S P I D E Y P O O L
!spiderman: andrew!, !mcu!, !pietro żyje, jest nastolatkiem tak jak Wanda!, !harry=james franco (filmy Toby'ego)!, !wade to najemnik, ale nie ma zdolności z filmu, jest taki, jaki był PRZED chorobą i przyjęciem tego gówna, czyli wygląda tak jak młody ryan reynolds!, !system szkolny=amerykański!
wade, harry, mary jane = 17
spidey, pietro = 16
wade nie zdał, jest na tym samym poziomie co rocznik peter'a
bla bla bla - myśli Peter'a
bla bla bla - myśli Harry'ego
bla bla bla - myśli Wade'a
słowa: 3599 (bez notki)
another love bo lubię, nie ma związku z shotem <3
NIESPRAWDZONE (informacja zostanie usunięta po sprawdzeniu)
Miłego czytania!
---------------------------------------------------------------------
Codzienne patrole, szkoła, nauka, zero życia towarzyskiego. Kilka miesięcy temu Harry dostał się do drużyny koszykarskiej i nie ma tyle czasu, co miał kiedyś. Peter, co jest oczywiste, dalej udawał ofermę, więc nawet nie próbował, mimo tego, że przyjaciel go przekonywał. Mówił, że mu pomoże, że jakoś da radę. W tamtym momencie tak bardzo chciał mu wykrzyczeć w twarz, że dla niego to nie jest żaden problem. Chciał mu powiedzieć wszystko od ugryzienia pająka aż do teraz. Ale nie mógł. Musiał zachować swoją tożsamość. Jedyne dwie osoby, które wiedzą kto jest pod maską to Tony Stark i Deadpool, który aby ratować życie chłopaka, musiał zdjąć jego maskę. Oczywiście przed ciocią i Harry'm musiał udawać, że jakiś typ go napadł, a jakiś facet mu pomógł. Tak bardzo go bolało, że musi okłamywać ciocię oraz swojego najlepszego przyjaciela. Cholera, mówią sobie o wszystkim. Przynajmniej tak sądzi Harry. Dzisiejszy humor Parker'a był poniżej zera. Od tygodnia nie widział Deadpool'a, ciocia May ciągle pracuje, a pan Stark był poważnie rany po jakiejś misji. Harry miał jakieś treningi, więc Peter był samotny. Osborn właśnie wszedł na stołówkę z nowymi znajomymi, lecz zawsze dbał o to, aby Parker nie był przez nikogo zaczepiany. Dzisiaj nie zaczepiał go nikt, ale zadziorny uśmieszek w stronę Mary Jane zniknął, gdy spojrzał w stronę drobnego chłopaka. Bez zawahania zignorował grupkę i podszedł do niego.
- Hej, Pete. - uśmiechnął się do niego lekko, siadając obok. Chłopak spojrzał na niego pustym wzrokiem, a koszykarz bez wahania go przytulił. Wiedział, że ten tego potrzebuje. Mniejszy chętnie wtulił się w ciepłe ramiona Osborn'a. Tęsknił za nim. A może powiem mu jak będziemy sami? Mógłbym w końcu z kimś porozmawiać o stanie pana Stark'a?
- Hej, Harry. - powiedział cicho.
- Coś się stało? Ktoś cię zaczepiał, hm? - kołysał sobą i pająkiem lekko na boki. Odkąd pamiętał, to zawsze uspokajało chłopaka.
- Nie, nie... To tylko chyba taki dzień. - kolejne kłamstwo.
- Peter, znam cię nie od dzisiaj. Wiesz, że możesz na mnie zawsze liczyć. Może poznałem kilku nowych ludzi, ale ty zawsze będziesz pierwszy, okej? Zawsze przy mnie byłeś, a ja się nigdzie nie wybieram, Pete. - spojrzał w oczy chłopaka i uśmiechnął się na widok okularów ojca Parker'a. Ostatnio, z jakiegoś dziwnego powodu, chłopak ich nie nosił. - Zostanę dzisiaj z tobą. W dupie z nimi, jesteś najważniejszy. - cichy chichot pajęczego chłopca sprawił Harry'emu ulgę.
