ROZDZIAŁ 37.

SYRIUSZ I REMUS

Po całym pokoju Huncwotów rozległ się dźwięk wydawany przez budzik Petera. Mijały kolejne sekundy, a budzik dalej nie został uciszony. Zazwyczaj Pettigrew wyłączał go odrazu. W końcu po prawie dwóch minutach słuchania tego nieszczęsnego dźwięku Syriusz nie wytrzymał.

- Cholera Glizdogon! Wyłącz to ustrojstwo! - krzyknął.

Prawie natychmiast wstał z łóżka nie słysząc żadnej odpowiedzi, tym bardziej, że budzik nie zamierzał sam się wyłączyć. Jakie było jego zaskoczenie, gdy spostrzegł, że w pokoju jest sam. Ociężale podszedł do łóżka blondyna, złapał za głośny przedmiot i cisnął nim w ścianę. Później zaczął szukać swoich przyjaciół w pokoju, myśląc, że Ci pewnie chcą na niego wyskoczyć i go przestraszyć. Zajrzał do łazienki, gdzie także było pusto. Spojrzał na zegar, za pięć minut śniadanie. "Poszli beze mnie?" zaczął się zastanawiać. Szybko ubrał się w mundurek, umył zęby, przemył twarz i poprawił włosy. Nie mogąc zawiązać krawata, schował go do kieszeni i pognał ile sił w nogach do Wielkiej Sali. Jego zdezorientowanie i zaskoczenie momentalnie zmieniło się w zdenerwowanie, gdy zauważył swoich przyjaciół spokojnie jedzących posiłek i rozmawiających między sobą. Podszedł do nich z grobową miną i nic nie mówiąc usiadł na swoim miejscu, obok Remusa, który jak tylko go zauważył, odwrócił się do niego i ciepło uśmiechnął.

- Wyspany? - zapytał zielonooki.
- Czemu mnie nie obudziliście? - oburzył się brunet.
- Luniek nas o to prosił. - skomentował James.
- Serio Remus? Dlaczego? - zapytał patrząc na swojego chłopaka.
- Wyglądałeś tak słodko. Nie chciałem Cię budzić. - odezwał się szatyn, jak na gust Syriusza zbyt przesłodzonym głosem.
- Ja zostawiłem Ci budzik. - powiedział uradowany Peter.
- Dobra koniec. Co kombinujecie? wtrącił Syriusz mrużąc oczy i mierząc trójkę gryfonów podejrzliwym wzrokiem.

Tak naprawdę cała trójka od rana dopinała wszystkie przygotowania na ostatni guzik. James i Peter chodzili po szkole zapraszając zaprzyjaźnionych uczniów (od piątego roku w górę), a Remus razem z Lily, Marlene i Dorcas męczyli się z ukryciem zaklęciem kameleona ozdób przed Syriuszem. Na początku impreza miała odbyć się w Pokoju Życzeń, jednak Remus zrezygnował z tego pomysłu, wiedząc, że nie wszyscy uczniowie wiedzą o tym miejscu i chciał, by choć trochę zostało ono tajemnicą. Po wszystkich przygotowaniach udali się do Wielkiej Sali, by Syriusz się nie spostrzegł, że coś knują. Remus jednak odczuł, że Black może coś podejrzewać i musiał szybko coś wymyślić, by zrezygnował ze swoich podejrzeń. Westchnął cicho i popatrzył na Syriusza najbardziej słodkimi oczkami na jakie było go stać.

- Prawda jest taka, że wygoniłem rano chłopaków z pokojui przyglądałem Ci się jak spałeś. Planowałem Cię obudzić pocałunkiem, już mawet zbliżałem do Ciebie swoje usta. - mówiąc to zaczął przybliżać się do bruneta, na którego twarz wkradł się rumieniec, a w oczach zaczęły tańczyć małe iskierki, przy samej twarzy się zatrzymał i spojrzał głeboko w oczy Syriuszowi, po czym delikatnie się odsunął, ku niezadowoleniu Blacka. - Ale nie mogłem tego zrobić. Byłeś taki uroczy, że nie mogłem tego widoku popsuć. Bardzo cicho nastawiłem budzik Petera i razem z Rogaczem i Glizdkiem udałem się na śniadanie.

