ROZDZIAŁ 6.
SYRIUSZ
To było tak cudowne, że nie mógł przestać o tym myśleć. "Cholera! Jak ten chłopak cudownie pachnie" - myślał idąc z resztą Huncwotów w stronę Wieży Gryffindoru. Dzięki temu gestowi potwierdził swoje największe obawy. Jest zakochany w Remusie. W tym cichym, spokojnym i zawsze pomocnym wilczku. I mimo jego "futerkowego problemu" dalej widzi w nim tylko te cechy. Każdej pełni serce mu się łamie jak widzi cierpienie Lupina. Nie może wytrzymać, chce mu pomóc, ale nie może inaczej niż będąc z nim i go asekurując w razie potrzeby, w swojej animagicznej postaci. Przez rozmyślania na temat chłopaka zapominał kompletnie o reszcie świata, o innych problemach. Musiał przecież jeszcze uporać się z Regiem i rodzicami, co go przerażało w rówmym stopniu jak wyznanie uczuć zielonookiemu. Tego drugiego oczywiście nigdy nie chce robić. Musi jakoś zneutralizować skutki zauroczenia. Musi działać. Najlepszą obroną jest atak.. Jeśli nie może mieć Remusa to musi znaleźć sobie kogoś innego. Nie może być sam, bo ktoś (czyt. Pewnie James jak zwykle) zacznie coś podejrzewać i nie przestanie truć mu dupy o to, że zakochał się w przyjacielu. Oczywiście każdy wiedział, że Siri jest kimś w rodzaju panseksualisty albo biseksualisty i nikt nie miał nic przeciwko. Ba! Nawet ustawiały się do niego nie małe kolejki nie tylko dziewczyn, ale i facetów. Jednka on nigdy nie umiał się wiązać niż na tydzień. Nigdy nie brał nikogo na poważnie. No oczywiście nie Remusa, z tym będzie miał większy problem. Musiał zdecydowanie się zabawić, a na to było kilka opcji... kawały Huncwotów, impreza, złamanie kolejnego serduszka jakiejś osóbce i wiele wiele innych. Chciał skupić się teraz na tych trzech.
- Ej czy mi się wydaje, czy Smarkeus nie dostał od nas jeszcze kawału powitalnego? - zaczął.
- Kurde stary, racja! - krzyknął James i zatrzymał się przed obrazem Grubej Damy. - Cholera, Remus pamiętasz hasło?
- Zdecydownie nie i tak. - powiedział, a reszta grupy zrobiła głupie miny nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Zdecydowanie nie za gnębieniem Severusa i tak, znam hasło, "Actus hominis".
- Hasło poprawne, zapraszam gryfoni. Oh Remusie miło znowu Cię widzieć! - mówił obraz.
- Dziękuję panią również.
Weszli przez dziure i ukazał im się Pokój Wspólny, w którym przesiadywało teraz większość osób. Syriusz zauważył kilku starszych uczniów rozmawiających przy schodach, dzieci siedzące obok ściany i coś notujące na pergaminach, a także dziewczyny przy kominku. Nie chciał do nich podchodzić, ale dobrze wiedział że raczej nie będzie miał wyboru. Podeszli w ich stronę. James usiadł obok rudej.
- Czeeeść Lily, umówisz się ze mną? - zapytał z szarmanckim uśmiechem.
- Nie. - odpowiedziała i wróciła do czytania książki.
- Cześć chłopcy. - odezwała się Marlene. - Czemu wybiegliście z Wielkiej Sali?
- Nie ważne. - odezwał się Syriusz zwracając uwagę na Dorcas, która patrzyła na Remusa, jego Remusa.
REMUS
Podeszli do dziewczyn, chłopak zauważył swoją dziewczynę na fotelu. Patrzyła na niego. Ostatni raz zerknął w stronę Syriusza, ten także patrzył na Dore. Nie wiedząc co robi podszedł do niej i pocałował ją w policzek.
- Hej Dorcas. - powiedział.
- Remi co to było w sali? Dlaczego nie mogłam z tobą iść? Czemu mnie tak chamsko wystawiłeś? - zacząła mówić.
- Ej Meadowes ogranij się. Remus poszedł mnie poszukać z Jamesem i Peterem. - mówił zirytowany zachowaniem dziewczyny Syriusz.
- I nie mogłam iść z nim? - zapytała.
- Nie. To męskie sprawy. - odpowiedział.
Remus przysłuchiwał się tej wymianie zdań. Był zły, że sam się nie wytłumaczył, a także że Dorcas robiła mu wyrzuty. Przecież nie może być cały czas przy nim. On potrzebuje trochę przestrzeni osobistej. Musiał z nią o tym pogadać, ale nie dzisiaj. Dzisiaj marzył tylko o tym by rzucić się na łóżko i iść spać.
- Przepraszam. To był ciężki dzień. Jeśli nie macie nic przeciwko to pójdę się już położyć. - zaczął.
- Jak to jeśli? Oczywiście, że mam. Remiczku nie było Cię ze mną przez tyle godzin. Musisz zostać. - mówiła Dorcas, a Lupin tylko załamywał ręce z bezradności.
- Dorcas nie widzisz, że on ledwie stoi na nogach? Jest wykończony a tobie romansów się zachciało. Będziesz mogła jutro z nim się pomiziać, a teraz daj mu iść spać. - mówił Syriusz starając się opanować przed narastającą złością.
- Ale... - nie wiedziała co powiedzieć. - Dobrze Remuś. Idź spać, jutro rano porozmawiamy.
- Dziękuję. - powiedział i ruszył w stronę schodów.
- To my też już pójdziemy. Chodź James, zostaw Evans w spokoju. Ty Peter też zostaw Mary i Marlene. Cześć Dorcas. - powiedział Syriusz, ostatnie słowa zabrzmiały wrogo, czyli tak jak chciał.