Dwójka przyjaciół przykuła uwagę MJ i nijakiego Wade'a Willson'a. U dziewczyny chłopak wiele zyskał, a kapitan drużyny koszykarskiej tylko uśmiechnął się pod nosem. Dopiero zdał sobie sprawę z tego, że Spidey chodzi z nim do szkoły. I siedzi koło niego na kilku lekcjach. Ale najemnik szanował prywatność chłopaka, więc ma zamiar milczeć.
Przez następne dni było jak dawniej. Harry i Peter siedzieli razem podczas lunchu, spędzali razem więcej czasu, no ale tylko w szkole. Po lekcjach obydwoje mieli swoje obowiązki, lecz zdecydowanie nadrabiali czas w budzie.
- Osborn - zaczął Wade, gdy zostali sami w przebieralni po treningu.
- No?
- Ten dzieciak, z którym się zadajesz-
- Ma na imię Peter. Masz jakiś problem z nim? - wszedł mu wściekle w zdanie Osborn. Nastolatek nie mógł na to nic poradzić, ostry ton głosu zawsze wchodził, gdy rozmawiał z kimś popularnym o Peterze. Co jak co, ale zazwyczaj chcieli się wyśmiewać z młodszego, a on na to pozwolić nie mógł. A więc Peter, pasuje mu.
- Co? Nie. Chciałem powiedzieć, że dobrze, że go masz. Siedzę z nim na kilku przedmiotach, złoty dzieciak. Nigdy go nie zostawiaj, stary. - Wilson poklepał go po ramieniu. - Ma ładną buźkę. - powiedział, wychodząc. Osborn westchnął. Miał tylko nadzieję, że Wade da sobie spokój i na komplemencie, do tego nie w twarz pająka, się skończy. Wyjął telefon i napisał wiadomość do Pete'a.
Harry🤢
masz czas?
Peter uśmiechnął się na widok sms'a i odpisał.
Pete🤢
tak
cos sie stalo?
Harry🤢
mhm mam ochote na cappucino
a cappucino to tylko z toba
Pete🤢
sprobowalbys z kims innym
tam gdzie zawsze?
Harry🤢
tak
bede czekal bo ide z treningu a to niedaleko budy
Peter🤢
bede na 10 min
Harry🤢
co to bedzie speedrun?
troche daleko z queens do tego wiezienia
Pete🤢
bylem w central parku
Harry🤢
na desce?
Pete🤢
mhm
Harry🤢
tylko powiedz ze nie upadles
Pete🤢
ok
nie upadlem
Harry🤢
pete
twoja ciocia cie zabije xd
jakie kwiaty chcesz na grobie?
Pete🤢
ugh nie pomagasz
Harry 🤢
wiem haha
dobra widzimy sie w kawiarnii
musze ci cos powiedziec
Pete🤢
lece
kawiarni*
Harry🤢
nienawidze cie
Pete🤢
❤
Po dotarciu do kawiarni Peter usiadł naprzeciwko Osborn'a, który na jego widok się uśmiechnął. Obydwoje zamówili jedzenie oraz cappucino, po czym zaczęli rozmawiać.
- O czym chciałeś mi powiedzieć? - spytał pająk, gdy kelnerka przyniosła im zamówienie, uśmiechając się zalotnie do Harry'ego. - Chyba się jej spodobałeś - zachichotał, gdy odeszła.
- Mówiłem ci, inna mi się podoba.
- Wiem, haha.
- No, więc. Wade mi coś dzisiaj powiedział.
- Wilson?
- Mhm. Według niego masz ładną buźkę. I, w sumie to nie kłamał, ale uważaj. Lubi podrywać ludzi.
