ROZDZIAŁ 39.

SYRIUSZ I REMUS

Remus nie wiedział jak miał się zachować dlatego odpuścił i położył się spać. Syriusz i James, który zdążył już wrócić od Cartera właśnie palili w łazience wieczornego papierosa.

- A ty co taki czerwony? - zapytał James.
- Ja... Nie ważne. - uciął Syriusz.
- No chyba jednak ważne stary. Chodzi o Luniaczka? - zapytał bez ogrudek. - Ostatnio chyba nie było okej.
- Czyli nie tylko ja to zauważyłem. Nie, nie chodzi o jego zachowanie. Już to sobie wyjaśniliśmy. Remi po prostu zbyt przejmuje się opinią innych.
- Więc o co chodzi? Cholera znamy się tyle lat. Traktuje Cię jak brata. Gadaj.
- Wiem. No bo... Ja chyba... Zaczynam o nim myśleć no wiesz... W ten sposób.
- W ten sposób? - zapytał nieogranięty okularnik, a Syriusz mentalnie uderzył się w czoło.
- Jaki ty jesteś tępy. Zastanawiałem się jakby to było robić... z Remusem. Ostatnio gdy się całowaliśmy, no wiesz coś pocz...
- O cholera! - wtrącił James i o mało się nie opluł podczas szaleńczego śmiechu. - Podnieca cię nasz wilczek?
- Przestań rżeć łosiu, bo obudzisz cały zamek. - Syriusz uderzył go w plecy. - Lepiej powiedz co mam zrobić.
- Najlepiej to polubić. - zaśmiał się James.

Może innych ten temat serio zawstydzał, ale okularnik miał całkiem inne podejście. Sam przechodził okres dojrzewania, ale jakoś specjalnie nie przejmował się porannymi niespodziankami, albo rozmowami na te tematy.

- Co ty pieprzysz? - zapytał Syriusz zirytowany zachowaniem przyjaciela.
- Ja nic. Za to ty chyba coś, a raczej kogoś chcesz. - James znacząco poruszył brwiami i zaśmiał się.
- Ja... I to niby ja demoralizuje młodzież? - zapytał po chwili i zgasił papierosa.

Nie czekając na odpowiedź wyszedł z łazienki. Po tej rozmowie czuł, że jeszcze bardziej jest mu gorąco i że jeszcze bardziej nie wie co robić w tej sytuacji. Powiedzieć Remusowi jak na niego działa? Czy starać się stłumić swoje pożądanie? Wiedział tylko tyle, że nie wytrzyma tego długo. Za każdym razem było jeszcze ciężej się powstrzymać. Remus prędzej czy później zauważy to i jeśli nie ucieknie to pewnie stwierdzi, że brunet jest conajmniej dziwny. Syriusz bał się i za wszelką nie chciał tego doświadczyć.

- Idź spać Łapo. - głos Jamesa wyrwał go z rozmyśleń.
- Ty też. - skomentował i zarzucił sobie na głowę kołdrę.

Mimo tylu myśli zasnął naprawdę szybko. Rano ledwie dał radę się przebudzić, a już usłyszał krzyki Pottera. Chociaż nie. To chyba właśnie przez nie się obudził. Otworzył oczy i spojrzał zirytowanym wzrokiem w stronę denerwujących dźwieków.

- Znowu to samo! Jak mogłem zgubić je znowu? - oburzał się James szukając czegoś w swoim kufrze.
- Pewnie leżą na twoim łóżku. - odezwał się lekko zachrypniętym głosem Remus.
- Ktoś tu ma chrypkę? - zapytał zaskoczony Syriusz podnosząc się do siadu i spoglądając z uniesionymi brwiami i z lekkim uśmiechem na szatyna.
- Zawsze z rana. - odezwał się Remus lekko zaczerwieniony. - Idę się myć.

