Capítulo 24 Proteger

Obrońca

<Santiago>

            

Dochodziło popołudnie. Sofia starała się uniknąć ze mną kontaktu, a ja wręcz przeciwnie. Chciałem go na siłę nawiązać. Z różnym skutkiem.

Pana Carlosa jeszcze nie było w domu i wątpiłem, czy pojawi się na noc. Pisałem do niego smsy, gdzie obgadaliśmy parę spraw związanych z trwającym dniem.

Sofia starała się zachowywać pozory, że wszystko jest takie jak dawniej. Weszła na instagrama, chciała zrobić zdjęcie na snapchata, ale w końcu z tego zrezygnowała. Po chwili wybiegła na pole.

Wystraszyłem się. Myślałem, że usiłuje uciec. Nie wiadomo, co chodziło jej po głowie. Może  myślała, że jest to jedne wyjście, aby uwolnić się ode mnie. Kto wie, tak mogło się stać. Nic nie było wykluczone. Dlatego rzuciłem się w pościg za nią.

Zatrzymała się przy basenie. Odetchnąłem z ulgą.

Stała przez chwilkę w bezruchu, a następnie powiedziała głośno:

– Mam zamiar tak stać cały czas za mną? – Po tym odwróciła się i spojrzała na mnie kamiennym wzrokiem.

– Nie, nie tylko... Myślałem, że ty... Nieważne. Co będziesz robić? – zapytałem, idąc powoli w jej kierunku.

– Zgadnij, co można robić w basenie, geniuszu. Na pewno nie łowić ryby. Od tego jest stawek po drugiej stronie domu – dodała beznamiętnie.

Stałem koło niej, patrząc, co ma zamiar zrobić.

– Chcę się przebrać, mógłbyś się odwrócić, czy... –  Wykonała niezidentyfikowany gest rękami, po czym wybuchła śmiechem. – Chociaż w sumie nie musisz tego robić. Przez tyle czasu nie mogłam się zastanawiać, czy mnie oglądasz, czy nie.

Zarumieniłem się wbrew woli. Jak wtedy o tym pomyślałem, zrobiło mi się głupio. Fakt, pan Vanidad kazał mi ją oglądać niemal zawsze i wszędzie i wiedział, z czym to się wiążę. Dlatego zabronił mi o niej myśleć o kimś więcej. I naprawdę, za każdym razem, kiedy ją widziałem, dotrzymywałem słowa.

Sofia zrzuciła z siebie ubranie i stanęła naprzeciwko mnie w skąpym, kolorowym stroju kąpielowym. Po raz kolejny zmroziła mnie spojrzeniem i weszła na trampolinę.

Odsunąłem się do tyłu. Nie byłam pewny, czy mnie nie ochlapie.

Jednak jej skok był perfekcyjny. Skoczyła na główkę. Jej ciało osunęło się bezszelestnie do wody, tworząc delikatne fale.

Po chwili wyłoniła się spod powierzchni i odgarnęła grzywkę. Machała rytmicznie rękami i nogami pod wodą.

– Długo już pływasz? – zapytałem jej, dalej stojąc nad basenem.

– Trochę. Ale tylko rekreacyjnie. – Ułożyła się na plecach, pozwalając, aby niosła ją woda. Zamknęła oczy, rozkoszując się słońcem. – Tak powinno wyglądać moje życie. A nie w sposób, że obawiam się, czy czasami zaraz nie wpadną tutaj gangsterzy.

Co powinienem w takiej sytuacji powiedzieć? Wszystko będzie dobrze? I tak by mi nie uwierzyła? Zapewniane jej, że nic takiego nigdy nie będzie miało miejsca, było trochę jak powiedzenie karpiowi, że nic mu nie grozi w Noc Wigilijną.

– Cokolwiek by ci groziło – powiedziałem po paru sekundach nieznośnej ciszy. – Ja tu jestem, aby cię ochronić przed każdą okolicznością.

Spojrzała na mnie po raz kolejny, wprowadzając między nas milczenie.

– Tak... Dzięki – dodała, ale zupełnie bez emocji. Dalej czułem ten dystans, musiałem zacząć działać. I to naprawdę szybko. – Miejmy nadzieję, że tata nie pomylił się w wyborze ochroniarza...

– Co masz na myśli? – Chociaż temat nie był mi na rękę, chciałem kontynuować rozmowę, żeby nie zaprzepaścić konwersacji.

– No w sumie, jesteś młody i pewnie chcesz robić wiele rzeczy w swoim życiu. Raczej nie kręci się taka praca jak ta tutaj. – Wzruszyła ramionami na wodzie. – Kręci cię tylko kasa, co?

– To nie jest prawda – powiedziałem od razu. – Pieniądze to nie wszystko.

– Więc dlaczego nie robisz w pracy, która wymaga od ciebie pięciu godzin dziennie i uniformu? – ciągnęła.