Remus słyszał jak Syriusz idzie w jego stronę z chłopakami. Wchodził po stopniach przeciągle ziewając. Głowa go trochę bolała i marzył tylko o szybkim prysznicu i ciepłym łóżku. Nie chciało mu się gadać z Dorą, dlatego był wdzięczny Syriuszowi, że stanął w jego obronie. Otworzył drzwi i wszedł do środka, chwilę później weszli także Syriusz, James i Peter.
SYRIUSZ I REMUS
Syriusz widział, że jego przyjaciel ledwie trzyma się na nogach ze zmęczenia, albo znowu go coś boli. Był wściekły na Dorcas, że tego nie widziała. Patrzył chwilę na chłopaka po czym podszedł do jego łóżka i jak najbardziej luźno wskoczył na nie jak gdyby nigdy nic. Remus w tym czasie szukał piżamy w swoim kufrze. Dopiero jak poczuł mocne uginanie łóżka odwrócił się i zauważył Blacka rozwalonego na jego poduszkach jak gdyby nigdy nic.
- A tobie to się nie pomyliły łóżka? - zapytał pół żartem pół serio.
- Luniaaaczku, twoje jest takie wygodne. - mówił Syriusz.
- Wszystkie są takie same. Dobra ja idę do łazienki. - powiedział i wstał z podłogi.
Syriusz patrzył jak Remus zamyka się w łazience. Podniósł się do siadu i spojrzał na Jamesa oraz Petera. Ten drugi przebrany był już w piżame i kładł się do swojego łóżka.
- Serio Glizdek? Idziesz już spać? - zapytał rozbawiony.
- Yy no tak, chyba po to tu przyszliśmy? - pytał zakłopotany.
- Tak, tak. Idź spać. James. - tu zwrócił się w stronę okularnika. - Mam nadzieję, że ty mnie tak nie zostawisz.
- Oh oczywiście Pchlarzu. Ja będę czuwał razem z tobą. - mówił szczęrząc się głupio.
- I to rozumiem.
Syriusz wstał i przeszedł na łóżko Jamesa. W tym samym czasie Remus w końcu pod wpływem wody mógł się w pełni rozluźnić. Chłodna woda pomogła mu też na ból głowy. Wyszedł, szybko wytarł się ręcznikiem, ubrał w czarną piżame i umył zęby po czym wyszedł z łazienki.
- Łazienka wolna. - powiedział patrząc na swoje łóżko.
Myślał, że dalej będzie tam Syriusz, on natomiast leżał na łożku Jamesa, a raczej leżał na samym Jamesie przyciskając mu poduszkę do głowy. Uniósł pytająco brew po czym machnął ręką. Była to dla niego norma. Syriusz pomachał mu ręką i wyszczerzył się, a James coś krzyczał, jednak nic nie mógł zrozumieć.
- Syriusz nie sądzisz, że James chciałby oddychać? - zapytał spokojnie.
- Ten łoś oddychać? Zrobię przysługę światu jak ten imbecyl nie będzie zabierał więcej powietrza. - powiedział.
Jamesowi w tym czasie udało sobie oswobodzić jedną rękę i szybko złapał za bok Syriusza i pociągnął tak, że Black wylądował na ziemi. Szarooki zaczął się śmiać, a James rzucił w niego poduszką. Remus patrzył na ich wygłupy ciągle kręcąc głową. Oni nigdy nie dorosną. Położył się na łóżku, lecz w samym śnie przerwał mu zwalający się na niego Syriusz.
- Hej Luniek, nie idź jeszcze jak Peter spać. Noc jeszcze młoda a mi się nudzi. Nie zostawiaj mnie samego. - mówił z wyrzutem Black.
- Po pierwsze złaź ze mnie, a po drugie masz przecież Pottera. - mówił próbując zepchnąć go z siebie.
- Że tego ślepego pustego i bezmózgiego krecika? Nie dziękuję. Wolę zostać w łóżku tobą. - poruszył brwiami i szelmowsko się uśmiechnął.
- Nie tak przy ludziach! - krzyknął James.
Remus był cały czerwony, a Syriusz się śmiał z Jamesa. Lupin patrzył na niego i nie mógł się powstrzymać przed myśleniem o tym jak bardzo jest blisko.
- Oh żartujesz? Nigdy bym Cię nie zdradził skarbie. - powiedział Syriusz do Jamesa i posłał mu buziaka. - Ale muszę zadowolić też Luniaczka.
Doskonale wiedział, że Remus jest już cały czerwony i zawstydzony, ale nie mógł się powstrzymać przed tym komentarzem. Remus natomiast nie mógł wymusić z siebie żadnego słowa. W końcu się zebrał w sobie.
- Zadowolisz mnie jak ze mnie zejdziesz Łapo. - powiedział siląc się na spokojny ton.
- Ranisz moje uczucia. - powiedział z udawanym smutkiem.
Zszedł z Remusa i posłał mu uśmiech, przez który Remus jeśli mógł, to jeszcze bardziej zrobił się czerwony.
- Dobra wracam na stare śmieci, James suwaj się trochę. - mówił Syriusz. - A ty Remusku idź spać, bo zrobiłeś się cały czerwony, to pewnie ze zmęczenia.
Mrugnął do chłopaka i uśmiechnął się po czym pobiegł i wskoczył jednak na swoje łóżko. Remus nienawidził Blacka za to jak na niego działał. Zakrył sobie twarz kołdrą i odrócił się plecami do Jamesa i Syriusza.
- Dobranoc Luniaczku. - powiedział Syriusz.
James przyglądał im się z nie małym uśmiechem, gdy Syriusz zwrócił się w jego stronę to poruszył znacząco brwiami i się uśmiechnął jeszcze bardziej.
- No co? - zapytał Black.
- Nic nic Syriuszu. Nic a nic. - powiedział i się położył.
