Komahina Angst

Hajime pov

Było ciepłe, letnie południe. Właśnie wracałem ze szkoły, razem ze wszystkimi swoimi najlepszymi przyjaciółmi czyli Chiaki, Fuyuhiko i Kazuichim..
...
Nie
Nie wszystkimi.

Od ponad miesiąca do szkoły nie przyszedł mój najbliższy przyjaciel - Nagito. Jeśli miałbym być szczery był odrobinę dziwny, jednak z biegiem czasu zacząłem coraz bardziej rozumieć jego spostrzeżenie na świat, tym samym dowiadując się o jego traumatycznej przeszłości. Dlatego też, zawsze go wspierałem, a on wspierał mnie. Co prawda nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, ze względu na to, że jestem zwykłym nieutalentowanym uczniem z kursu rezerw za którymi nie przepadał Nagito, jednak po jakimś czasie, jakimś cudem skończyło się na najlepszej przyjaźni o jakiej tylko mogłem marzyć. Dlatego też, tak bardzo zmartwiła mnie jego nieobecność. Najpierw myślałem, że w związku z jego talentem wygrał jakiś wyjazd za granicę i dlatego go nie ma, jednak nawet mi o tym nie napisał, co było bardzo do niego niepodobne. Już samo to zaczęło mnie martwić, a kiedy nie odbierał telefonów, ani nie odpisywał na moje wiadomości zacząłem panikować.

Nagito Komaeda zniknął bez śladu.

-... ajime..? Hajime! - wyrwał mnie z zamyśleń głos różowowłosego mechanika - Kazuichiego.

-Słucham! - odpowiedziałem szybko.

-Niech zgadnę.. Znowu myślałeś o Nagito hm? - wtrąciła się Chiaki, nie odrywając wzroku od swojej konsoli.

-P-poprostu martwi mnie to, że tak nagle zniknął. To całkiem normalne, w końcu jestem jego przyjacielem! - powiedziałem czując jak moje policzki różowieją.

-Nie to, żeby mnie w ogóle obchodził, ale to faktycznie dziwne, że nie daje znaku życia. - stwierdził Fuyuhiko odwracając wzrok

-A najgorsze jest to, że nawet mi nie odpisał. Co jeśli przez jego "szczęście" coś mu się stało? - zacząłem mówić, ignorując fakt, że Chiaki znowu może coś powiedzieć "o mnie i Nagito".

-Hey hey, myślę, że nie ma powodu aby panikować. Też jestem o niego zmartwiona, ale musisz się uspokoić Hajime. - uśmiechnęła się lekko, robiąc ze mną kontakt wzrokowy przez parę sekund, po czym dalej kontynuowała grę.

-Poza tym zawsze możemy wbić mu do domu! - zaproponował Kazuichi, klepiąc mnie po ramieniu.

-...Pójść do jego domu..? Czemu o tym wcześniej nie pomyślałem! - wykrzyknąłem, oświecony.

-Nie martw się, nie spodziewałem się za wiele od osoby, która nie wie ile boków ma ośmiobok. - wyśmiał mnie Fuyuhiko, przypominając mi wczorajszy dzień, gdy pomagał mi w zadaniu z matematyki.

-Nie rozmawiajmy o tym. - westchnąłem, po czym przyspieszyłem kroku. - Chodźcie szybciej, musimy zobaczyć Nagito!

Oni tylko posłali sobie znaczące spojrzenia, których tak bardzo nienawidzę. Mimo to, nie ważne co by powiedzieli i tak miałem zamiar sprawdzić czy z Nagito jest wszystko w porządku. Jeśli coś by mu się stało... Nie wiem jak bym sobie z tym poradził. Nie wyobrażałem sobie życia bez codziennego widzenia uśmiechu Nagito oraz nie słuchania jego głosu.

-Nie martw się Hajime. Jestem pewna, że nic mu nie jest. - zaczęła uspokajać mnie Chiaki, po raz kolejny widząc moją zestresowaną twarz.

-Wiem... Dzięki. - uśmiechnąłem się do niej.

Idąc szybkim tempem, po 10 minutach staliśmy już przed dużym domem chmurkowłosego. Chcąc nie chcąc, po śmierci rodziców Nagito dostał dosyć spory spadek, a kiedy wygrał loterię był jeszcze bogatszy. Białowłosy jednak się tym nie chwalił, ponieważ nie zależało mu na majątku. Wiedziałem, że najbardziej w swoim życiu potrzebował osoby, która będzie dla niego w każdej chwili, kogoś kto nigdy go nie opuści i będzie się o niego troszczył. Taką osobą byłem ja.

