Capítulo 22 Las lágrimas
Łzy
<Sofia>
Dalsza droga do szkoły minęła już w milczącej atmosferze. Tylko radio grało jakieś piosenki. Taylor szybko się skończyła i zaczęły się jakieś rytmiczne kawałki, do których Santiago beztrosko podrygiwał. Przynajmniej wiedziałam, jaką muzykę lubił. Tylko po co mi była ta wiedza.
Zaparkowałam samochód przed szkołą jak zwykle. Zanim zgasiłam silnik, wszyscy obserwowali, z kim przyjechałam do szkoły. Po raz pierwszy pożałowałam, że wszyscy mnie uwielbiają.
– I co? Zamierzasz chodzić za mną ramię w ramię? – powiedziałam, chwytając szkolną torbę.
– W skrócie to tak.
– A nie możesz gdzieś czaić się za jakąś ścianą czy coś? Jeszcze nauczyciele pomyślą, że jesteś jakimś gwałcicielem czy coś. – Uśmiechnęłam się kpiąco.
– O to akurat nie musisz się martwić – dodał.
– To mam rozumieć, że jesteś moim ochroniarzem zawsze i wszędzie?
– W istocie. – W jego głosie usłyszałam dumę.
– To gdzie twój czarny garnitur, okulary i słuchawka w uchu? – Wyszłam z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi. Santiago zrobił to samo.
– Nie róbmy z tego jakiegoś filmu... – zaśmiał się, ale mi wcale nie było do śmiechu.
Zamknęłam samochód na alarm i nie czekałam, aż on przestanie się śmiać, tylko ruszyłam przed siebie.
Pierwszą lekcją było wychowanie fizyczne. Miałam okazję wycisnąć z siebie siódme poty i dać upust moim emocjom.
Poszłam w kierunku szatni, starając się nie zamieniać z nikim więcej niż dwa słowa. Na moje szczęście – szatnia była pusta. Zamknęłam drzwi i trzy razy sprawdziłam, czy w pokoju nikogo nie ma. Mówił, że nie będzie odstępował mi kroku. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać, że mógłby mnie obserwować.
W różowym stroju sportowym weszłam na boisko i zaczęłam się rozciągać. Zaczęły dochodzić do mnie moje koleżanki z klasy.
– Cześć, Sofia – powiedziały wesoło i utworzyły wokół mnie kółeczko, również ćwicząc.
Oczywiście, wszyscy mogli zobaczyć, że trzymają się blisko z Vanidad. Teraz przestało mnie to bawić.
– Ale dzisiaj piękna pogoda! – Zachwyciła się sztucznie jedna z dziewczyn, kiedy z przykrością odkryła, że nie ma ze mną ani jednego tematu, na który mogłybyśmy wspólnie porozmawiać.
– A ja tu widzę coś jeszcze lepszego niż dzisiejsza pogoda – dodała Pedra, dziewczyna, która znana jest z tego, że lubi zmieniać chłopaków co pięć minut.
Spojrzałam w stronę, w którą patrzyła Pedra. Kto jest jej dzisiejszym celem?
Miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Pedra wysyłała maślane oczy w stronę Santiago. Odwróciłam głos z lekkim prychnięciem.
– Niezłe ciasteczko – ekscytowała się Pedra. – Często go tu widzę. Z pewnością mnie zauważył, ale nie ma odwagi do mnie podejść.
Korciło mnie, żeby zrównać ją z ziemią i powiedzieć jej, że nawet najbrzydszy z chłopaków by na nie spojrzał, ale nie chciało mi się nawet tego.
– Patrzy na mnie! – Pedra wypięła klatkę piersiową, sprawiając, że jej piersi uniosły się znacznie i teatralnie odrzuciła włosy.
Podbiegła w jego stronę i spojrzała w jego stronę, wzrokiem, którego określiłabym: Staram się być sexy, ale wyglądam jak potwór.
Nie słyszałam dokładnie, o czym gadają i w sumie nie do końca mnie to obchodziło. Gdyby to ode mnie zależało, oboje mogli gdzieś zniknąć. Zrobiliby pożytek dla całego świata. I z pewnością dla mnie.