SYRIUSZ
Syriusz długo jeszcze nie mógł zasnąć. Wpatrywał się w zasłony od łóżka Remusa i myślał o chłopaku. Czemu akurat teraz musiał sobie znaleźć dziewczynę? Gdy Syriusz właśnie przyznał się przed sobą do swoich uczuć do niego? Wszystko było przeciwko mu. "Poza tym skoro Remus ma dziewczynę to pewnie jest hetero. No oczywiście, że jest kretynie. On nigdy nie spojrzał na faceta w ten sposób co ty ciągle patrzysz na niego." - upominał się w myślach. W końcu po długich przemyśleniach powieki zaczęły mu ciążyć i po chwili udał się w objęcia Morfeusza.
Wstał chwilę przed 7, a raczej został chamsko obudzony przez Jamesa, który biegał jak idiota po pokoju i czegoś szukał.
- Imbecylu co ty wyprawiasz? Ludzie chcą spać. - krzyknął do niego podnosząc się do siadu.
- Jak to co? Gdzie są moje skarpetki w znicze? Takie czerwone. Nigdzie ich nie mogę znaleźć! - mówił James przeszukując kufer.
- James? Co robisz? - odezwał się półprzytomny Remus.
- Wariat zgubił skarpetki. Dzień doberek Luniaczku. - odpowiedział mu Syriusz.
- Część Łapo. Skarpet? Jakich znowu skarpet?
- Pewnie tych w znicze. Która godzina? - Peter także się obudził.
- Na pewno je wziąłem! Przecież jeszcze w pociągu je miałem. - dalej szukał, nagle wydał z siebie piskliwy okrzyk. - Są!! - podniósł w górę zgubę i zaczął nimi machać.
- Wow! Brawo deklu. Znalazłeś skarpety. To może mi się uda znaleźć chęci do życia. - powiedział Black wstając i rozciągając sobie mięśnie. - Idziemy już na śniadanie?
- A która jest godzina? - zapytał jeszcze raz Peter.
- Coś koło 7. Możemy zacząć się w sumie zbierać. - powiedział Remus.
- ZAJMUJE ŁAZIENKĘ! - wykrzyknął Potter i złapał za kilka swoich ciuchów (w tym skarpetki w znicze) po czym pobiegł w jej stronę.
- A spróbuj tam długo siedzieć! Ja też potrzebuje. - powiedział Syriusz.
- Bo ty wcale tam nie siedzisz ponad godzinę układając włosy. - dociął mu Remus.
- Wiem, że kochasz moje włosy. Muszę dbać o ich wygląd dla ciebie.
- Włosy jak włosy. Ma ktoś może coś słodkiego? - zapytał Peter, w którego brzuchu zaburczało.
Syriusz i Remus popatrzyli na chłopaka, potem na siebie i wybuchnęli śmiechem. Po chwili dołączył do nich Pettigrew. Śmiali się kilka minut, aż Potter wyszedł z łazienki. Syriusz szybko złapał za swoje ubrania i wszedł do łazienki. Przed zamknięciem drzwi usłyszał jeszcze głos Lupina.
- Syriusz musisz założyć szatę i mundurek, a nie te swoje czarne ciuchy.
Szarooki uśmiechnął się pod nosem. Remus patrzył na to co brał do ubrania. A poza tym był pewny, że chłopakowi na pewno podoba się jego stylówka. Wziął szybki prysznic, potem założył na siebie czarne dziurawe spodnie, glany i wyjątkowo by Remus się nie przyczepił aż tak bardzo, białą koszulę. Potem weźmie szatę na to narzuci i będzie git. Umył zęby i zaczął układać sobie fryzurę. Wiele dziewczyn i facetów zazdrościło mu włosów. A z tym, że Remus je kocha może trochę przesadził, ale wiedział, że je lubi. Ostatni raz przeczesał je sobie palcami i wyszedł z łazienki.
- Wolne! Może iść kolejny. - powiedział wchodząc do pokoju gdzie już wszyscy byli ubrani w szaty.
Każdy miał pełny mundurek, normalne tenisówki i związane krawaty. "Cholera, krawat"- przeklął w duchu gdy pomyślał o wiązaniu tego czegoś.
- To ty idź Pete, ja myłem się wieczorem, więc muszę umyć tylko zęby. - powiedział Remus do Petera.
- Dzięki Lunatyku, ja też muszę tylki umyć zęby. - powiedział Pettigrew idąc do łazienki.
- Jak to? Nie myjesz się? Stary to obrzydliwe. - powiedział Syriusz.
- Oj dzisiaj wieczorem się umyje. - powiedział i wszedł do pomieszczenia.
- To chore. - dokończył Black.
REMUS
Syriusz udawał z Potterem, że wymiotują, a Remus przewrócił oczami. On sam mył się codziennie, zazwyczaj wieczorem, by rano jego włosy nie wyglądały jak siano. Nawet nie próbował ich ułożyć. Zawsze żyły własnym życiem. Syriusz lubił je rozczochrywać czym zawsze irytował Remusa, który w zemście też czochrał jego czarną czuprynę. Uwielbiał ejgo włosy. Nawet Syriusz nie wiedzial jak trafnie określił, że je kochał. Uwielbiał je "zupełnie przypadkiem" dotykać. Chciał je czesać i zaplatać, jednak nigdy nie powiedział o tym Syriuszowi. Wrócił przemyśleniami do rzeczywistości, gdy James zaczął o coś go pytać.
- ... Co nie Lunatyku? - mówił Potter.
- Co? A o co pytałeś? - zapytał zdezorientowany.
- Uuu ktoś tu myśli ma zajęte czymś, a może kimś hmm? - droczył się.
- Co? Nieee... Wydaje ci się. O co pytałeś? - zaczerwienił się.
- Pytałem jakie dzisiaj mamy lekcje. Chcemy zemścić się na Smarku za to co Ci zrobił i musimy wiedzieć kiedy mamy jakąś przerwę.
- Co? Nie będziecie się na nikim mścić. - zdenerwował się.
- Ale Remi... On Cię skrzywdził, musimy... - zaczął Syriusz.
- Nie! To nie jest kwestia sporna. Ja sam dałem się zranić i to chyba wy zaczęliście, a nie on. Żadnej zemsty.
- Ale... - zaczął James.