Podeszliśmy do drzwi i zadzwoniliśmy dzwonkiem. Czekaliśmy chwilę, jednak nie usłyszeliśmy schodzenia po schodach, ani ciepłego głosu Nagito, mówiącego "Już idę!".

Zadzwoniłem jeszcze raz.

Cisza.

Jeszcze raz.

Nic.

-Może faktycznie gdzieś wyjechał? - zapytał niepewnie Kazuichi.

Mimo iż, początku też o tym myślałem, teraz wydało mi się to nieprawdopodobne.

-Zawsze kiedy wyjeżdża informuje o tym panią Chisę lub pisze do Hajime...chyba.- powiedziała Chiaki, czytając w moich myślach.

-.. Może powinniśmy wejść przez okno? Lub zadzwonię do Peko i ona wejdzie do domu. - zaproponował Fuyuhiko.

Byłem zdenerwowany... Nawet bardzo. Jednak mimo wszystko wolałem nie włamywać się do domu Nagito. Poza tym, wiedziałem coś czego oni nie wiedzą.

-Nagito zawsze zostawia dla mnie klucz pod doniczką. Tak unikniemy włamywania się. - odpowiedziałem i podeszłem do rośliny, która stała przy drzwiach. Tak jak przypuszczałem, pod nią był klucz.

-Mogłeś powiedzieć o tym wcześniej.- westchnął Fuyuhiko.

-D-dopiero teraz sobie o tym przypomniałem! - próbowałem się obronić i spróbowałem otworzyć drzwi.

Słowo klucz: próbowałem.

Przez cały stres i myśl, że Nagito mogło się coś stać, sprawiała, że trzęsły mi się ręce i nie byłem w stanie otworzyć drzwi.

Widząc to, Chiaki wzięła klucz z mojej ręki i wyręczyła mnie, otwierając drzwi. Nie rozumiałem, jakim cudem potrafi być spokojna w takiej sytuacji. Chyba, że faktycznie to ja przesadzałem...

-Nagito? Jesteś w domu? - - zapytałem głośno, wchodząc do środka.

-Nie, nie ma mnie. - zaśmiał się niski blondyn, na co ja tylko przewróciłem oczami.

Wszedłem do kuchni, ponieważ wiedziałem, że Nagito lubi w niej przebywać czytając książkę i popijając herbatę. Jednak go nie było. Zamiast tego zastałem dosyć duży bałagan, nieumyte naczynia i powoli zbierający się kurz na półkach.
Widok ten, bardzo mnie zaskoczył, ponieważ Nagito lubił sprzątać i jego dom zawsze utrzymany był w idealnym porządku.

Zacząłem stresować się jeszcze bardziej.

-M-może jest w swoim pokoju..? - zapytałem na głos i wszedłem po schodach. Nie wiedząc kiedy, że stresu zacząłem wbijać swoje paznokcie, w dłoń drugiej ręki. Był to mój odruch, który miałem od zawsze. Nagito jednak, umiał mnie powstrzymać i pocieszyć kiedy się czymś stresowałem.

Niestety, w jego pokoju również go nie było.
Ani w salonie.
Ani w łazience.

-Hajime, nie ma sensu go szukać. Nie ma go w domu. - powiedział Kazuichi zatrzymując mnie, przed kolejnym sprawdzeniem kuchni.

-W takim razie... Gdzie jest..? - zapytałem, mimo iż, nie oczekiwałem odpowiedzi. Z każdą sekundą, w której uświadamiałem sobie, że Nagito przepadł, czułem się coraz bardziej zaniepokojony, a w moich oczach zbierały się łzy bezradności.

-Nie wiem czy to dobry pomysł, ale może pani Chisa będzie coś o tym wiedzieć? Co prawda zazwyczaj nam mówi, gdy gdzieś wyjeżdża, ale może tym razem chodzi o coś innego. - zaproponował Fuyuhiko

Słowa Fuyuhiko nie pocieszyły mnie. Wręcz przeciwnie. Część "...może chodzi o coś innego" sprawiła, że stresowałem się jeszcze bardziej.
To "coś innego" mogło być czymś poważnym o czym ja nie wiedziałem...

...Przez co nie mogłem mu pomóc..

