ROZDZIAŁ 45.

SYRIUSZ I REMUS

Po urodzinach Lily przyszedł czas na poważne wzięcie się za naukę. Remus często pomagał Peterowi, który miał trudności z przyswajaniem nowych zaklęć i zapamiętywaniu tych starych. James i Syriusz od rana do nocy, w czasie wolnym trenowali z drużyną, by na najbliższym meczu dać z siebie wszystko. Czas do niego zbliżał się wielkimi krokami, aż w końcu zostało tylko kilka godzin. Dzisiaj był piątek 13-tego, co oznaczało, że za dwa dni będzie pełnia. Dla Remusa był to ciężki okres, szczególnie gdy Severus Snape znowu zaczął węszyć. Dodatkowo Hamish nie dawał o sobie zapomnieć. Lupin w pewnym momencie zaczął go unikać, a do biblioteki chodził tylko w razie konieczności. Ciągle miał w głowie słowa chłopaka... "Remus ja Cię kocham. Kocham Cię tak mocno jak Black, jeśli nie mocniej.". Szatyn nie sypiał dobrze, mało jadł, ale przyjaciołom tłumaczył, że to objawy przyszłej pełni, a nie załamanie i brak pomysłu co z Fraterem zrobić. Petera i Jamesa dało radę przekonać, że to objawy pełni, jednak z Lily i Syriuszem nie było tak łatwo. Oni czuli, że zielonooki nie mówi im prawdy, ale prawda była taka, że Remus sam nie chciał jej znać. Unikał konfrontacji Hamish-Syriusz jak mógł. Spędzał czas na oglądaniu treningów czytając książki, ale głównie na patrzeniu czy Frater nie podlatuje na miotle, by pogadać sobie z Blackiem. Wszystko to przerastało Remusa. Ból jaki przynosiła mu przyszła pełnia wcale nie pomagał. Raz nawet zasłabł w łazience, ale nikt tego na jego szczęście nie mógł zauważyć. Skupianie się na Hamishu odbiło się na nauce i związku z brunetem. Początkowo Remus nie przejmował się tym, że Frater próbuje zbliżyć się do niego i Syriusza, jednak gdy zaczął używać aluzji przy brunecie, to w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. Nie opuszczał Blacka na krok i chował swój strach za sztucznymi uśmiechami, a Syriuszowi odpowiadało towarzystwo szatyna i nie miał nic przeciwko gdy ten rzadko, ale jednak okazywał mu uczucia. A nauka? No właśnie... Lupin był tak skupiony na pilnowaniu Hamisha, że przestał przykładać się do lekcji. Gdyby nie pomoc Lily to już na pewno Syriusz zacząłby coś podejrzewać. W końcu jakim cudem największy prymus z dnia na dzień ma gorsze stopnie. Dodatkowo chodzi przecież o Remusa, który nawet bez nauki zostaje niezwykle mądry. Lupin w końcu musiał się komuś wygadać, z jasnych względów nie mógł wybrać Syriusza, więc padło na Lily. Wytłumaczył czemu się tak dziwnie zachowuje i o co chodzi z Hamishem. Rudowłosa obiecała mu pomóc i mieć na oku Fratera, a gdyby coś jej się nie podobało to miała dawać znak szatynowi. Dzięki temu Remus zaczął podciągać oceny i znów górować nad innymi uczniami ze swoją wiedzą. By zająć czymś ręce robił notatki na SUMy i po ich dokładnej analizie i zapamiętaniu podarowywał je Jamesowi, Syriuszowi i Peterowi. Gdy Remus przeżywał kryzysy egzystencjalne to Syriusz ciężko pracował. Łączenie nauki do egzaminów, treningów, zajęć i związku było dla niego sporym wyzwaniem, ale z pomocą przyjaciół jakoś dawał radę. Ashley wybaczyła mu już wybryk z szatni, a Richard odpuścił dopytywanie o to co robili z Remusem w cieplarni. Odpuścił dlatego, że Syriusz mu i Jamesowi streścił co też tam się wyprawiało, a oni z minami mówiącymi "nie pierdol" najzwyczajniej mu nie uwierzyli. Jeśli chodzi o jego związek z szatynem to nie za wiele się zmieniło. Gdyby nie pocałunki, bliskość w postaci przytulania i czułe słówka to można by spokojnie uznać, że są tylko przyjaciółmi i nic więcej ich nie łączy. Remus co prawda prawi ciągle przebywał w towarzystwie bruneta, ale specjalnie jakoś nie palił się do okazywania głębszych uczuć. Dla szarookiego chłopak wyglądał jakby czymś się martwił, jednak gdy go tylko o to pytał to tamten szybko zmieniał temat. Syriusz w końcu odpuścił i nie naciskał dalej na szatyna.