Syriusz patrzył chwilę w oczy Remusowi szukając choć jakiejś małej oznaki, że mówi nieprawdę, jednak jej nie dostrzegł. W końcu odpuścił w duchu podejrzenia. Chytrze się uśmiechnął i przyciągnął za koszulę Remusa łącząc ich usta w szybkim, ale czułym pocałunku.

- Oby to była prawda. - skomentował odsuwając się od zaczerwienionego Remusa, który chyba zapomniał jak się oddycha.
- Je... Jest. - wyjąkał cicho przyglądając się Syriuszowi.

Gryfoni nie wiedzieli, że właśnie w tej chwili są obserwowani przez pewną osobę. Chłopaka, który mimo sprzecznych uczuć i wrogości pokazanej kilka dni temu, patrzył z... zazdrością na szczęśliwych przyjaciół, czując, że jego serce jeszcze bardziej robi się czarne i traci resztki uczuć. Chłopaka, który mimo zranionej braterskiej miłości nie zapomniał i nigdy nie zapomni tego, że Syriusz Black jest i będzie jego starszym i jedynym bratem, którego mimo przykrych i nieodwracalnych słów dalej szanuję, potrzebuje i kocha. Tak też gryfoni zjedli posiłek będąc obserwowani przez Regulusa Arkturusa Blacka, chłopaka, który mimo zła trzymanego i zakorzenionego głęboko w sercu, dalej chciał czuć i cierpiał przez brak bliskości jednej z ważniejszych osób w jego życiu. Nie zauważony przez innych wstał i wyszedł z sali, ocierając jedną, małą, nic nie znaczącą i nieważną łzę, która bez jego zgody ulotniła się z duszonych w środku uczuć i emocji. Syriusz w tym samym czasie rozmawiał z Jamesem. Okazało się, że mają dzisiaj niezapowiedziany trening Quidditcha. Remus jako pierwszy wstał od stołu. Powiedział, że chce jeszcze iść do biblioteki przed lekcjami. Odmówił kategorycznie, gdy Syriusz zaproponował pójść razem z nim tłumacząc, że musi porozmawiać z Lily na osobności. Było to tak podejrzane, że Lupin serio zaczął się zastanawiać czemu Black niczego nie podejrzewa. Była na to prosta odpowiedź. Zwyczajnie Syriusz nie wiedział jaki jest dzisiaj dzień. Nigdy nie zwracał uwagi na kalendarz, chyba że chodziło o ten z fazami księżyca. Poza tym Remus dla bezpieczeństwa schował jedyny kalendarz z ich pokoju. Tak naprawdę Lupin nie poszedł do biblioteki, tylko razem z Lily udał się do McGonagall, by poprosić o przełożenie ich obchodu z dzisiaj na inny dzień. Wyjaśnili, że razem z przyjaciółmi szykują niespodziankę dla Syriusza z okazji jego urodzin i bardzo chcieliby spędzić ten wieczór razem z nim. Po namyśle pani profesor się zgodziła stawiając warunek, że nie chce żadnych szaleństw i przede wszystkim o pilnowanie uczniów. Uradowani gryfoni podziękowali jej i udali się na lekcję Zielarstwa. Tam Peter, James i Syriusz kłócili się z panią Sprout, o to, że wcale nie zmusili jadowitej tentakuli do lewitacji. W końcu stanęło na tym, że odjęła im punkty i kazała napisać wypracowanie na temat tych roślin. Remus wszedł do cieplarni razem z Lily i odrazu został otoczony przez swoich przyjaciół.