Powiedział i szybko udał się do łazienki. James w końcu znalazł zgubę. Jak zwykle Remus miał rację i ulubione skarpetki okularnika leżały na jego łóżku. Syriusz spojrzał na niego z politowaniem jak zaczął je przytulać. Wygrzebał się z pościeli i zaczął szukać ubrań. Założył zwykłe jasne jeansy, szarą podkoszulkę i białą koszulę od mudnurku i przerzucił przez szyję krawat. Tego nie lubił w świętach w zamku. Mimo, że uczniów było naprawdę mało to i musieli ubierać się regulaminowo. James dlatego zawsze dawał dodatek od siebie. Zazwyczaj były to skarpety, czasem jakieś przypinki do ubrań. Na święta od rodziny dostał krawat w miotły i postanowił dzisiaj go ubrać. Jakże Syriusz był zaskoczony gdy zauważył wczoraj rano prezenty także dla siebie. Okazało się, że dostał je głównie od innych uczniów. Ucieszył się widząc prezent od Remusa, Petera i Jamesa. Okazało się, że jego przyjaciele kupili mu nową kuszelkę zespołu Pink Floyd, a także dostał od samego Remusa bransoletkę z malutkimi drewnianymi główkami szczura, wilka, psa i jelenia. Odrazu zawiązał sobie ją na nadgarstku i nie zamierzał się z nią już nigdy rozstawać. Remus ku swojej ogromnej uciesze dostał od rodziców wyjątkowo specyficzny prezent, a mianowicie rękaiwczki, ale bez palców. Zwykłe czarne. Remusowi tak spodobał się ten prezent, że nawet postanowił w nich spać. Syriusz podarował szatynowi przypinkę do torby w kształcie łapy, tłumacząc, że przynajmniej tak będzie mógł być zawsze obok. Tak też dzień później humory nadal nie zmieniły się i magia świąt dalej udzielała się Jamesowi, Syriuszowi i Remusowi. Po kilku minuatch byli gotowi i ruszyli na śniadanie. W przerwie świątecznej odbywały się tylko nieliczne zajęcia dodatkowe dla chętnych dlatego James i Syriusz mieli czas wolny, a Remus jak zwykle był zajęty nauką. Po prau minuatch siedzieli już przy stole z resztą uczniów, która postanowiła zostać na święta w szkole. Jedli w ciszy posiłek.

- I co wysłałeś Evans prezent? - zapytał Carter okularnika.
- Wysłałem wczoraj. Mam nadzieję, że jej się spodoba. - odpowiedział mu James.
- Na pewno! Nie raz mi mówiła jak bardzo chciała tą książkę przeczytać. - skomentował Remus.

James strasznie się stresował tym jak zareaguje na jego spóźniony prezent rudowłosa. Tak naprawdę miał go wysłać wcześniej, ale sowa, którą kupili mu rodzice nie była w pełni oswojona i nie dała sobie przywiązać do nogi większej paczki jaką była książka. W końcu po prawie całym dniu głowienia się zapytał Cartera czy użyczy mu swojej na co odrazu się zgodził widząc jak Jamesowi na tym zależy i śmiejąc się z jego opowieści o dzikiej i nieprzewidywalnej sowie. Cały wieczór nazywał go Sowikiem.

- Dzisiaj masz zajęcia? - zapytał Syriusz patrząc na Remusa.
- Obiecałem pomóc pani Sprout z ostatnimi mandragorami do przesadzenia. - odpowiedział mu.
- Musisz? - powiedział robiąc minę szczeniaczka.
- Nie muszę. Chce. - odpowiedział mu nie patrząc na niego tylko czytając jakąś książkę i pijąc herbatę.
- Black może byś mu pomógł? - zaproponował Carter widząc, że papuszki nierozłączki ostatnio wyjątkowo często były rozłączne.
- Ja? Z mandragorami? - powiedział załamany.
- Czemu nie. Może być fajnie. - odezwał się Remus podchwytując temat.
- A kto jeszcze będzie? - zapytał Syriusz.
- Oprócz mnie? - zaczął Remus. - Nikt.
- Dobra idę! - krzyknął prawie natychmiast, a Carter tylko zagwizdał i poruszył znacząco brwiami przyprawiając tym samym Jamesa o nagły śmiech a Remusa i Syriusza o rumieńce na policzkach.
- A my Potter co porobimy? Także idziemy sam na sam do cieplarni? - zapytał Richard i zamrugał oczami uśmiechając się słodko do okularnika.
- Z Tobą? Zapomnij. - odpowiedział mu.
- To wybierzemy inne miejsce. To już będzie zajęte. - spojrzał znacząco na gryfonów siedzących przed nim. - Może szatnia obok boiska? Tam nam nikt nie przeszkodzi.
- Jeszcze słowo, a twoja głowa wyląduje w twojej owsiance. - odezwał się tym razem Syriusz.
- Coś nie tak Black? - zapytał zaskoczony i rozbawiony nagłym wybuchem bruneta.
- Nie, skądże. Właśnie chcesz zaciągnąć mojego kumpla w ustronne miejsce i wykorzystać.
- Wykorzystać? - zapytał Carter uśmiechając się chytrze. - Kusząca propozycja, ale to tylko tobie takie rzeczy w głowie. Ja chciałem z Potterem pogadać o strategii na kolejny mecz. Lupin jak możesz być z takim zbokiem?
- Jakoś daje radę. - zaśmiał się szatyn dalej nie odrywając wzroku od książki.
- Ph. - prychnął w odpowiedzi Syriusz.

