Capítulo 15 ¿Qué me importa?

Co mnie to obchodzi?

<Sofia>

Strasznie źle się czułam, kiedy okłamywałam tatę, ale co innego miałam zrobić? Przecież i tak miał tyle rzeczy na głowie...

On pewnie załatwiłby to od razu, ale nie wiedziałam, co mu powiedzieć. To było poważniejsze niż przystawiający się do mnie facet.

Plułam sobie w brodę, że mu nie powiedziałam. Jednak z drugiej strony siniaki zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Kiedy się z tym przespałam, zdałam sobie sprawę, że to nie ma żadnego sensu. Po co ktoś chciałby mnie porywać, czy... Coś? Prędzej czy później czeka ich zasłużona kara. Kto wie, czy zaraz po tym wydarzeniu z piątku nie przejechał ich tir, czy coś?

Tata przez cały weekend pytał mnie, czy wszystko w porządku, zupełnie jakby zdawał się wiedzieć, co się stało. Raz po raz, odpowiadałam mu tą samą śpiewkę. Nie mógł wiedzieć. Bo skąd? Przecież nie jest żadnym medium.

Manuela natomiast całą sprawą mało co się przejęła. Nie skłamałabym, gdybym powiedziała, że w ogóle nie zwracała na to uwagi. Tata krzywo na nią patrzył, kiedy następnego dnia rano nawet nie zapytała się, co się stało.

Było mi to na rękę. Tata po raz kolejny zobaczył, jaka jest naprawdę. Takiej wrednej kobiety świat dawno nie widział.

Po weekendzie czułam się jak nowonarodzona. Mój umysł wyparł incydent z piątku z pamięci, a ja wróciłam do dawnego trybu życia, jakim była przede wszystkim szkoła.

Rano byłam we wręcz świetnym nastroju. Z uśmiechem wybierałam strój. Zdecydowałam się na śliczną sukienkę. Była ona w czarnym kolorze w fale i kropki. Przy końcach znajdowały się duże kokardy. Uwielbiałam ją. Tata kupił mi ją kiedyś na pokazie mody we Włoszech.

W szkole byłam za wcześnie, bo zapomniałam, że odwołali mi pierwszą lekcję i miałam na późniejszą godzinę.

Chciałam spożytkować ten czas, więc poszłam do pokoju gier, gdzie znajdowały się również instrumenty. Ktoś grał na gitarze. Była tam dziewczyna z mojego roku, której nie za bardzo kojarzyłam. Grała tak, jakby słoń nadepnął jej na ucho.

– Odejdź stąd, ludzie chcą jeszcze mieć uszy. – Teatralnie zasłoniłam moje.

Przestała grać i spojrzała na mnie. Miała za mocno podkreślone oczy.

– Daj mi spokój, gram jak lubię.

– Co nie oznacza, że ludzie lubią, jak ty grasz. – Podeszłam centralnie pod nią. – Daj mi gitarę i uszanuj bębenki całej szkoły.

Dziewczyna przewróciła oczami, a ja uśmiechnęłam się tryumfalnie. Po chwili to ja trzymałam gitarę i zaczęłam grać, najlepiej jak potrafię.

Lubiłam muzykę. Grałam na wielu instrumentach. Czasami lubiłam też pośpiewać. Tę miłość mam chyba sama po sobie, bo nikt u mnie w rodzinie nie zajmował się tym nigdy.

Dziewczyna, która przed chwilką paskudnie grała, obejrzała się na mnie, kiedy spod moich palców wydobywała się prawdziwa muzyka. Prychnęła i odbiegła jak najdalej ode mnie.

Myślałam, że zagram sobie parę otworów, kiedy nagle na środek sali wbiegła zziajana Terciopelo. Zdziwiłam się, że ją widziałam, biegnącą do miejsca, gdzie byłam tylko ja. Czy miała ochotę znowu mnie uderzyć? Dobre było to, że miałam w rękach gitarę. Mogłam przynajmniej ją porządnie huknąć.