-Myślę, że to dobry pomysł. - uśmiechnęła się sennie Chiaki i razem z Kazuichim oraz Fuyuhiko skierowali się w stronę drzwi.

Wziąłem głęboki oddech po czym otarłem oczy ręką. Przed wyjściem, postanowiłem zostawić w kuchni na wszelki wypadek, karteczkę z napisem "Jeśli wrócisz, oddzwoń. Martwimy się o ciebie. ~ Hajime". Miałem jednak przeczucie, że białowłosy w najbliższym czasie nie wróci do domu.

-Idziesz? - zapytał Kazuichi, nagle klepiąc mnie po ramieniu, w momencie, w którym położyłem karteczkę na stole.

-Haha tak, wybacz! - zaśmiałem się nerwowo.

Różowowłosy spojrzał na notkę ode mnie i się uśmiechnął.

-Wow zastanawiam się czy jesteś taki głupi czy tylko udajesz. - powiedział złośliwie, jednak ja nie zrozumiałem o co mu chodzi.

-Co masz na myśli? - spytałem, nie lubiąc być nazywany głupim.

-To oczywiste, że go lubisz, jednak nie wiem czy tego nie wiesz, czy po prostu nie chcesz się do tego przyznać.

-Oczywiście, że go lubię, jest moim przyjacielem, jak miałoby być inaczej! - obroniłem się, na co on tylko przewrócił oczami i wyszedł z kuchni.

Tym razem jednak udawałem. Dobrze wiedziałem o jakie "lubię" chodziło Kazuchiemu.
Jednak... Czy naprawdę kochałem Nagito? Oczywiście był świetną osobą, podziwiałem go za wiele rzeczy i uwielbiałem jego wyjątkową osobowość. Był jedną z najlepszych osób jakie poznałem i zależało mi na nim jak na nikim innym.

Ciągle stojąc, dopiero po chwili ogarnąłem, że stałem przez parę minut myśląc o Nagito. Moja twarz zrobiła się czerwona, po czym odpędzając myśli, szybko wybiegłem z kuchni aby reszta nie musiała na mnie dłużej czekać.

-No nareszcie. - przewrócił oczami Fuyuhiko kiedy wyszedłem na zewnątrz.

-Wybacz. - powiedziałem tylko i wyszedłem razem z nimi z podwórka chmurkowłosego.

-Myślicie, że pani Chisa jest jeszcze w szkole? - spytałem z niepokojem.

Mimo iż byłem całkowicie pewny, że moje ręce wciąż się trzęsą ze stresu i niepokoju, próbowałem zachowywać się spokojnie.

-Nie jestem pewna, ale może jeszcze uda nam się ją znaleźć... - ziewnęła Chiaki.

Chiaki zawsze była zmęczona i aktualnie dosyć mocno nas spowalniała. Normalnie na to nie narzekałem, jednak tym razem chciałem jak najszybciej dotrzeć do szkoły, dlatego lekko się zirytowałem. Kazuichi musiał to jednak zauważyć, ponieważ po paru minutach, wziął ją na swoje plecy i szliśmy dalej. Tak jak się spodziewałem, po jakimś czasie Chiaki zasnęła.

Szliśmy jeszcze przez jakieś 15 minut, zanim dotarliśmy do szkoły. Zachodziło już słońce i zazwyczaj o tej porze, szkoła jest już zamknięta.

-Teraz już do niej nie wejdziemy. - westchnął Fuyuhiko podchodząc do bramy.

-Ale nadal nie znaleźliśmy Nagito, co teraz? - zapytałem, próbując cokolwiek wymyslić.

-Hej, czy to nie jest pani Chisa? - nagle wtrącił się Kazuichi, pokazując na średniego wzrostu postać, z rudymi włosami i niebieską sukienką, która właśnie przechodziła przez pasy.

-Tak, to ona! - odpowiedziałem czując przypływ nadziei. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, pobiegłem w jej stronę.

Na szczęście, nauczycielka nie szła szybko, więc zdążyłem ją dogonić.

-N-niech pani poczeka..!- zawołałem, zatrzymując się i łapiąc oddech.

-Coś się stało Hajime? - zapytała z promiennym uśmiechem.

-T-tak, znaczy nie- W zasadzie to nie wiem. - zacząłem mówić starając się sformułować normalne zdanie, jednak przez stres nie było to zbyt łatwe.

