Saiouma Zombie Apocalypse Au


No one's pov

Shuichi powoli otworzył oczy. Mimo iż w pokoju było ciemno, wiedział, że był już dzień. Dlaczego nie było w nim światła? Wszystkie okna już dawno temu, zostały zasłonięte przybitymi do nich deskami, jako ochrona przed wejściem do domu zombie.

Niebieskowłosy sam nie pamiętał kiedy zaczęła się apokalipsa. Wiedział tylko tyle, że pewnego dnia, pojawiła się masa dziwnych, zielonych monstrum, które zaczęły atakować ludzi. Większość zaatakowanych osób umierała z powodu utraty krwi, część (Jeśli jakims cudem uciekła od potworów) została mocno ranna, a jeszcze inni zostali ugryzieni. Ugryzienie skutkowało dosyć szybką przemianą w zombie. Dlatego też, Shuichi i jego najlepszy przyjaciel z którym mieszkał, starali się zabezpieczyć dom jak najlepiej.

Myśląc o swoim przyjacielu, Shuichi spojrzał na drugą stronę łóżka, gdzie wciąż jeszcze spał fioletowowłosy - Kokichi.

Niebieskowlosy przez moment zastawiał się czy nie powinien go obudzić, jednak doszedł do wniosku, że powinien pozwolić mu spać. W końcu, kiedy na świecie jest pełno groźnych potworów przed którymi ciągle musisz się bronić, każdy byłby zmęczony.

Po paru minutach, Shuichi wstał z łóżka i zszedł po schodach na niższe piętro, aby poszukać czegoś co nadawałoby się na śniadanie. Przez ostatnie miesiące zbierali konserwy i wszelką żywność, która wytrzymałaby bez lodówki. Dlatego też, Shuichi mocno się zdziwił kiedy zobaczył, że ich magazyn (dawny pokój gościnny) jest pusty, a w ścianie jest sporej wielkości dziura.

-Co tu się stało.. - powiedział cicho, wystraszony, po czym szybko wziął najbliższą broń, aby móc uchronić się przed kimś lub czymś co weszło do środka.

Z drżącymi rekoma, Shuichi przeszukał każdy zakątek domu, po to aby dojść do wniosku, że nikogo już tam nie było. W końcu wrócił do 'magazynu' i zasłonił dziurę szafą, którą jakimś cudem udało mu się przesunąć. Wiedział, że to nie było najlepsze rozwiązanie, ale na tamten moment musiało mu to wystarczyć.

Prawdopodobnie obudzony hałasem, po chwili na dół zszedł Kokichi.

-Wszystko w porządku? - zapytał, wchodząc do 'magazynu', trzymając podręczny nóż w ręce.

-Ah tak...znaczy, nie dokońca.- zaczął mówić Shuichi, przesuwając się, aby Kokichi mógł lepiej zobaczyć praktycznie pusty pokój. - ..Chyba zostaliśmy okradnięci..

Kokichi rozejrzał się po pokoju, rozumiejąc co się stało.

-Cholera! Będziemy musieli wyjść poszukać więcej jedzenia. - stwierdził, wyraźnie zdenerwowany.

-Oh.. - westchnął Shuichi, który wolał unikać wychodzenia z domu.

-Mhm, ale nie martw się, obronię cię moja ukochana Emo Księżniczko nishishi~ - zaśmiał się fioletowowłosy weselejąc, aby rozluźnić atmosferę i nie stresować Shuichiego.

-Wolałbym abyś nie musiał tego robić. - westchnął po raz kolejny Shuichi. - Zakładam, że musimy już iść?

-Yup. - pokiwał głową Kokichi, po czym wziął lepszą broń i spakował parę potrzebnych rzeczy do plecaka.

Po chwili, dwójka przyjaciół już wychodziła z domu. Ostrożnie rozglądając się, zaczęli iść wzdłuż drogi. Najpierw chcieli przeszukać sklep, który i tak prawdopodobnie był pusty, po czym sprawdzić jakieś opuszczone domy.

Nie minęło dużo czasu, aż oboje stanęli przed jednym z małych osiedlowych sklepików. Szyby w nim były wybite, a drzwi prawie wyjęte z zawiasów. Nie mieli pojęcia czy to była sprawa zombie czy spanikowanych ludzi, jednak nie chcąc się dłużej zastanawiać, weszli do środka.
Tak jak się spodziewali, sklep był pusty. Mimo tego i tak zaczęli przeszukiwać półki, szuflady i inne rozwalone rzeczy. Po 20 minutach szukania, udało się im znaleźć jedną puszkę z konserwą. Było to mało - nawet bardzo, jednak lepsze było to niż nic.