- Remus to nie my! - zarzekał się Syriusz.
- Może nie w całości my. - wtrącił James.
- Pomożesz mi z wypracowaniem? - dodał Peter.
- Chwila powoli. Co nie wy? Jakie wypracowanie? - pytał zdezorientowany.
- No bo te tentaklukle były takie nudne. Trzeby było im trochę ruchu. - odezwał się Syriusz powstrzymując z Jamesem od śmiechu.
- Tentakule? Poza tym roślinom ruchu? - zapytał Remus patrząc na nich z politowaniem.
- Oj Luniaczku mamy tak wspaniały dzień. - odezwał się i znacząco popatrzył na Syriusza. - Nie warto się denerwować takimi drobnostkami.
- Jutro wam nie odpuszczę tych wypracowań i wyjaśnień. Tak Black, Ciebie też się to tyczy. - odezwał się widząc jak Syriusz wywraca oczami.
- Tak mamo. - powiedział przeciągle razem z Jamesem i pokazali mu język.
- Jak dzieci. - skomentowała Lily ciągle przysłuchująca się ich rozmowie.
- Ej! - oburzyli się, a Remus, Lily i Peter zaczęli się śmiać.
- Proszę podejść uczniowie! Dzisiaj macoe za zadanie opiekę nad czarokobulwami. Osoby które spiszą się najlepiej będą mogły wziąć sobie po słoiczku. Ten płyn doskonale leczy trądzik jeśli jest dobrze stosowany. A teraz do roboty. Młodsze osobniki przesadzamy, a starsze przycinami i podlewamy. I tak całe dwoe godziny męczyli się z roślinami, których bąble leczą trądzik. Później mieli Transmutację. Gdy lekcja się skończyła, McGonagall poprosiła Syriusza by został. To było dla niego zaskoczenie. Większym jednak było to co mu powiedziała. Został zwolniony z obowiązkowego szlabanu u Hagrida. Remus myślał na początku, ze pani profesor ich wyda jednak na szczęście utrzymała ich tajemnice. Po kilku godzinach w końcu mogli udać się do dormitorium i odpocząć przed treningiem. Remus położył się na łóżku, obok Syriusza. Peter i James grali w szachy. Black odwrócił się do szatyna.

- Aż tak sie stęskniłeś? - zapytał bawiąc się włosami zielonookiego.
- Może. - stwierdził tajemniczo i zaśmiał się.
- Ah tak? - zapytał i zaczął zbliżać się do jego twarzy.

Remus spojrzał na niego wyzywająco i jeszcze szerzej się uśmiechnął. Położył dłoń na policzku Syriusza i czekał na jego ruch. Ten jeszcze bardziej sie zbliżył i już miał go pocałować, gdy drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem.

- Wstawać Lenie i się nie lizać z Lupinem. Black i James, Ashley was woła na dół! - prawie krzyczał Richard Carter.

Syriusz spojrzał przepraszającym wzrokiem na Remusa i delikatnie go pocałował po czym wstał z łóżka. James zrobił to samo. Ruszyli do wyjścia. Remus i Peter szybko pobiegli za nimi. Carter zbiegł po schodach, zaraz za nim szli powoli gryfoni. Trójka z nich szczerzyła się jak wariaci. Zeszli po schodach i... Cały pokój był powiększony zaklęciem, na ścianach wisiały balony, proporce i serpentyny, nad kominkiem zaiweszony był napis "Szczęśliwych urodzin Syriuszu!" a na środky stało chyba pół szkoły. Gdy Syriusz wszedł do pokoju wszyscy krzyknęli "Wszystkiego Najlepszego!", a Syriuszowi serce się zatrzymało. No tak. Jego urodziny. Pamiętali. On sam nie pamiętał, a oni tak. Jak wariat się wyszczerzył. James i Peter wyminęli go i dołączyli do reszty. Tylko Remus został na schodach.

- Jesteście chorzy. Dziękuję! Ludzie jak ja was kocham! - krzyknął i spojrzał po wszystkich. - Kto to zorganizował?
- Wszyscy, każdy pamiętał i każdy pomagał. - odezwał się Remus opierając niedbale o ścianę przy schodach.