Po chwili przyszła nauczycielka. Nie zatracała się sprawdzaniem obecności. Była to najleniwsza nauczycielka na całym świecie. Więc dlaczego uczyła wychowania fizycznego? Oto jest pytanie, na które nikt nie zna odpowiedzi. Jej praca polega tylko na wydawaniu poleceń.
Na boisko przybiegła zziajana Julia.
– Przepraszam za spóźnienie – powiedziała speszona i podbiegła do mnie.
Miała na sobie luźny strój, wyglądający, jakby miała zamiar grać w piłkę nożną. Słyszałam chichot dziewczyn. Wiedziałam, że już o niej rozmawiają.
– Hej. – Tym razem to ja pierwsza się do niej odezwałam. Nie zapomnę jej nigdy tego, jak chciała mi pomóc. Co prawda to nie było to, o czym sądziła, ale gdyby nie ona, nie wiedziałabym, kim jest ten człowiek, któremu starała się zaimponować Pedra.
– Cześć – powiedziała zdziwiona. – Co tam?
– A co ma być? – Wzruszyłam ramionami. – Moje życie właśnie zostało zrównanie z ziemią, ale poza tym nic.
– Dziewczyny! – Doszedł nas głos nauczycielki, popijającą poranną kawę. – Do ćwiczeń albo jedyneczki!
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wspominanie dawnych czasów, kiedy moje życie nie było totalną katastrofą to przyjemne uczucie.
Razem z Julią postanowiłyśmy poćwiczyć kopanie piłek nożnych do bramki. Obie wpadłyśmy na to samo. Zapewne przez jej strój.
– Ale jak to? Tata nie może znaleźć tego, co cię śledzi? – zapytała Julia, stając na bramce.
To było dziwne uczucie, rozmawiać z nią. Jeszcze parę dni temu, była dla mnie kimś mniejszym niż zero. Człowiek może kogoś naprawdę źle ocenić.
– To jest trochę bardziej skomplikowane... – Kopnęłam mocno piłkę. Uderzyła w bramkę, której Julia nie obroniła. Zmieniłyśmy się miejscami.
– Ale w jakim sensie? – zapytała, kiedy stanęła w gotowości na moim miejscu.
– Ten facet mnie śledził, to prawda. Ale on ma to robić – powiedziałam, wzruszając ramionami.
– Co? – Julia tego nie rozumiała. Nic dziwnego. Ja w sumie też nie mogłam tego przyswoić.
– To długa historia... – westchnęłam. – Ale ci ją opowiem.
Nie wiem, dlaczego, ale poczułam chęć wyżalenia się jej. Komu innego mogłam się zwierzyć? Chanel? A Julia udowodniła mi, że można na niej polegać.
Zamieniałyśmy się co chwilkę miejscami, a ja opowiedziałam jej wszystko, czego się dowiedziałam. Słuchała tego z wytrzeszczonymi oczami. Trudno mi było o tym mówić, ale poczułam się lepiej, wiedząc, że nie jestem z tym sama.
– Naprawdę!? – Podsumowała mój dziesięciominutowy wywód. – To jest twój ochroniarz?
– Nazywam go Gorylem. To lepiej brzmi. – Uśmiechnęłam się smutno. – Nie mogę wyzbyć się uczucia, że w każdej chwili ktoś może tutaj podejść i poderżnąć mi gardło, czy porwać dla okupu. Jednak najbardziej boję się o mojego tatę. Nie mam pojęcia, co się z nim dzieje.
– Nie martw się – powiedziała po dłuższej chwili.
Co innego miała powiedzieć? Przecież obie wiedziałyśmy, że wszystko będzie dobrze nie wchodziło w rachubę.
– Gdzie on teraz jest? – Rozejrzała się Julia. – Mówiłaś, że cały czas tutaj jest.
– Teraz też. Ale obecnie maltretuje go Pedra – zaśmiałam się cicho i wskazałam ich palcem. Julia spojrzała na nich i również zachichotała.
– Uważaj, bo Pedra ci go odbije – zażartowała, ale to mnie bardziej zdenerwowało, niżeli rozbawiło.