Syriusz i James od rana byli podekscytowani meczem i nawet na śniadaniu nie mogli wysiedzieć.

- Może powtórzymy to zagranie z wczorajszego treningu? - odezwał się James. - To na pewno będzie element zaskoczenia.
- Wczoraj nam to nie wychodziło. - odezwał się Syriusz.

James bez przerwy wymyślał nowe zagrania i o nich mówił niebezpiecznie machając przy tym widelcem. Peter w pewnym momencie musiał się uchylić, by nie stracić oka. Syriusz starał się słuchać tego co okularnik ma do powiedzenia, ale nie mógł przestać zwracać uwagi na siedzącego obok niego Lupina. Remus od samego rana był jakiś milczący, co nie uszło uwadze Syriusza. Nie uszło też to, że szatyn nie ruszył swojego jedzenia. Siedział przy stole czytając książkę i popijając herbatę. Brunet wiedział, że za dwa dni jest pełnia i daje o sobie znać. Chłopak nie wyglądał za dobrze, był osowiały, jego skóra była blada, a podkrążone i zaczerwienione oczy były jakieś przygaszone. Oddech miał płytki i od czasu do czasu łapał się za skronie.

- Jak się czujesz? - zapytał gdy wychodzili z Wielkiej Sali. - Nic nie zjadłeś.
- Wszystko w porządku. - odezwał się i delikatnie uśmiechnął. - Nie byłem głodny.
- Może pójdziesz odpocząć? - zaproponował Syriusz.
- A mecz? - odezwał się Remus. - Nie Łapo, wszystko w porządku.
- Ale... - Syriusz zamierzał mu powiedzieć, że nie wygląda za dobrze.
- Black, Lupin! Ruszcie tyłki, zaraz się spóźnimy! - krzyknął do nich Richard, a Remus i Syriusz dogonili resztę. - Kiepsko wyglądasz Lupin. Jesteś chory?

No tak, Carter nie wiedział o jego futerkowym problemie. Im mniej osób wiedziało tym lepiej. Remus urwał kawałek czekolady schowanej w kieszeni i włożył sobie do buzi.

- Nic mi nie jest. To tylko przeziębienie. - wytłumaczył Remus i dla efektu kichnął. - Przejdzie samo.
- Może idź do Pomfrey? - wtrącił Syriusz. - Da Ci jakieś leki i położy byś odpoczął.
- Nic mi nie jest. - szatyn powiedział dosadnie i ruszył przed siebie.
- Jaki on jest uparty. - Syriusz głośno westchnął.
- Naprawdę się martwisz. - skomentował Carter. - Wpadłeś po uszy w tej miłości.
- Wpadłem i nie zamierzam się wydostawać. - odezwał się cicho brunet. - Chodźmy skopać tyłki tym obślizgłym gnojkom.
- Wiesz, że obrażasz swojego brata? On też jest w drużynie ślizgonów.
- Wiem.

Remus faktycznie nie czuł się dziś dobrze, ale nie mógł pozwolić zostać Syriuszowi sam na sam z Hamishem. Nie wiadomo co mogłoby się stać. Nerwowo jadł czekoladę i upominał się w duchu, by nie myśleć o bólu głowy. Myślał o tym jak zachował się w stosunku do Syriusza. Ten się o niego martwił, a on był dla niego niemiły. Dlatego przed meczem poszedł do szatni ich drużyny. Ashley stała przy tablicy na której było narysowane boisko pomazane kreskami i kółkami.

