٠•●Rozdział 05●•٠

Kiwon przeszedł na tył posesji, gdzie został umieszczony garaż. Miał zrezygnowaną minę i co chwilę wzdychał do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Dziś bowiem miał ujrzeć swoją siostrę sprzątającą łazienkę, co do tej pory nigdy się nie wydarzyło. Wyglądało jednak na to, że Eunha wymiga się od sprzątania. A wszystko przez kaca i okropny ból żołądka.

Gdy ujrzał Taehe ubraną w czarny kombinezon roboczy, podszedł bliżej i uważnie przyjrzał się Chevroletowi Impali o czarnym kolorze. Jego kuzynka była ogromną fanką serialu Supernatural, a Dean Winchester podobno miał w sobie wszystko, czego oczekiwała od faceta. Nic więc dziwnego, że zdecydowała się kupić ten samochód. Nie kupiła go za dużą sumę, ponieważ jako mechanik dostrzegła wiele usterek, które musiała naprawić, jednak naprawa tego samochodu już przekroczyła jego wartość. Kiwon nie rozumiał jej zamiłowania do aut i babrania się w smarach oraz innych tego typu substancjach.

– Eunha wygląda jak prawdziwe zombie i szczerze wątpię, by dała radę dzisiaj wstać z łóżka. – Usiadł na drewnianym krzesełku, ze znudzeniem przypatrując się kuzynce. Dziewczyna z tajemniczym uśmieszkiem krzątała się wokół samochodu. Nawet jego słowa nie zdołały popsuć jej humoru, co było bardzo dziwne. – Halo? Słuchasz mnie? Mówię, że Eunha nie będzie szorować kibla, a przecież taki miałyście układ.

Taeha wytarła ręce o spodnie robocze, po czym zdjęła je i rzuciła na drugie wolne krzesełko, zostając w ciemnych krótkich spodenkach.

– W takim razie kibel poczeka do jutra – odpowiedziała obojętnie, a Kiwon spojrzał na nią z niedowierzaniem.

– Jutro będzie na uczelni, a potem pewnie cały dzień przesiedzi przed książkami. Nie znasz jej?

Taeha jednak już go nie słuchała. Przed chwilą skończyła naprawiać swój wymarzony samochód i choć poświęciła mu wiele czasu, nerwów oraz pieniędzy, fakt, iż w końcu odpalił, wynagrodził jej to wszystko.

– Wow, ten złom działa! – Kiwon aż podniósł się z krzesła, podchodząc bliżej szczęśliwej kuzynki. – Naprawdę myślałem, że nigdy go nie naprawisz. Trochę czasu to trwało.

– Nigdy we mnie nie wątp. Nazywam się Nam Taeha i nigdy się nie poddaje – odparła z dumą i poklepała siedzenie po stronie pasażera. – Masz ochotę na przejażdżkę, czy wstydzisz się jeździć złomem?

– Złomem to ten samochód był, dopóki nie odpalał – oznajmił Kiwon i z podekscytowaniem przeszedł na drugą stronę, by zająć miejsce obok kuzynki. Środek pojazdu był bardzo zadbany, a stare radio wciąż działało. – Cholera. Czuję się jak Dean Winchester, który właśnie wyrusza na polowanie.

Taeha uśmiechnęła się, widząc podekscytowanie na twarzy kuzyna. Oboje uwielbiali Supernatural, nic więc dziwnego, że przejażdżka Impalą była dla nich tak ekscytująca.

Ruszyła i wyjechała z posesji, a brama automatycznie się za nią zamknęła. Była pewna, że samochód nie nawali, ponieważ zadbała, by działał bez zarzutu.

Mijali przyglądających im się z zaciekawieniem mieszkańcom. Taeha z dumną miną, a Kiwon z wycelowaną w nich niewidzialną bronią. Udawał, że pozbywa się ze świata złych czarownic, demonów i innych nadnaturalnych stworzeń.