– Taka praca nie jest dla mnie... –  powiedziałem i usiałem przy brzegu basenu, aby mogła mnie lepiej słyszeć. – W sumie długo nie wiedziałem, co mam zamiar robić w moim życiu. Włóczyłem się niemal po całej Hiszpanii w poszukiwaniu tego czegoś. Nauczyłem władać się bronią, nie dać sobie dmuchać  w kaszę... I wtedy naprawdę zauważyłem, jaki ten świat jest niebezpieczny. Kiedy ujrzałem ogłoszenie pana Carlosa, byłem pewny, że to coś dla mnie. Nie potrafię tego opisać, naprawdę... Czujesz się po raz pierwszy potrzebny i to jest... Świetne uczucie.

Bałem się, że powiedziałem o sobie trochę za dużo. Nie chciałem opowiadać Sofii o mojej burzliwej przeszłości w całości. Chciałem tylko aby zrozumiała, że nie byłem powierzchowny. Naprawdę byłem tam, aby jej pomóc.

Widziałem, że coś chciała powiedzieć. A znałem ją w sumie na tyle, że wiedziałem, że chce coś się dopytać. Z obawy, że powiedziałem parę słów niepotrzebnych, postanowiłem nagle zmienić tok rozmowy.

Schyliłem się lekko i sprawdziłem ręką, czy woda jest ciepła. Kiedy wydawało mi się, że jest w miarę dobra, wziąłem trochę w ręce i ochlapałem nią Sofię.

– Jak nie będziesz się ruszać w wodzie, będzie ci zimno – zaśmiałem się.

Sofia starła z twarzy nadmiar wody. Uśmiechnęła się kpiąco i zaczęła pływać w kółko. Ja natomiast położyłem się na hamaku obok basenu.

Przynajmniej skończyliśmy tamten temat. Lecz znowu zapanowała między nami nieprzyjemna cisza. Jeżeli nie znajdziemy jakiegoś wspólnego tematu, który zawładnąłby nami, tak będzie wyglądała nasza współpraca, jeżeli mogę tak powiedzieć.

– A co jeżeli w wodzie jest  rozpuszczona jakaś trucizna? – Dobiegł mnie jej głos.

Odwróciłem głowę w jej stronę.

– Nie będę się kąpał – powiedziałem od razu z lekkim uśmiechem na ustach.

Nie byłem do końca pewny, czy o to jej chłodziło, więc nie chciałem wszystkiego od razu spaprać.

– Ale tak w sumie siedzisz i tak ci nudno... –  kontynuowała myśl. – Nie żeby coś, ale skoro masz tutaj siedzieć, to nie możesz czegoś robić?

– Mam cię pilnować, a nie pluskać się z tobą w basenie – dodałem, dalej się uśmiechając.

Czyli teraz chciał, żebym się zabawił. Czy to oznacza, że mnie tutaj toleruje? Jeżeli tak, to super – właśnie o to mi chodziło.

Sofia wtedy wyskoczyła z wody. Refleks miałem szybki, teraz musiał taki być. Szybko stanąłem w pozycji gotowości.

Ale intruzem okazała się sama Sofia, która oblała mnie dużą ilością wody. Po prostu strzepała ją ze swoich długich włosów. Nie dałem rady się zaśmiać, bo tak bardzo napiąłem mięśnie.

– Myślałem, że coś się dzieje, tak szybko się podniosłaś. Nie strasz tak więcej, bo oboje dostaniemy palpitacji serca. – Po tym wykrzesałem uśmiech i przeczesałem włosy, strzepując nadmiar wody.

– Właśnie widzę, jak cały zesztywniałeś. – Spojrzała na mnie. Miałem nadzieję, że to nie było negatywne spojrzenie. – A może to od szoku? Tak nagle wodą dostałeś – zaśmiała się.

– Nie przesadzajmy, takie rzeczy raczej mnie nie straszą – odparłem.

– To co cię straszy? – zapytała po prostu. – Muszę wiedzieć, jeżeli masz mnie ochraniać.

– Nic – odparłem.

– Chyba woda z basenu – zaśmiała się. Strasznie ślicznie się śmiała, to wywołało uśmiech na mojej twarzy. Chciałem, żeby w jej rodzinie zapanował spokój.

– Nagle coś mówisz, a potem wstajesz i lecisz. – Machnąłem ramionami. Woda ochlapała wszystko wokół mnie.

– Czyli boisz się spontaniczności? – zapytała, lekko marszcząc brwi i uśmiechając się.

– Pewnie, że nie – odparłem, chyba zbyt emocjonalnie. Nie mogła mieć mnie za frajera, musiałem  bardziej ważyć wszystkie słowa.

– To jeżeli napastnik by powiedział, żebyś się z nim bił, co byś powiedział?

– Jeżeli byłoby to w obronie, nie wahałbym się ani chwili – odpowiedziałem dumnie.

– A jak ja powiem, że masz teraz się zabawić i wykąpać? – Wskazała ruchem głowy na basen.

– Czemu ci na tym tak zależy? – Szczerze mnie to zastanawiało. Może to była podpucha i chciała mnie utopić?

