03
Kiedy zasiadłam do wieczornego posiłku z rodziną, nie spodziewałam się, że rozmowa tak szybko obróci się w kierunku mojej nowej pracy w sklepie ogrodniczym moich wujków. Jednak gdy wujek Jack zaczął opowiadać o tym, jak wiele miłości wkładają w prowadzenie swojego sklepu, a ciocia Kate dzieliła się swoimi pomysłami na rozwój biznesu, wiedziałam, że to będzie ważna rozmowa. Bardzo mi się zrobiło przykro, kiedy powiedzieli że jak nie nadrobią przez wakacje dochodu to będą zmuszeni zamknąć sklep.
-Mamy bardzo dużo wydatków przy domu, ostatnio była taka wichura, ze prawie straciliśmy dach. - mówi prawie zapłakana ciocia.
-Dlatego jesteśmy też bardzo wdzięczni że tutaj jesteś z nami Joe. -dodał wujek.
Podczas kolacji wujkowie z pasją opowiadali mi o różnorodności roślin i kwiatów, jakie oferują w swoim sklepie. Emily pokazywała mi katalogi nasion i sadzonek, wskazując na ich różnorodność i potencjał. Słuchałam z zainteresowaniem, zaczynając czuć ekscytację na myśl o pracy w takim miejscu.
Gdy przyszedł czas deseru, wujkowie zaczęli mówić o swoich planach na przyszłość sklepu jak już oczywiście przetrwają ten ciężki okres i ponownie powtarzali jak bardzo cieszą się z mojego przyjścia do nich do pomocy. Ich entuzjazm i zaangażowanie były zaraźliwe, a ja czułam, że ta praca może być dla mnie także rozwojowa i nauczę się czegoś nowego.
Kiedy skończyliśmy kolację, wujkowie obiecali, że pokażą mi wszystko, co muszę wiedzieć o prowadzeniu sklepu ogrodniczego. Czułam się podekscytowana i gotowa na nowe wyzwania, jakie przed mną stoją. Ta kolacja była dla mnie nie tylko smacznym posiłkiem, ale także początkiem nowej drogi w moim życiu.
***
Pierwszy dzień pracy w sklepie ogrodniczym był dla mnie bardzo ekscytujący, ale też trochę nerwowy i stresujący. Kiedy weszłam do sklepu rano, czułam się jakby moje serce biło dwa razy szybciej niż zwykle. Zdziwiłam się bo za ladą nie było znanej mi osoby tylko jakiś obcy mężczyzna. Wyglądał na niezadowolonego dzisiejszym dniem. Albo ogólnie życiem. Miał włosy blond rozproszone na wszystkie strony świata, co dawało efekt takiego artystycznego nieładu. Ubrany był w bardzo luźne ubrania, pewnie dlatego żeby mu się wygodnie pracowało. Oczywiście miał na sobie taki specjalny fartuch ogrodniczy z logiem sklepu na piersi.
-W czym mogę pomóc?- zapytał od niechcenia i przeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu. Jednocześnie zobaczył moją zniesmaczona twarz, gdyż myślałam że ciocia i wujek poinformowali, że mam tutaj przychodzić i pomagać w sklepie.
-Jestem Joe, będę pomagać wam od dziś w sklepie.- dodałam zmieszana jego reakcja. On zarzucił włosy do tyłu.
- Wspaniale- westchnął. Dylan- przedstawił sie podając mi rękę.
-Fajnie jakby ktoś mnie poinformował że ktoś przyjdzie do pomocy.- zakpił jakby to była moja wina. Z każdym wypowiedzianym słowem irytował mnie coraz bardziej.
-No to teraz już wiesz, więc mógłbyś być troszeczkę milszy- uśmiechnęłam się do niego sarkatystycznie i wyruszyłam szukać pokoju socjalnego. Nie odpowiedział mi nic więcej.
Po nieprzyjemnej rozmowie w końcu bardziej do środka. Na pierwszy rzut oka witały mnie pięknie zaaranżowane regały z doniczkami różnych kształtów i kolorów, wypełnione różnorodnymi roślinami od kaktusów po kwitnące storczyki. Przechodząc dalej, natykałam się na sekcję z narzędziami ogrodniczymi, gdzie znajdowały się pięknie ułożone łopaty, grabie, nożyce i inne niezbędne akcesoria.
Na końcu sklepu znajdowała się część związana z dekoracją ogrodową, piękne małe fontanny, kolorowe kamienie ozdobne, figurki zwierząt i inne elementy, które dodawały uroku każdemu ogrodowi.
Wśród zieleni i kolorów czuć było atmosferę ciepła i gościnności. Widać było że wujkowie zawsze dbali o to, aby sklep był przyjazny i przytulny dla klientów, dlatego też całe miejsce emanowało przyjemną atmosferą i zapraszało do dłuższego pobytu.