- Koniec tematu chłopaki. - powiedział zrezygnowany. - Idę na śniadanie, może spotkam w Pokoju Wspólnym Dorcas i Lily. Do zobaczenia. - wstał i ruszył do drzwi.
Przy samych drzwiach poczuł znowu to samą dłoń co kilka dni temu. Syriusz znowu położył mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się i spojrzał na chłopaka z pytającym wyrazem twarzy.
- Nie... Nie jesteś na mnie... To znaczy na nas zły? - zapytał niepewnie.
- Ja... Oh nie... Nie wiem Syriusz. Muszę pomyśleć. Cześć. - złapał klamkę i wyszedł przed pokój zamykając za sobą drzwi patrząc na dalej stojącego w miejscu Syriusza.
Zszedł ze schodów i tak jak myślał, przy kominku siedziała Lily i dziewczyny. Dorcas gdy go zobaczyła szybko wstała z miejsca i do niego podbiegła. Rzuciła mu ręce na szyję i lekko go pocałowała. Remusa to tak zaskoczyło, że nie oddał pocałunku. Gdy się od niego oderwała spojrzał pytająco jej w oczy.
- Cześć Remi. Tęskniłam. - powiedziała.
- Nie widzieliśmy się tylko przez noc. - powiedział zakłopotany.
- Nie widzieliśmy się AŻ przez noc kochany. - na ostatnie słowo się wzdrygnął.
- Bez przesady Dora. Chodźmy do dziewczyn.
Remus miał kolejny szok, gdy dziewczyna złapała go za dłoń i z uśmiechem na ustach ruszyła do koleżanek. Zatrzymali się obok foteli i Remus przywitał się z dziewczynami, a z Lily ku niezadowoleniu Dorcas się przytulił.
- Idziemy na śniadanie? - zapytał, a dziwczyny pokiwały głowami i wstały w miejsca.
Dorcas złapała go znowu za rękę i przytuliła się do jego ramienia. Miała mocny makijaż, więc gdy odkleiła się od niego by przejść przez obraz Grybej Damy, zauważył brudną szatę od szminki, pudru i innych kosmetyków, których nawet nie znał z nazwy. Musiał potem to sobie umyć, a z Dorcas porozmawiać, że może lepiej by było gdyby była bardziej naturalna. Gdy wyszli na korytarz Dorcas znowu chciała wziąć go za rękę, jednak on udał, że musi poprawić sobie krawat. Zeszli ze schodów i ruszyli odrazu do Wielkiej Sali, z której już dało się słyszeć gwar rozmów. Weszli i usiedli przy stole gryfonów, Lily, Mary i Marlene naprzeciwko Remusa i Dorcas, która znoeu wisiała na jego ramieniu. Zastanawiał się gdzie są jego kumple i irytował coraz bardziej zachowaniem Dorcas. Nie to, że miał coś przeciwko pokazywaniu uczuć, ale był on zdecydowanie z tych nielubiących ciągłego dotykania, przytulania, całowania czy innych rzeczy. Chciał by chłopaki już przyszli i go uratowali z tej tortury, a ich dalej nie było. Czekał tak na nich popijając gorącą herbate chyba 20 minut. Od czasu do czasu zamienił słowo z dziewczynami, pytały głównie o szkołę, a Lily spytała czy potem nie chce pouczyć się z nim w bibliotece, zgodził się z wielką ochotą. W końcu w drzwiach pojawiła się reszta Huncwotów.
SYRIUSZ I REMUS
Syriusz po wyjściu Remusa nie odzywał się ani słowem do nikogo, ubrał szatę, wziął krawat do kieszeni i czekał aż Peter skończy się szykować. Potem całą grupką wybiegli z dormitorium. Przechodzili przez puste korytarze. Nawet nie spotkali woźnego Filcha co było dla nich dziwne. Pobiegli do Wielkiej Sali. Gdy wchodzili, Syriusz zauważył Remusa, na którego ramieniu opierała się Dorcas, coś ścisnęło mu żołądek. Mimo to musiał udawać. Pewnym krokiem podszedł do ich stołu i usiadł obok chłopaka.
- Cześć Syri. - odezwała się Dorcas.
- Syriusz. Mam na imię Syriusz. Nie Syri. - był wrogo do niej nastawiony.
- Ym jasne. Co tam u ciebie słychać? - zapytała.
- U mnie? Nie ważne. Remus jakie dzisiaj mamy lekcje. - chciał porozmawiać z kumplem, ale bez jego upierdliwej dziewczyny.
- Zielarstwa dwie godziny, Transmutacje, potem dwie godziny Eliksirów, później Zaklęcia i na koniec OPCM. - mówił z głowy, już nauczył się planu na pamięć.
- Kurde zielsko dwie godziny? Przcież ja nie wytrzymam. - powiedział Potter.
- Serio? Mandragory Ci się nie podobają? Mają tak samo parszywe mordy jak ty. - powiedział Syriusz.
- Stary zaraz rzuce Cię jajkiem. - pogroził mu James.
Peter z całej grupki był najbardziej cicho. Usta miał ciągle zapchane jedzeniem. Remus w końcu mógł pod pretekstem rozmowy z kolegami odsunąć się od Dorcas. Nałożył sobie trochę twarogu i wziął jedną kanapke z serem. Syriusz popatrzył na jego talerz i nie mógł się nadziwić.
- Remi? Co to ma być? - wskazał na jego talerz.
- Jak to co? Śniadanie. - powiedział wzruszając ramionami.
- Śniadanie? Chyba dla modelki. Stary tobie potrzeba kalorii i białka. Zjedz jakieś mięso. Jesteś strasznie chudy i blady. - mówił nakładając mu parówki.
- Ale ja nie chce tak dużo jeść, nie jestem głodny. - powiedział i złapał za kanapke z serem.
- Serio Luniak? Będziesz się ze mną kłócić? Zaraz Cię nakarmie. - pogroził mu palcem.