Syriusz odwrócił się do niego i jeszcze bardziej uśmiechnął.

- Twój chłopaczek Black jest skromny! To on nas na to namówił i pamiętał. Zadbał o każdy szczegół. - odezwał się Carter. - A teraz bawmy się! - krzyknął i machnięciem różdżki włączył muzykę.

Syriusz nie spuszczając wzroku z Remusa podszedł do niego. Obiął go w talii i przycisnął do ściany, po czym namiętnie pocałował. Remus zaskoczony jęknął, co wykorzystał Black pogłębiając pocałunek i wkradając się językiem do środka ust szatyna. Zaskoczony, ale szczęśliwy Remus oddał odrazu pocałunek i wplątał dłoń we włosy bruneta, a drugą położył na jego policzku. Syriusz delikatnie zaczął błądzić dłonią po plecach szatyna. Ich języki tańczyły w wyjątkowym tańcu, a obaj właściciele nie chcieli ich rozdzielać. Dopiero brak powietrza i głośne chrząknięcie obok nich pozwoliło wrócić im na ziemię.

- My rozumiemy, że Lupin najważniejszy, ale może przyjąłbyś nasze życzenia? - zaśmiała się Dorcas.

Za nią stała liczna grupa uczniów. Syriusz odsunął się od Remusa z wzrokiem "Jeszcze z tobą nie skończyłem" po czym odwrócił się, trzymając dłoń szatyna, do swoich przyjaciół.

- Zostawiam wam go, tylko oddajcie w nienaruszonym stanie. - odezwał się Remus i pocałował bruneta w policzek, po czym odszedł zostawiając czerwonego Syriusza z tłumem jego wielbicieli.
- No Black... - zaczęła Dorcas.

Remus usłyszał jak zaczyna składać mu życzenia, sam jednak wolał udać się do reszty przyjaciół. Lily razem z Jamesem i Peterem męczyli się nad zapakowaniem prezentu, a Carter razem z Alicją i Frankiem popijali obok ognistą.

- Pomóc? - zapytał Remus hamując śmiech.
- Dajemy radę. To tylko ten głupi... - mówił James męcząc się z papierem na prezenty w...
- Czy to są łapy? - zapytał Remus wskazując na papier.
- Owszem. Kupiłem to już dawno temu. - odezwał się James.
- Potter przytrzymaj, a ja zwiążę wstążką. - upomniała go Lily.

Po kilku dziwnych zabiegach w końcu prezent wyglądał dobrze. Razem po skończonej męczarni z zapakowaniem prezentu postanowili się napić. Carter rozlał im do kubków trunku i już mieli pić, gdy Remusa objął od tyłu Black.

- Pijecie beze mnie? - zapytał.
- W końcu uciekłeś wielbicielom? - zaśmiał się Carter.
- Ktoś mnie zostawił na ich pastwę. - dmuchnął w ucho Remusowi, który się wzdrygnął.
- Wszystkiego najlepszego stary leszczu! - krzyknął James wystawiając mu przez twarz zapakowany wcześniej prezent.
- No stary może i tak. Ale nie leszcz. - zaśmiał się Syriusz i zrobił z Jamesem braterski uścisk. - Dzięki Rogaś. Czy to jest piżama? - zapytał oglądając prezent.
- Owszem. Ja mam w Jelenie, Glizdek w gryzonie, a Luniek w księżyce. Ty masz w łapy. Najlepszego Łapo. - wytłumaczył James.
- A to ode mnie. - odezwał się Peter i wyciągnął przed siebie zapakowany małe pudełko.
- Dzięki Glizdek, przyda się nam. - w pudełku był mało fałszoskop, objął przyjaciela i się ciepło uśmiechnął.
- Skoro wszyscy to i ja. Jestem zbyt leniwy na pakowanie. - odezwał się Carter i wyciągnął przed siebie nową pałkę do Quidditcha.
- Nie wierzę! Jest świetna. - krzyknął Syriusz patrząc na podarunek.
- A z piżamy się tak nie cieszył. - oburzył się cicho James.
- Niezłe dogadanie Richard. - skomentowała Lily i podała prezent brunetowi całując w policzek. - Najlepszego Black, kupiłam ci je z myślą o twoim chłopaku, który z przerażeniem patrzy za każdym razem gdy ich nie zakładasz.
- Nowe ochraniacze! - krzyknął i przytulił dziewczynę.

