Maraton #4
(Hikari)
Wreszcie nadszedł dzień, na który wszyscy z większym lub mniejszym entuzjazmem oczekiwali od ostatnich tygodni. Ciągłe próby, poświęcenia, kłucie igłą przez Rozę wreszcie miały się skończyć, a uczniowie mogli odetchnąć z ulgą. Po przedstawieniu oczywiście, bo z tego co widziałam na poszczególnych twarzach, jak na razie wszystkich pożerały nerwy.
Nie chcąc plątać się nikomu pod nogami, postanowiłam usunąć się w cień i na nowo uruchomić swój szkolny monitoring mając nadzieję, że nikt nie natknie się na kamerki z łączem Bluetooth. Siedziałam w odnowionym miejscu na strychu popijając energetyka, który powoli postawiał mnie na nogi po niemal nieprzespanej nocy.
Ostatnie kilka godzin spędziłam na ciągłym gadaniu z dziewczynami, bieganiem po pokoju hotelowym, i bitwie na poduszki która skończyła się wymianą pościeli i bieganiem na zewnątrz gdy jedna z nich wypadła przez otwarte drzwi balkonowe i spadła na przypadkowego przechodnia. No, szczęśliwy to on na pewno nie był.
Przyglądałam się poszczególnym salom obserwując uczniów, rodziców, oraz nauczycieli którzy zaczepiali poszczególne osoby by wydać jakieś ostatnie polecenia. Dyrektorka stała otoczona przez kilku rodziców, a członkowie naszej klasy chodzili praktycznie po całej szkole powtarzając między sobą dane linijki lub zapoznając swoich przyszłych teściów. Tak, mowa o Sofi.
Jednak, moją uwagę zwróciła kamera którą umieściłam w okolicy wejścia na strych. I tak za 3.. 2.. 1..
Zarzuciłam kaptur aż na same oczy, i opierając ręce na bokach fotelu obróciłam się powoli w stronę schodów. - Czekałam, aż przyjdziesz..
- Nie za dużo filmów? - Zapytał Nat, podchodząc do mojego stanowiska pracy by zsunąć mi z głowy czarny materiał. - ..Co to właściwie jest? Co ty tu robisz?
- Uroczo się prezentuję? - Uśmiechnęłam się, jednym przyciskiem wygaszając ekran w laptopie. - Skąd pomysł, żeby tu przychodzić?
- Armin powiedział, że cię tu znajdę. Mogłabyś odbierać telefon. Zwłaszcza po tym, co przeszliśmy by zdobyć twój numer.
- Wiesz, ostatnimi czasy zdawałeś się mnie unikać. Pomyślałam, że wybrałeś zły numer.
- 5 razy z rzędu?
- Każdy ma gorszy dzień.
Westchnął cicho, co puściłam mimo uszu.
- Nie wnikam w to, co tu robisz.. ale i tak pogadamy o tym później. Mogłabyś zejść na dół do reszty?
- Kiedy tu mi wygodnie. Mało ludzi, miejsca dużo.
- Hikari, proszę cię.
- Nataniel, bądź rozsądny. Co ja mam tam niby robić? Wykonałam swoje zadania, a nawet pozwoliłam upuścić sobie dobre 1,5 litra krwi robiąc za manekina! Weź się zlituj!...
- Po prostu.. zejdź na dół. Proszę.
Gdy na niego spojrzałam, chcąc poprosić by łaskawie dał mi spokój natrafiłam na jego spojrzenie. Z jakiegoś powodu, naprawdę mu na tym zależało i choć nie miałam pojęcia, jaki miał w tym cel postanowiłam zrobić mu tą przyjemność, i łaskawie zejść do reszty uczniów. Co mi szkodziło?
- Masz szczęście, że mam dobry humor. - Niechętnie wstałam z krzesła, łapiąc go za rękaw gdy chciał ruszyć w stronę schodów.