-Oh? - przekręciła głowę na bok nie rozumiejąc.

-Chodzi o to, że.. - przełknąłem ślinę, bojąc się trochę jej odpowiedzi lub to, że nawet ona nie będzie wiedziała gdzie on jest. . -
Od miesiąca, nie mam kontaktu z Nagito. Czy wie pani co się z nim stało..?

-Oh.. Nagito.. - odpowiedziała cicho, przykładając palec do brody.

-Co to miało znaczyć? - zapytałem sam siebie w myślach, bojąc się jeszcze bardziej.

-Powiem ci.. Jednak to może być trudne to co zaraz usłyszysz. - westchnęła, a jej wesoły wyraz twarzy stał się poważny i lekko zamyślony.

Poczułem jak bicie mojego serca przyspiesza. To co się stało z Nagito na pewno nie było czymś dobrym.

A ja nie byłem gotowy aby to usłyszeć.

-C-co się z nim stało...?- zapytałem drżącym głosem.

-Prawdopodobnie wiesz o zdrowiu Nagito... - zaczęła mówić.

Tak, wiedziałem. Próbowałem o tym nie myśleć, jednak po pewnym czasie naszej przyjaźni, Nagito powiedział mi o jego chorobach - między innymi otępieniu czołowo-skroniowym. Do tego sam w sobie miał słabe zdrowie i nawet zwykłe przeziębienie przeżywał 10 razy gorzej niż ktokolwiek inny - być może to również było związane z jego chorobami.
Chcąc nie chcąc...

Wiedziałem, że Nagito nie będzie żył tyle co inni.

Wiedziałem, że w pewnym momencie... Umrze.

Jednak zawsze odpędzałem te myśli z mojej głowy. Miałem nadzieję... Wierzyłem, że wszystko się zmieni. Poza tym... Nagito miał szczęście po swojej stronie.

..Prawda..?

-T-tak...C-co dalej..?- wyszeptałem, bojąc się kolejnych słów pani Chisy.

-... Ostatnio czuł się gorzej, więc został zwolniony na jakiś czas z lekcji. - kontynuowała.

-A-ale byłem w jego domu i go tam nie znalazłem. - wtrąciłem się w jej słowo.

-To prawda.. Ale niestety dwa tygodnie temu jego choroby nasiliły się do tego stopnia, że musiał pojechać do szpitala. Jest w krytycznym stanie.

W tym momencie wszystko się zatrzymało.

Nie umiałem wydusić z siebie żadnego słowa. Czułem, że nie mogę oddychać, ani cokolwiek powiedzieć. Wszystko się rozmazało, a pode mną ugięły się nogi.
Czułem, że upadam, gdyby nie fakt, że w ostatniej chwili ktoś mnie złapał.

-Wow Hajime, wyglądasz blado coś się stało? - zapytał nieświadomy niczego Kazuichi, który mnie przytrzymywał.

Nie potrafiłem jednak odpowiedzieć na jego pytanie. Głosy wokół mnie były stłumione i nie słyszałem jego dalszych słów.

Moja usta lekko się trzęsły, próbowałem wydusić z siebie cokolwiek, jednak głos zamarł mi w gardle.
Zaprzestając mówienia, wtulilem głowę w klatkę piersiową Kazuchiego i pozwoliłem wypłynąć zbierającym się łzom. Nie potrafilem powstrzymać swoich głośnych szlochów. Kazuchi był pewnie zdezorientowany, ale nie odepchnął mnie, a zamiast tego również mnie objął i delikatnie klepał po ramieniu.

Płacząc, słyszałem tylko głos pani Chisy jednak nie wiedziałem co mówiła. Spośród wszystkich stłumionych odgłosów, głównie słyszałem swój płacz. Czułem się bezradny. Nie ma nic gorszego niż świadomość, że nie potrafisz pomóc osobie, na której zależy Ci najbardziej. Nie ma nic gorszego niż świadomość, że osoba, która jest dla ciebie wszystkim może w każdej chwili umrzeć.

W pewnym momencie poczułem chłodną rękę na swoich plecach, która po chyba 10 minutach płaczu, wybudziła mnie z transu.

-Hajime oddychaj. Wszystko będzie dobrze, ale na razie musisz się uspokoić. - powiedziała spokojnym głosem Chiaki.