Kiwon był bardzo zabawnym i rozrywkowym chłopakiem, którego wszyscy lubili. Nawet jeśli zrobił komuś jakiegoś psikusa, wszyscy patrzyli na niego z rozbawieniem. Zupełnie inaczej było z Taehą, która, choć tak bardzo podobna do kuzyna, w ogóle nie była lubiana. Ludzie uważali ją za bezduszną egoistkę, ponieważ zamiast rozpaczać po tragicznej śmierci rodziców, od samego początku uśmiechała się do wszystkich i tryskała radością. Nikt nie starał się jej poznać ani zrozumieć, że miała własny sposób na rozpaczanie po śmierci dwóch najważniejszych w jej życiu osób. W końcu przestała ubiegać o sympatię i pozostała po prostu miła i serdeczna dla wszystkich wokół. O ile ktoś nie zaszedł jej za skórę i nie wyprowadził z równowagi.

Nieświadomie w drodze powrotnej skręciła w drogę, gdzie znajdowały się domki Wooden Paradise. Zatrzymała się przed niziutkim ogrodzeniem i zatrąbiła, dostrzegając Jimina i Taehyunga, kopiących do siebie piłkę. Tae podskoczył wówczas przerażony, ale już po chwili podbiegł do niej z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Jaka miła niespodzianka! – Przytulił dziewczynę, gdy wysiadła z samochodu, co było dla niej ogromnym zaskoczeniem. Nie zwrócił jednak na to uwagi i szybko przywitał się z towarzyszącym jej chłopakiem. – Jestem Taehyung.

– Kiwon.

– Jimin – przedstawił się Jimin, gdy posłał dziewczynie uroczy uśmiech.

Taeha znała tych chłopaków tak krótko, a już zdążyła się do nich przywiązać. Nie chciała się do tego przyznawać, ale nie mogła nic poradzić na to, że tęskniła za przyjaźnią z kimś, kto nie należał do jej rodziny. Wiedziała, że chłopcy w końcu wyjadą z Maeju i znowu zostanie sama, ale nie chciała na razie się tym przejmować. Pragnęła choć przez chwilę czuć się lubiana i normalna.

– Jesteście parą? – spytał niespodziewanie Jimin, wyrywając dziewczynę z rozmyślań.

– A czy wyglądam ci jak Dean Winchester? – spytał Kiwon, patrząc na niego z wysoko uniesionymi brwiami. Kąciki jego ust unosiły się do góry.

– Em... nie?

– Właśnie – Wzruszył ramionami. – Jestem jej kuzynem. Dean Winchester to jej ideał faceta, więc nawet nie myśl, że zawrócisz jej w głowie. Taeha lubi mężczyzn, a nie chłopców.

Taeha momentalnie uderzyła kuzyna łokciem w brzuch, czując ogromną złość.

– Przestań wygadywać głupoty, okey?! – warknęła, marszcząc gniewnie brwi.

Nie rozumiała, dlaczego Kiwon powiedział coś takiego, ale wcale jej się to nie podobało. Nie chciała, by chłopcy uprzedzili się do niej przez jego głupie teksty, a było to bardzo możliwe.

– Jesteś jakimś pieprzonym Terminatorem! – jęczał Kiwon, zwijając się z bólu. Nikt jednak nie zamierzał mu pomóc. – Nienawidzę cię czasami.

– A ty czasem jesteś debilem! – odgryzła się, wciąż mierząc kuzyna wściekłym spojrzeniem.

Jimin obserwował ich z rozbawieniem, gdy nagle sobie o czymś przypomniał.

– Właśnie! – Wskazał na Taehe palcem, a ta zaszczyciła go swoją uwagą. – Miałaś wytłumaczyć mi, dlaczego mówią na ciebie Sroka.

Kiwon jakby odżył. Podniósł się gwałtownie do pionu, a dotychczasowy ból wymalowany na jego twarzy, zamienił się w szeroki uśmiech.

– Jak to dlaczego? Bo lubi zabierać innym rzeczy, które akurat są jej potrzebne – odpowiedział. – Naweta alkohol, którym was poczęstowała, wzięła z barku mojego ojca!