- Co ty?-
- Chcesz, żeby dyra cię tu nakryła? - Zapytałam, zerkając na okienko widniejące na pulpicie laptopa. - ..Dobra, teraz szybko!
- Na serio będziemy musieli porozmawiać! - Zawołał za mną, a gdy znaleźliśmy się na korytarzu zamknął za nami drzwi szkolnym kluczem. - Kiedy dorobiłaś własne klucze?
- Nie dorobiłam, wrodzony talent. - Pomachałam mu wsuwką przed oczami, by następnie wpiąć ją w moje ciemne włosy. - No dobra.. to co mam robić?
- Pozwiedzać? - Zapytał, a tajemniczy uśmieszek na jego twarzy dał mi jasno do zrozumienia, że coś planuje.
- Przewodniczący, co ty znowu?-
- Nataniel! Wszędzie cię szukam! - Zawołała dyrektorka, nawołując chłopaka do siebie.
- Wybacz, obowiązki. - Jak gdyby nigdy nic wyminął mnie, i wrócił do swoich zajęć pozostawiając mnie z pytaniami na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi. Armin wygadał o strychu. Ale czemu? Co takiego ten Nathaniel knuje?!
- Rozalia, to ty? - Zapytał mnie jakiś starszy mężczyzna, który równie dobrze mógłby być moim dziadkiem. Ciekawie się zapowiadało..
- Nie, nie Rozalia. - Odparłam, kierując swoje kroki w stronę niższych pięter i parteru.
Musiałam znaleźć Armina, i zapytać o Nataniela którego dostrzegłam w towarzystwie nauczycieli i.. zapewne swoich rodziców. Gdy przechodziłam obok nich, poczułam na sobie czyjeś nieprzyjemne spojrzenie które przyprawiło mnie o nieprzyjemne ciarki. Gdy odwróciłam głowę, zobaczyłam wpatrującą się we mnie matkę Nataniela która zdawała się śledzić mnie wzrokiem. Sądząc po jej eleganckim wyglądzie i jak mniemam wysokim ego, albo zrobiła to przypadkowo, albo zastanawiała się z jakim motłochem uczą się jej dzieci. Na wszelki wypadek postanowiłam zniknąć jej z pola widzenia, i zbiegłam na parter by schować do szafki torbę która przy obecnym chaosie jedynie wszystkim zawadzała.
- Hikari! - Zawołała Rozalia, która wyglądała na dosyć zestresowaną. - Widziałaś gdzieś Sofi?
- Tsa.. była na 3 piętrze, gadała z rodzicami Kantina.
- DZIĘKI! - Jak strzała ruszyła w stronę schodów, a ja zastanawiałam się, jakim cudem przy takiej prędkości nie połamała obcasów.
Tradycyjnie zajęłam swoje miejsce między szafkami, przyglądając się uczniom i ich rodzicom. Cała ta atmosfera udzieliła mi się do tego stopnia, że aż zaczęłam żałować, że nie ma tu mojej mamy. Jednak natychmiast odgoniłam od siebie te myśli starając się skupić na tym, że byłoby to zbyt wielkim problemem. Poza tym, od kiedy mnie to obchodziło? Byłyśmy skłócone, i to z jej winy! Ok, trochę mojej, ale przede wszystkim jej!
Zrezygnowana zsunęłam z głowy kaptur, by poprawić nieco fryzurę gdy moim oczom ukazała się stojąca w tłumie postać. Odruchowo przetarłam oczy starając się uważać na soczewki, jednak o dziwo nic mi się nie przywidziało.
- T-TATA?!
- Hikari!
Nie czekając dłużej rzuciłam się pędem w jego stronę, by w końcu wskoczyć mu w ramiona. Nie myliłam się. W chwili, gdy poczułam ten charakterystyczny zapach papierosów wymieszany z męskimi perfumami których używał od lat miałam wrażenie, że wróciłam do domu. Czułam, jakbym nie widziała go co najmniej przez lata..