Zamknąłem oczy i próbowałem zrobić to co mówiła. Biorąc głębokie wdechy, po chwili udało mi się trochę opanować płacz oraz odzyskałem równowagę. Mimo szoku, udało mi się stanąć na własnych nogach, powoli odsuwając się od zmartwionego Kazuichiego.

Wziąłem jeszcze jeden głęboki oddech i próbowałem pozbierać myśli.

...Nagito wiele razy był w trudnych sytuacjach, jednak zawsze jakimś cudem udawało mu się z nich wyjść. Nigdy nie tracił nadziei i zawsze był optymistyczny. Nie podda się i wyjdzie z tego, prawda...?

-...jime! HAJIME! - usłyszałem, że ktoś krzyknął mi do ucha, po raz kolejny, wyciągając mnie z zamyśleń.

Tym razem był to Fuyuhiko.

-...Hajime! Rozumiem jak się czujesz, też nie chciałbym stracić osoby, którą kocham, jednak musisz się pozbierać. Jeszcze nie jest za późno. Nagito żyje i jestem pewien, że wszystko skończy się dobrze. Musisz mieć nadzieję, myślisz, że on by chciał abyś tak łatwo ją stracił? - powiedział stanowczym głosem patrząc mi w oczy.

-N-nie..- odpowiedziałem cicho, ocierając oczy, w których na nowo zbierały się łzy.

Co jednak jeśli Nagito.... z tego nie wyjdzie..? Nie umiałem sobie wyobrazić jak funkcjonował bym bez niego. Był dla mnie ważniejszy niż ktokolwiek i cokolwiek innego. Pragnąłem tylko aby wróciły dawne czasy, gdy mogłem go przytulić i po raz kolejny skarcić za wyzywanie siebie. Znowu mógłbym go pocieszyć gdyby przypomniał sobie swoje traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa i śmierć swoich rodziców.
Zrobiłbym dla niego wszystko. Byłem szczęśliwy tak długo jak mogłem być z nim.

Chciałem aby tak zostało.

Nie chciałem nic zmieniać.

-M-masz rację. Nie mogę się poddać. Mam nadzieję... Wiem, że wszystko się dobrze skończy. I... Nie mam zamiaru stracić osoby... którą kocham. - powiedziałem w końcu, wstrzymując oddech i patrząc na ich reakcję.

Przez chwilę nikt nic nie mówił.

-Kto by pomyślał, że Tsun-tsun hair w końcu to przyzna. - zaśmiał się lekko Kazuichi, chcąc rozluźnić atmosferę.

Uśmiechnąłem się lekko, słysząc jego próbę pocieszenia mnie, jednak tym razem miałem ważniejsze rzeczy do zrobienia.

Musiałem zobaczyć Nagito.

Wiedziałem, że nie byłem lekarzem ani cudotwórcą i nie umiałem go magicznie wyleczyć. Jednak postanowiłem być przy nim. I razem z nim pomóc mu pokonać jego chorobę.

Będę go wspierał tak jak zawsze to robiłem i jestem pewien, że wspólnymi siłami uda mu się z tego wyjść!

-Wow widzę, że ktoś jest zdeterminowany. - skomentował Fuyuhiko widząc moją nagłą zmianę postawy.

-Muszę iść.. Do zobaczenia później. - powiedziałem szybko i pobiegłem chodnikiem, w stronę szpitala.

Był dosyć daleko, a jako iż moja kondycja jest słaba, po 5 minutach wsiadłem do przejeżdżającej taksówki. Chciałem jak najszybciej zobaczyć Nagito i dowiedzieć się jak się czuje. Może było już lepiej? A nawet jeśli nie, to i tak wierzyłem, że wszystko skończy się dobrze. Tak jak zawsze.

Mimo pozytywnych myśli, wciąż towarzyszył mi stres, na szczęście zanim do mojej głowy przyszło więcej pesymistycznych myśli, taksówka zatrzymała się przed szpitalem. Szybko podziękowałem kierowcy i zapłaciłem za jazdę, po czym wbiegłem do szpitala.

Od razu stanąłem przy recepcji, gdzie stała pielęgniarka, z krótkimi brązowymi włosami, posyłając wychodzącym pacjentom ciepły uśmiech.

-D-dzień dobry. Przyszedłem zobaczyć N-Nagito Komaedę. - powiedziałem, biorąc głęboki oddech.

-Jest w złym stanie i wątpię abyś mógł go teraz zobaczyć. - powiedziała, a jej uśmiech zastąpił szczerze zmartwiony wyraz twarzy.