Terciopelo stanęła przede mną jak wryta. Miała jakby inny wyraz twarzy. Taki... Nie, na pewno nie milszy. Ale wydawało się, że coś się stało w jej życiu. Takie coś od razu widać po twarzy. Nawet po takiej pozbawionej uczuć.

Stała tak i patrzyła na mnie, niezdolna, by cokolwiek powiedzieć. W końcu przestałam grać. Czyżby na to właśnie czekała?

– Hej... – powiedziała po długiej przerwie, zupełnie, jakby kosztowało ją życiem powiedzenie tego słowa.

– Czego chcesz? – odburknęłam. Nie miałam nawet ochoty udawać, że chce mi się z nią gadać.

– Chciałam się... Zapytać... Co u ciebie...

Wytrzeszczyłam oczy z niedowierzaniem.

– Chcesz się zapytać, co u mnie? Czy w twojej szajce zabrało osób, więc przyszłaś tutaj?! – wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.

Julia Terciopelo chce wiedzieć, co u mnie. To było tak dziwne, jak widok trzyokiej kozy w centrum Manhattanu, albo Manueli z rana.

– Nie udawaj, że cię to obchodzi. Daj mi spokój, mam ważniejsze sprawy na głowie, ok?

– Słuchaj, potrzebuję... – zaczęła, ale natychmiast jej przerwałam.

– Rady? Cóż, zmień się całkowicie, przestań bić ludzi, zacznij zachowywać się bardziej ludzko, mniej potwornie i wtedy będziesz mogła zapytać się, co u mnie, bo teraz nie za bardzo chcę z tobą gadać. – Złożyłam ręce na piersi.

– Ty wszystko masz zawsze perfekcyjne – powiedziała po chwili. Dałabym sobie głowę uciąć, że zobaczyłam łzę w jej oku. Niestety, zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. – Musisz być we wszystkim najlepsza, mieć najlepsze ciuchy, oceny, okręcać sobie wokół palca nauczycieli, wszystkich chłopaków. Wszystko, co zrobisz jest świetne, tak? A pomyślałabyś może o innych? Jesteś samolubną świnią, widzisz tylko koniec swojego nosa, dbasz tylko o jedną osobę. O Sofię Vanidad.

Zamrugałam oczami. Walczyłam ze sobą, żeby tylko się nie zaśmiać.

– Tylko to chciałaś mi powiedzieć? Nabluzgać na mnie i sobie iść? To proszę, idź sobie. Twoje zdanie lata mi koło tyłka.

– Czy zainteresowałabyś się kimś poza sobą chociaż raz w życiu?

– Tak. Interesuję się wieloma osobami, ale na pewno nie tobą, więc zejdź mi z oczu, zanim się zdenerwuję.

Zacisnęła pięści. Pewnie znowu miała ochotę mnie uderzyć. Miałam trochę dość wszystkich ludzi, którzy tylko czekają, żeby mnie walnąć.

– Jakbyś się poczuła, gdyby okazało się, że twoi rodzice naprawdę nie są twoimi rodzicami?! – wykrzyknęła nagle.

Przez chwilkę nic nie mówiłyśmy.

Więc tu ją bolało.

– To co? Chciałaś czego? Abym ci teraz powiedziała parę miłych słówek? Kochana, nie martw się, wszystko będzie dobrze ? – Mimowolnie się zaśmiałam. – Nie rób sobie ze mnie jakiejś koleżaneczki, bo nigdy nią nie będę, ok? Na miejscu tych ludzi, też bym powiedziała, że jesteś adoptowana, żebym nie musiała patrzeć więcej na twoją twarz.

Po tych słowach poczułam silne uderzenie. Miałam wrażenie, że upadam na podłogę.

L{6%eC>$+)'

_________________________

W końcu ładna pogoda <3. 25 stopni, aż chce się żyć, moi drodzy :). Dodam za chwileczkę drugi rozdział, bo ten wyszedł bardzo krótki :). Dziewczyny chyba się nie polubią, prawda ;p? 

N.B

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top