Rozdział 7~Ściema

Przyjaciele dotarli do magazynu będącego zarazem domem Monici. Dziewczyna liczyła, że jej bracia nie będą dociekać skąd Raphael ma czarną maskę albo dlaczego w ogóle tu przyszedł. Raph natomiast zastanawiał się jakim cudem przyjaciółce przez zwykłe potarcie udało się zmienić kolor jego bandany. Zatrzymując się zobaczyli stojącego w drzwiach Lucasa.

-Nie wiedziałem, że przyjdziesz z gościem - zauważył.

-Raph jest przy okazji - odparła Mona.

-No to niestety Pan Przy Okazji musi zostać na zewnątrz - rzucił szybko. - To sprawa rodzinna.

Żółw westchnął ciężko.

-Zaraz do ciebie wrócę - podniosła go na duchu. - Tylko dowiem się o co chodzi.

Poszła za Lucasem zostawiając uchylone drzwi. Do uszu Raphaela dotarła kłótnia :

-Po co go tu sprowadzałaś? - dusił krzyk chłopak.

-Gdybyście powiedzieli, że sprawa jest poważna to w życiu bym nie pozwoliła mu iść za mną - zaskrzeczała. - Ale wasze życie to sama tajemnica.

-I ty też powinnaś w niej żyć, ale najwyraźniej lekceważysz to. On miał wcześniej czerwoną maskę. Użyłaś mocy!

Nica przekręciła oczami.

-No i co z tego? On i tak nikomu nie powie.

Dwójka ruszyła w głąb budynku. Raphaelowi nie spodobał się ton w jakim rozmawiali, więc postanowił dowiedzieć się czegoś więcej. Wskoczył na dach, a zauważając uchylone okno przecząłgał się do niego.

-Dowiedziałaś się czegoś? - spytał Eric.

-Na temat Salamandrian niczego - westchnęła.

-Dobra, nic straconego - wtrącił z entuzjazmem John. - Bo z tego co wyczuwamy właśnie jeden z nich zmierza do tego miasta.

-Nie gadaj - nie dowierzała.

-To najświętsza prawda - dodał. - Szykuje się niezła wyżerka.

Rapha zatkało.

-Salamandriańska energia to jak stół szwedzki - rozmarzał się Lucas.

-A jak to jakiś znajomy Raphaela? - zastanawiała się Monica.

-No to co? - spytał Eric. - Co nam do tego?

-Nie mów, że się w nim zabujałaś - zarechotał John.

-Porąbało cię?! - krzyknęła.

-Mona, pamiętasz, że energia Salamandrian pomaga zachować nam nieśmiertelność - przypomniał jej Eric. - Gdyby nie to, że schowaliśmy swe skrzydła to już dawno wzięlibyśmy się za całą planetę tych jaszczurów.

-Tak, pamiętam - mruknęła.

-Czeka na ciebie? - dopytywał John.

-Tak - potwierdziła.

-To idź i mu coś naściemniaj, żeby sobie poszedł

W Raphaelu aż się zagotowało. On głupi jej zaufał. Zaskoczył z dachu przed budynek by wydawało jej się, że wszystko w porządku. Monica wyszła z magazynu zamykając tym razem dokładnie drzwi.

-Raphael... - zaczęła.

-No dalej, ściemniaj! - puściły mu nerwy. - Chociaż nie wiem czy to potrzebne. I tak wszystko wiem!

-Słyszałeś?

-Co do joty! Nie pozwolę ci tknąć Mony palcem!

-A co ja mam mieć do Mony?

-Może to, że jest Salamandrianką?

-Co? T-twoja dziewczyna jest Salamandrianką?

-Wyobraź sobie, że tak! A teraz masz mi powiedzieć o co chodzi z tymi skrzydłamiy, nieśmiertelnością i energią!

Nica zawiesiła głowę uderzając w czoło ręką.

-Mów!!! - ryknął.

-Dobra! - przerwała mu. - Dobra, powiem ci tylko stul jadaczkę!

Raphael złożył ręce na krzyż rzucając jej lodowate, wściekłe spojrzenie. Monicę pierwszy raz zabrakło ciętej riposty.

-Będzie ci ciężko w to uwierzyć, ale jestem mrocznym aniołem- rzuciła prosto z mostu. - Zbierz to sobie do kupy. Mam nadludzką siłę, jeżdżę jak wariat i potrafię zmienić kolor twojej maski. To nie jest zwyczajne.

-A skrzydła?

-Schowane. I nie mogę ich wyjąć drugi raz bo umrę. Rozerwą mi ciało.

-A energia?

-Na Ziemi pozyskuje energię ze zwierząt, ponieważ ludzka nam nie smakuje i osłabia. Kiedyś przemierzaliśmy kosmos i wtedy odkryliśmy Salamandrię. Dzięki energii jej mieszkańców stajemy się nieśmiertelni. Mam grubo ponad 100 lat. Raph, naprawdę my potrzebujemy tylko odrobiny.

-Nigdy! A co wtedy stanie się z Moną?

-Nic.

-Kłamiesz! Kłamiesz w żywe oczy! Co się z nią stanie?!

Monica zawiesiła głowę.

-Umrze.

-Co?! Nie... Nie to jakiś ponury żart... Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Jak ty możesz prosić mnie o to, żebym oddał ci życie Mony?! Nigdy się nie zgodzę!

-Lucas i Eric to tropiciele. Jeżeli twoja dziewczyna postawi nogę w tym mieście znajdą ja w przeciągu godziny. Nie będą pytać o zgodę.

-Spróbujcie ją tknąć, a wszystkim poderżnę gardła! Tobie też!

-To nic nie da. Nas się tak nie da zabić.

-Choćbym musiał przebijać wam serca kółkiem to nie wydam Mony na pastwę waszego losu!

-Raph... My tylko...

-Zamknij się! Ja głupi ci zaufałem! Takiemu demonowi jak ty się nie ufa!

Odwrócił się i pobiegł przed siebie. Nica westchnęła ciężko wracając do magazynu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top