-..Myślisz, że jeszcze uda nam się cokolwiek znaleźć? - zapytał Kokichiego, Shuichi, wychodząc ze sklepu. Nie chciał się do tego przyznawać, ale trochę stracił nadzieję, wciąż mając zły humor, po wydarzeniach z rana.

Najpierw został okradziony, a później musiał wyjść z bezpiecznego domu, po to aby znaleźć praktycznie nic.

-Mhm~! Jestem tego absoluuuutnie pewien! - uśmiechnął się fioletowowłosy, nie chcąc aby Shuichi się martwił.

-Skoro tak mówisz.- odwzajemnił uśmiech wyższy chłopak, myśląc, że uśmiech Kokichiego jest zaraźliwy.

Po tych słowach, oboje udali się w stronę opuszczonych domów gdzie...nic nie znaleźli. Mimo iż szukali pożywienia przez cały dzień i oboje byli zmęczeni i głodni, nadal nie chcieli tracić nadziei. Przynajmniej Kokichi nie chciał tego robić...Shuichi powoli zaczynał panikować, szczególnie, że był wieczór i ryzyko natrafienia na zombie było coraz wyższe.

-K-Kokichi, to koniec nie uda nam się nic znaleźć. Jestem zmęczony, nie chce już więcej szukać, bo i tak to jest bez sensu. - powiedział Shuichi, zatrzymując się.

-Też jestem, ale tu chodzi o nasze przeżycie! Nawet jeśli teraz wrócimy do domu, to i tak jutro znowu będziemy musieli szukać od nowa. Inaczej tego nie przetrwamy. - zaczął tłumaczyć mu fioletowowłosy, podchodząc do niego.

-...N-nie mam już siły...c-czemu się to nie może skończyć...? M-mam dość, chcę żeby było jak dawniej...! - odpowiedział głośno Shuichi, czując jak łzy zaczynają spływać mu po policzkach.

-Ciii, Shu bądź ciszej inaczej zwabisz zombie. Wróćmy do domu i porozmawiajmy na spokojnie. - powiedział szeptem Kokichi, kładąc rękę na jego ramieniu. Było już praktycznie całkowicie ciemno i wolał wrócić do domu, aby się jeszcze bardziej nie narazać.

-T-trudno...! Już mnie nic nie obchodzi, to nie ma sensu! I tak pewnie niedługo zginiemy, więc po co się dłużej starać?! - wykrzyczał Shuichi, odpychając rękę Kokichiego od siebie, podczas gdy z jego oczu wypływało jeszcze więcej łez.

Zanim Kokichi zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszał 'ryk' i szybkie kroki zbliżające się w stronę Shuichiego.

Zombie

Jego reakcja była natychmiastowa. Nie tracąc ani chwili dłużej, odepchnął Shuichiego na bok drogi, jednocześnie zwracając na siebie uwagę potwora. Ku przerażeniu Shuichiego, zombie naskoczył na fioletowowłosego, który za wszelką cenę starał się go z siebie zrzucić, niezbyt celnie dzgajac go nożem.

-K-Kokichi! - krzyknął tylko Shuichi, po czym drżącą ręką, chwycił broń i próbował wycelować nią w głowę potwora.

Czuł jak pocą mu się ręce, które jeszcze bardziej drżały, słysząc krzyki Kokichiego.
Jeden zły ruch i może zabić nie tego kogo chce.

Po paru sekundach, które dla niego trwały całą wieczność, Shuichi strzelił w głowę zombie, które wydało swój ostatni ryk, po czym w końcu przestało się ruszać już na dobre.

Bojąc się o Kokichiego, Shuichi szybko podbiegł to miejsca 'walki' i ściągnął ciało potwora z niższego chłopaka.

Jego oczom ukazał się straszny widok.

TW: Opis rannego Kokichiego, można tą część pominąć jeśli nie czujecie się dobrze czytając takie rzeczy.

Kokichi, choć wciąż żywy wyglądał okropnie. Skóra z jego policzków, została brutalnie zdarta, a z jego nosa i ust (z resztą jak z praktycznie każdej części jego ciała) wypływała krew. Na jego prawej ręce, było złamanie otwarte (złamana kość przebiła jego skórę.) Wszędzie miał pełno głębokich zadrapań i siniaków.
Uwadze Shuichiego nie umknęła również lewa noga, na której było...wyraźne ugryzienie.

Koniec TW


-O-o mój Boże, K-Kokichi! - Shuichi krzyknął, klękając przy swoim pół przytomnym przyjacielu.

Kokichi nic nie powiedział, tylko zacisnął zęby starając się nie krzyczeć z bólu.

-P-przepraszam to moja wina...!- zaczął płakać Shuichi, jednocześnie urywając rękaw swojej koszulki aby w jakikolwiek sposób, zatrzymać krwawienie z jego ran.