- C-co? Pewno się wygłupiał, Harry. Kto zwróci uwagę na takiego nerda i niezdarę jak ja? - spytał cały czerwony. Znał Wade'a z widzenia i pomagania mu na matmie i chemii. I fizyce. I innych przedmiotach, na których siedzieli razem. Starszy chłopak był bardzo przystojny, ale co z tego? Pewno sobie żartował. Jakby tak uważał, to by mu to powiedział w twarz.
- Peter, to że jesteś nerdem nic nie znaczy. Jesteś bardzo przystojny i ładny w jednym. Zresztą, niezdarność dodaje ci uroku. Jakbym był chociażby biseksualny to już bym cię dawno wyrwał, Parker. - oboje uśmiechnęli się.
W międzyczasie Mary Jane, Wade i Pietro kłócili się przed kawiarenką.
- No weźcie, powiemy tylko "hej" i poznamy Peter'a! Zawsze chciałam go poznać, Harry mówi zawsze, że jest takim małym aniołkiem. I widzę jak się na niego ślinisz, Wilson. A ty Pietro mógłbyś poznać nowych ludzi.
- Ugh, niech ci będzie. - MJ tylko zadowolona otworzyła drzwi do kawiarenki, a Pietro i Wade weszli za nią.
- Pewna jesteś, że nie będziemy im przeszkadzać? - spytał niepewnie Maximoff, a Wade się z nim zgodził.
- Dzieciak i Osborn potrzebują prywatności. A może bardziej dokładnie - jak tam podejdziesz, to Osborn czy tego będzie chciał, czy nie całą uwagę poświęci tobie. - dodał Wilson.
- Nie przesadzajcie, ja chcę poznać Peter'a, a nie podrywać Harry'ego. - powiedziała, po czym podeszli do dwójki nastolatków. Peter zauważył ich pierwszy, a na widok Wade'a odwrócił wzrok, co przykuło uwagę Osborn'a, który się odwrócił, zauważając trójkę nowych znajomych. - Hej, Harry. - uśmiechnęła się. - Ty jesteś Peter, tak? - spytała, znając oczywiście odpowiedź. Chłopak spojrzał na dziewczynę i uścisnął drobną dłoń, którą mu podała.
- Tak. - uśmiechnął się niepewnie.
- Wszystko w porządku? Jesteś cały czerwony. - powiedziała zmartwiona, siadając koło Harry'ego. Koło niej usiadł Wade, a Pietro, wcześniej pytając się, usiadł koło pająka. To, że MJ zauważyła czerwień na policzkach bohatera, wcale nie pomagało.
- Z Pete'm jest w porządku. Dopiero co był pojeździć na desce, to pewno dlatego. - Harry uratował przyjaciela z opresji, wiedząc doskonale, co wywołało sytuację Parker'a.
- Oh, no dobrze. - trójka spędziła z nimi godzinę. Okazali się być bardzo mili. Znaczy, MJ i Pietro. Wade się nie odzywał, tylko jak myślał, że Peter nie patrzy, wpatrywał się w niego. W końcu, cała piątka, skierowała się do domów. Gdzieś na boku Harry ubłagał pająka, aby ten kontynuował swoją drogę z Wilson'em, jak się okazało, też mieszkał w Queens, ale innej części. Miał po drodze, a to by znacznie uspokoiło wyższego, więc Peter się zgodził. A gdy się rozdzielili, a on i Wade skręcili w uliczkę, aby dojść do Queens skrótem, Harry zdał sobie sprawę. Zostawił Peter'a samego. Z Wilson'em. Błagam, Wade, tylko nie zrób nic głupiego, pomyślał. Przez dłuższą chwilę szli w ciszy, ale w końcu Wilson złapał pająka za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- C-co ty robisz?! - świetnie, nawet nie mógł się bronić. Jak zajdzie za daleko to kopnę go w jaja, pomyślał Peter.
- A nic takiego. Tylko podziwiam twoją piękną buźkę z bliska. - szepnął do ucha nastolatka, po którego plecach przeszedł miły dreszcz. - Powiedz tylko słowo, a się odsunę. - mówił cicho, ale młodszy nie chciał, aby ten się odsuwał, więc milczał. - Tak myślałem. - pogłaskał drobniejszego po policzku. - Masz ładne oczy. - powiedział i zatopił swój wzrok w ciemnych tęczówkach nastolatka. Nie zdał sobie nawet sprawy, że ich nosy się stykały.