Sklep ogrodniczy moich wujków był nie tylko miejscem, gdzie można było znaleźć wszystko, czego potrzebowało się do pielęgnacji ogrodu czy domowych roślin, ale także miejscem, które inspiruje i budzi kreatywność. Każdy, kto tu wchodził, mógł liczyć na pomoc i fachową poradę, a także na miłą atmosferę, która sprawiała, że wizyta w sklepie była prawdziwą przyjemnością.
Chociaż patrząc na Dylana on ma duże braki w byciu przyjaznym, mam nadzieję że nie jest taki nie miły względem klientów, ale nawet gdyby taki był na pewno by tu nie pracował.
Tak czy siak jak ktoś zajmuje się ogrodnictwem mógł być zadowolony z zatowarownia tego sklepu i na pewno znajdzie wszystko czego w tym momencie szuka.
Z zamysłu wyrwał mnie nie kto inny jak Dylan podając mi taki sam fartuch jaki widziałam u niego.
-Dzięki- odebrałam od niego ubranie. Od razu zauważyłam, że jest to czysty świeżo wyprany fartuch i nawet pachniał kwiatowym płynem do prania.
-Narazie nie masz swojego, więc będzie trochę dla ciebie za duży. -powiedział dokładnie mi się przyglądając, dopiero teraz zauważyłam jakie miał piękne niebieskie oczy. Jak to jest możliwe że tak nie przyjazna ludziom osoba została obdarowana takimi oczami. Niesprawiedliwe.
-Noi oczywiście, ten jest do zwrotu. -dodał i zniknął żebym mogła chyba w spokoju ubrać na sobie ten cudowny strój.
Kiedy założyłam uniform i przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze, poczułam się jak prawdziwa profesjonalistka. Po krótkim briefingu zauważyłam, że przyszła Emily z moimi wujkami. Po tym jak przy wieczornej kolacji wytłumaczyli mi podstawowe rzeczy, już po części wiedziałam co mam robić. Przywitaliśmy się wszyscy ze sobą i wzięliśmy się do roboty.
Początkowo zajmowałam się uzupełnianiem zapasów na półkach i uporządkowaniem towaru, aby sklep prezentował się schludnie i atrakcyjnie dla klientów. Próbowałam też w obsłudze klientów, odpowiadając na pytania i udzielając rad dotyczących pielęgnacji roślin.
Następnie wzięłam udział w przygotowaniach do nowej dostawy roślin, pomagając w ich rozpakowywaniu i układaniu na regałach. Było to dla mnie fascynujące doświadczenie, gdyż mogłam poznać różnorodność roślin, jakie oferowaliśmy w sklepie, oraz dowiedzieć się więcej na temat ich pielęgnacji. Nawet przypomniało mi się że w Londynie zostawiłam swoją jedyną monsterę i tym sposobem skazałam ją na śmierć, raczej nie będzie wyglądać dobrze po moim powrocie.
W międzyczasie obserwowałam, jak wujkowie obsługiwali klientów i udzielali im porad dotyczących pielęgnacji roślin. Było to dla mnie cenne doświadczenie, ponieważ mogłam się wiele nauczyć od nich, zarówno o branży ogrodniczej, jak i o obsłudze klienta.
Pod koniec dnia w sklepie ogrodniczym panowała zwykle spokojna atmosfera. Klienci stopniowo opuszczali lokal, a my zaczynaliśmy przygotowania do zamknięcia sklepu. Sprzątaliśmy półki, uzupełnialiśmy zapasy i porządkowaliśmy miejsce, aby następnego dnia było gotowe na przyjęcie nowych klientów.
Wujkowie, zadowoleni z naszej pracy, dziękowali nam za zaangażowanie i staranność. Było to dla nas miłe podziękowanie za ciężką pracę i wysiłek włożony w prowadzenie sklepu przez cały dzień.
Kiedy ostatni klient opuszczał sklep, zamykaliśmy drzwi z poczuciem spełnienia i satysfakcji z dobrze wykonanej pracy. Był to czas na relaks i odpoczynek po intensywnym dniu, który dostarczył nam wiele emocji i wrażeń.
-Mam dla ciebie wspaniałą informację Joe!- krzyczała Emily mi nad uchem kiedy przebieraliśmy się z naszych roboczych ciuchów.
-Wspaniałą?
-Tak tak, idziemy na imprezę!!- krzyknęła jeszcze głośniej moja kuzynka z takim podekscytowaniem, że aż nie chciałam jej mówić o tym jak bardzo średnio chce mi się iść na jakiekolwiek imprezy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top