Remus uważał to za urocze, że tak się martwił, nie powiedział jednak tego na głos. To była prawda, że nie był głodny, głowa go znowu zaczynała boleć i wolał wypić więcej herbaty niż zajadać się tłuszczem. Syriusz natomiast jadł z Jamesem i Peterm głównie mięso, parówki, kiełbaski i inne tego typu rzeczy. Remus lubił jeść mięso, ale teraz nie miał na nie ochoty. Syriusz natomiast nie dał się kłócić z nim. Był uparty jak typowy osioł i prawie zawsze stawiał na swoim. Tak było i tym razem. Wystarczyło jedno spojrzenie, a Remus potulnie zjadł to co chłopak nałożył mu na talerz. Uśmiech szarookiego był największą nagrodą dla Remusa.
- No widzisz jak ładnie zjadłeś. - droczył się Syriusz. - Grzeczny chłopiec.
- Nie jestem małym dzieckiem. Nie drwij ze mnie Łapo. - powiedział zirytowany.
- Dobrze, już spokojnie mężczyzno. - podniósł ręce w obronnym geście i się uśmiechnął.
- Jak słodko. - James nie mógł się powstrzymać przed tym komemtarzem.
Syriusz i Remus zarumienili się i odwrócili od siebie wzrok. Nie wiedzieli co mogliby powiedzieć dlatego do końca śniadania siedzeli cicho i tylko wywracali oczami gdy James na nich patrzył i znacząco poruszał brwiami. Po kilkunastu minutach w końcu skończył Peter jeść i mogli iść do dormitorium po ksiazki na zajęcia. Wstali od stołu jednak Remus został zatrzymany przez Dorcas. Syriusz złożył dłonie w pięści.
- Kotku może dzisiaj się po lekcjach spotkamy? - zapytała, a Remus nie mógł uwierzyć, że nazwała go kotkiem.
- Yy dzisiaj Dora nie mogę, obiecałem Lily, że pouczymy się do SUMów. Przepraszam. - powiedział, a w duchu dziękował Lily za uratowanie.
- To może przełożycie to na jutro? Sumy są pod koniec roku, jeszcze się nauczycie. - ciągnęła Dorcas.
- Yyy jeśli Remus ma już plany to może ty umówisz się z nim kiedy indziej? - zapytał z ironią w głosie Syriusz.
- Ale... Yh dobrze. Do zobaczenia na lekcjach.
- Tak, do zobaczenia. - skończył Remus i z resztą Huncwotów ruszył w stronę wyjścia.
- Aa Remus siedzimy razem jakby co! - krzyknęła za nim jeszcze Dorcas.
Remus i Syriusz zatrzymali się w miejscu i odwrócili do dziewczyny. Żaden nie mógł uwierzyć w jej słowa.
- O czym ty mówisz? - zapytał z niedowierzaniem w głosie Syriusz. - On siedzi ze mną na lekcjach.
- Od dzisiaj usiądzie ze mną, albo ja z nim. - powiedziała.
- Dorcas bez obrazy oczywiście, ale ja lubię swoje miejsce i zawsze siedziałem z którymś z Huncwotów i... Chyba nie chce tego zmieniać. - mówił Remus.
- Naprawdę? Remus wolisz ich ode mnie? - zapytała zdenerwowana.
- No raczej, że woli. Przyjaźń jest ważniejsza niż jakaś panna. - powiedział oburzony Syriusz.
- Ah tak? Remus to prawda? - pytała ciskając gromami z oczu.
- Yy ja... Co? - nie mógł się wysłowić Remus, był serio zdołowany.
Jak mogła mu postawić takie pytanie? Przecież i Syriusz i Remus wiedział, że zawsze Huncwoci będą ważniejsi. Syriusz kipiał ze złości, powstrzymywał się od wygarnięcia jej co o niej myśli tylko i wyłącznie dla Lupina, a Remus nie wiedział co ma zrobić. Była to sytuacja bez wyjścia. Jeśli postawi Huncwotów nad Dorcas to ona się obrazi, a jak na odwrót to obrażą się jego przyjaciele.
- Skoro tak ich wolisz to sobie z nimi idź, proszę bardzo. - powiedziała i odwróciła się do niego plecami.
- A żebyś wiedziała, że woli i pójdzie. Idzemy Remi? - zapytał łapiąc go za ramię.
Remus delikatnie pokiwał głową nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Czy na pewno dobrze postępował? Nie mógł tego zrozumieć. Taka błahostka jaką jest siedzenie razem na lekcajach stworzyło między nimi konflikt, którego on naprawdę nie chciał. Cieszył się, że Syriusz był obok i go wspierał. Nie chciał dalej wysłuchiwać Dorcas więc ruszył razem z Blackiem do drzwi od Wielkiej Sali gdzie czekali James i Peter.
- O co tym razem jej chodziło? - zapytał James.
- O huncwocką więź. Ona jest wariatką. - powiedział Syriusz, a jak Remus spojrzał na niego lekko przerażony i smutny szybko dodał - Bez obrazy Remi.
- I co ja mam powiedzieć. - powiedział Remus, któremu opadły ramiona i spuścił głowę. - Chodźmy na zajęcia.
Syriusz doskonale widział, że Remus przejął się tym co wydarzyło się w Wielkiej Sali. Gdy weszli do pokoju nie odzywał się ani słowem, nie śmiał z żartów Jamesa czy potknięcia o kufer Petera. Był cichy i smutny. Pakował książki do torby i kilka tabliczek czekolady. Syriusz chciał go pocieszyć, spytać o co chodzi, ale nie był pewny czy nie jest sam winny jego złego humoru, w końcu to on kłócił się z jego dziewczyną.
- Wszystko okej Remi? - w końcu zapytał.
- Ta. Jest spoko. - powiedział bez emocji.
- Nie jest stary. Widać, że jesteś smutny. - odezwał się James.
- To prawda. - dodał Peter.
- Yh chłopaki. - zaczął. - Chodzi o to, że nie jestem przekonany do tego związku. Znaczy lubię Dorcas i jest naprawdę fajna, ale męczą mnie jej uwagi i opinie na temat tego co robię. Nie czuje się dobrze w tym związku. - w końcu odważył się im to wyznać.