– Napastnika też byś się pytał? Chcę cię sprawdzić, zobaczyć, na czym się wyłożysz – zaśmiała się, a ja spojrzałem na nią i pokręciłem z niedowierzaniem głową. – No, co przecież mówiłeś, że mamy się lepiej poznać.

Zaśmiałem się. Cóż, nie powinienem tego robić, ale właściwie, co się stanie, jak raz wykąpiemy się razem w wielkim basenie.

Ściągnąłem koszulkę. W sumie, nie musiałem się o nic bać, bo nie i tak nie ma takiej możliwości, aby którekolwiek z nas spojrzało na drugiego z innej perspektywy niż tylko: ochrona i osoba chroniona.

Kiedy tylko wszedłem do wody, zapytałem:

– Mogę już iść?

Myślałem, że potratuje to jako żart, ale jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił.

– Aha, czyli mam rozumieć, że jakbyś musiał wydobyć mnie z wody, też byś się pytał, czy możesz mnie zostawić? Wiesz, wielkie dzięki. – W trybie natychmiastowym wyszła z wody i pognała w kierunku wejścia głównego domu. – Możesz pożegnać się z pracą. Potrzebujemy profesjonalisty. A nie kogoś, kto będzie bał się wejść do wody, kiedy go o to poproszę.

– To tylko głupi basen! – krzyknąłem za nią.

– A kiedyś w tym głupim basenie, coś może się stać. Mnie albo tacie. I co wtedy zrobisz?

Nie czekając na odpowiedź, weszła do domu i zniknęła za drzwiami.

Kurde, ja zawsze palnę, coś nie tak jak trzeba.

***

Do wieczora pan Carlos się nie pojawił i zapowiedział, że na nie wróci przed rankiem do domu.

Sofia siedziała w swoim pokoju, po raz kolejny tylko z Chanel odcięta ode mnie na cztery spusty.

Miałem mętlik w głowie, ponieważ chciałem jej pomóc, wyjaśnić wszystko, ale nie miałem pojęcia jak. Nie mogę nie wiedzieć. Pan Vanidad mi ufa, muszę pokazać, że jestem warty tego wszystkiego.

Od razu po tej myśli pognałem do jej pokoju i z przerażeniem odkryłem, że drzwi były otwarte. Co, jeżeli czekała, abym przyszedł? A ja siedziałem na dole jak głupi i tylko sobie rozmyślałem.

Uchyliłem drzwi jeszcze szerzej i powiedziałem:

– Puk, puk, można? – Uśmiechnąłem się lekko.

Sofia nie reagowała na moje słowa. Dalej leżała w tym samym kostiumie kąpielowym na łóżku, wpatrując się w jakiś punkt, którego sobie obrała. Chanel siedziała koło niej i bacznie mnie obserwowała.

Kiedy usiadłem koło niej na łóżku, odsunęła się, najdalej jak mogła. Potem ubrała na siebie szlafrok.  Westchnąłem, nie chcąc owijać w bawełnę.

– Przyszedłem przeprosić cię po raz kolejny dzisiaj. Nie chciałem cię urazić, wybacz mi. Po prostu wiesz, kąpanie w basenie i faktyczna akcja nie idą ze sobą w parze. Ja nie mogę sobie robić takich zabaw, bo co jeżeli naprawdę coś by się stało?

– Może zostałbyś mówcą? – powiedziała cicho, nawet na mnie nie patrząc. – Gadałbyś bzdury i tyle by z tego wynikało.

– To nie są bzdury. Jak mam ci to udowodnić?

– Może po prostu tego nie rób. – Spojrzała na mnie i od razu zmroziła spojrzeniem. – Być może się do tej roli nie nadajesz – westchnęła i zakopała się pod kołdrą. Wstałem pospiesznie z łóżka. – A teraz wyjdź, jutro szkoła, muszę się wyspać. – Od razu zamknęła oczy, definitywnie kończąc rozmowę.

– No właśnie... –  Podrapałem się za głową. Wiedziałem, że o czymś jeszcze musiałem jej powiedzieć. – Twój tata po tych wszystkich incydentach zadecydował, że od dzisiaj będziesz uczyć się w domu. Nie możesz chodzić do szkoły.

Sofia otworzyła oczy niemal natychmiast. Jej wzrok zawierał przerażenie. Wiedziałem, że szkoła była dla niej naprawdę ważna. Myślałem, że będzie krzyczeć, ale powiedziała:

– Po prostu wyjdź – syknęła.

Już wolałem, żeby krzyczała.

Nie chcąc jej więcej denerwować, wycofałem się. Miałem spać na kanapie, ale była tak wściekła, że usadowiłem się na fotelu, przy wejściu do jej pokoju. Oczywiście od strony korytarza.

Praca z Sofią będzie chyba cięższym kawałkiem chleba do zgryzienia niż mi się wydawało.

______________________________

Znowu możecie się przyjrzeć relacji Sofia-Santiago:). Czy to w ogóle ma sens? Czy ta dwójka w ogóle znajdzie porozumienie :))?

Dziękuję Wam za wszystko <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top