- Carter zakładaj spodnie! Nikt nie chce widzieć twoich gaci w serduszka!

Syriusz krzyczał do chłopaka stojąc na jednej z ławek i rzucając w Hamisha butami. Frater oddawał tym samym. Carter gonił po całej szatni za Potterem, który w ręce dumnie dzierżył spodnie. Alicja i Dorcas robiły sobie kreski na policzkach kredkami w barwach ich domu. Carter przebiegał właśnie obok wejścia gdzie zauważył stojącego cicho szatyna i przyglądającego się z zaskoczeniem na to co dzieje się przed meczami.

- O cześć Lupin! - krzyknął mu Richard i odwrócił się do drużyny. - Ej Black twój chłopaczek przyszedł.
- Dzięki za zapowiedź. - burknął Remus i uśmiechnął się przepraszająco do osób, które na niego patrzyły.
- Lupin nie możesz tu wchodzić. - wyjaśniła spokojnie Ashley.
- Tak wiem. Muszę pogadać z Syriuszem. Ukradnę go na kilka minut i oddam w nienaruszonym stanie. - wytłumaczył Remus.
- Nie ma... - zaczęła pani kapitan.
- Idę Remi. Frater oddawaj mi lewego buta! - krzyknął do Hamisha, ten rzucił za mocno i oberwała Dorcas, Remus lekko się uśmiechnął widząc mord w oczach dziewczyny.
- Żeby nie było jak ostatnio. - odezwała się Ashley.
- My jesteśmy w szatni, więc raczej niczego nie zrobią. - zaśmiał się James.
- Przy widowni raczej pieprzyć się nie będą. - dodał Richard. - Chociaż po Blacku to wszystkiego można się spodziewać.
- Chodź Luniek, bo jeszcze się zarazisz głupotą. - zaśmiał się Syriusz, który nie odzyskał buta, więc obiął ramieniem szatyna i na jednej nodze wyprowadził z pomieszczenia.

Zarzymali się przy boisku z dala od trybunów, by nie widział ich cały Hogwart. Syriusz oparł się niedbale o ścianę i delikatnie uśmiechnął.

- Co tam uparciuchu? - zapytał Syriusz.
- Uparciuchu? - Remus spojrzał na niego zdezorientowany.
- Nie chcesz iść się położyć, mimo że czujesz się źle. Jesteś uparty jak nikt Remus.
- Chce zobaczyć Cię w akcji. - odezwał się Remus i także oparł o ścianę posyłając Syriuszowi uśmiech.

Syriusz uśmiechnął się szelmowsko i przybliżył do Remusa i oparł dłonie, tak że głowa szatyna była między nimi. Nachylił się do ucha szatyna.

- W akcji powiadasz? - szepnął najbardziej zmysłowym głosem na jaki było go stać. - W takim razie musisz poczekać aż będziemy sami.

Brunet odsunął się i uśmiechnął szeroko widząc rumieńce na policzkach szatyna. Remus spojrzał na niego obwiniających wzrokiem.

- Nie takiej akcji o jakiej myślisz. - odezwał się Remus. - Poza tym nie o tym chciałem rozmawiać. Chciałem Cię przeprosić za to, że byłem niemiły.
- Wiem, że to przez samopoczucie. - odezwał się i złapał twarz szatyna w ręce. - Jestem twoim chłopakiem i zawsze będę się martwić, a jak widzę, że źle się czujesz to będę reagować.
- Dobrze się czuje. - wtrącił się Remus.
- Właśnie o tym mówię. - Syriusz zaśmiał się cicho.

Pochylił się i pocałował go zachłannie namiętnie. Może kilka osób z trybun była w stanie ich dostrzec, ale się tym nie przejęli. Remus wplątał dłonie we włosy bryneta i oddał pocałunek. Zabolała go głowa i syknął w usta Syriusza, który szybko się odsunął i spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem.

- Remi widzę, że nie jest dobrze. Po meczu do łóżka i spać, bo na rękach zaniosę Cię do skrzydła szpitalnego. Uparciuch. - Syriusz znowu go pocałował, tym razem delikatnie i czule.
- Zazdrośnik. - odpowiedział mu Remus między pocałunkami.