- A koch... Kochasz ją? - zapytał lekko zestresowany Syriusz.
- Ja... Ja nie wiem... Bardzo ją lubię, ale chyba nie czuje do niej tego czegoś. Boję się jej to powiedzieć. Nie chce by cierpiała, żeby uważała, że ją wykorzystałem i chamsko zostawiłem.
- Remi posłuchaj. Jeśli nie kochasz jej to lepiej przestać się oszukiwać. Lepiej to skończyć. Tak będzie lepiej dla niej i dla ciebie. - mówił Syriusz.
Nikt nie wiedział, że wewnętrznie skakał z radości. Te kilka zdań sprawiło, że jego serce zaczęło bić mocniej. Jest to tak wspaniałe, że chciałby krzyczeć na cały Hogwart, że w końcu stało się to czego chciał.
- Ale ja nie umiem. Ja nie chce nikogo zranić. - mówił przybity.
- Remus chyba ciągnięciem tego ranisz ją bardziej. - powiedział James.
- Jak nie ta to inna. - dołączył się Peter. - Wiele lasek na ciebie leci.
- Chodzi nam o to... - Syriusz spojrzał wrogo na Petera. - Że jeszcze znajdziesz sobie osobę, do której naprawdę coś poczujesz. Musisz to skończyć Luniek.
- Dobrze, ale nie dzisiaj. Jutro. Dzisiaj nie wytrzymam tego wszystkiego. - powiedział i podniósł swoją torbę. - Dzięki chłopaki. Za wszystko. Jak zwykle mogę na was liczyć.
- Zawsze Remi. - powiedział Syriusz.
- Nie ma sprawy Luniak. - dodał James.
- Jestem głodny, masz czekoladę? - zapytał Peter.
- Serio Pete? Zniszczyć taki moment? Brawo stary. - powiedział James, po czym cała grupa się zaśmiała.
- To co? Idziemy męczyć mandragory? - zapytał James.
- O nie! W tamtym roku ugryzła mnie w palec. - dodał Syriusz.
- Było jej nie pchać go do buzi geniuszu. - odpowiedział James.
- Chciałem zobaczyć co się stanie. Dobra chodźmy. Może dzisiaj sprawdzimy czy umieją biegać? Jak myślicie? - zapytał Syriusz.
- Wyścig mandragor? Genialne! Jestem z tobą stary. - powiedział James i przybił piątkę z Syriuszem.
- Udam, że tego nie słyszałem. - powiedział Remus trzymając się za nasadę nosa.
Remus był naprawdę wdzięczny, że przyjęli to tak na spokojnie. Najbardziej był ciekawy reakcji Syriusza dlatego ciągle na niego patrzył. On jednak w ogóle się nie przejął, a mówiąc mu rady nawet nie raczył go spojrzeniem. Nie wiedział co o tym myśleć. Teraz postanowił skupić się na lekcjach i ratowaniu mandragor. Cała czwórka wyszła z pokoju i ruszyła w stronę obrazu. Przy wejściu ku szokowi Remusa wpadli na nikogo innego jak na Dorcas Meadowes.
- O Remus. Szukałam Cię. Czy możemy pogadać? - zapytała.
- Sory, ale śpieszymy się na zajęcia. - powiedział Syriusz.
- Nie pytałam Ciebie Black. Remi proszę, zajmie mi to kilka minut. - odezwała się Meadowes.
- Dobrze, możemy porozmawiać. - powiedział lekko zestresowany Remus. - Poczekacie na mnie? - zapytał sowich przyjaciół.
- Pewnie stary. - odezwał się James.
- Okej, chodź Dora usiądziemy na kanapie. - powiedział Remus i ruszył wgłąb Pokoju Wspólnego.
REMUS
Razem z Dorcas usiedli przed kominkiem. Przypatrywali się sobie chwilę. Nikt nie chciał zacząć rozmowy. Remus stresował się po tym jak rozmawiał o niej z chłopakami. Nie wiedział jak jej jutro powiedzieć, że chce zakończyć związek. Nagle Dorcas się odezwała.
- Słuchaj Remus ja... Coś zrozumiałam. - odezwała się.
- Co takiego? - zapytał.
- Ja... Ja po prostu... Remus nie wiem jak to powiedzieć... Ja... - jąkała się, a Remus zauważył, że jej dłoń się trzęsie.
- Na spokojnie, możesz mi wszystko powiedzieć.
- Uf, chodzi o to Remi, że ja... Ja Cię nie kocham Remus. - powiedziała, a jej oczy się zaszkliły.
- Ty... Ty mnie nie kochasz? - zapytał zaskoczony.
- Remus posłuchaj. Tak naprawdę myślałam, że gdy będę z tobą to wzbudzę u Syr... U kogoś innego zazdrość i w końcu mnie zauważy. Wiem. Jestem okropna. - powiedziała i schowała twarz w dłoniach, płakała.
Remus nie wiedział co powiedzieć. Właśnie się dowiedział, że dziewczyna wykorzystała go do wzbudzenia zazdrości. I to w kim? W Syriuszu. Oznaczało to tylko jedno. Zrobiła to samo co zrobił on. Remus był tak zszokowany i rozbawiony tą sytuacją, że zaczął się śmiać. Dorcas spojrzała na niego jak na wariata.
- Czemu się śmiejesz? - zapytała zdezorientowana.
- Oh to nic takiego Dorcas. Chodzi o to, że ja... Ja mam podobnie. Znaczy jesteś cudowną osobą i w ogóle, ale także nic do ciebie nie czuję. Chciałem po prostu nie robić Ci przykrości jak wtedy w skrzydle wyznałaś mi swoje uczucia. - powiedział uśmiechnięty.
- Serio? To było głupie. Mogłeś odrazu powiedzieć, że nie kochasz mnie. - odezwała się, już nie płakała, a na jej twarzy zagościł nikły uśmiech.
- Chyba przesadziliśmy oboje. - powiedział.