-...N-nie trać n-na mnie czasu S-Shuichi. I..i-i tak pewnie tego nie przeżyję, a-a nawet jeśli t-to... - próbował mówić Kokichi, biorąc głębokie oddechy. - P-prawdopobnie i tak się z-zaraz zamienię..

-T-to co według ciebie mam zrobić?! Z-zostawić cię tu?! - jeszcze głośniej płakał Shuichi, starając się w jakikolwiek sposób pomóc Kokichiemu.

-...N-nie masz innego wyjścia, a nie możesz r-ryzykować...p-przeżyj to Shuichi, proszę.. - wyszeptał cicho Kokichi, czując jak łzy zbierają się w jego oczach.

-A-ale nie mogę cię tu zostawić...! N-nie chcę cię stracić Kokichi, jesteś moim najlepszym przyjacielem i-i nie dam sobie bez ciebie rady...! - odpowiedział mu Shuichi, mówiąc odrobinę ciszej, patrząc w oczy Kokichiego. - Bez ciebie jestem bezsilny...!

-S-Shuichi p-posłuchaj...wiem, że to dla ciebie trudne ale proszę...z-zostaw mnie i wróć do domu...I-i przetrwaj. ...Z-zrób to dla mnie, to jest moja ostatnia prośba, dobrze? - uśmiechnął się lekko fioletowowłosy, lewą ręką delikatnie ocierając łzy z policzków Shuichiego.

-A-ale...

-...Nie ma ale..! Musisz uciekać, teraz...! - zmarszył brwi Kokichi, chcąc aby Shuichi odszedł zanim fioletowowłosy straci przytomność...i prawdopodobnie już nigdy się nie obudzi.

Shuichi, czując jak trzęsą mu się nogi i ręce, powoli wstał, wiedząc, że Kokichi miał rację.

Nie chciał go zostawić. Miał tak wiele rzeczy do powiedzenia. Tak bardzo chciał mu powiedzieć jak ważny dla niego był. W sercu i w głowie kumulowało się mnóstwo uczuć i słów. Jedyne czego chciał to z nim zostać i zrobić wszystko co możliwe aby Kokichi przeżył. Jednak wiedział, że to było poza granicami jego możliwości.

To był koniec.

Koniec Kokichiego Oumy.

-K-Kokichi...jesteś moim najlepszym przyjacielem i zawsze będziesz. - wyszeptał drżącym głosem Shuichi, stojąc nad fioletowowłosym.

-T-ty moim też Shuichi. A teraz idź i przeżyj, walcz o swoją przyszłość. J-jestem pewny, że dasz radę. - Kokichi uśmiechnął się, mimo iż ból był nie do zniesienia.

Shuichi już miał odejść, kiedy nagle zatrzymał się, odwrócił i spowrotem klęknął przed fioletowowłosym.

-Shu... - zaczął mówić Kokichi, jednak Shuichi nie pozwolił mu dokończyć, kładąc delikatny pocałunek na jego czole.

-Dziękuję ci za wszystko..n-naprawdę. - Shuichi powiedział cicho, po czym słysząc kroki nadciągających zombie, wstał i ostatni raz patrząc na Kokichiego, zniknął w ciemności.

~

Następnego dnia, Shuichi nie chciał wstać z łóżka. Nie miał siły, był zmęczony, głodny i przede wszystkim zdruzgotany po śmierci swojego najbliższego przyjaciela. Wiedział jednak, że będzie musiał zacząć nowy dzień. Obiecał sobie, że spełni prośbę Kokichiego. Tylko tyle mógł zrobić i jeśli to miało uszczęśliwić duszę jego przyjaciela - Shuichi zrobi wszystko aby przetrwać. Może chociaż w ten sposób, udowodni mu jak wiele fioletowowłosy dla niego znaczył.

Shuichi przymknął oczy i wziął głęboki oddech aby zebrać w sobie choć trochę siły na kolejny dzień.

Nagle niebieskowłosy usłyszał pukanie do drzwi, które skutecznie wyrwało go z myśli.
Biorąc nóż, który zawsze miał pod poduszką, Shuichi ostrożnie zszedł na dół i bawiąc się przez moment kłódkami i innymi rzeczami, które miały ich zabezpieczyć przed nagłym wtargnięciem, niebieskowłosy uchylił drzwi.

Nie spodziewał się jednak ujrzeć przed sobą niskiego, uroczego zombie, które zaskakująco przypominało Kokichiego.

-Puk puk, przyszedłem po twoje serce~!

××××××××
Czyzbym dala nick Shuichiego z fanfika? 😳
(To nie tak, że nie chciało mi się wymyślać nowego)

Tak czy inaczej...

...część 2?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top