- Hej maleńka.. kopę lat.
Gdy w końcu go puściłam, zauważyłam iż prawie w ogóle się nie zmienił. Te same potargane średniej długości włosy, dwudniowy zarost z wyróżniającymi się mocniej równo przyciętymi wąsami, i charakterystyczny uśmiech który natychmiastowo odganiał wszystkie troski. Ubrany był w ciemne spodnie, oraz swoją ulubioną, zimową sportową kurtkę którą dostał od mamy na święta trzy-cztery lata temu. Bardzo ją lubiłam, a nawet kilka razy pożyczałam więc doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jaka jest ciepła i wygodna i nie dziwił mnie fakt, że miał ją teraz na sobie.
- Co ty tu robisz?! Czemu nie mówiłeś, że przyjeżdżasz?! - Ledwie powstrzymywałam się przed wybuchem radości, która rosła we mnie z każdą minutą. Wokół nas zgromadził się tłum uczniów, którzy gapili się na mnie jak na jakąś atrakcję cyrkową co powoli zaczynało mnie irytować. - A WY TU CZEGO?!- Zapytałam, momentalnie pozbywając się wszystkich gapiów.
- Stęskniłem się za moją córeczką? - Zapytał, czochrając mnie po dopiero co poprawionych włosach. - Hikari, obiecałaś mi coś. Zapomniałaś?
- Nie, nie zapomniałam! Po prostu.. ech, możemy o tym pogadać później?
- Kiedy tylko zechcesz. A teraz pokaż mi się moja panno! Nie powiem, wyładniałaś mi przez ten czas.. teraz będzie mi jeszcze trudniej odganiać od ciebie chłopaków.
- Znów zaczynasz z tymi żartami? - Zapytałam, wznosząc wzrok ku górze. - Błagam, nie strasz mi znajomych. Świetnie sobie radzę.
- Tyle czasu się nie widzieliśmy, a ta mi jeszcze czegoś zabrania. Ludzie, koniec świata! - Uśmiechnął się, ponownie mnie przytulając. - Tęskniłem..
- Ja też... ale na straszenie i tak masz zakaz, to moja działka.
- I co ja mam teraz zrobić z moją repliką Beretty vz.92?
- Serio? Znowu będziesz mi tu straszył uczniów repliką broni? W dodatku moja ulubioną? - Dodałam nieco ciszej.
- Spokojnie, żartuję. Powiedz, jak się czujesz w tej szkole? Masz tu jakieś problemy? - Mówiąc to spojrzał na moje ciemne włosy przez które nieco sposępniał.
- Spokojnie, wszystko dobrze! Ale nie odpowiedziałeś na wszystkie pytania. Czemu nie mówiłeś, że przyjeżdżasz? Czemu nie odpowiadałeś na wiadomości? I pojawiasz się akurat "dzisiaj", w Dzień Szkolnego Wydarzenia. To aż nadto podejrzane, nie sądzisz?
- Moja krew.. - Odrzekł dumnie, co nie ukrywam, było naprawdę satysfakcjonujące. - Dwoje uczniów z twojej szkoły kontaktowało się ze mną przez pewien czas, i namawiało do przyjazdu. Bardzo im na tym zależało, a gdy powiedzieli, że są twoimi przyjaciółmi nie mogłem odmówić. Załatwiłem wszystkie formalności u szefa, a nie odzywałem się, bo nie ukrywam mieliśmy małe problemy i musieliśmy szczególnie uważać.. wybacz.
- Spokojnie, jak chodzi o szefa masz wybaczone.
- HIKARIIII!! - Ze strony wejścia dało się słyszeć charakterystyczny głos, a moim oczom ukazali się Kahori, Minoru i Eiko. - O, już pan jest?
- No proszę, dzieciarnia też na miejscu.
- NIE JESTEŚMY DZIECIAKAMI! - Krzyknęła cała trójka, która momentalnie się ożywiła i podobnie jak ja zaczęła z nim dyskusję.