– To nie jest śmieszne. To jest pasożyt jakich mało. Nienawidzę go. Jestem pewna, że robi to tylko dla pieniędzy, które płaci mu tata. A ja obchodzę go tyle, co zeszłoroczny śnieg – powiedziałam, patrząc na niego. Zacisnęłam pięści.
– Myślę, że się mylisz. Gdyby, tak jak mówisz, miał cię głęboko w tyłku, nie rezygnowałby ze swojego życia i by tu teraz nie był.
– Taa... Zrezygnuje sobie z paru dni i będzie go stać na nowy dom. Wygląda na takiego, co kocha pieniądz w każdej postaci. – Odwróciłam wzrok. – Nieźle się zagadał z Pedrą. – Utkwiłam wzrok w podłodze.
– Spójrz na jego minę. – Julia zaśmiała się. – Wygląda, jakby zaraz miał ją strzelić w twarz. Patrz, jak mu się narzuca. Ale nie chce być niemiły i jej nie odtrąca. A powinien to zrobić, jakby wiedział, jaka jest.
– Spokojnie, on wie – zaśmiałam się ironicznie. – Wie o nas wszystko. Po tylu dniach śledzenia pewnie nie jest dla niego problemem rozpoznać takiej twarzy.
Po chwili Santiago podniósł głos, że usłyszałam jakieś niewyraźne słowa. Po tym Pedra od niego odeszła, udając obrażoną na cały świat.
– Dupek – prychnęła. – Za kogo on się uważa? Powiedział mi, zejdź mi z oczu, bo mam przed sobą lepsze widoki.
Dziewczyny zaczęły ją pocieszać, natomiast ja spojrzałam w jego stronę. Uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.
Złość się we mnie zagotowała.
***
Po skończonym wf'ie przebrałam się i wyszłam z szatni. Santiago nigdzie nie było. Pedra dalej ubolewała, że po raz pierwszy facet zrównał ją z ziemią.
Natomiast ja byłam wściekła. Lepsze widoki? O czym on mówił? Wydawało mi się, że to miało związek ze mną. Nie chcę, żeby tak o mnie mówił. Nie chcę być dla niego tym lepszym widokiem. Nie przeszkadzałby mi, gdyby w ogóle na mnie nie patrzył.
Jeszcze jest jeden feler. Dzisiejszy ranek, kiedy mógł sobie zobaczyć lepsze widoki.
Byłam zdenerwowana. Kiedy o tym pomyślałam, byłam po prostu wściekła.
Szukałam go i w końcu znalazłam. Stał w tym samym miejscu, w jakim go zostawiłam. W tym samym, w którym gadał z Pedrą.
– O, jesteś. Myślałam, że będę musiał cię szukać – Znowu się uśmiechnął i poprawił kurtkę.
– Lepsze widoki!? – Popchnęłam go lekko, od razu przechodząc do rzeczy.
– O co ci chodzi? – Zmarszczył brwi.
– Odsuń się, Pedra, bo mam lepsze widoki!! – warknęłam. – Twój szef wie, że nazywasz jego córkę lepszym widokiem?! Nie życzę sobie, żebyś kiedykolwiek na mnie tak mówił! – Zaczęłam się trząść, w tamtej chwili poczułam nagły przypływ siły, którą chciałam wyładować.
– Sofia! – zawołał, przywołując mnie do porządku. – Co byś innego powiedziała do szesnastolatki, która macha ci wszystkim, co ma przed samym nosem? Przecież jakbym powiedział, muszę pooglądać trawę, w życiu by się nie odsunęła – zaśmiał się.
Oddychałam szybko. Nie wiedziałam, jak się zachować. Chciałam uwierzyć w to, co mówił, ale nie potrafiłam.
– Poza tym, przestań być pępkiem świata. Nie tylko ty jesteś w tym miejscu – dodał.
– O co ci chodzi? – warknęłam.
– O to, że lepszym widokiem mogą być twoje koleżanki z klasy, a nie ty. – Obdarzył mnie tak wrednym uśmiechem, że nigdy nie poczułam się bardziej upokorzona.