-P-proszę, ja muszę go zobaczyć..! - zacząłem ją błagać, nie chcąc tracić nadziei.

-Chyba nie powinnam ale.... - zaczęła mówić, lekko się wahając. - Trudno.. możesz iść, Kaito może mnie nie zje. - zażartowała po czym dopowiedziała. - Pokój 54.

-D-dziękuję. - odpowiedziałem tylko i odszedłem od recepcji, wpadając na kogoś.

Przede mną stał niebieskowłosy lekarz, jednak w przeciwieństwie do innych, do swojego stroju założył niebieski szalik.

-O wilku mowa.. - westchnęła recepcjonistka.

Szybko przepraszając mężczyznę, który z tego co zrozumiałem nazywał się Kaito, poszedłem do pokoju gdzie miał znajdować się Nagito.

Wziąłem głęboki oddech i uśmiechnąłem się, otwierając drzwi do pokoju.

Tak jak się spodziewałem, zobaczyłem Nagito.

Leżał na łóżku, patrząc w sufit. Był jeszcze bledszy niż zwykle, a na jego ustach nie było ciepłego uśmiechu, który praktycznie zawsze mu towarzyszył. Jego włosy straciły resztę brązowego odcienia na końcówkach i zrobiły się całkowicie białe. Do tego, było przy nim mnóstwo różnych urządzeń, które prawdopodobnie kontrolowały bicie jego serca.

Słysząc nagły hałas, Nagito odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się lekko na mój widok.

-N-Nagito..! - wykrzyknąłem i podbiegłem do niego, klęcząc przy łóżku i lekko go przytulając.

-... Nie spodziewałem się, że jeszcze cię zobaczę. - zaśmiał się lekko, niepewnie oddając uścisk.

-Nie mów tak. Oczywiście, że bym cię nie zostawił. Nawet nie wiesz jak bardzo się martwiłem! - powiedziałem podnosząc głowę, czując jak po moich plecach przechodzi dreszcz słysząc "jeszcze".

-Przepraszam Hajime, naprawdę nie chciałem cię martwić.

-Wiem. Ważne, że mogę cię zobaczyć. A więc.. Jak się czujesz? - zapytałem, nie chcąc aby Nagito czuł się winny.

-Jeśli mam być szczery... To źle. Ale ktoś taki jak ja na to zasługuje. - zaśmiał się lekko.

-Oczywiście, że na to nie zasługujesz! - oburzyłem się, nie lubiąc słyszeć jak Nagito tak o sobie mówi-Jesteś warty wszystkiego co najlepsze i nie powinieneś myśleć o sobie jako o kimś gorszym od innych.

-Dziękuję Hajime. Nie uważam siebie za dobrą osobę, jednak twoje słowa wiele dla mnie znaczą. - odpowiedział, poprawiając lekko swoją pozycję, tak, że teraz był w pozycji siedzącej.

-Obiecuję ci, że kiedy wyjdziesz już ze szpitala, popracujemy nad twoim poczuciem wartości. Nie rozumiem jak ktoś taki jak ty może tak nisko o sobie myśleć. - powiedziałem marszcząc brwi.

-...Nie chcę niszczyć twojej nadziei, ale wątpię abym kiedykolwiek z tąd wyszedł. Ale to nic, pogodziłem się już z myślą, że.. - zaczął mówić, jednak przerwałem mu nie chcąc słyszeć tego co chciał powiedzieć dalej.

-Nagito! Nie umrzesz! Nie pozwolę na to. Będę z tobą cały czas, będę cię wspierał i wspólnymi siłami uda ci się z tego wyjść. Nie chce słyszeć żadnej innej wersji, zbyt wiele dla mnie znaczysz, abym pozwolił ci się poddać!

-H-hajime.. - zaczął mówić, jednak ja kontynuowałem.

-Znaczysz dla mnie wszystko. Jesteś najlepszą i najważniejszą osobą jaką spotkałem w moim życiu i nigdy się to nie zmieni. Dlatego nie mów tak jakby cokolwiek miało się zmienić, ponieważ będziesz żyć. - powiedziałem jednym tchem czując jak w mich oczach zbierają się łzy.

-J-jesteś dla mnie za dobry Hajime. Nie zasługuje na takie miłe słowa... - odpowiedział drżącym głosem, tak jakby również miał się zaraz rozpłakać. -.. Ale.. Wiedz, że ty również jesteś dla mnie ważny i jestem wdzięczny za wszystko co dla mnie zrobiłeś. - dokończył, uśmiechając się.

