Capítulo 19 Cambiar las reglas

Złamać zasady..


<Santiago>

– Czas zmienić zasady – powiedział pan Carlos pewnej słonecznej środy.

Siedzieliśmy w jego salonie. Oczywiście przyszedłem tam w garniturze. On również był w niego ubrany.

Sofia miała tamtego dnia osiem lekcji, ale musieliśmy ją zostawić samą. Tylko wtedy. Oboje trzęśliśmy portkami ze strachu. Jednak dzisiejsze spotkanie było nieuniknione. Poprzez śmierć Dona wszystko będzie zupełnie inne.

– Dzięki tobie wiemy, że to nie Don Gisetto stoi za tymi wszystkimi sprawami. – Złożył ręce niczym polityk i kontynuował wywód. – Chociaż wszystko wskazywało na niego. Te listy były nieodłączoną argumentacją i gdyby żył, moglibyśmy całą winę zrzucić na niego i kazać mu płacić. Wiemy natomiast, że to ktoś w jego gangu. Osoby, które załatwiłeś, należały do niego. A jak z ciałem? Mamy stuprocentowe dowody, że Gisetto kopnął w kalendarz?

Wyciągnąłem zza siebie teczuszkę, w której trzymałem najważniejsze dokumenty. W nocy nie próżnowałem (przynajmniej po tym, jak wróciłem z miejsca zdarzenia).

– Zdobyłem wszelakie dowody potwierdzające zgon. Zdjęcia policyjne po jego śmierci, jak również dokument przybycia zwłok do koronera. Wszystko się zgadza. Don Gisetto jest martwy. – Przekazałem panu Carlosowi rzeczy, które udało mi się zgromadzić.

– Bardzo dobrze, Santiago. Podoba mi się twoje profesjonalne podejście do całej sprawy. Udało ci się załatwić wszystko w parę godzin. To jest dowodem na to, abyś pracował dla mnie na stałe. – Po przejrzeniu kartek, oddał mi je.

Schowałem je schludnie do teczuszki. Kto wie, może się jeszcze przydadzą.

– Jednak śmierć Gisetto nie doprowadziła nas do sedna sprawy, wręcz nas oddaliła – powiedział donośniej, a jego głos odbił się w przestrzeni ogromnego salonu. – Mieliśmy go w garści, a teraz jesteśmy w punkcie wyjścia. Ktoś równie dobrze mógł zapłacić tym matołkom, aby napadli na moją córkę. Te łajdaki zrobią wszystko dla pieniędzy. Musimy zdobyć jeszcze niezbite dowody, że działali na rzecz gangu.

– Pracuję nad tym. Wcześniejsze smsy zostały wprawdzie usunięte, ale jestem na dobrej drodze, aby to wszystko odzyskać – powiedziałem dumnie, a Vanidad uśmiechnął się.

– Santiago, naprawdę cieszę się, że dla mnie pracujesz. – Wstał i położył mi rękę na ramieniu. – Kogoś takiego właśnie szukałem. Daj mi znać, jak odzyskasz smsy.

– Oczywiście – odchrząknąłem. – Szefie, co teraz robimy?

– Właśnie myślę... – Pan Carlos postukał zadbanymi paznokciami o narożnik kanapy, na której siedział.

W domu było nadzwyczaj cicho. Słyszeliśmy tylko cichutkie bicie pazurków psa Sofii Chanel o podłogę.

– Ktokolwiek zlecił im tę napaść, nie zamierza próżnować i oboje dobrze to wiemy. Zapewnienie jej ochrony musi być teraz naszym priorytetem – wyjaśnił po chwili milczenia, które dla mnie okazało się niemal wiecznością.

– Ale śledzenie na odległość nie da nam za wiele. – Podrapałem się po policzkach i jednodniowym zaroście.

– W takim razie musimy wtajemniczyć moją córkę w nasz mały sekret, jakim jesteś ty. Tylko nie wiem, jak ona zareaguje.

– Na pewno zrozumie. Po tej akcji przed klubem jestem pewien, że będzie czuła się bezpieczniej – zapewniłem.

– Nie jestem przekonany – stwierdził ze smutkiem Vanidad. – Nie chciała mi powiedzieć, co wtedy zaszło. Zupełnie jakby bała się, że będzie ochraniana. Sofia jest wolnym ptakiem, potrzebuje przestrzeni. A teraz nawet w domu nie jest bezpieczna i tutaj też potrzebowałaby ochrony. Musiałbyś z nami zamieszkać.

Mimo powagi sytuacji nie mogłem powstrzymać myśli od brnięcia w stronę: Będę mieszkał w wypasionej chacie za parę milionów! Kurde, ale bajer!

– Jeżeli to konieczne. – Pokiwałem ze zrozumieniem głową.

– Nie chcę odtrącać cię od życia prywatnego, Santiago. Oczywiście jestem skłonny zapłacić ci więcej za takiego rodzaju poświęcenie. Obawiam się, że przez jakiś czas byłbyś potrzeby nawet dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jest bardzo narażona na niebezpieczeństwo, kiedy śpi. – Panu Carlosowi zatrząsł się głos. Znowu wyglądał, na zatroskanego tatę, a nie gangstera. – Ostatnio byli pod domem. Jak dobrze, że w porę wezwałem ochronę z gangu. Gdyby nie to... Wolałbym nie myśleć, co by się stało. Czy jesteś na to gotowy?

Wiedziałem, że w tamtej chwili zupełnie zamieszkałem w pracy. Wtedy nie chodziło mi o pieniądze. Oczywiście, na początku to był mój cel. Stanie się bogatym. Ale teraz, przywiązałem się do pana Carlosa. Wiedziałem, że wstawałem rano, aby przejrzeć okolice domu, a potem odholować Sofię pod szkołę. Stało się już to moją dzienną rutyną. Dla dobra ich rodziny chciałem to zrobić.

Wydawałoby się, że bogacze mają świetne życie, a prawda jest druzgocąco inna. Mają problemy dużo poważniejsze niż przeciętni ludzie.

Bogaci są narażeni na napady, rozboje, a nawet porwania dla okupu. Teraz dołączmy do tego niebezpieczeństwa związane z byciem gangsterem. Osiwienie w pięć minut gwarantowane.

Byłem pod wrażeniem tego, jak pan Carlos przez niemal siedemnaście lat zdołał odciągnąć Sofię od drugiej strony tamtego świata. Jednocześnie mówiąc jej o tym, że bycie gangsterem to najbezpieczniejsza posada na świecie, bo wszyscy cię szanują. To była strasznie naciągana prawda.

– Jestem na to gotowy – odparłem. Nie kłamałem w tamtej sekundzie ani trochę.

– Dziękuję ci za tą pewność. – Skinął mi głową. – Dobrze. Porozmawiamy przy obiedzie z Sofią. Pojedziesz do niej do szkoły? Dwadzieścia minut temu zaczęła się pierwsza lekcja. Zaczynam się bać, czy kogoś tam nie ma.

– Tak jest, już jadę – powiedziawszy to, podałem panu Carlosowi rękę, ale jeszcze nie wstałem.

Wtedy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.

____________________

Witajcie w 19 rozdziale :). Za chwilkę pojawi się kolejny, gdyż po dodaniu krótkiego rozdziału zawsze mam lekki niedosyt :). Dzisiaj Salvame wskoczyło na 300 miejsce w kategorii: Dla nastolatków :). Wiem, że nie jest to pierwsze, czy drugie miejsce, ale dla mnie to coś naprawdę wspaniałego :). Dziękuję :).

N.B

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top