Syriusz odłożył swoje prezenty na bok i nagle został przytulony od tyłu. Poczuł zapach czekolady i szeroko się uśmiechnął. Remus pochylił się do ucha bruneta.

- Na prezent ode mnie musisz jeszcze trochę poczekać. - odezwał się Remus i także dmuchnął mu w ucho.

Sztayn chciał się już odsunąć i kawałek odejść od bruneta, ale nie pozwoliła mu na to ręka szarookiego.

- Chyba nie odmówisz tańca solenizantowi? - zapytał i bez odpowiedzi pociągnął za sobą szatyna na parkiet.

Lily widząc to machnęła do Dorcas, a ta wiedziała by włączyć wolny kawałek. Rudowłosa chwyciła okularnika za nadgarstek i także wciągnęła na parkiet. Podobnie zrobił Peter z Mary i Marlene z Richardem. Frank i Alicja szaleli na parkiecie od samego początku imprezy.

- Nie przestajesz mnie zaskakiwać. - skomentował Syriusz przytulając do siebie Remusa i lekko kołysząc się w rytm muzyki.
- Staram się. - zaśmiał się cicho Remus. - Podoba się impreza?
- Nawet nie wiesz jak. - skomentował Syriusz.
- Cieszę się. - powiedział i krótko pocałował bruneta.

Syriusz chciał kontynuować, ale muzyka zmieniła się na szybszy kawałek i Remus został odbity przez Marlene, a Syrisuz zaczął tańczyć z Alicją. Impreza rozkręciła się na dobre. Syriusz był ciągle na parkiecie zapraszany lub na siłę ciągnięty do tańca. Od czasu do czasu ktoś podawał mu do ręki trochę ognistej. Po kilku tańcach i kilku zmianach partnerów Remus musiał odpocząć. Odszedł do stołu i sięgnął po kremowe piwo. No jasne. Po co komuś zwykłe picie? Wszędzie był sam alkohol. Popijał powoli trunek, gdy podszedł do niego puchon - Amos Diggory.

- Niezła zabawa. - skomentował nalewając sobie w kubek ognistej.
- O cześć Amos. Tak uważasz? - zapytał szatyn.
- Pewnie! Każda okazaja do zabawy jest dobra. - zaśmiał się chłopak.
- Mam nadzieję Diggory, że nie podrywasz Remusa. - zaśmiał się Syriusz podchodząc do dwójki uczniów.
- Jestem zdecydowanie zainteresowany dziewczynami, ale wiedzcie, że was akceptuje. - uśmiechnął się ciepło. - Zostawię was samych. - skomemtował i odszedł do innych uczniów.

Syriusz i Remus patrzyli jak odchodzi, a później spojrzeli na siebie. Zielonooki uśmiechnął się do bruneta chytrze.

- Gotowy na mój prezent? - zapytał Remus.
- Mam się bać? - zapytał Syriusz.
- Mnie nie musisz. - odpowiedział mu i pocałował w usta po czym pociągnął w stronę obrazu Grubej Damy.
- Wychodzimy? - zapytał Syriusz.
- Spokojnie. Wrócimy na imprezę później. Ufasz mi?
- Tak. - powiedział bez wachania i dał się prowadzić.