- Chyba tak. Zachowaliśmy się jak małe dzieci. - zaśmiała się.
- To prawda. - także się zaśmiał.
- Więc co teraz? Przyjaciele? - zapytała i wyciągnęła do niego rękę.
- Przyjaciele. - złapał ją i delikatnie potrząsnął.
Znowu się zaśmiali z własnej głupoty. Co oni sobie myśleli? Jednak tak naprawdę Remusowi kamień spadł z serca. To było o wiele lepsze wyjście niż zerwanie z osobą, która Cię kocha. Dziękował w duchu, że potoczyło się to tak a nie inaczej.
- Chyba musisz już iść. Czekają na ciebie. - odezwała się po chwili.
- Co? A tak. Już się zbieram. - powiedział i wstał z kanapy, jak już dochodził Dorcas jeszcze raz się odezwała.
- Remus?
- Tak? - zatrzymał się przy wyjściu i na nią spojrzał.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie ma sprawy przyjaciółko. - oddał usmiech i puścił jej oczko po czym odwrócił się i wyszedł przez obraz.
SYRIUSZ
Gdy Remus poszedł z Dorcas razem we trójkę usiedli na parapecie i czekali. Na początku nikt nie chciał nic powiedzieć. Syriusz zastanawiał się ciągle co chciała mu ta dziewczyna powiedzieć? A co jeśli się pogodzą i Remus zrezygnuje z zerwania z nią? A co jeśli dalej będą razem?
- Ciekawe o czym rozmawiają. - zaczął.
- Pewnie Dorcas go przeprasza. - powiedział James.
- Myślisz, że Remus da radę z nią zerwać? - zapytał jakby sam siebie.
- Ma dobre serce, ale myślę, że da radę to zrobić.
- To dziewczyna. Nigdy ich nie zrozumiem. - odezwał się Peter.
- Nie tylko ty Pete. - zaśmiał się Syriusz.
- Remus jest mądry. Na pewno wie co robi. - mówił James.
- Pewnie tak. - powiedział Peter.
- Oby tak było. - zakończył Syriusz.
Znowu nastała cisza. Ale była ona w sumie nawet komfortowa. Czekali cierpliwie na Remusa. Minęło kilka minut i w końcu zauważyli jak obraz Grubej Damy się odsuwa, a ich oczom ukazuje się Remus.
SYRIUSZ I REMUS
Szybko podbiegli do chłopaka i wszyscy na raz zapytali.
- I jak? Co chciała?
- W sumie to dobrze. Właśnie skończyliśmy nasz związek. - odezwał się uśmiechnięty, cała trójka spojrzała na niego z niedowierzaniem na co sam się zaśmiał. - Opowiem wam po drodzę na zajęcia. Chodźmy, bo pani Sprout się zdenerwuje naszym spóźnieniem.
Nic nie powiedzieli, mimo że na ich języki cisnęło się sporo pytań. Ruszyli w ciszy za Remusem w stronę wyjścia ze szkoły. Zajęcia zielarstwa odbywały się w cieplarniach na błoniach zamku i tam właśnie zmierzali. Gdy wyszli z zamku Syriusz w końcu odważył się zacząć.
- Więc Remi opowiesz nam? - zapytał.
- Nie zaczyna się zdania od "więc" Syriuszu. - upomniał go Remus i się uśmiechnął.
- Oh Remusie Lupinie gadaj, a nie mnie poprawiasz. - powiedział z udawaną złością.
- Nie gorączkuj się tak Łapo. - odezwał się James, ale faktycznie sam był ciekawy.
- No już, już. - powiedział Remus unosząc ręce w obronnym geście.
- Jak to już nie jesteście razem? Zerwałeś z nią już dzisiaj? - dopytywał Peter.
- W sumie to ona zerwała. Znaczy to była wspólna decyzja. Oh nie patrzcie na mnie jak na wariata. To było tak. Ona zaczęła się mocno stresować i powiedziała mi, że tak naprawdę to mnie nigdy nie kochała tylko chciała wzbudzić zazdrość w Syr... w kimś innym i wykorzystała do tego mnie. Wtedy jej wyznałem, że też nic do niej nie czuję. Potem śmialiśmy się z własnej dziecinnej głupoty i postanowiliśmy zostać przyjaciółmi. Tyle. Wielkie mi rzeczy. - opowiedział i znowu się zaśmiał.
- Czekaj, czyli tak właściwie po co byliście razem? - zapytał zdezorientowany Peter.
- No w sumie chyba tylko po to by wzbudzić w kimś innym zazdrość. - odezwał się.
- Czekaj, czekaj... Dorcas pewnie chciała wzbudzić ją w Syriuszu, a ty? - zapytał James i uniósł brwi.
- Ja? Ja... Ja nie chciałem żadnej zazdrości wzbudzać. - odezwał się zestresowany, nie patrzył im w oczy.
Syriusz przyglądał się jego zachowaniu. Czy to możliwe, że wzbudzał zazdrość w kimś innym? To znaczy, że był kimś zauroczony. Poczuł jak w jego piersi zaciska się wielki supeł, opuścił głowę. Remus natomiast spojrzał na Syriusza, który był tak pochłonięty swoimi myślami, z opuszczoną głową, że tego nie zauważył. Szatyn zastanawiał się co chodzi po głowie chłopakowi, postanowił jednak o to nie pytać. Szedli w ciszy, aż po kilku minutach pojawiły się cieplarnie, weszli, a reszta osób już tam była. Mieli te zajęcia z krukonami. Remus uważał ich za nawet spoko osoby, fajnie się z nimi rozmawiało. Reszta Huncwotów także nie miała z nimi problemów, mimo że na drugim roku zmienili kolor wody w ich prysznicach tak, że każdy z ich domu był fioletowy. Przez kilka dni nie mogli się odmyć niektórym włosy. Oczywiście dostali karę od Flitwicka, ale i tak było zabawnie.
- O panowie w końcu dotarli? - zapytała Pomona Sprout z ironią w głosie.
