Na zawsze razem.

Oto druga część opowiadanka specjalnie dla Ciebie @Trollek28. Pisałam ją słuchając piosenki Tyrone Wells'a - Beautiful Girl, Beautiful World. (Dop. Aut. Piosenka w mediach u góry. ^)

Mam nadzieje, że się spodoba. A i jeszcze wiem, że się powtarzam, ale wszystkiego najlepszego z okazji imienin. *Uśmiecha się słodko*

Życzę wam wszystkim miłego czytania!

Dwa lata później. Sasuke

Czekam na mojego kochanego blondyna dwa lata. Nie zadzwonił, nie napisał i nie mam pojęcia co u niego. Co najlepsze ja dałem mu swój numer, ale on mi swojego nie dał. Może to wszystko było tylko pięknym snem. Może tak na prawdę mu nie zależało. Nie wiem, ale nadal czekam jak ten głupi. I wierzę w to, że się jeszcze kiedyś zobaczymy. W to, że jednak do mnie przyjdzie. Jednak jak do tej pory to się jeszcze nie zdarzyło. Właśnie wyszedłem z mojej tymczasowej pracy i udałem się w kierunku samochodu. Jak się okazało musiałem kupić na te drogi terenowy samochód, bo mój sportowy kompletnie się do tego nie nadawał. Wsiadłem do  czarnego Mitsubishi Pajero. Odpaliłem go i wyjechałem z parkingu. Teraz tylko godzina drogi do domu. Usłyszałem dźwięk swojego dzwonka. Zerknąłem na wyświetlacz. Widniało na nim imię 'Itachi'. Odebrałem.

- Siemasz brat. Zastanawiam się, czy wpadł byś na święta, w końcu wigilia już za tydzień. - Odezwał się głos w telefonie.

- Ta spoko. W sumie nie mam nic do roboty. - Mruknąłem.

- No to świetnie! - Zawołał radośnie. - Powiem rodzicom! Będą zachwyceni! Nawet sobie nie wyobrażasz jak oni się za Tobą stęsknili!

- Aż tak bardzo? - Zaśmiałem się.

- Jeszcze jak! Z resztą ja też się stęskniłem za moim małym braciszkiem! - Itachi również się zaśmiał.

- Jestem od Ciebie wyższy Ty paskudna mendo! - Zawołałem chichrając się już na dobre.

- Tak, tak, ale nadal jesteś moim małym braciszkiem!

- Chciałbyś!

- Nie chciałbyś, tylko tak jest!

- Dobra, dobra na razie się o to nie kłócę. Prowadzę samochód. Pogadamy potem. Cześć.

- No pa pa! - Zawołał. - Bezpiecznej drogi!

- Dzięki. Miłego dnia.

- Tobie również. Cześć. - Po tych słowach się rozłączyłem i skupiłem na drodze. Starałem się znaleźć jakieś objazdy, gdyż stanie w korkach nie było zabawne, ale trzeba przyznać, że wymiana tych starych dróg wyjdzie temu miejscu na dobre. Po zrobieniu tysiąca kółek i ostatecznym skróceniu mojej podróży o zaledwie dwadzieścia minut dotarłem do domu. No ale lepsze czterdzieści minut, niż godzina jazdy. Zaparkowałem samochód i wszedłem do wnętrza budynku. Powoli przestawałem wierzyć w to, że w ogóle kiedykolwiek zobaczę Naruto. Jedyne co do tej pory miałem z tego przyjazdu tu i pracy, to mniejsze zarobki i widywanie rodziny rzadziej. No dobra może wiejskie jedzenie było lepsze, a powietrze czystsze, jednak to nie zmienia faktu iż było więcej minusów niż plusów. Poza tym sam nie miałem pojęcia czy to czekanie się opłaci. Nie zamierzałem jednak rezygnować. Wszedłem do kuchni i włączyłem czajnik. Ustawiłem kubek na ladzie i zacząłem robić sobie herbatę, oraz jakiś obiad. Było chłodno na dworze. Padał śnieg. Wyjrzałem za okno. Kiedy jechałem samochodem padało dużo rzadziej, teraz nie było widać nic na metr od okna. Kiedy przygotowałem sobie obiad usiadłem przy stole i zjadłem go szybko, po czym zabrałem się za zmywanie. Szybko się z tym uporałem i już miałem iść na górę kiedy to usłyszałem dzwonek do drzwi. To musi być ktoś z sąsiadów... Pomyślałem. Ciekawe czego chce... Poszedłem otworzyć. Nacisnąłem lekko klamkę i pociągnąłem drzwi w swoją stronę. Spojrzałem na osobę stojącą po drugiej stronie, a pytanie 'Dzień dobry. W czym mogę pomóc?' utknęło mi w gardle.