Remus zatrzymał się przy schodach i założył na nich pelerynę niewidkę pożyczoną od Jamesa. Ruszyli po schodach, później przeszli kilka korytarzy i dotarli do drzwi wyjściowych. Bez zbędnych słów Remus wyszedł na błonia i skierował się do chatki Hagrida. Słońce już dawno zaszło zostawiając tylko rówżowo złote niebo. Remusowi ciężko było wymyślić prezent, który Syriuszowi mógłby się spodobać. Wtedy właśnie wpadł na Hagrida i wytłumaczył mu czym sie przejmuję. Ten zapytał go czy Syriusz lubi magiczne stworzenia. Takiej propozycji Remus nigdy się nie spodziewał od gajowego, ale odrazu się zgodził. Podeszli do chatki, z której właśnie wyszedł Hagrid.

- Remus! Syriuszu wszystkiego najlepszego! - odezwał się i podał mu mały podarek, był to mały" biały i lekko mieniący się przebłyskami kolorów kamyk.
- Czy to jest to co myślę? - zapytał Syriusz zachwycony małym przedmiotem.
- Kamiń księżycowy. Słyszał od nauczycieli, że lubisz astronomię. Pomyślał więc sobie, że może ci się spodobać cholibka.
- Jest cudowny Hagrid! Dziękuję. - odezwał się ciągle oglądając podarunek.
- Idziemy? - zapytał Remus patrząc na szczęście Syriusza.
- To nie jest ten prezent?
- Co? Nie. Ten jest od Hagrida. Mój będzie ode mnie i od niego także. Gotowy?
- Jasne!
- Hagridzie prowadź.

Gajowy bez zbednych komentarzy poprowadził ich na oddalony padok, na którym jak sie okazało były hipogryfy. Hagrid wszedł za ogrodzenie i przyprowadził szarego o mocno pomarańczowych oczach. Syriuszowi serce zabiło mocniej. Uważał te stworzenia za wyjątkowo mądre i piękne. Spojrzał na Remusa, a później na Hagrida.

- To hipogryf. - skomentował.
- Zgadza się cholibka. Ten jest jeszcze młody, ale bardzo łagodny. - odezwał się Hagrid.
- Młody? Ile one żyją lat? - zapytał Remus, który nie przepuściłby okazji do nauki.
- 70 lat, czasem 80. Ten jest w waszym wieku. Panowie poznajcie Hardodzioba.
- Hardodziob? Że Dziobek? - zapytał Remus.
- Dziobek? Cholibka nawet fajne. Muszę zapamiętać. Dobra mniejsza. Black gotowy?
- Gotowy? Na co? - zapytał zaskoczony i pogrążony w zachwycie tym stworzeniem.
- Na prezent. - odezwał się Remus.

Syriusz niepewnie kiwnął głową. Hagrid machnięciem ręki zawołał go do siebie. Black powoli przeszedł przez ogrodzenie i podszedł do Hagrida. Naprzeciwko stał w pełnej okazałości hipogryf. Był piękny.

- Mieliście na lekcji o hipogryfach? - zapytał gajowy.
- Coś było. Podobno są bardzo honorowe. Łatwo je urazić. - odezwał się Syriusz.
- Ktoś tu uważał na lekcji? - zapytał cicho Remus, a Syriusz zignorował ten komentarz.
- Dokładnie. A teraz. By do niego podejść i pogłaskać musisz bardzo nisko się ukłonić, tylko powoli i nie robiąc żadnych gwałtownych ruchów, gdy odwzajemni ukłon powoli do niego podejdziesz. Gotowy?
- Chyba tak. - odezwał się Syriusz, czuł jak buzuje mu adrenalina.

Zrobił krok w stronę hipogryfa i powoli się ukłonił. Remus kurczowo z nerwów zaciskał dłonie na materiale swojej koszuli. Mimo, że był listopad, nie odczuł dzisiejszego zimna. Syriusz ukłonił się nisko, nie czekał długo na to by hipogryf także pokłonił się.

- Cholibka. Zazwyczaj nie jest z nim tak łatwo. Jest uparty. - skomentował Hagrid. - Teraz możesz do niego podejść i go pogłaskać.

Syriusz najwolniej jak mógł podszedł do hipogryfa i go pogłaskał. Remus przyglądał się jak na Syriusza buzi ciągle gości szeroki uśmiech.