-N-nie mów w czasie przeszłym..- znowu zadrżałem. - Wszystko jeszcze przed tobą i obiecuję, że zostanę z tobą już zawsze i nigdy cie nie opuszczę.

-O-oh..?

-Naprawdę nie potrafiłbym bez ciebie żyć Nagito.. ! N-naprawdę... - mówiłem dalej, czując jak w tym momencie po moim policzku spłynęła łza. -.. Ponieważ... Ponieważ....Kocham cię...! Kocham cię całym sercem i nigdy się to nie zmieni. - powiedziałem w końcu słowa, które od jakiegoś czasu miałem w głowie.

-.. Kochasz kogoś takiego jak ja? - zapytał.

Tym razem byłem pewny, że był bliski płaczu.

-Oczywiście, że tak! Ponieważ jesteś cudowną, wartościową i dobrą osobą! - odpowiedziałem szybko.

-N-nie rozumiem cię...Ale... Ja również cię kocham Hajime. - uśmiechnął się znowu, jednak tym razem po jego policzkach spływało mnóstwo łez.

Również lekko płacząc, odwzajemniłem uśmiech, po czym usiadłem na jego łóżku i znowu go przytuliłem, lekko głaszcząc jego puszyste włosy.

-W-właśnie dlatego nie możesz się poddać i musisz wyzdrowieć. Wierzę w ciebie. - wyszeptałem, w dalszym ciągu go przytulając.

Nagito jednak nie odpowiedział.

-N-Nagito...? - zapytałem lekko spanikowany i odsunąłem go od siebie.

-... Ah wybacz, zgaduję, że znowu cię wystraszyłem. - zaśmiał się słabym głosem. - Zamyśliłem się...

-O czym myślałeś? - spytałem zaciekawiony, delikatnie kładąc go na poduszce, aby mógł leżeć w wygodnej pozycji.

-P-poprostu...- zaczął mówić, a po jego policzkach znowu spłynęły łzy. - J-ja wiem, że to samolubne... Ja wiem, że nie powinienem tak myśleć a-ale..!- zaczął mówić z sekundy na sekundę płacząc coraz głośniej. - -...ale teraz...k-kiedy nareszcie spełniło się moje marzenie i-i kiedy nareszcie czuje się kochany.. Jednak nie chcę umierać Hajime...! C-chcę... Chcę zostać z tobą i dotrzymać t-twojej obietnicy! - powiedział w końcu, płacząc w moje ramię po raz kolejny siadając.

-P-powiedziałem ci, że nie umrzesz. Jestem pewny, że z dnia na dzień będzie coraz lepiej...! Jesteś silny i wierzę, że uda ci się pokonać chorobę!- odpowiedziałem mu obejmując go.

-Naprawdę kocham cię całym sercem i obiecuję, że będziesz miał długie szczęśliwe życie. I będę z tobą przez cały czas, a ty ze mną.

BEEP BEEP BEEP BEEP

-W końcu.. Nie będę w stanie dotrzymać swojej obietnicy jeśli nie będziesz przy mnie. - zaśmiałem się lekko.

BEEP BEEP BEEP

-Poza tym, zawsze mówiłeś, że trzeba mieć nadzieję. Postanowiłem ciebie posłuchać dlatego zrób to samo i uwierz we mnie i w siebie.

BEEP BEEEP


-Jesteś moją nadzieją Nagito.

BEEEEEEP

-N-na...N-nagito? - zapytałem spanikowany słysząc długi dźwięk pochodzący z urządzenia, które monitorowało serce Nagito.

Odsunąłem go lekko od siebie...

...Tylko po to aby zobaczyć jak leży nieprzytomny w moich ramionach.

-N-nagito...? NAGITO ODEZWIJ SIĘ...!- potrząsnąłem nim lekko, jednak bez skutku.

-P-POMOCY! - krzyknąłem głośno chcąc aby ktokolwiek mnie usłyszał.

Nagle, drzwi gwałtownie się otworzyły i wszedł niebieskowłosy lekarz,którego spotkałem wcześniej, razem z paroma innymi.

Później wszystko działo się szybko.