- Przepraszamy pani profesor. - odezwał się Remus na co nauczycielka się lekko uśmiechnęła.
Był lubiany przez wszystkich nauczycieli, którzy doskonale wiedzieli o jego chorobie, a mimo to nie patrzyli na niego inaczej. Był bardzo dobrym uczniem, więc zaskarbił sobie przyjaźń większości, jak nie wszystkich nauczycieli. Chłopcy szubko usiedli obok reszty i patrzyli jak pani Sprout tłumaczy im czym będą się zajmować. Dzisiaj mieli przez dwie godziny pracować z młodymi mandragorami, przesadzać je do nowych donic. Każdy z uczniów założył nauszniki i mocno docisnął, a potem grube rękawice. Po chwili pracy ziemia była wszędzie a mandragory Syriusza i Jamesa leżały na ziemi.
- No i czemu one nie biegają? - zapytał ze smutkiem Syriusz, a James wzruszył tylko ramionami.
- Może dlatego panie Black i panie Potter, że zamiast nóg i rąk mają korzenie? - zapytała zdenerwowana pani Sprout zauważając co robi dwójka gryfonów. - Proszę je natychmiast podnieść i wsadzić do ziemi, bo zmarzną. Minus 5 punktów dla Gryffindoru za tak skandaliczne zachowanie.
- Wiedziałem, że tak będzie. - powiedział do dwójki Remus gdy nauczycielka odeszła do dziewczyny z Ravenclawu, której mandragora trzymała w buzi rękawice i nie chciała puścić.
- Sory, że wam przeszkadzam. - odezwał się wysoki chłopak z blond włosami i złotymi oczami. - Myślę, że zaklęcie locomotor albo mobiliarbus by mogło coś zadziałać.
- Faktycznie, można spróbować. Dzięki... - tu Syriusz czekał na imię krukona.
- Caradoc... Caradoc Dearborn. - odezwał się szybko.
- Miło nam Cię poznać. My to...
- Oh cała szkoła wie kim jesteście. - zaśmiał się. - A teraz przepraszam, woła mnie moja koleżanka, a z wami (tu wskazał na Jamesa i Syriusza) będę widzieć się za miesiąc na boisku. Jestem w drużynie Quidditcha. - pomachał im i odszedł.
- Spoko ten krukon. - odezwał się Syriusz.
- Ciekawe na jakiej gra pozycji. - odezwał się James.
- Zobaczymy za miesiąc. Muszę wypróbować miotłe, którą dostałem od wujka Alpharda i Andromedy. - chwalił się Syriusz.
Remus wywrócił oczami. Nigdy nie przepadał za lataniem na miotle. Zawsze bał się, że spadnie i coś sobie zrobi. Już na pierwszych lekcjach pokazał, że nie ma do tego talentu. Natomiast James i Syriusz wyglądali jakby urodzili się by latać. Od drugiej klasy grali w drużynie, mimo że co roku są nowe wybory drużyny to zawsze się załapują. Zajęcia minęły mu dość szybko, Syriusz razem z Jamesen użyli poleconych im zaklęć jednak wprawili tylko w ruch doniczki, a nie same mandragory. Peter natomiast trzymał swoją mandragorę za blizko twarzy i ugryzła go w nos przez co ma teraz na nim plaster. Cała klasa się z niego śmiała, a pani Sprout o mało co nie zeszła na zawał. Razem z resztą Huncwotów Remus wracał właśnie do zamku by udać się na Transmutacje z McGonagall.
- Ciekawe czego dzisiaj będzie Minnie nas uczyć. - zaczął Potter, którego ulubionym przedmiotem była właśnie Transmutacja.
- Pewnie znowu coś nudnego. - powiedział Syriusz, który nienawidził wszystkich lekcji po równo, no może wyjątkiem było latanie i astronomia, z której był najlepszy przez straszne nauki jego rodziców.
- Nie nastawiaj się negatywnie Syri. - powiedział Remus czytając książkę, której nie dał rady jeszcze przeczytać przez różne zdarzenia, a naprawdę lubił tego mugolskiego pisarza, umiał bardzo dobrze pisać.
- A ty co znowu tam czytasz? - zapytał Peter od niechcenia.
- "Znak jednorożca" Rogera Zelaznego. - odezwał się nie odwracając wzroku od książki.
- Nie znam takiego czarodzieja. - stwierdził.
- Bo to nie czarodziej. Zwykły mugol, ale bardzo dobrze pisze i lubię czytać jego książki.
Przeszli przez korytarze i weszli do sali. Zajęli swoje miejsca. Remus zauważył Dorcas i miło się do niej uśmiechnął, a ta oddała uśmiech. Cieszył się, że pomiędzy nimi wszystko okej. Położył książkę na ławce i sięgnął do torby po podręcznik. W tym samym momencie książkę złapał Syriusz i zaczął udawać że ją czyta wydając przy tym dziwne odgłosy.
- Hym, hym.. Mhm.. Hym - odzywał się i przewracał szybko kartki, mrużąc oczy albo poruszając brwi, co nie uszło uwadze Remusa.
- Dobrze się bawisz? - zazdrwił z kolegi.
- Cssiii. Nie przerywaj mi, gdy czytam. - przyłożył mu ręke do buzi.
Remus przez ten gest zrobił się cały czerwony, a za nimi James i Peter zaczęli się śmiać z nich obu. Remus chciał odzyskać książkę.
- Oddaj mi ją Syriuszu. - powiedział łagodnie zabierając rękę przyjaciela ze swoich ust.
- A co z tego będę miał? - zapytał z tym swoim znaczącym uśmieszkiem na twarzy.
- Nic. Oddaj mi książkę. - ciągle próbował odebrać swoją własność.
- Nie. Musisz mi zaproponować coś za nią. - droczył się dalej.
- Co takiego? - zapytał Remus wzdychając.
- Hmm niech pomyślę. - zastanowił się chwilę i nagle w jego głowie zrodził się istnie diabelski plan. - Musisz przyznać przy całej klasie, że jestem nieziemsko przystojny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top