Po zjedzonym posiłku James i Carter poszli po miotły. Chcieli trochę potrenować przed powrotem ich pani kapitan i innych drużyn, a Syriusz i Remus razem z nauczycielką od Zielarstwa udali się do cieplarni. Pani Sprout wyjaśniła im co mają robić i podziękowała za chęci do pomocy mówiąc, że zdobędą kolejne punkty dla swojego domu po czym zostawiła ich samych. Remus wziął się do roboty. Syriusz nie był tym zainteresowany i tylko chodził sobie między alejkami z roślinami i obserwował swojego kompana. Po dłuższej chwili chodzenia zatrzymał się za jednym krzakiem i bezkarnie zaczął mu się przyglądać, wiedząc że ten drugi go nie widzi.

- Wiesz, że widzę jak mnie obserwujesz? - odezwał się Remus przygotowując rękawice i nauszniki.
- Mhm. - mruknął Syriusz i ujawnił się ze swojej kryjówki wiedząc, że ta jest już spalona.

Powoli podszedł do szatyna i delikatnie objął go od tyłu w pasie. I znowu odezwało się to dziwne uczucie w jego podbrzuszu. Zaczęło mu się robić goręcej.

- Co cię ostatnio tak na czułości wzięło? - zapytał Remus starając się, by Black nie zauważył jego zdenerwowania i zawstydzenia.

Syriusz czuł, że musi w końcu wyjaśnić sobie tę kwestię ze swoim chłopakiem, ale bardzo bał się jego reakcji. Delikatnie odsunął się od szatyna, ale został złapany za nadgarrek i słą zmuszony do odwrócenia się twarzą w twarz.

- Co się dzieje? - zapytał cicho Remus czując, że głos mu delikatnie drży.
- Ja... - zaczął Syriusz, ale nie wiedział co powiedzieć, zaśmiał się nerwowo i przeczesał dłonią włosy. - Cholera to trudniejsze niż myślałem.
- Co takiego? - zapytał Remus czując gorąco na policzkach, Syriusz nigdy się tak nie zachowywał.
- Remus czasem gdy ktoś nam się bardzo podoba... - powiedział przybliżając się do szatyna i obejmując w pasie.
- Ta... Tak? - starał się nie stresować jeszcze bardziej, czuł palące uczucie. - Cholera Łapo wysłów się w końcu!

Syriusz spojrzał na niego zaskoczony. Remus... Remus się denerwował. Oh jak on doskonale znał to uczucie. Szczególnie teraz. Zrobił drwiący uśmieszek. Niewiele już myśląc przyciągnął szatyna i go pocałował. Delikatnie. Czule. Nie śpiesznie. Chciał zagubić się w tym uczuciu. Remus odrazu zaczął oddawać pocałunki, mimo że dalej nie był pewny o co chodziło brunetowi. Po dłuższej chwili delikatnie odsunął się od Syriusza.

- Co ci je... - zaczął, ale jak zobaczył wzrok Syriusza, wszystko do niego dotarło. - Oh.

Syriusz spojrzał z lekkim strachem na reakcję szatyna. Bał się, że ten zaraz wybiegnie z krzykiem. Nie zrobił jednak tego. Co jeszcze bardziej zaskoczyło bruneta, zrobił coś zupełnie innego. Mianowicie szatyn przyciągnął go i jeszcze raz pocałował. Tym razem Black odpowiadając na pocałunek zdecydowanie go przyśpieszył i pogłębił. Czuł coraz bardziej palące uczucie obezwładniające jego ciało i bał się, że może nie zapanować nad swoim podnieceniem. Remus nie był przerażony. Może zaskoczony i bardzo zdenerwowany, ale nie odczuwał strachu. Ufał Syriuszowi i wiedział, że ten go kocha. Niepewnie pozwolił brunetowi przybliżyć się jeszcze bardziej, tak że stykali się już ciałami w każdym możliwym miejscu. Ciągle trwali w pocałunku, który z delikatnego przerodził się w żarliwy, namiętny, a wręcz brutalny. Syriusz nie mógł powstrzymać się i zaczał wodzić dłonią po ciele szatyna, a Remus nie poznając samego siebie zaczął wydawać bliżej niezidentyfikowane dźwięki, pomruki, westchnięcia.