- Wade - wydukał po chwili Parker.
- Hm?
- Mógłbyś się odsunąć? - pająk nie chciał, aby starszy to robił, ale chłopak spanikował.
- Jasne. - uśmiechnął się zadziornie. - Idziemy dalej? - spytał, mimo wszystko łapiąc dłoń pajączka w tą swoją, większą.
- Mhm - Parker spojrzał na ich dłonie, ale nic z tym nie zrobił. Podobało mu się to. - To tutaj. Znaczy, jeszcze dwa bloki, ale zauważyłem, że chcesz skręcić, więc sam już tam dojdę. A Harry'emu powiem, że odprowadziłeś mnie pod same drzwi, okej?
- Obiecałem, że cię odprowadzę, to cię odprowadzam. Chodź, Peter. - uśmiechnął się Wade, a po kilku protestach, Peter ruszył, trzymając swoją deskorolkę. Czemu Parker przestał? Wilson zagroził pocałunkiem. A cóż, tak bardzo jak pająk tego chciał, tak bardzo nie był jeszcze gotowy. To wyglądało komicznie wystarczyło "Bo cię pocałuję, Parker", aby chłopak zamilkł. W końcu poznał go dzisiaj, nie przesadzajmy. - Które mieszkanie?
- Wade, nie musisz ze mną wchodzić na górę, naprawdę. - powiedział, ale Wilson go zignorował i wciągnął do bloku.
- Które mieszkanie?
- Ugh, trzecie. - mruknął i zaczęli wdrapywać się na trzecie piętro.
- Dziękujemy za skorzystanie z firmy wycieczkowej "Wade i spółka". Polecamy się na przyszłość - zadziorny uśmiech pojawił się na twarzy najemnika, gdy stanęli pod drzwiami mieszkania, w którym żył Peter ze swoją ciotką. Jak dobrze, że nie ma cioci. Mogę chwilkę pobawić się z Wade'm, pomyślał młodszy.
- Tylko firma wycieczkowa? Troszkę się zawiodłem, myślałem, że może będzie coś jeszcze. - mruknął słodko, zaczynając wędrówkę palcami po jego umięśnionym ramieniu. Cholera. - Coś dodatkowego. Może niezbyt moralnego? - spytał, niewinnie patrząc się w oczy najemnika.
- Cholera, Peter. - starszy przyszpilił mniejszego do ściany, a Peter jęknął, gdy jego plecy zderzyły się z zimną ścianą. Wade zbliżył się do jego ust, obydwoje dyszeli ciężko. - Chyba chcesz, żebym stracił kontrolę. - mruknął, jeżdżąc nosem po szyi chłopaka. - Ale chociaż jeden raz ja będę tą mądrą osobą, piękny. Widzimy się jutro na matmie. - powiedział, po czym delikatnie pocałował nastolatka w szyję, niechętnie odchodząc. Miał zamiar szanować to, że pajączek nie jest gotowy na pocałunek w usta. Zauważył to, mimo że Peter nic nie mówi. Kto by pomyślał, że Spidey jest taki sprośny?
Peter padł na swoje łóżko po wejściu do pokoju. Przejechał palcami po miejscu, w którym usta Wade'a delikatnie dotknęły jego szyi. Wyjął swój telefon i zauważył 10 nieodebranych połączeń od Osborn'a. Świetnie. Teraz pomyśli, że coś mi się stało, pomyślał Peter, gdy Harry nie odebrał.
W międzyczasie Osborn zadzwonił do Wilson'a.
- Wade, gdzie jest Peter? Nie odbiera ode mnie, dzwoniłem dziesięć razy. - najemnik usłyszał po drugiej stronie zmartwionego Harry'ego.