- Naruto..? - Szepnąłem. - Naruto! - Zawołałem wciągając go do domu.

- Przepraszam... - Szepnął.

- Dlaczego? Nie musisz!

- Muszę... Wiem, że musiałeś długo czekać. Przepraszam.

- Przynajmniej się opłacało! - Zaśmiałem się do niego, po czym złapałem go ręką naokoło pasa i przyciągnąłem do siebie. - Kocham Cię. - Szepnąłem, po czym musnąłem jego usta.

- Ja Ciebie też.

- To co, jesteś głodny? I zrzucaj te mokre ciuchy.

- Masz dla mnie obiad.

- Coś tam mam. - Zaśmiałem się patrząc jak szarpie się ze sznurówkami. Kiedy już zdjął mokre ciuchy poszliśmy do kuchni. - To kiedy zwiałeś z domu?

- Parę tygodni temu.

- I tak długi szedłeś?

- Tak. Nie dało się skorzystać z komunikacji miejskiej, bo rodzice posłali za mną policję, więc latałem po łąkach po lasach i innych takich.

- Nie łaska zadzwonić?

- Nie, bo w telefonie mam GPS. Znaleźliby mnie gdybym go wziął.

- Może i racja.

- Nie mogłeś pożyczyć od kogoś telefonu.

- Szczerze nie pomyślałem o tym. - Postawiłem mu miseczkę z parującym jedzeniem. Spojrzał na nią jak na jakieś wybawienie i wręcz rzucił się na jej zawartość. - Fajhnieh gothujeszf... - Wymamrotał z pełnymi ustami na co zacząłem się śmiać. Wstałem i podszedłem do okna i oparłem się na parapecie kucając przy tym.

- Ale zacina. Dawno tak nie padało... - Mruknąłem.

- No... - Odpowiedział blondyn wrzucając miskę do zlewu. Podszedł do mnie i przytulił się delikatnie. Złapałem go za nadgarstki i obróciłem w taki sposób, że usiadł na  parapecie. Przywarłem do niego swoim ciałem.

- Czyli muszę wspomnieć rodzicom, że na święta przyjeżdżam z kimś. - Wyszeptałem niemalże w jego usta.

-Weźmiesz mnie do rodziny w święta? - Zaszczebiotał.

- Jasne, że tak. Wezmę Cię jako osobę, z którą chciałbym spędzić resztę swojego życia.

- N-nie będzie im przeszkadzać to, że jestem facetem?

- Sądzę, że chcieli by mieć wnuka... - Miał zawiedzioną minę. - Jednak dopóki ja jestem szczęśliwy to nie będzie dla nich istotne, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą. Tak sądzę.

- Myślisz, że to takie proste dla rodziców kiedy ich dzieci mówią, że chcą spędzić całą resztę swojego życia z osobą tej samej płci? 

- Moi rodzice, w szczególności ojciec mogą z zewnątrz wyglądać na surowych i chłodnych, ale w rzeczywistości są naprawdę wspaniali i myślę, że zaakceptują nas. - Trzymałem jego dłoń obiema rękoma przy swojej twarzy i lekko pocałowałem. - Jestem pewien, że nie będzie im to przeszkadzało Naruto, tak samo jak tego, że pokochają Cię jak własnego syna. Musisz tylko dać im szansę.

- Wierzę Ci... - Szepnął cicho.

- Dziękuję, że mi wierzysz. - Po tych słowach pocałowałem go lekko, uchylił usta tym samym wpuszczając mnie do środka. Całowaliśmy się z taką namiętnością, wkładając w ten pocałunek wszystkie nasze uczucia i troski, przerwaliśmy go dopiero kiedy skończyło nam się powietrze. Wyjrzałem za okno łapiąc szybko powietrze. - Naruto... - Zacząłem. -  Rozchmurzyło się. - Zaśmiałem się, kiedy poczułem ciepłe promienie słońca na swojej twarzy. - Zbieramy się do naszego domu? - Zapytałem.

- Tak. - Odpowiedział patrząc na mnie swoimi pięknymi lazurowymi oczami. Złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą na górę. Szybko się spakowaliśmy i wyruszyliśmy we dwójkę do Tokyo. Od tej pory w życiu nie brakowało mi ani jednego elementu układanki. Jak zareagowali moi rodzice na wieść, że mam chłopaka? Normalnie. Powiedzieli, że dopóki się kochamy, oni  kochają nas jeszcze bardziej. Dziękuję im za to. A co do mnie i Naruto... To kochaliśmy się na zabój i nikt, ani nic nie było w stanie tego zniszczyć.

SasuNaru kissu w deszczu ~<3 ^

Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że się podobało. ~<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top