Korzystając z zamieszania dałam mu znak głową, że za chwilę wracam i pobiegłam korytarzem na poszukiwania Armina i Nathaniela. Gdy po przebiegnięciu całej szkoły znalazłam ich w bibliotece, bez słowa podbiegłam i obu na raz rzuciłam się na szyje niczym Eiko, z tą różnicą, że nie planowałam ich przewracać. W każdym razie, nie umyślnie.
- Mam rozumieć, że niespodzianka się udała? - Zapytał Nataniel.
- Jak to zrobiliście?! Znaczy.. no, sami rozumiecie!
- Cóż, łatwo nie było. Jedno potknięcie i zaczęłabyś węszyć.
- Dziękuj przede wszystkim Arminowi. Pomysł był mój, ale to on zmotywował mnie do realizacji i znalazł do niego kontakt.
- Ale jak?! Nawet ja nie miałam takiej możliwości!
- A to już pozostanie moją małą tajemnicą. - Uśmiechnął się, a gdy uświadomiłam sobie, jak blisko jesteśmy odsunęłam się od nich na bezpieczną odległość dwóch kroków. - Nie ma za co.
- Naprawdę jestem waszą dłużniczką..
- Wręcz przeciwnie. Potraktuj to jako podziękowanie. - Nataniel położył mi dłoń na ramieniu, a ja starałam się zrozumieć, co ma na myśli. - Zostawię was samych, powinienem wrócić do rodziców.
- Nat, czekaj!- - Starałam się go powstrzymać, jednak wyminął mnie i wyszedł z biblioteki zostawiając samą z Arminem.
Nie miałam pojęcia, co powiedzieć czy jak zareagować. To pierwszy raz, gdy ktoś zrobił dla mnie coś takiego a przez to, co stało się między nami ostatnio tym bardziej brakowało mi słów które jak na złość albo utknęły mi w gardle, albo znikały z mojej głowy szybciej, niż się pojawiały.
-No idź do nich.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Na korytarzu są osoby, które na ciebie czekają. Powinnaś spędzić ten czas z nimi.
Uśmiechnął się do mnie w sposób, przez który nie potrafiłam dłużej powstrzymywać swoich emocji. Pokonałam dzielący nas dystans, i przytuliłam go najmocniej jak tylko umiałam mając gdzieś fakt, że ktoś może nas teraz zobaczyć.
- Dziękuję... - Szepnęłam jedyne słowo, które byłam teraz w stanie wydobyć. Staliśmy tak dłuższą chwilę, do momentu w którym rozluźnił uścisk dając mi do zrozumienia, żebym już szła. Bez słowa ruszyłam w stronę wyjścia z biblioteki, przez cały czas czując na sobie jego spojrzenie które tym razem.. wyjątkowo mi nie przeszkadzało.
**********
(Alexy)
Spacerowałem korytarzami, poznając rodziców swoich kolegów i przy okazji starając się znaleźć Rozalię która chwilę temu gdzieś zniknęła a co najgorsze, nie odbierała telefonu. Powoli zaczynałem się martwić, czy aby na pewno wszystko z nią w porządku bo to było wręcz nie podobne, by tak po prostu ignorowała swoją komórkę.
- Hej, Eiko! - Zawołałem dziewczynę, która pomachała mi na powitanie.
- Hej, Alex!
- Alexy..
- Aj tam. Co robisz? - Zapytała, rozsiadając się na stojącej pod ścianą ławce.
- Szczerze? Nic specjalnego. Widziałaś gdzieś Rozę?
- Szczerze? Nie bardzo. Widziałeś gdzieś Minoru?
- Szczerze? Nie kojarzę. - Uśmiechnąłem się, podczas gdy ona przewróciła oczami. - Opiszesz mi go?
- Pff... Nic szczególnego. Kasztanowe włosy, brązowe oczy, jak ma soczewki to zielone.