- Nie prowokuj mnie. - odezwał się Syriusz na ucho szatynowi lekko zachrypniętym głosem.

Remus nie mógł nic odpowiedzieć. Za bardzo skupiał się na bliskości drugiej osoby. I to tej jednej konkretnej osoby. Tylko Syriusz potrafił tak na niego działać. Niepewnie wplątał dłonie w jego włosy, gdy Syriusz powoli zagłebiał swoje dłonie pod koszulę szatyna dalej skradając mu pocałunki. Początkowo na ustach, później zjeżdżając na linię szczęki, szyję, obojczyk i znowu powracając do ust, później zachaczając i delikatnie skubiąc płatek ucha. Remus czuł, że coraz trudniej mu oddychać. Gdy dłonie w końcu znalazły się na nagich plecach zielonookiego, z jego gardła wydobyło się jękniecie, co przesądziło sprawę u szarookiego. Odsunął usta od szatyna i popatrzył mu głęboko w oczy. Cholera. Widział to. Widział w oczach Remusa, że też czuł podobnie.

- Remus... - sapnął prawie niesłyszalnie w usta szatyna.

Remus tylko spojrzał na miego i lekko się uśmiechnął. Delikatnie kiwnął głową dając niemą zgodę na kontynuowanie tego co zaczął Black. Syriusz nie czekał już dłużej. Znowu połączył ich usta i zaczął jeszcze bardziej wodzić dłońmi po plecach szatyna, czasem zachaczając o boki, albo całkiem przenosząc dłonie na tors. Remus dalej zestresowany, niepewnie zaczął podobnie postępować z ciałem szarookiego. Ciche pomruki i westchnięcia potwierdziły, że najwidoczniej takie zabiegi podobają się brunetowi. Gryfoni słyszeli bicie swoich serc i przyśpieszone oddechy, powoli zatracając się w swojej bliskości. Syriusz wykorzystując jedno z jęknięć Remusa wsunął język do jego ust i jeszcze bardziej pogłębił pocałunek. Przesunął, jeśli się dało, chłopaka jeszcze bliżej przez co jego krocze otarło się o udo szatyna. To wywołało u niego dreszcz. Jęknął nie mogąc nad sobą zapanować. Podniecenie kumulujące się powoli doprowadzało go do obłędu. To uczucie sprawiło, że niepewnie i lekko zaczął ocierać się o udo zielonookiego. Wtedy poczuł coś co na chwilę zatrzymało jego serce. Remus... On... Także był podniecony. Otworzył szeroko oczy i zamarł na chwilę w pocałunku. Szatyn także spojrzał na niego. Miał zamglone spojrzenie i starał się razem z brunetem uspokoić oddech.

- Syriuszu... - wychrypiał zaciskając dłonie na materiale koszuli bruneta.

Syriusz widział to spojrzenie. Wiedział co ono oznacza. Takim samym obdarzał właśnie w tej chwili szatyna.

- Ja... - Remus cały czerwony chciał coś powiedzieć uciekając gdzieś wzrokiem od szarych oczu wnikliwie mu się przyglądających.

Syriusz nie czekał na jakieś zbędne komentarze. Remus spanikowany chciał się odsunąć, ale Syriusz mu nie pozwolił i znowu zaczął go zachłannie całować, coraz bardziej intensywnie. Nie ważne było gdzie się znajdowali. Nie ważne, że mógł ich ktoś zauważyć. Liczyli się tylko oni. Ważna była tylko ich bliskość. Syriusz lekko pchnął Remusa na przeciwległy stolik obok kilku roślin. Złapał go za biodra i uniosł do góry sadzając na meblu. Remus w pewnym momencie niepewnie rozchylił uda i oplótł nogami bruneta w pasie dalej rozkoszując się pocałunkami. Jęknął gdy znowu otarli się o siebie. Syriusz starcił wszelkie opory i jakiekolwiek zawstydzenie. Chciał tego. Chciał Remusa. A co najlepsze Remus także chciał jego. Dłońmi jeździli po swoich ciałach i badali sowje mięśnie. Remus głośno sapnął gdy w końcu poczuł dłoń bruneta na swoich spodniach. Spojrzał zawstydzony i dalej mocno zestresowany i lekko przerażony na Syriusza, który wpatrywał się w niego podnieconym i na gust Rmusa nieziemsko seksownym wzrokiem.