- Wyluzuj, odstawiłem dzieciaka pod same drzwi, pewno miał wyciszony telefon. Włosek mu z tej ślicznej główki nie spadł. - słowa Wade'a troszkę uspokoiły Harry'ego, ale wciąż musiał to usłyszeć od Peter'a. Spyta go jutro, dzisiaj pewno już zasnął, cały dzień był zmęczony. I owszem, Pete zasnął szybko, ale miał różne sny o pewnym kapitanie drużyny koszykarskiej.
Następnego dnia, gdy Harry wypytał Parker'a o wszystko, ten opowiedział tylko część. Oczywiście, że powie mu to, co wydarzyło się z Wade'm, ale wolał tego nie mówić w szkole. Powie mu, gdy przyjdzie dzisiaj do niego na kolację. Ploteczki, jak zwykle.
- Hej, śliczny. - dzisiaj Wade nie spóźnił się na matmę. Był nawet jeszcze na przerwie, co zaskoczyło Parker'a, który miał w planach w spokoju przeczytać książkę, ale widząc najemnika, zamknął ją.
- Hej, Wade. - uśmiechnął się lekko. Zaczęli rozmawiać. Tak naprawdę, była to rozmowa o wszystkim i o niczym. Świetnie, kolejna osoba, którą muszę okłamywać.
Po szkole Peter i Harry udali się w stronę stacji metro. Czekając na pociąg, chłopak dostał wiadomość od cioci, że idzie na zmianę w pracy i żeby nie czekali na nią z kolacją. Gdy dotarli do domu Parker'a, rzucili swoje plecaki przy drzwiach wejściowych i zdjęli buty. Następnie, po zamówieniu jedzenia, usiedli na sofie, a młodszy opowiedział, co się stało poprzedniego wieczoru. Harry był troszkę wściekły na Wade'a, ale uspokoił się, gdy Parker przyznał, że było to przyjemne i chętnie by to powtórzył. Po zjedzeniu dostarczonego jedzenia, które przybyło pół godziny później, Peter był pewien. Chciał, aby Osborn wiedział. Chciał, żeby wiedział wszystko. Nie chciał go już okłamywać. Nie mógł. Nie potrafił. Serce łamało mu się z każdym kolejnym kłamstwem.
- Harry?
- Hm?
- Co sądzisz o... - Peter zaciął się na chwilę. - O Spider-Man'ie? - starszy tylko spojrzał na niego zdzwiony.
- Przecież wiesz, że go podziwiam. Nie jest częścią Avengers, chociaż czasem im pomoże. Wiem też, że jest dzieciakiem, tak jak my, co robi jeszcze większe wrażenie. - powiedział wyższy.
- Um, skąd wiesz, że chodzi do liceum? - spytał zdziwiony Parker. Pająk nigdy tego nie okazywał.
- Jego styl. Żarty, zachowanie. Typowy nastolatek, który chce coś zmienić w tym zasranym świecie. Gdyby był starszy, byłby bardziej sztywny - przyjaciel Osborn'a uśmiechnął się.
- A gdybym ci powiedział, że... - Nie ma już z tego odwrotu, Pete. - Że to ja jestem Spider-Man'em? - powiedział szybko, wstając. Starszy zmrużył oczy, czekał, aby jego przyjaciel się zaśmiał. Ale on tego nie zrobił. Więc to Osborn wybuchnął śmiechem.
- Pete... Wybacz ten śmiech, ale- - zanim mógł dokończyć zdanie, chłopak przerwał mu, wystrzelając pajęczynę z sieciowodów. Tym samym strzelił prosto w zdjęcie małego siebie w koszulce Iron Man'a. - Co jest kurwa?! - starszy aż podskoczył z wrażenia i sam się podniósł. Gdy spojrzał na przyjaciela, widział strach w jego oczach. Kurwa, Pete jest Spider-Man'em. Co teraz? Cholera, czemu nie powiedział mi wcześniej? Ten staż u Stark'a... Chwila. Przecież powiedział mi teraz. Zaufał mi. Musiał się długo bić się z myślami o powiedzenie mi albo nie. Cholera... To pewno dlatego ostatnio był taki przybity. Coś musiało się stać. Coś, co popchnęło go do powiedzenia mi. Pierdolę to. Peter mi zaufał. Nie mogę go zostawić. I z takimi myślami Osborn przytulił Parker'a. Uścisnął go mocno, a chłopaka ogarnęła ulga. Gdy się od siebie odkleili, Harry spojrzał mu w oczy. - Mogłeś mi powiedzieć wcześniej, głupi.
