C Z W A R T Y

W mojej głowie pojawiały się najciemniejsze zakończenia mojej kłótni z tym pieprzonym Lysandrem który wpierdala się w nie swoje sprawy,jego zachowanie doprowadziło mnie do szału. Przyśpieszyłam kroku ilustrując każdą osobę, po chwili zobaczyłam osobę której szukałam. Z prędkością światła popchnęłam chłopaka który w ostatniej chwili się odwrócił i nie dostał po ryju od szafki.

-Co ty sobie kurwa myślisz?-powiedziałam starając się żeby mój głos brzmiał oschle, chłopak nie odezwał się ani słowem tylko podniósł jedną brew. Co jeszcze bardziej mnie wkurwiało.

-Nie masz prawa robić coś takie za moimi plecami!-podniosłam lekko głos.

-Kastiel opowiadał mi o tobie-odpowiedział neutralnym tonem głosu.

Przez zdanie które wypowiedział Lysander przyprawiło mnie o nagły ból brzucha oraz nie przyjemne ciarki na ciele, nie wiedziałam co mam jemu odpowiedzieć. Znał tylko jedną część prawdy czyli że brałam udział w nielegalnych walkach. Zrobiło mi się cholernie duszno i myślałam że w każdej chwili pieprzne łbem o tą podłogę.

-Nie będę cię oceniać za twoją przeszłość-odpowiedział z lekką..troską w głosie? Następnie kontynuował -Gdyby twój opiekun prawny zachowywał się jak należy, nie popełniałabyś takich czynów-powiedział dojrzale.

Przełknęłam nerwowo ślinę, nie wiedząc co powiedzieć.

-Może to nie jest dojrzałe ale chciałem zobaczyć twoją reakcję ponieważ nie uwierzyłem Kastielowi-powiedział szybko.

Pokiwałam głową na znak że rozumiem,i posłałam mu przepraszające spojrzenie.

-Nie masz się o co martwić, dopilnujemy wraz z Kastielem żeby nikt nie dowiedział się prawdy-lekko się uśmiechnął i po prostu odszedł.

Usiadłam na zimnej podłodze obok szafek nie zważając na spojrzenia innych uczniów bo kilka metrów dalej była pusta ławka lecz nie przejmowałam się tym. Przetarłam dłońmi twarz próbując analizować wydarzenia które odwaliły się w ciągu tych dwu dni. Ręce zaczęły mi się cholernie trząść i nie mogłam nad tym zapanować.

-Kolejny raz uciekniesz przede mną?-powiedział damski głos.

Spojrzał z lekką obawą w górę i dostrzegłam białowłosą która wczoraj mnie zaczepiła. Pokręciłam przecząco głową. Potrzebowałam obecności drugiego człowieka której nie miałam od długiego czasu.

-Mogę się dosiąść?-zapytała z lekkim uśmiechem.

Poklepałam miejsce obok siebie dając jej pozwolenie.

-Odezwiesz się? Bo zachowujesz się jak Lysander-wydawała się być oburzona i rozbawiona moją nieufnością do niej.

Lecz taka była prawda miałam nieufność do ludzi przez cały czas, nawet gdy uczęszczałam na walki, odzywałam się tam bardzo nie wiele. Tylko w tedy kiedy była taka potrzeba, nigdy nie wyjawiłam swojej prawdziwej tożsamości z czego się naprawdę cieszę. Bo brakował mi tylko żeby ludzie zaczęli wytykać mnie palcami, a co najgorszej jakby policja się dowiedziała o dziewczynie która brała udział w takim czymś.

Posłałam lekki uśmiech dziewczynie.

-Postaram się odzywać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top