to, każdy dotyk, każdy gest, każde słowo Santiago sprawia, że jestem dosłownie w raju.

Nie przeszkadzało nam to, że sąsiedzi mogli przerazić się hiszpańskimi wyrazami miłości. Zapewne większość z nich, obserwowała całą sytuację z okien. Podobno tacy są Polacy. Lubią wszystko kontrolować. Musieli mieć ciekawy widok.

Oplotłam Santiago obiema rękami nie pozwalając mu się ode mnie odsunąć, a on chwycił moją nogę tak, że gdyby stanął, otaczałabym go nogami.

Kiedy usłyszałam jakieś pomruki z sąsiedniego domu, stwierdziłam, że dostarczyliśmy im dostatecznie dużo rozrywki jak na jeden dzień. Ale nie mieliśmy wcale dosyć.

Santiago pomyślał chyba o tym samym, ponieważ wziął mnie na ręce i wyszliśmy z wielkiej wanny. Kierowaliśmy się do domu.

Mogłabym mówić i mówić, o tym, co się działo dalej. To było takie piękne, że wręcz nie do opisania. Jednak myślę, że to nie jest konieczne. Słowa naprawdę nie mogą tego opisać. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top