- Nie kojarzę. Ale masz moje słowo, że będę się rozglądał. - Usiadłem obok dziewczyny, chcąc zrobić miejsce przechodzącym obok ludziom. - No chyba, że to twój chłopak.
- Że co? W życiu.
- Ty chyba naprawdę jesteś znajomą Hikari..
- Uznam to za komplement. Ty za to niezbyt przypominasz Armina.
- Uznam to za komplement.
- Hej. - Oboje podnieśliśmy wzrok, na którego drodze stanął stojący przed nami Kastiel. - Iseki Eiko, zgadza się?
- Zależy, kto pyta. - Zaplotła ręce na piersi, rzucając mu spojrzenie, które mógłbym opisać jako "uważaj o co pytasz, bo dostaniesz w zęby".
- Wyluzuj, traktujesz tak wszystkich swoich fanów? - Zapytał, a uśmieszek na jego twarzy sprawił, że przez chwilę myślałem czy to aby na pewno nasz Kastiel. - Nieźle sobie radzisz z perkusją.
- Tsa.. dzięki. A ty, masz się czym pochwalić?
- Nieco grywam na gitarze. Masz trochę czasu, żeby pogadać?
- Kassi, tu jesteśmy! - Nagle w tłumie dostrzegliśmy panią Valerię, która w mgnieniu oka pojawiła się obok nas. - Nie można cię na chwilę spuścić z oka!
Z trudem stłumiłem śmiech, w przeciwieństwie do Eiko która wybuchła śmiechem w obecności czerwonowłosego. Kastiel nie był chyba zadowolony z tego powodu, a przekleństwa rzucane przez niego pod nosem jedynie utwierdzały mnie w tym przekonaniu.
- Kassi, przyszłam żeby ci przekazać, że razem z twoim ojcem idziemy porozmawiać z dyrektorką i zobaczymy cię dopiero na scenie.
- Nie musiałaś mi tego mówić!
- Eiko! Wszędzie cię szukam! - Do naszej wesołej gromadki dołączyła jakaś białowłosa, fioletowooka dziewczyna. - O, cześć wam. Jestem Kahori, dla znajomych Hori.
- Kolejna koleżanka Hikari? Cześć, jestem Alexy!
- To coś ma znajomych?
- Kassi, nie bądź niemiły!
- Radzę posłuchać mamusi. - Odezwała się Eiko, co chyba niezbyt mu się spodobało. - Hori, zajmiesz go przez chwilę? Muszę znaleźć tego głąba od klawiszy.
- O, już ja się nim zajmę! - Zadeklarowała z uśmiechem dziewczyna, która zanim się obejrzałem złapała Kastiela za rękaw i pociągnęła gdzieś w stronę tłumu całkowicie znikając nam z oczu.
- ..Co to było? - Zapytałem, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi.
- Wolę nie gadać za bardzo z ludźmi, którzy mnie tu kojarzą. Hikari-chan trochę tu namieszała, i zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że palnę coś nieodpowiedniego. Wcześniej muszę obczaić z kim mogę tu na spokojnie gadać, i dowiedzieć się co takiego komu naopowiadała żeby nie psuć istniejącej wersji.
- To brzmi niezwykle.. skomplikowanie.
- Aj tam, nie takie rzeczy się robiło. Wracamy do poszukiwań?
- Prowadź szefowo!
**************
(Minoru)
Chodziłem szkolnymi korytarzami, starając się znaleźć w maszerującym tłumie Eiko i Hori które oczywiście nie mogły posiedzieć kilku minut w miejscu, i na mnie poczekać. No bo po co, skoro można iść bóg wie gdzie i mieć wszystko w dupie! A potem szukaj ich po wszystkich piętrach, bo czemu nie?!
Gdzieś tam w tłumie minąłem Hikari rozmawiającą ze swoim ojcem i Armina z kilkoma znajomymi, jednak nie chciałem zawracać im głosy swoimi problemami i dać trochę czasu dla siebie. W końcu, należy im się po tak długim czasie.