– Oddałam mu za to pieniądze! – wtrąciła szorstko Taeha. – Poza tym nikomu nic nie zabieram, a pożyczam. I zazwyczaj jesteś to ty, twoja siostra albo wujek Minho, a co w rodzinie to nie zginie, prawda?

Taehyung parsknął śmiechem.

– Co racja, to racja.

– Dlaczego więc masz w tylnej kieszeni telefon, który nie należy do ciebie? – kontynuował Kiwon, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. – No już! Przyznać się, który z was nie ma telefonu.

Chłopcy spojrzeli po sobie i sięgnęli do kieszeni. Jimin momentalnie uniósł w zdumieniu brwi, patrząc na uśmiechniętą Taehe z niedowierzaniem.

– Chciałam tylko wytłumaczyć, dlatego mówią na mnie Sroka. – Oddała mu telefon z miną niewiniątka. – Nie jestem złodziejką, naprawdę. Po prostu mam pewien... dar.

– Coraz bardziej mnie zadziwiasz – przyznał Taehyung, patrząc na dziewczynę z uznaniem. – Lubię cię, Taeha. Jesteś zajebista.

Taeha przybiła mu piątkę, czując niesamowitą radość. Taehyung ją lubił, choć daleko jej było do pięknych, kobiecych dziewczyn. Zawsze czuła się świetnie w towarzystwie facetów, ale w Maeju nawet oni nie chcieli z nią za bardzo rozmawiać. Dlatego tak bardzo cieszyła się, że ktoś w tym przeklętym miasteczku w końcu polubił ją za to, jaka była i nie musiała nikogo udawać.

– To co, widzimy się za trzy godziny? – zagadnął Jimin, spoglądając na godzinę.

Taeha skinęła głową.

– Podjadę po was. Mieszkam pięć minut drogi stąd, a nie będziemy taszczyć zakupów pieszo. Pewnie wolicie pojechać do jakiegoś większego sklepu, prawda?

– Byłoby super – odparł Jimin.

– A co z Kookiem? – spytała. Od jakiegoś czasu zerkała w stronę okien domku, który był przez nich wynajmowany, ale Jungkook nawet przez nie nie wyjżał.

Taehyung westchnął i wzniósł dłonie ku niebu, mówiąc głębokim, boleściwym głosem:

– Ma gorączkę. Jesteśmy na wakacjach, a ta sierota leży w łóżku i zapewne prześpi kilka kolejnych dni, a było już tak dobrze. W końcu zaczął się uśmiechać...

Jimin szturchnął przyjaciela w ramię, dając mu tym samym znak, że powinien się zamknąć. Również lubił Taehe, ale nie sądził, by rozpowiadanie wszystkim naokoło o problemach Jungkooka było czymś odpowiednim.

– Moja siostra też leży w łóżku, ale ona ma problemy z żołądkiem i uwierzcie, nie wygląda już tak ślicznie, jak wczoraj – oznajmił Kiwon ze zniesmaczoną miną, a wszyscy momentalnie się roześmieli.

Taeha pożegnała się z chłopakami i już po chwili wracała do domu z rozgadanym kuzynem na siedzeniu obok. Czuła się winna z powodu Jungkooka, ponieważ to ona nakłoniła go do zdjęcia ubrań i wskoczenia do zimnego morza. Myśl, iż zepsuła mu plany na kilka nadchodzących dni, skutecznie odebrała jej dotychczasową radość.

Otworzyła ostrożnie drzwi i weszła do środka z parującą miską rosołu, szklanką wody mineralnej oraz tabletką Polopiryny. Po powrocie z przejażdżki wzięła ciepły prysznic, założyła świeże ubrania i zdecydowała, że wspomoże trochę kuzynkę, która rzeczywiście była w opłakanym stanie. Miała do siebie żal o to, iż nie powstrzymała jej wczoraj przed wypiciem tylu piw, ale z drugiej strony skąd mogła wiedzieć, że Eunha miała tak słabą głowę?

– Musisz coś zjeść – oznajmiła, gdy ciemne tęczówki kuzynki na nią spojrzały.

– Nie dam rady nic przełknąć. Czuję, jakbym miała umrzeć.

