D W U D Z I E S T Y D R U G I

Nikotyna przyjemnie mnie ukoiła, wypuszczając dym przymknęłam delikatnie oczy rozmyślając nad sytuacją z moimi najlepszymi przyjaciółmi, których tak bardzo nie chciałam stracić. Denerwowali mnie do takiego stopnia że miałam ochotę wyjść z siebie i zajebać ich wałkiem kuchennym.
Zadeptałam peta butem i powróciłam do budynku szkolnego, mój wzrok był skierowany na tablice z ogłoszeniami przy której stało stado podnieconych uczniów, zaintrygowana podniosłam brew do góry pakując miętową gumę do swoich ust. Postanowiłam przeczekać aż podnieceni nastolatkowie odejdą z tego miejsca, z oddali dostrzegłam uśmiechającego się w swój sposób Kastiela oraz zachowującego spokój Lysandra, zacisnęłam usta w wąską linie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Obiecałam sobie że nie będę tą słabszą jednostką i jako pierwsza nie wystawię ręki ponieważ nie zrobiłam niczego złego. Wzięłam głęboki wdech udając się do swojej szafki i oczywiście moje życie mnie tak kocha że akurat dwójka chłopaków stała centralnie obok mojej szafki, w myślach rozmyślałam nad tym jakim trzeba być przegrywem jak ja żeby znaleść się w takiej żenującej sytuacji. Zachowałam obojętną minę i jakby nigdy nic podeszłam do swojej szafki otwierając ją, czułam na sobie ich spojrzenie lecz nic sobie z tego nie zrobiłam, zachowując zimną krew wyjęłam podręcznik oraz zeszyt z języka niemieckiego i szybko zamknęłam swoją szafkę wymijając moich przyjaciół. Cicho wypuściłam powietrze kierując się do sali lekcyjnej.

-Kompletnie tego nie kumam!- jęknęła głośno białowłosa machając rękoma, na co z rozbawieniem przewróciłam oczami.
-Przesadzasz-wypiłam łyk ciepłej herbaty która była tak cholernie dobra że w tamtym momencie mogłabym ją pić wiekami.
-Bo jesteś dobra z chemii-powiedziała z niesmakiem jedząc ciastka.
Znajdowałyśmy się w kawiarni w której nigdy nie byłam, cholernie mi się podobał wystrój pomieszczenia który przypomniał drewniany dom w górach, miejsce kojarzyło mi się ze świętami które lubiłam lecz musiałam je zawsze spędzać sama, żałowałam wszystkim ludziom jednej rzeczy, cholernej rodziny. Nie miałam nikogo bliskiego przez co w noc wigilijną siadałam obok okienka z lampką w ręku jedząc pierniki które ledwo zrobiłam ponieważ zazwyczaj w tym miejscu moja matka upijała się ze swoimi koleżkami, popijałam je mlekiem które kocham do dziś.

-Halo! Ziemia do Reb-pstryknęła mi palcami przed oczami patrząc na mnie z zaintrygowanym wzrokiem, pokręciłam głową wypędzając myśli o świętach i spojrzałam na swoją przyjaciółkę.
-Wszystko w porządku?-zapytała spokojnym tonem głosu który nie przypominał kilka minut temu.
W głowie rozmyślałam czy powiedzieć jej o swoich przemyśleniach ale minęło za mało czasu. Albo jesteś jebanym tchórzem Rebecco.
-Nie, wszystko w porządku. Rozmyślałam o tym że napisałam źle jedną datę na kartkówce z historii-uśmiechnęłam się lekko do niej.
-Niech ci będzie cholero mało-upiła łyk kawy a na jej stwierdzenie zaśmiałam się szczerze.
Kurwa jednak jestem pieprzonym tchórzem.

Ziewnęłam patrząc na moje oceny które były całkiem dobre, praktycznie miałam same czwórki, z kilku łatwych miałam piątki a z wychowania fizycznego miałam szóstkę, byłam z siebie całkiem zadowolona ponieważ uczyłam się raz na jakiś czas, wyłączyłam e-dziennik wchodząc na instagrama, przeglądając zdjęcia jedno przykuło moją uwagę. Weszłam na prywatny profil Amber na który o dziwo mnie przyjęła i zobaczyłam zdjęcie z ukrycia na którym był Lysander który szeroko się uśmiechał razem z Kastielem, spojrzałam na datę tego zdjęcia okazało się że zdjęcie zostało dodane kilka minut temu, spojrzałam na opis po którym opanowało mnie lekkie zdenerwowanie. Zostałam oznaczona w opisie zdjęcia, treść brzmiała:
„ @rebecca twoi przyjaciele bawią się dobrze bez ciebie, uwierz mi słonko bardzo mi jest ciebie żal"
prychnęłam cicho patrząc na żenujący post Amber, z pewnością próbowała mnie upokorzyć oraz dobić lecz po mimo jej próby nie udało się jej to, przewróciłam oczami przeglądając dalej instagrama. Do rąk chwyciłam balsam do ust o smaku owocowego ciasta.Tak uwielbiam kurwa ciasta.
Pod nosem nuciłam melodię bardziej tuląc się do poduszki lecz mój magiczny czas odpoczynku runął jak domek z kart ponieważ ktoś dobijał się do mojego mieszkania, głośno jęknęłam pod nosem ledwo nie wywalając się z zajebiście wygodnej kanapy, ledwo żywa nie patrząc przez wizjer otworzyłam szybko drzwi.
I tak cholernie żałowałam że tego nie zrobiłam.

Zmarszczyłam brwi patrząc na osobę po drugiej osobie, byłam w ciężkim szoku bo znając tą osobę nigdy nie przyszła by do mnie po sprzeczce, zawsze był cichy i nie lubił się narzucać innym ludziom, zawsze chciał dobrze dla innych ludzi.
Lysander
Mocniej nacisnęłam na klamkę od drzwi patrząc twardo w jego oczy, wyczekiwałam aż pierwszy zabierze głos. Gestem ręki pokazałam żeby wszedł do mojego mieszkania, po kilku sekundach zamknęłam szybko drzwi za jego osobą i stanęłam naprzeciwko jego, miał na sobie długi czarny płaszcz który idealnie na nim leżał, jego wzrok był utkwiony w moją osobę.

-Wybacz mi że to zrobię Rebecco-mruknął z chrypką w głosie.

On mnie pocałował.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top