Powoli, leniwie oddawali swoje pocałunki. Żaden z nich nie pogłębiał ich bliskości. Było to delikatne muskanie warg drugiego.

- Przynajmniej się nie pieprzą. - skomentował Carter stając obok z Jamesem, Remus odsunął się od Syriusza.
- Ashley kazała Cię zawołać. - James odezwał się do Blacka widząc jego mordercze spojrzenie.
- Za sekundę przyjdę, a teraz na Merlina dajcie nam trochę prywatności. - skomentował Syriusz i przytulił do siebie Remusa.

Carter i James wrócili do szatni ze złowieszczymi uśmieszkami. Syriusz objął jeszcze raz dłońmi twarz Remusa i kciukiem przejechał po jego dolnej wardze.

- Mu... Musisz już... już iść. - odezwał się Remus pojękując, gdy Black wodził nosem po jego szyi.
- Mhm. - mruknął i przygryzł płatek ucha szatyna.
- Oh.. - Remus cicho westchnął. - Przestań. Nie tu. Ktoś może nas zobaczyć.
- Nie tu? - Syriusz odsunął się od Remusa i chytrze uśmiechnął.

Remus nie dał się zawstydzić i sprowokować. Oddał chytry uśmieszek i bez odpowiedzi ruszył w stronę trybun. Po kilku krokach odwrócił się do oniemiałego Syriusza.

- Swoją drogą Carter ma fajne majtki. - zaśmiał się szatyn.

Remus wszedł na trybuny i usiadł obok Lily. Marlene siedziała obok Petera i Mary, o czymś z nimi rozmawiała. Evans ciepło się do niego uśmiechnęła. Obie drużyny wyleciały na boisko i ustawiły się w kole nad panią Hooch, która po chwili wypuściła piłki i rozpoczęła mecz. Ashley latała nad innymi czekając na znicz, a James razem z Hamishem i Alicją podawali sobie kafla. Syriusz razem z Richardem szczerzyli się jak głupi co raz posyłając w stronę przeciwników tłuczek. Dorcas starała się bronić każdej pętli przed atakami ślizgonów. Jak narazie szło im całkiem nieźle. Przez pierwsze pół godziny jednak wszystko się zmieniło i gryfoni przegrywali 30 punktami. Ashley latała szukając znicza i pilnując szukającego drużyny przeciwnej, którym był... Regulus. Starszy Black posyłał czasem tłuczka w jego stronę z zamiarem dezorientacji a nie wyrządzenie mu krzywdy. Po godzinie w końcu pojawił się znicz i szukający obu drużyn rzucili się w wir pościgu, a reszta dalej walczyła o kafla. Gryffindor dalej przegrywał o całe 50 punktów. Musieli się postarać. Syriusz pocelował tak tłuczkiem, że jeden ze ścigających zakończył mecz i trafił do skrzydła szpitalnego. Po dwóch godzinach Remusowi już same przymykały się powieki, a ból przez krzyki, piski i wiwaty rozprzestrzeniał się po całym ciele. Obiecał sobie jednak, że zobaczy Syriusza w akcji i chciał wytrwać do końca. Lily od czasu do czasu podawała mu wody albo pytała o samopoczucie. Slytherin wygrywał z Gryffindorem aż 130 punktów. Jeśli znicz złapie Regulus to gryfoni wylądują na szarym końcu klasyfikacji i mogą pożegnać się z pucharem w tym roku. Nagle Ashley wysunęła się na prowadzenie i mimo prędkości nie traciła znicza ze wzroku, lawiwrowała w powietrzu aż w końcu...

- Sanders złapała znicza. Gryffindor wygrywa! - krzyknęła pani Hooch, a gryfoni poderwali się z miejsc i zaczęli wiwatować na cześć swojej drużyny.

Każdy jednak doskonale wiedział, że to nie jest w pełni sukces. Ostatecznie meli stratę w 130 punktach, czyli w klasyfikacji są na drugim miejscu, zaraz za ślizgonami. Jeśli przegrają mecz z krukonami to Slytherin w tym roku zdobędzie puchar. Mimo to uczniowie cieszylu się i zanieśli drużynę na rękach do szkoły. Tylko Syriusz nie przyłączył się do innych. Sam podszedł do stojących z boku Lily i Remusa, który był jeszcze bledszy niż wcześniej.