Zszokowany, nie wiedząc kiedy, zostałem wypchnięty z pokoju Nagito. Wiedziałem tylko tyle, że jakaś pielęgniarka posadziła mnie na krześle na korytarzu i podała wodę. Moje ręce jednak całe się trzęsły i nie potrafiłem utrzymać plastikowego kubeczka.

.. Co się właśnie stało...?

...Gdzie jest Nagito...?

Po chwili mój widok stał się rozmazany, a mój oddech stał się szybki i płytki. Słyszałem, że ktoś coś do mnie mówił, jednak nic nie słyszałem.
Zacząłem się cały trząść, a z moich oczu wypłynęły łzy.

-H-hej Hajime, spokojnie... - Usłyszałem głos przed sobą jednak nie wiedziałem do kogo należał.

-N-nagito...! - zacząłem głośniej płakać, nie potrafiąc myśleć o czymkolwiek innym.

-Wszystko się ułoży, nie płacz..!

Dopiero po chwili zrozumiałem, że głos należy do również spanikowanego Kazuchiego, który nie wiadomo kiedy pojawił się w szpitalu.

-Tak, wszystko będzie dobrze. Nagito ma szczęście po swojej stronie, na pewno zaraz przyjdzie i powie, że wszystko jest w porządku...! - próbowałem uspokoić sam siebie, jednak bez skutku.

Po chwili poczułem tylko ciepły uścisk od moich najbliższych przyjaciół.
Nie wiem jak długo tak siedziałem i płakałem w ich ramiona, jednak po pewnym czasie nie było więcej łez do wypłynięcia.

-...C-co z N-nagito..? - zapytałem słabym głosem, chcąc usłyszeć, że ma się dobrze i niedługo będzie mógł wyjść ze szpitala.

-.. Wybacz Hajime, nie mam pojęcia, zaraz zapytam lekarza. - powiedziała jak zwykle spokojna Chiaki i wstała, po czym odeszła.

-Moje przeczucie mówi mi, że wszystko będzie dobrze! A ono jeszcze nigdy się nie myliło! - uśmiechnął się do mnie Kazuchi, starając się mnie pocieszyć.

Wziąłem głęboki oddech i napiłem się wody, którą podał mi Kazuchi..
Razem z Fuyuhiko próbował mnie pocieszyć i podnieść na duchu, jednak nawet nie słyszałem tego co mówili.

Jedyne co wyrwało mnie z zamyśleń to kroki, które należały do Chiaki

I-i co? C-co z Nagito?! - zapytałem głośno, gwałtownie wstając z krzesła.

Wyraz twarzy Chiaki, był taki sam jak zwykle, więc nie byłem w stanie odczytać jakie wieści przyniosła.

Moje serce zaczęło bić szybciej, a mój oddech po raz kolejny przyspieszył.

-... Posłuchaj Hajime.. - zaczęła.

-Naprawdę nie chcę tego mówić, ale....

-Ale...? - czułem jak moje serce zaraz wyskoczy z piersi.

-..Nagito... Nie dał rady.


Co...?

...Czy to.... Jakieś żart...?

-Nie nie nie...! - wykrzyknąłem, czując jak po moich policzkach płynie niekontrolowana ilość łez.

-H-hej Hajime.. - zaczął mówić Kazuchi, jednak mu przerwałem.

-N-nagito nie..! D-dlaczego...? - zacząłem płakać jeszcze głośniej siadając na krześle.

-Co ja teraz bez ciebie zrobię...?

-Jak mam żyć bez widzenia twojego uśmiechu, twoich oczu..?
Jak mam żyć ze świadomością, że straciłem osobę, która znaczyła dla mnie więcej niż cokolwiek innego...?

-P-przepraszam Nagito...! N-nie...Nie byłem w stanie dotrzymać naszej obietnicy...!

×××××××××××××××××

Funfact1: Niebieskowłosy lekarz Kaito i recepcjonistka to dwa moje ulubione Vocaloidy (Tak, musiałam ich wcisnąć do historii, nawet jeśli nie odgrywali ważnej roli).

Funfact2: Tak miało wyglądać zakończenie mojego ff z komahiny, gdyby nie fakt, że ostatecznie z niego zrezygnowałam.

To w zasadzie tyle. Jeśli mam być szczera, średnio mi się ten oneshot podoba, bo nie umiem pisać emocji, ale nie wiem jak go poprawić więc publikuje tak jak jest.
Mimo wszystko, mam nadzieję, że wam się spodobał i do zobaczenia w kolejnym shocie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top