- Chciałem, ale... Twój ojciec, on... - no tak. Norman Osborn. Zielony Goblin i pierwszy większy przeciwnik Spider-Man'a. Zginął, Spider-Man go zabił. Musiał, chociaż nie chciał. Chciał mu pomóc. A to wszystko stało się na oczach młodszego Osborn'a. Wtedy Peter też był przybity, ale to się akurat nałożyło z sytuacją z Flash'em, więc Osborn nie miał żadnych podejrzeń. Harry zamarł. - Harry? - szepnął po minucie ciszy.
- To nie twoja wina, Pete. Nigdy cię nie obwiniałem. Peter, on chciał cię zabić, pamiętasz? Chciał nas zabić... Nie miałeś innego wyboru, Pete, okej? Nie było innego wyboru. - mniejszy tylko wtulił się w starszego. Było mu tak strasznie przykro.
Flashback
- Tato! - Spider-Man usłyszał krzyk. Nie. Nie, nie, nie. Harry, uciekaj stąd, pomyślał Peter, podczas gdy Zielony dalej go dusił. - Przestań, do cholery! - kolejny krzyk. Zielony Goblin puścił Parkera. Ale za to podszedł do swojego syna, z zamiarem ataku. Rzucił się na niego i oboje wypadli z wiaduktu.
- Nie! - krzyknął Parker, ledwo łapiąc Harry'ego swoimi sieciami. Mimo że Harry obronił Spider-Man'a, mówiąc, że Zielonego Goblina nie dało się uratować, to oboje wiedzieli doskonale, że pająk świadomie nie złapał Norman'a.
Teraźniejszość
- Mogłem go złapać, Harry. - powiedział cicho. - Mogłem go złapać i mu pomóc. - nie wytrzymał. Złamał się. Zaczął płakać. Jesteś żałosny, Parker, pomyślał.
- Pete, on nie chciał pomocy. - szepnął Osborn, tuląc chłopaka. - Czyli... Nie jesteś już niezdarą? - starszy zmienił temat i się zaśmiał.
- Jestem - Parker uwolnił się z uścisku - zawsze byłem i będę niezdarą. - przyznał, śmiejąc się.
- Ale to teraz chyba ty mnie będziesz bronił, huh? Jak kimś rzucisz o ścianę-
- To będzie źle. Więc mnie nie denerwuj - przerwał mu drobniejszy, śmiejąc się.
- Ktoś jeszcze wie?
- Tony Stark. I Deadpool.
- Co. - Harry bardziej powiedział, niż zapytał.
- No. Ratował mi życie, musiał ją zdjąć. Ale nie zna mojego imienia. I obiecał go nie poznawać.
- Nie jestem do tego przekonany, ale ufam ci, Pete. Tylko nie wjeb się w jakieś gówno w stylu Peter'a Parker'a. - wyższy rozczochrał ułożone włosy chłopaka. I tak oto dwójka przyjaciół stała się sobie jeszcze bliższa. Teraz nie mieli przed sobą żadnych sekretów.
- Postaram się. - zachichotał.
- Więc... Masz crush'a na Wilson'ie, huh? - łobuzerski uśmiech wkradł się na twarz Osborn'a.
- Co?! Nigdy tego nie powiedziałem!
- Wprost, owszem, nie mówiłeś. Ale chciałbyś powtórkę ze wczoraj, hm? Z Wade'm w roli głównej?
- Ugh, nienawidzę cię, ok?
- Też cię kocham, Pete... Też cię kocham.