- Remi... - usłyszał cichy zachrypnięty od emocji i podniecenia głos. - Chcesz tego?

Remus spojrzał na niego niepewnie. W końcu po chwili zastanowienia najbardziej delikatnie, prawie nie zauważalnie kiwnął głową. Mimo, że się bał to ponad wszytsko ufał Syriuszowi. Black pochylił się i zaczął całować szyję szatyna, powoli schodząc niżej... Obojczyk, środek klatki piersiowej, brzuch. Jednocześnie ku westchnieniom i szybszemu oddechowi zaczął w tym samym czasie majstrować powoli przy spodniach. Zanim jednak je rozpiął podniósł wzrok na szatyna i zaczął mu się przyglądać. Remus był zarumieniony po same uszy i nie mógł się uspokoić. Spojrzał w szare oczy i... Zauważył takie samo, jeśli nie większe, podniecenie jak jego samego. Teraz to zielonooki przyciągnął bruneta do pocałunku. W pewnym momencie prawie krzyknął, gdy poczuł rękę w swoich bokserkach. Zaczął ciężko oddychać. Było to dość dziwne, ale niezwykle przyjemne czuć inne dłonie na tak intymnym miejscu. Dłonie, które delikatnie i niepewnie zaczęły uwodzić po jego członku. Za każdym razem gdy Syriusz kciukiem zachaczał o czubek, Remus nie mógł powstrzymać się od westchnień zadowolenia. Black zaczął po nim przesuwać ręką, delikatnie i powoli, sprawiając mu niesamowitą przyjemność. Drugą dłonią lekko zsunął spodnie i bokserki, by mieć większy dostęp.

- Syriuszu... - jęknął cicho gdy był już blisko.

Cały drżał czując, że jeszcze kilka ruchów szybszych bądź wolniejszych i nie wytrzyma. Złapał Syriusza za włosy i przyciągnął do siebie nie spodziewając się po sobie takich reakcji. Pocałował go krótko po czym odsunął trzymając dłonie na policzkach i patrząc prosto w oczy Syriuszowi. Jeszcze jeden ruch i....

- Łapo... Ohh... - wyjąkał, a z ust urwał mu się cichy okrzyk, gdy w końcu doszedł w dłoń brunetowi.

Był szczęśliwy jak nigdy. Zarumieniony, zawstudzony, ale szczęśliwy. Powoli uspokajał oddech i szaleńcze bicie serca pozwalając, by Syriusz cicho pomrykując całował jego szyję i obojczyk. Remus już zdecydowanie uspokojony przyciągnął bruneta wyżej i mocno pocałował zmieniając powoli ich pozycję. Syriusz jednak uparcie nie dał się posadzić na stole, więc miał trudniejsze zadanie. Delikatnie i mozolnie całując szarookiego jeździł dłońmi po jego rozgrzanym torsie dokładnie zapamiętując każdy szczegół. Powoli i niespiesznie zaczał zjeżdżać coraz niżej rozkoszując się każdym sapnięciem i westchnięciem Syriusza. Pocałunkami delikatnie zjechał na szyję i obojczyk. Nie był w tym tak dobry jak Black. Swoją drogą zastanawiał się skąd on to wszystko umie, nie przerywając pieszczot. Czasem zaczepiał przez materiał spodni wypukłość, na co Black reagował głośniejszym westchnieniem, albo cichym jęknięciem, co jeszcze bardziej motywowało Remusa. Jeszcze raz przywarł do jego ust i zsunał mu spodnie razem z bokserkami. Delikatnie złapał za członka Syriusza i zaczął dłonią poruszać w miarowym tempie starając się sprawić tym dotykiem jak najwięcej przyjemności. Po krótkiej chwili i kilku ruchach czuł jak ciało Syriusza zaczyna drżeć. Wiedział, że chłopak jest już blisko. Lekko przyśpieszył ruchy i nie musiał długo czekać czując jak w jego dłoni rozlewa się ciepła ciecz. Syriusz pocałował Remusa krótko i oparł się głową o jego klatkę piersiową próbując uspokoić przyśpieszony oddech o szeleńcze bicie serca. Powoli zaczął dochodzić do siebie. Remus odsunął się delikatnie i doprowadził do porządku. Użył zaklęcia czyszczącego, by nie było żadnych śladów. To samo chwilę później zrobił Syriusz. Po tej jakże pełnej emocji i pożądania chwili Lupin już trochę mniej chętnie wrócił do pracy. Syriusz po chwili namysłu zdecydował mu się pomóc. Założyli rękawice i nauszniki, ciągle rzucając sobie przelotne spojrzenia. Remus czuł zawstydzenie, ale i radość, Syriusz czuł wczystko na raz. Zajęli się mandragorami. Syriusz wyjął jedną i chciał już wsadzić do mowej doniczki.