Po raz kolejny zapomniałam języka w ustach.
– Wszystko ustawiasz pod siebie, może pomyślałabyś czasem o tym, że świat nie nazywa się Sofia Vanidad? – kontynuował swoją wypowiedź.
– Po prostu nie pasuje mi, jak na mnie patrzysz.
– I tu jest twój problem! – Podniósł głos. – Nie patrzę na ciebie, tak jak myślisz. Tobie się wydaje, że masz wszystkich wokół palca. Że każdy jak cię widzi, uważa cię za królową wszechświata. Zmień światopogląd albo nigdy nie porozmawiamy jak cywilizowani ludzie.
– Co ty chcesz mi teraz powiedzieć, co? Że jestem rozkapryszoną dziewczyną widzącą tylko czubek swojego nosa? – Złożyłam ręce na piersi.
– Coś w ten deseń. – Wzruszył ramionami.
Poczułam, jakby ktoś oblał mnie zimną wodą.
– Pożegnaj się z twoim szybkim zarabianiem kasy. Za to tata wywali się w trybie natychmiastowym.
– Za obrażoną dumę córki?
– Za niepotrafienie zachowania się jak należy. I za dumę też.
– No tak. Mówiłem. Świat kręci się zawsze wokół ciebie. – Pokiwał z dezaprobatą głową.
Nie wytrzymałam. Odbiegłam od niego, czując, jak moje ciało drży coraz bardziej z każdą kolejną sekundą. Oczy robiły mi się wilgotne. Doprowadził mnie do płaczu. Za to tata na pewno go zwolni.
W trybie natychmiastowym pobiegłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam dłonie o zimny kran. Po chwili przyłożyłam dłonie do czoła. Byłam cała czerwona. Wyglądałam jak wielki burak.
Wtedy do środka weszła jakaś osoba. Na szczęście, to nie był nikt, kto mógłby śmiać się z mojego stanu. Była to Julia.
Byłam ciekawa, jak zareagowała, kiedy mnie zobaczyła. Wyglądałam pewnie nie lepiej niż zombie.
– Co się stało? – zapytała zatroskana, niemal sekundę po tym, jak weszła do środka.
Byłam jej wdzięczna, że okazała mi uwagę w tak trudnym dla mnie momencie.
– Ten Goryl... – Zaczęłam się plątać w słowach. – Nie wiem, jakie on kity powciskał mojemu tacie, że go zatrudnił. To jest wredny cham, nie mogę uwierzyć, jak można być takim wrednym.
Zaraz po tym przypomniałam sobie, jak ja byłam dla wszystkich wredna. Czy tak właśnie czuli się ludzie, których mieszałam raz po raz z błotem?
– Może powiedz tacie, jaki on jest w stosunku do ciebie? W końcu ma być twoim ochroniarzem, a nie tym, co będzie dla ciebie opryskliwy. – Zrobiła krótką przerwę, ale potem zaczęła mówić dalej. – No i przede wszystkim porozmawiaj z tym jak mu tam... Bez rozmowy się nie obejdzie.
– Żeby znowu na mnie naskoczył?
– Po prostu mu powiedz, że nie życzysz sobie, żeby tak się zachowywał – dodała Julia.
– I on wybuchnie śmiechem i nazwie mnie gówniarą. Pewnie tak zrobi... – oparłam ręce z powrotem na chłodnym kranie.
– No to niech chociaż wie, że nie może tobą pomiatać i traktować się tylko jako sposób na kasę. – Julia uśmiechnęła się lekko.
Westchnęłam. Julia miała rację. Czy to możliwe? Ja, Sofia Vanidad pozwalam takiemu byle gorylowi rządzić mną? Kiedy mnie obrażał, nawet nie potrafiłam mu odburknąć. Ja! Jestem znana z ciętego języka Vanidadów, a przy nim nagle mi go zabrakło? To musi się zmienić. Nie może tak już nigdy więcej być.
– Dziękuję ci, Julia – powiedziałam i zdobyłam się na uśmiech.
– Nie masz za co, naprawdę. To ja dziękuję, że przestałaś mnie traktować jako dziwaka. – Opuściła wzrok.