Kilka miesięcy później Harry dalej wspierał Peter'a, w tym co robił. Czasem łatał go po czymś grubszym. I zdobył dziewczynę. A Peter dalej wspierał Harry'ego w tym co robił. I chodził na randki z Wilson'em. I znowu rozmawiał z Deadpool'em, którego dawno nie widział. Z tego co się dowiedział, jemu też powodzi się w życiu. Pool wynurzał się tylko w stroju, aby porozmawiać z pająkiem, nie zabijał już. Niby znalazł sobie coś tam.
- Spidey? - spytał jednego razu Deadpool.
- No?
- Co jeśli ci powiem, że przez przypadek dowiedziałem się jak masz na imię?
- Co?! Obiecałeś!
- Hej, Nowy Jork jest duży, skąd miałem wiedzieć, że mieszkasz obok! Ktoś kiedyś użył twojego imienia - burknął, wymyślając kłamstwo.
- Ja myślałem, że mieszkasz w jakiejś bogatej części! Akurat musisz mieszkać w Queens?!
- Wybacz, że nie lubię apartamentowców! Nikt mnie w Queens nie szuka, zresztą, urodziłem się pierwszy, to ty zgapiłeś!
- Co? Skąd to wiesz? - zdziwił się Parker.
- Um, uh... No wiesz... - Wade próbował coś wymyśleć.
- Pool, zdejmij maskę. - powiedział Peter, zdejmując swoją. I tak już go widział.
- Po co? - mruknął niechętnie.
- Zdejmij albo odwrócę się na pięcie i nie wrócę. Dowiem się kim jesteś i nigdy więcej mnie nie zobaczysz. - powiedział, stojąc naprzeciw starszego.
- I tak sobie pójdziesz... - powiedział, powoli zdejmując ją. Nie. To nie może być prawda.
- Wade? - serce chłopaka złamało się. Wykorzystał mnie. - Oczywiście. Po co inaczej miałbyś się interesować nerdem - zaśmiał się chłopak. - Chciałeś informacji, hm? Chciałeś zaufania, żeby móc spokojnie zabijać. Bawi cię to?
- Co? Nie, Peter, to nie tak jak myślisz.
- A jak?! Zainteresowałeś się mną chwilę po tym jak Deadpool poznał moją twarz! A ja głupi... Ja głupi uwierzyłem. - łzy wypłynęły na policzki chłopaka. - Uwierzyłem, że spodobałem ci się... Ale ze mnie idiota.
- Bo tak było, Pete. Nie obchodzi mnie to, że jesteś Spider-Man'em. Jebie mnie to, Peter - Deadpool chciał go dotknąć, ale ten się odsunął.
- Nie dotykaj mnie! - krzyknął zraniony.
- Pete, proszę. Musisz mi zaufać. - starszy ujął policzki chłopca w swoje dłonie i spojrzał w jego ciemne oczy. - Błagam, nie odchodź. - z oczu Wade również wypłynął wodospad łez.
- Mogłeś mi powiedzieć od razu. To koniec, Deadpool. Nie wchodź mi w drogę. - mniejszy wyrwał się i uciekł z dachu. A najemnik padł na kolana, zanosząc się płaczem. Peter mu nie ufał. Nie ufał mu. Natomiast pająk nie myśląc za wiele, udał się do Osborn'a. Tylko jemu mógł zaufać. Pan Stark powie tylko "A nie mówiłem?", a starszy chłopak udzieli rady. - Harry. - gdy wyższy zauważył zapłakanego Peter'a w stroju na jego balkonie, nie potrzebował za wiele. Był wściekły. Ktoś zranił jego najlepszego przyjaciela. Tego nie odpuści nikomu, chociaż byłaby to MJ.
Kilka dni później Peter dalej nie chodził do szkoły. Wade był przybity, Harry wściekły, a Mary Jane nie miała pojęcia o co chodzi. A przynajmniej na taką wyglądała. Po piątkowym treningu w szatni zostało tylko dwóch nastolatków. Najemnik oraz przyjaciel Spider-Man'a. Wściekły przyjaciel Spider-Man'a.
