C Z T E R N A S T Y
Kastiel
-Uświadom mnie, dlaczego tak postąpiłeś?-zapytał z ciekawości mój najlepszy przyjaciel.
-Żeby jej uprzykrzyć życie, byłem przekonamy że nie zrobi tego a jednak-uśmiechnąłem się na tą myśl.
Szczerze mówiąc lubiłem tą małą tajemniczą szmatę zwaną Rebeccą. Była zdecydowanie inna od innych dziewczyn, miałem wrażenie że tak naprawdę przy mnie zachowywała się swobodnie dosyć i przy tym całym Chrisie. Nie przypadałem za tym typem bo widziałem jak się ślinił na jej widok za każdym razem. Gdy biegała na bieżni widziałam jak patrzy beztrosko na jej dupę która nie powiem jest zajebista. Lecz mam jakieś zahamowania i chciałem się z Reb tylko zaprzyjaźnić, widziałem w nią maksymalnie przyjaciółkę która miała oryginalny charakter i wygląd który pociągał chyba każdego chłopa.
-Zdajesz sobie sprawę z tego że jak nie będzie jej pasował ten kolor to cię zamorduje?-mruknął zakładając swoje eleganckie buty.
-Wiesz doskonale że będzie wyglądać zajebiście-szyderczo się do niego uśmiechnąłem na co wywrócił jedynie oczami.
-Jest piękna więc prawdopodobnie będzie oszałamiająco wyglądać-rzekł beznamiętnie.
Zmarszczyłem brwi na zdanie Lysandra i pytającym wzrokiem na niego patrząc, nie spodziewałem się tego że dla Lysandra, Rebecca jest piękna. Nigdy nie słyszałem zainteresowania dziewczyny u mojego przyjaciela.
-Lysandrze? Czy ona ci się podoba?-zapytałem z ciekawości która wyżerała mnie od środka. Lecz jego reakcja mnie bardzo zaskoczyła.
On wybuchł śmiechem.
W ciągu naszej bardzo długiej przyjaźni zrobił to zaledwie dwa razy.
Wiedziałam że pierdolnąłem taką głupotą że aż Lysander się ze mnie śmiał.
Zdumiewające, prawda?
Rebecca
Opuszkami palców ostatni raz poprawiłam wilgotne włosy, wychodząc z szatni dostrzegłam rozmawiających dwóch moich kolegów i do nich doszłam.
-Przygotowana na wielki przełom w twoim życiu?-zapytał z wyraźną ironią na co pokazałam mu środkowego palca od razu kierując się do wyjścia, na mój gest chłopak się uśmiechnął.
Wyszłam z budynku wyciągając z mojej torby paczkę papierosów oraz zieloną zapalniczkę, papierosa włożyłam do ust, zapalając go. Nikotyna przyjemnie mnie uspokoiła na co miałam ochotę się uśmiechnąć, nie paliłam papierosów od dwóch lat a nawet nie kaszlałam, co mnie w tedy cieszyło. Ponownie się zaciągnęłam patrząc na parking oraz na drogę na której panował mały korek, po chwili usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi, zobaczyłam zaskoczone miny moich znajomych lecz nic sobie z tego nie zrobiłam i jedynie wzruszyłam ramionami. Kastiel podszedł bliżej mnie patrząc na mnie z zaciekawieniem. Wydmuchała dym prosto w twarz Kastiela na co jedynie przymknął oczy żeby dym nie dostał się do oczu na co delikatnie się uśmiechnęłam. Chłopak podniósł jedną brew do góry i wyrwał mi papierosa z ust na co jęknęłam frustrowana zachowaniem czerwonowłosego. Zaciągnął się wydmuchując dym prosto w moją twarz na co miałam ochotę go zabić, poczułam przyjemny zapach wody kolońskiej chłopaka oraz papierosów. Pokazałam mu środkowego palca a następnie udaliśmy się do fryzjera, z każdą minutą zaczęłam coraz bardziej się stresować co zauważył Lysander.
-Wszystko w porządku?-spojrzał na mnie z troską w oczach, czego kompletnie nie rozumiałam.
-Tak-cicho burknęłam nie wiedząc co mam mu odpowiedzieć.
-Reb? Chodź na chwilę-Kastiel zrobił gest ręki żebym do niego podeszła czego nie rozumiałam.
-Coś się stało?-zapytałam cichym tonem głosu wkładając dłonie do kieszeń mojej kurtki.
-Możesz zaufać Lysandrowi-powiedział poważnym tonem głosu co mnie cholernie zaskoczyło, zmarszczyłam brwi patrząc na niego.
-Nie rozumiem-powiedziałam zaskoczona, chociaż doskonale wiedziałam o co mu chodziło.
-Spędzamy dużo czasu we trójkę, możesz też przed nim się otworzyć-powiedział patrząc prosto w moje oczy i kontynuował.-On naprawdę nic ci nie zrobi, jemu bardziej możesz zaufać niż mi nawet wiesz?-schylił trochę głowę żeby zobaczyć mój wyraz twarzy.
Biłam się myślami ale musiałam przyznać, Lysander zachowuje się w porządku w stosunku do mnie i do Kastiela, wie o mojej przeszłości a traktuje go jak gówno. Nienawidziłam ludzi ale musiałam przejrzeć w końcu na oczy że cholernie mi ich brakowało, i nic by tego nie zmieniło. Otworzyłam się przed Kastielem więc dlaczego mam nie wpaść do głębokiej wody i nie spróbować zaprzyjaźnić się z osobą która chce dla mnie jak najlepiej?. Zajmie mi to trochę czasu zanim przyzwyczaję się do myśli że mogłabym się z nim zaprzyjaźnić. Kastiela znam długi okres czasu i pewnie dlatego łatwiej było mi mu zaufać, chociaż dalej obawiam się powiedzieć mu kilka rzeczy lecz pracuję nad tym. Pracuję nad sobą i nad swoimi uczuciami, lekko się uśmiechnęłam w kierunku Kastiela co odwzajemnił i wróciliśmy do Lysandra.
-Daleko jeszcze?-spojrzałam w stronę Kastiela na co cicho się zaśmiał.
-Jeszcze dosłownie pięć minutek-odpowiedział rozbawionym tonem głosu.
-KASTIEL!-wydarłam się od razu gdy wyszliśmy od fryzjera. On wraz z Lysander uśmiechali się do siebie, czego nie rozumiałam ale również tego nie skomentowałam.
-Do twarzy ci blondi-wyjął paczkę papierosów i spojrzał na nas czy byśmy nie chcieli ale wraz z Lysandrem pokręciliśmy przecząco głową.
-Mam was dość!-krzyknęłam i zaczęłam oddalać się od tej bandy zwykłych debili!. Ignorowałam śmiech Kastiela oraz cichutki śmiech Lysandra.
Z kim ja do cholery żyje?
Kurwa prosta odpowiedź.
W jebanym wariatkowie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top