- Remi okej? - zapytał zatroskany.
- T... Tak. - Remus wycedził przez zęby, ale czuł się nie najlepiej. - No prawie.
- Próbowałam go namowić do pójścia do pani Pomfrey, ale się uparł, że obejrzy mecz do końca. - wytłumaczyła Lily wycierając pot z czoła szatyna.
- Chodźmy do zamku. Położysz się w łóżku i odpoczniesz. - Syriusz objął Remusa w pasie, a Lily podtrzymywała go z boku.

Remus podtrzymywany przez przyjaciół po dłuższej chwili dotarł do Pokoju Wspólnego gdzie zabawa trwała w najlepsze. Po drodze zaczął czuć się lepiej i już mógł sam iść do pokoju, ale chciał jeszcze pogratulować drużynie dobrego meczu.

- Poczekaj tu na mnie. - powiedział Syriusz i pobiegł do Jamesa, który popijał ognistą z innymi członkami drużyny przy kominku.

Po krótkiej rozmowie o tym że z Lupinem nie jest najlepiej i że idą do ich pokoju, brunet wrócił do zielonookiego, który rozmawiał właśnie z Carterem.

- Musicie postarać się... W następnym meczu i wygrać. - mówił szatyn zachrypniętym głosem.
- Tak wiem. Dzisiaj kiepsko nam poszło, gdyby nie Ash to już byłoby po nas. - odpowiedział mu Richard. - Swoją drogą okropnie wyglądasz. Może idź się położyć?
- Właśnie w tej sprawie przyszedłem. - wtrącił się Syriusz i objął Remusa w pasie.
- Idź lecz swojego chłopaczka. - zaśmiał się Carter do dwójki gryfonów, wchodzących po schodach na górę.

Syriusz poprawił poduszki na łóżku Remusa, tak by były wyżej i delikatnie pomógł położyć się szatynowi na łóżku. Przykrył go kołdrą, nawet nie zdejmując rękawiczek bezpalczatek z dłoni zielonookiego. Przeczesał dłonią włosy Lupina po czym wstał z łóżka myśląc, że chłopak już zasnął. Jak się okazało jednak nie zasnął i dodatkowo trzymał Syriusza za rękę.

- Nie idź. Zostań. Tu. Ze mną. - Remus miał naprawdę zachrypnięty głos co zmartwiło bruneta.
- Nigdzie się nie wybieram. - Black usiadł na łóżku szatyna i zaczął głaskać go po włosach.
- Mmm. Chodź tu. - powiedział Remus i odsłonił kawałek kołdry klepiąc dłonią część łóżka obok siebie.

Syriusz wskoczył na wskazane miejsce i porządnie okrył ich kołdrą. Remus objął go od tyłu dłońmi i delikatnie pocałował w szyję.

- Jesteś taki ciepły. - odezwał się cicho, chowając głowę w zagłebienie jego szyi, a Syriusz uśmiechnął się i starał spojrzeć na szatyna.

W końcu odwrócił się przodem do chłopaka i wtulił go w swój tors obejmując w pasie. Zaczął delikatnie masować dłońmi plecy szatyna i całować po głowie. Remus jeszcze bardziej ukrył głowę w zagłębieniu jego szyi.

- Mój prywatny kominek. - powiedział cicho dotykając dłonią policzka bruneta.
- Śpij. Sen dobrze Ci zrobi Remi. - odpowiedział mu Syriusz dalej gładząc jego plecy.

W końcu po paru minutach oddech szatyna unormował się i brunet uśmiechnął się widząc, że chłopak właśnie zasnął. Delikatnie odgarnął włosy z jego czoła i pocałował go w policzek po czym sam zamknął oczy. Dzisiaj nie miał ochoty na zabawy, nie miał ochoty na świętowanie. Liczył się tylko Remus. On jest dla niego najważniejszy. "Jak ja go szaleńczo kocham" z tą myślą zasnął dalej mocno obejmując szatyna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top