- Harry-
- Nie zaczynaj, Wilson. Wiem wszystko. I jedyny powód, dla którego jeszcze ci nie skopałem dupy, to dlatego, że nie mam czasu. Peter mnie potrzebuje. Powiedz mi tylko jedno... Czy Mary Jane wie, z kim się zadaje? Czy MJ wie kim jesteś? - cisza odpowiedziała mu "tak". - Świetnie. Więc możesz jej powiedzieć, że to koniec. - a wraz z wyjściem Harry'ego, w domu nieświadomego Peter'a, który przybywał u Osborn'a, wybuchł pożar. Pożar, w którym zginęła ciotka Peter'a. A bańka mydlana wokół życia Peter'a i Harry'ego prysnęła. Wade wracając do domu zauważył ogień z bloku Parker'a. Podszedł, jak najszybciej, udało mu się pomóc większości mieszkańców, ale to co zobaczył, w mieszkaniu chłopaka nie odwidzi nigdy. Próbował pomóc jego ciotce, ale gdy obudził się w szpitalu, dowiedział się od lekarki, że nic nie dało się zrobić. Kobieta już nie żyła. Nie wiedział, że załamany Peter czekał, aż chłopak się obudzi. Dopiero nie tak dawno Harry'emu udało się odciągnąć go od szpitalnego łóżka, aby trochę odpoczął. Parker jak narazie mieszkał u przyjaciela, jego mieszkanie spłonęło. Nie dopuszczał do siebie nikogo oprócz Osborn'a. Był załamany, chciał przeprosić Wade'a. Widział poparzenia na jego ramieniu, na torsie, nodze, a raczej opatrunki w tamtych miejscach. Po kilku godzinach Parker ponownie wszedł do sali, ale Wade był już przytomny.
- Wade? - chłopak usiadł przy łóżku szpitalnym.
- Peter, przepraszam... Ja... Próbowałem...
- Shh, musisz odpoczywać. Rozumiem. Próbowałeś. I za to ci dziękuję. Chciałbym też przeprosić.
Po kilku tygodniach Wade opuścił szpital. Załagodził stosunki z Harry'm, zszedł się z Peter'em, który kochał go mimo blizn na jego ciele. Ale za to Harry dalej nie mógł wybaczyć Mary Jane. W końcu przez kilka tygodni wiedziała, że Harry wie, a nie odezwała się ani słowem. Harry po jakimś czasie poznał nijaką Gwen Stacy. I wszyscy żyli niedługo, ale szczęśliwie.
a/n Nie było mnie tutaj jakiś czas, co nie znaczy, że nad czymś nie pracowałam :D Pisałam dla was tego one shot'a, jakoś tak mi przyszedł do głowy. Ważna dla mnie była tutaj relacja Peter-Harry, chciałam się też na tym skupić. Spideypool wyszedł w praniu, miał być to shot o relacji Peter-Harry, ale z tego co wyszło, jestem jeszcze bardziej zadowolona. Przyznam się, kuszące było powybijanie ich jak kaczki, May zginęła w pożarze, Wade ginie, chcąc ją uratować. Peter, nie wytrzymuje presji, popełnia samobójstwo po zabójstwie Harry'ego i Mary Jane na jego oczach oraz śmierci Gwen, która była podobna do tej z TASM2. Stark ma dziecko z Pepper i nazywa je Peter Harry a drugie chcąc nie chcąc Wade. Jako jedyny ma szczęśliwe zakończenie, ale zrezygnowałam z tego. Mam nadzieję, że shot się podobał. Widzimy się w ff "After Years" :D
see ya!
~ autorka
ps. późniejsza publikacja, bo punisher, który czekał na mojej liście latami wszedł aż za bardzo
moja reakcja po zobaczeniu go w daredevil
"shane? to ty żyjesz?" - małe nawiązanie do The Walking Dead, haha
do zobaczenia <3
słowa z notką: 3793
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top