– No właśnie... – westchnęłam i zatarłam nerwowo ręce. – Przepraszam za to. Byłam głupia i oceniałam cię po pozorach. Dopiero teraz widzę, jak wartościową osobą jesteś.
Ponownie się uśmiechnęła. Nie widziałam na jej twarzy tak szczerego uśmiechu od dawna.
– Cieszę się, że to mówisz. Leć już, bo Bóg wie, gdzie ten facet polazł. – Wskazała ruchem głowy drzwi.
Postawiłam jeden krok w kierunku wyjścia, ale zatrzymałam się. Julia podeszła do jednej z umywalek. Już po chwili szłam w jej kierunku i mocno rozpostarłam ramiona. Po chwili ją w nich zamknęłam.
– Naprawdę dziękuję – powtórzyłam i po chwili ją wypuściłam.
Obdarzyłam ją serdecznym uśmiechem i wyszłam z łazienki.
Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Większość leciała na kasę, którą mogłam zaoferować i poziom reputacji, którą miałam.
Miałam wrażenie, że z Julią będzie inaczej. Nie wiem, czy będziemy przyjaciółkami. Wyrządziłam jej wiele krzywd, ona poniekąd mi też.
Ale odkryłam, że parę spraw nas łączy. Jest to przede wszystkim nasza rodzina. Ona jest adoptowana, ja wychowałam się u boku gangstera. I obie mamy przez to niemałe problemy.
Zaraz za drzwiami łazienki stał Santiago. Serce po raz kolejny tego dnia podskoczyło mi do gardła.
– Podsłuchiwałeś? – To ja chciałam tym razem być tą wredną i chamską, ale mój głos już zdradził, że nie czułam się mocna w gębie w jego towarzystwie.
– Dostałem polecenie słuchania każdej twej rozmowy – powiedział z lekarską obojętnością. – Więc, czy masz mi coś do powiedzenia?
– Skoro podsłuchiwałeś, to już musisz to wiedzieć. – Usiłowałam go ominąć. Nagle straciłam chęć na tę rozmowę.
Jednak on mnie zatrzymał. Chwycił mnie za rękę.
– Wredny cham? Bo co? Bo powiedziałem ci, że od forsy taty odbiło ci się we łbie i myślisz, że jesteś najważniejsza? – wysyczał przez zęby.
– Przestań! – Wyrwałam mu rękę. Mój głos zadrżał. Santiago spojrzał na mnie z niepokojem. –Naskakujesz na mnie, a podobno powinieneś się o mnie troszczyć! – Podniosłam głos. Nie zważałam, że byliśmy na korytarzu szkolnym i wszyscy dokoła mnie słuchali. Nawet Pedra. – Taka powinna być rola ochroniarza! A ja bardziej się boję konfrontacji z tobą niżeli spotkania z gangsterami! Co możesz o mnie wiedzieć?! Oceniasz mnie, wiedząc tylko parę rzeczy o mnie! – Chciałam powiedzieć jeszcze więcej, ale poczułam dziwny ucisk w gardle.
Nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa.
Zamiast nich, z oczu polały mi się łzy. W ułamku sekundy zamieniło się w to ocean łez, które spływały szybko po mojej twarzy. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Nie mogłam się powstrzymać.
Chciałam wrócić do domu. Do taty i do mamy, kiedy jeszcze żyła. Nie chciałam wiedzieć, że polują na nas gangsterzy.
Santiago nagle delikatnie mnie objął. Chciałam na niego nawrzeszczeć, aby zabrał ode mnie swoje łapy, ale łzy i drżący głos nie pozwoliły mi na to.
Usłyszałam jego cichy szept:
– Więc pozwól mi się poznać.
_____________________________
Ktoś w końcu musiał powiedzieć Sofii, jaka naprawdę jest :). Myślicie, że się zmieni :)? Czy, że dalej będzie takim samym rozkapryszonym człowiekiem :)?
Dziękuję za wszystkie gwiazdki, wyświetlenia i komentarze! I proszę o udostępnianie mojej historii <3
N.B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top