Taeha ostrożnie położyła tacę na łóżku i poklepała dziewczynę po ramieniu.

– Rosół dobrze ci zrobi. No już, wstawaj.

Eunha niechętnie podniosła się do pozycji siedzącej i pozwoliła, by tacka wylądowała na jej nogach. Ostatni raz upiła się tak rok temu na urodzinach swojej byłej przyjaciółki, Hyebin i obiecała sobie, że nigdy więcej nie doprowadzi się do takiego stanu. Niestety słowa nie dotrzymała i wiedziała, iż będzie teraz cierpieć przez dwa dni.

Jadła zupę pod czujnym okiem kuzynki. Widziała się w lustrze i doskonale wiedziała o ogromnym pryszczu, który pojawił się na środku jej czoła, sprawiając, że wyglądała i czuła się jeszcze gorzej. Cera była bowiem dla niej czymś bardzo ważnym.

– Ty nie czujesz się najlepiej, a Jungkook ma gorączkę i też leży w łóżku – odezwała się Taeha ze spuszczoną głową. – To wszystko przeze mnie. To ja zabrałam alkohol i namówiłam go, by wskoczył do morza...

– Czy ty aby czasem nie przesadzasz? – Zdziwiła się blondynka. – Przecież nikt nie kazał mi tyle pić, a Jungkook jakby nie chciał, to by nie wskoczył do morza. Ja tego nie zrobiłam, a też mnie wszyscy nakłanialiście.

Czuła się dziwnie, mówiąc o członku BTS jak o koledze. Jeszcze wczoraj spotkanie członków tego zespołu było jej marzeniem, a dziś obudziła się ze świadomością, że ich poznała i spędziła przy nich całkiem miły wieczór. Choć nie czuła się zbyt komfortowo w ich towarzystwie i czasem miała żal do Taehy o to, iż lepiej się z nimi dogadywała, to moment, gdy Jimin zaproponował jej wspólne selfie, wszystko jej wynagrodził. Na samo wspomnienie jej policzki oblały się rumieńcem, a usta wygięły się w uśmiechu.

Gdy Taeha w dalszym ciągu się nie odzywała, Eunha spojrzała na nią jeszcze bardziej zdziwiona. To był pierwszy raz od dawna, gdy widziała kuzynkę szczerze zmartwioną i naprawdę nie rozumiała, skąd u niej ten podły humor.

– Czym ty się przejmujesz?

Taeha roześmiała się przez łzy. Sama nie rozumiała, dlaczego wpadła w tak podły nastrój, ale nie potrafiła sobie z nim poradzić. Tęskniła za przyjaciółmi, których zostawiła w Londynie. Tęskniła za rodzicami i normalnym życiem. Nienawidziła tego, że mieszkańcy Maeju byli do niej uprzedzeni. Eunha i Kiwon chodzili na imprezy i spotykali się z przyjaciółmi, podczas gdy ona większość czasu spędzała w warsztacie samochodowym. Czuła się cholernie samotna, ale nie zwracała na to uwagi, dopóki nie poznała Jimina, Taehyunga oraz Jungkooka. Chciała powiedzieć o tym kuzynce, wyżalić się, ale wiedziała, że ona tego nie zrozumie.

– Niczym. Po prostu przykro mi, że nie pójdziesz z nami na obiad – skłamała, wymuszając na ustach uśmiech.

– Chętnie bym poszła, ale wolę, żeby chłopcy nie widzieli mnie w takim stanie. – Eunha wskazała na swoją twarz. – Sama rozumiesz.

Taeha parsknęła śmiechem i skinęła głową.

– W takim razie dochodź do siebie. Ja już muszę iść.

Eunha podziękowała jej za zupę i życzyła miłego dnia. Gdy kuzynka opuściła pokój, poczuła, że Taeha nie chciała z nią o czymś porozmawiać. Może i były ze sobą blisko, ale nigdy się sobie nie żaliły. Eunha miała od tego przyjaciółki, a Taeha...

Taeha po prostu dusiła wszystko w sobie i czekała, aż kryzys minie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top