- Strasznie tu gorąco. - odezwał się Remus ściągając delikatnie nauszniki, wiedząc, że ta madragora jest specjalnie przez panią Sprout pozbawiona głosu.
- Dziwisz się? Swoją drogą możemy to powtórzyć. Chciałbym znowu usłyszeć jak jęczysz moje imię. To było... - Syriuszowi przerwała dłoń zasłaniająca jego usta.

Remus usłyszał jakieś kroki, a nie chciał by magicznie cały hogwart się dowiedział co właśnie między nimi zaszło. Dlatego chcąc uciszyć Syrisuza zatkał mu dłonią buzie, tak samo jak mandragorze, anwet nie wiedział czemu.

- Cicho bądź. Coś słyszałem. - powiedział widząc szok wymalowany na twarzy Syriusza.

Faktycznie Remus się nie pomylił. Dosłownie kilka sekund później do cieplarni weszła pani profesor i ciepło się do nich uśmiechnęła. Remus czuł, że zaczynają go piec policzki przypominając sobie co niedawno tutaj zrobili razem z Syriuszem. Ten tylko głupio się uśmiechał widząc twarz zielonookiego.

- Remusie czemu zakrywasz im usta? - zapytała po chwili nauczycielka.
- Za dużo gadają. Miałem już dość słuchania tego tutaj. - machnął na Syriusza głową.
- Mgmgbs njhe nif pjsiorucjjc. - wymamrotał w rękawice Syriusz.
- Co takiego? - zapytał odsuwając dłonie od ust chłopaka i mandragory.
- Powiedziałem, że "mogłeś mnie nie prowokować". - odezwał się i wsadził mandragorę do nowej doniczki.
- Już możecie ją zostawić. Zajmę się nią do końca. Uciekajcie na obiad. - odezwała się nauczycielka uśmiechając delikatnie.
- Tak jest pani profesor. - Syriusz zasalutował kobiecie i ruszył do wyjścia ciągnąc za nadgarstek dalej zarumienionego szatyna.
- Dziękuję! - krzyknęła jeszcze im na odchodne i uśmiechnęła się szerzej.

Remus i Syriusz wyszli z cieplarni i odrazu udali się do zamku. Po drodzę nie rozmawiali o tym co zaszło. W końcu Syriusz nie wytrzymał i przy samym wejściu do Wielkiej Sali zatrzymał szatyna i zmusił, by ten spojrzał mu w oczy.

- Chciałeś tego. Nie udawaj teraz, że nic się nie stało.
- Co? Ja nie udaję. Chciałem tego. - odpowiedział mj Remus.
- Chciałem ciebie, a ty chciałeś mnie. - skomentował Syriusz.
- Chce nadal. - odpowiedział mu Remus i ciepło się uśmiechnął.

Przybliżył się do bruneta i już miał zamiar go pocałować, gdy między nich wpadły dwa nieokrzesane osobniki gatunko "Przeszkadzacz pospolity".

- Zabawa w cieplarni udana? - zapytał Carter uwieszony na ramieniu Pottera.
- Oj udan... - zaczął uradowany Syriusz, ale dostał od Remusa z kopniaka w kostkę.
- Uuu. - skomentował Richard i znowu znacząco poruszył brwiami. - Ktoś tu musi mi wszystko opowiedzieć.

Stwierdził i z dwuznacznym uśmieszkiem ruszył na obiad. James zmuszony trzymaniem przez chłopaka za ramię także udał się do Wilekiej Sali posyłając dwójce gryfonów zaciekawione i roześmiene spojrzenia. Syriusz popatrzył na Remusa. Szybko go pocałował i pobiegł za przyjaciółmi. Remus uśmiechnął się pod nosem i ruszył powoli za resztą przyjaciół. Coś czuł, że z nimi to nie da się nudzić. Szczególnie z jednym z nich.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top