Po zbadaniu i obejściu parteru wzdłuż i wszerz jednogłośnie stwierdziłem, że lasek tu nie ma. Niechętnie wszedłem na schody, gdy z prędkością światła tuż obok mnie przemknęła znajoma, biała czupryna.
- Hori!
- Sorry, jestem zajęta! - Zawołała, ciągnąć za sobą jakiegoś czerwonowłosego kolesia. Nie chcąc wdawać się w szczegóły, ruszyłem na dalsze poszukiwania odhaczając z listy zaginionych jedną osobę.
- Hej, my się chyba jeszcze nie znamy.. - Gdy w końcu dotarłem na piętro, drogę zastąpiła mi jakaś malowana blondynka.
- Mhm, nie dziwię się. - Wyminąłem ją, i ruszyłem dalej przed siebie mijając kilka sal lekcyjnych. Tak samo jak reszta towarzystwa, nie bardzo przepadałem za szkołą i gdy tylko mogłem, urywałem się z niej i szedłem ze znajomymi na miasto lub do garażu podrażnić Eiko. Ech.. to były czasy. Trzeba było tylko pilnować, żeby mieć odpowiednią ilość obecności.
- Czekaj chwilę! - Ktoś złapał mnie za tył kurtki, a gdy się odwróciłem moim oczom ponownie ukazała się blond tapeciara. - Nie chciałbyś może dotrzymać mi towarzystwa?
- Nie bardzo.
- Hę? Dlaczego?.. - Zaczęła się do mnie niebezpiecznie przybliżać, mrugając jak te laski z reklam maskary. - Nie chciałbyś mnie bliżej poznać?
- Mam dziewczynę.
- Nie widzę jej tu...
Nagle złapała mnie za koszulkę, i pociągnęła w dół zmuszając, bym ją pocałował. Natychmiast odepchnąłem ja od siebie, wycierając dłonią twarz która zapewne ciągle była brudna od jej tandetnej szminki.
- Oszalałaś?! - Zapytałem, rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie.
- O co ci chodzi? Nie mów, że ci się nie podobało. - Wyglądało, jakby w ogóle nie dotarło do niej co mówiłem. - Mówił ci już ktoś, że świetnie całujesz?
- Nie ja cię całowałem, tylko ty mnie! Nie pocałowałbym czegoś takiego jak ty nawet, gdyby mieli mi za to zapłacić!
- Że co?! - Zapytała oburzona.
- Głucha jesteś?! Poza Eiko nie ma innej dziewczyny, do której mógłbym się zbliżyć nie mówiąc już o czymś takim! Rozumiemy się?! Nie interesuje mnie nikt, poza moją dziewczyną!
- Liczyłam, że to usłyszę. - Nagle zza zakrętu wyłoniła się sylwetka Eiko, która z niezwykłą pewnością siebie podeszła do nas, z zaciekawieniem przyglądając się blondynce. Dla innych to pewnie nic takiego, jednak znałem ja wystarczająco długo, żeby wiedzieć, co się święci.
- Co tu robisz? - Zapytałem, starając się zachować spokój.
- To ta twoja dziewczyna? - Blondynka spojrzała na nią szyderczo. - Nic dziwnego, że tak się na mnie wtedy rzuciłeś.. - Uśmiechnęła się w moją stronę, a mi momentalnie zrobiło się niedobrze i dla pewności jeszcze raz przetarłem rękawem twarz.
- Blondi, bujasz w obłokach.. - Brunetka uśmiechnęła się słodko.
- Eiko, chodźmy stąd..
- O nie. - Uparcie stanęła w miejscu, ani myśląc o pójściu gdziekolwiek. - Dam jej to, na co zasłużyła.
No nie...
- Błagam Ei, nie rób głupstw..
