ғ ɪ ᴠ ᴇ

Hyunjin usiadł na dość szerokim parapecie, na końcu szkolnej biblioteki. Tak, żeby miał ciszę i spokój. Wziął do ręki lekturę, którą musiał przeczytać jednak nie minęło więcej niż dziesięć minut, a chłopak odłożył książkę do plecaka z myślą, że przeczyta ją później. A najpewniej w ogóle jej nie ruszy.

Mając jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia lekcji i piękny widok za oknem, wyjął swój szkicownik i zaczął zostawić na papierze przeróżne linie.

Najpierw naszkicował jeszcze puste trybuny, później przeszedł do zarysu boiska i trzeciego planu, którym były drzewa, niebo i oddalone budynki.

Pewnie pięknie to wyglądałoby nocą, kiedy miasto zasypia, a całe światło pozostawiane przez lampy uliczne, gwiazdy i księżyc rozjaśniało by puste boisko.

Nagle przed oczami bruneta pokazał się ten obraz. Tylko przez ułamek sekundy, ale jednak. 

Ja tu byłem. W nocy... – pomyślał Hwang, a po chwili ponownie spojrzał na trybuny.

Teraz siedział na nich chłopak. Nie zwykły, chodzący do jego szkoły, ale szatyn z rysunków. Chłopak nie zastanawiając się długo dorysował obserwowanego do dotychczasowego rysunku.

Mogłoby się wydawać, że tak miał wyglądać szkic, że tak miało być od początku. Brunet tak wszystko naszkicował, że całość wyglądała na idealnie dopracowaną, a nawet i skończoną pracę. Jednak Hyunjin uważał szkic za nieładny. A chciał, żeby był idealny. Chciał, żeby każdy rysunek szatyna był idealny. Tak, jak sam rysowany chłopak.

...

- Hwang Hyunjin! – brunet zdezorientowany spojrzał na nauczycielkę matematyki. – Jeśli ma pan bujać w obłokach na moich lekcjach, proszę po prostu na nie nie przychodzić. A najlepiej wyjść w tej chwili!

Hwang na słowa nauczycielki podniósł się z miejsca, zebrał wszystkie swoje rzeczy i jak gdyby nigdy nic opuścił salę. Nie miał ochoty siedzieć na lekcji, a tym bardziej słuchać surowej kobiety. W pewnych momentach, na przykład takich jak ten żałował, że wrócił do szkoły. Jednak za każdym razem wyrzucał te myśli z głowy, przypominając sobie o rysowanym przez niego szatynie.

- Ryujin. Idź za nim i przyprowadź go z powrotem na lekcje – powiedziała nauczycielka, a wywołana dziewczyna słysząc tylko o wyjściu z sali i uwolnieniu się chociaż na chwilę od matematyczki, pośpiesznie opuściła klasę.

- Nie możesz tak po prostu opuszczać lekcji – zawołała brunetka doganiając starszego chłopaka.

- Mogę.

- Nie prawda! – Shin musiała zacząć biec, kiedy Hyunjin przyspieszył kroku.

- Wychodzę. Idziesz ze mną? – spytał starszy dochodząc do drzwi wyjściowych ze szkoły.

- C-co? – Hwang tylko przewrócił oczami i pociągnął dziewczynę za sobą. – Nigdzie nie idę!

Ryujin zaczęła się wyrywać, a chłopak wystraszył się trochę i puścił jej rękę idąc jednak dalej przed siebie.

- No trudno. Pa, Ryu! – zawołał i już po chwili zniknął za zakrętem. 

Lekko zmieszana dziewczyna wróciła do szkoły, a później klasy. Po prostu usiadła na swoim miejscu i zajęła się lekcją, a nauczycielka widząc, że nie było z nią Hwanga westchnęła jeszcze bardziej zirytowana zachowaniem ucznia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top