- Nie wtrącaj się. - Poprosiła, ani na chwilę nie tracąc uśmiechu. - A co do ciebie, masz odczepić się od mojego chłopaka.
- Myślisz, że możesz mi rozkazywać? - Zapytała bezczelnie blondi, zarzucając na bok włosami i puszczając w moja stronę oczko.
- Fakt, masz rację. Powinnam "grzecznie poprosić".. - Uczyniła kilka kroków w stronę dziewczyny. - ..ale najpierw, cię spiorę.
- Że co? Nie wiesz chyba, z kim rozmawiasz! - Zawołała dziewczyna, której głos z lekka się załamał. - ..Myślisz sobie, że nie umiem się bronić?!
- Eiko, słuchaj-
- MIAŁEŚ SIĘ NIE WTRĄCAĆ. - Przypomniała mi, rzucając ostrzegawcze spojrzenie. - To sprawa między nami.
- Nie pozwól swojej głupiej dziewczynie, żeby mnie uderzyła!
- Jeszcze przed chwilą mówiłaś, że "świetnie całuje". - Zaczęła przedrzeźniać sposób mówienia blondi. - Już ja cię nauczę szacunku!
- Eiko-
- CO?!
- Nic, nic... - Teraz, gdy była w takim stanie wolałem się nie wtrącać, by przypadkiem samemu nie oberwać. Chcąc mieć z tą sprawą jak najmniej wspólnego odwróciłem się do nich plecami, starając się nie zwracać uwagi na wrzaski blondynki.
Trwało to przez dłuższą chwilę, przyciągając kilku uczniów którzy zaciekawieni sytuacją na korytarzu zaczęli się zbierać by obejrzeć przedstawienie. Co chwilę padały różne wyzwiska ze strony blondyny, jednak równie szybko zastępowały je krzyki które mogły sugerować najpewniej szarpanie za włosy.
- ŻMIJA!!!
- Koniec tych obelg! - Krzyknęła Eiko, a ja uznałem, że już wystarczy tego dobrego i złapawszy brunetkę za ramiona odciągnąłem od rozczochranej dziewczyny.
- Już, spokojnie! Wystarczy. - Napomniałem ją, na co w odpowiedzi poprawiła tylko grzywkę która jako jedyna ucierpiała w tej gmatwaninie. Blondynka kolei nie miała tyle szczęścia, bo poza zmaltretowaną fryzurą nabawiła się kilku zadrapań, i miejscami podartych ubrań. Co poradzić, jej szanse w starciu z Eiko od początku skazane były na porażkę. To weteranka.
- Szmata! - Rzuciła w stronę dziewczyny. - Wyszpachlowana lala!
- Dzikuska!
- ŻE CO?! - Krzyknęła Eiko, którą w ostatniej chwili zdołałem złapać w talii nim na powrót rzuciła się na blondynę.
- WYSTARCZY! ZOSTAW MNIE! - Ta z kolei była już tak wystraszona, że z miejsca odskoczyła nie chcąc się nawet do niej zbliżyć.
- Sama się o to prosiłaś! Myślałaś, że zdołasz zabrać mi chłopaka, ale taka która wygra z Eiko Iseki jeszcze się nie narodziła! TAK?!
- Tak, tak. - Szybko przytaknąłem, chcąc by to jak najszybciej się skończyło. Nie mniej musiałem przyznać, że cała ta sytuacja była na swój sposób komiczna. - Radzę jej posłuchać, rzadko kiedy jest taka miła.
Wziąłem Eiko za rękę, i rzucając ostrzegawcze spojrzenie otaczającym nas uczniom ruszyłem przed siebie chcąc jak najszybciej stracić z oczu tamtą tapeciarę.
- Amber! Co ci się stało?! - W pewnm momencie na korytarzu rozległy się dziewczęce piski, zdradzając nam imię "tajemniczej blondi" które jak dla mnie, i tak nie miało już znaczenia.
*****************
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top