- To co lecisz? - zapytał Hagrid.
- Co takiego? - odpowiedział zaskoczony Black.
- Chcesz go dosiąść?
- Ja... Mogę? - uśmiechnął się szeroko.
- Możesz. Chodź pomogę ci. - odezwał się Hagrid i podniósł bruneta sadowiąc na grzbiecie hipogryfa. - Nogi pod skrzydła i mocno się trzymaj. No Dziobek! - powiedział i klepnął hipogryfa w zad.

Zwierzę galopem ruszyło przed siebie i chwilę później wzbiło w powietrze. Syriusz był zachwycony. Krzyczał ze szczęścia. Przeleciał obok zamku, zrobił koło nad zakazanym lasem i wzleciał w chmury widząc niesamowity widok różowego nieba odbitego w tafli jeziora. Później Hardodziob poszybował w dół i chwilę później powoli opadł na ziemię. Syriusz musiał złapać się mocniej, by nie zlecieć. Hagrid przywołał hipogryfa do siebie i pomógł zejść Syriuszowi. Rzucił zwierzakowi jakieś mięso, które wyglądało na coś w rodzaju fretki.

- I jal było? - zapytał gajowy.
- Niesamowicie. To było przeżycie nie do opisania.
- To dobry żem miał pomysł cholibka. - zaśmiał się gajowy.
- Dzięki Hagridzie.
- Nie dziękuj mi tylko Lupinowi. To on mnie namówił. A teraz uciekajta do szkoły za nim was złapią.
- Dzięki Hagridzie! - krzyknął Remus odchodząc z Syriuszem w stronę zamku.

Syriusz szedł szczerząc się jak głupi obok Remusa, Remus cieszył się szczęściem Syriusza. Przy wejściu do szkoły szatyn został drugi raz tego wieczoru przyciśnięty do ściany. Remus spojrzał na Syriusza, który nie mógł przestać się uśmiechać.

- Kocham Cię. - odezwał się Syriusz.

Remus otworzył szeroko oczy i zaskoczony popatrzył na Syriusza. Ten nie czekając na żadną odpowiedź wpił się w usta szatyna. Pocałunek był zdecydowanie bardziej namiętny i bardziej żarliwy niż jakikolwiek wcześniej. Syriusz pozwolił sobie wkraść się pod koszulę Remusa nie przerywając pocałunku. Na dotyk chłodnej dłoni szarookiego Lupin zareagował dreszczem i głośnym westchnięciem. Objął Syriusza za szyję i sam pogłębił pocałunek. Blackowi zdecydowanie spodobała się postawa szatyna i z iskierkami radości oddawał pocałunki Remusa. Odsunęli się od siebie odpoczywając w swoich objęciach.

- Powtórz. - odezwał się cicho Remus.
- Co takiego? - zapytał drocząc się z chłopakiem.
- Wiesz co.
- Wiem? - zapytał zbliżając się do twarzy Remusa.
- Mhm. - mruknął Remus.
- Co ty ze mną robisz? - zapytał patrząc mu w oczy.
- Hm? - podniósł jedną brew do góry.
- Nie mogę się powstrzymać. - skomentował Syriusz.
- To się nie powstrzymuj. - odezwał się Remus.

Syrisuz spojrzał na Remusa. Remus spojrzał na Syriusza. Rzucili sobie wyzywające spojrzenia. Black chytrze się uśmiwchnął, gdy Lupin się zarumienił.

- Remusie, Kocham Cię. - odezwał się Syriusz.
- Kocham Cię Syriuszu. - odpowiedział mu.

Reszta słów była zbędna. Znowu rzucili się do pocałunku. Dłońmi błądzili po swoich ciałach, powoli poznając siebie nawzajem. Black całował nie tylko usta Remusa, ale także szczękę, czoło, policzki, uszy i szyję, później wracając z powrotem do warg szatyna. W końcu po dłuższej chwili bliskości Remus odsunął się delikatnie od Syriusza.

- Musimy iść. - odezwał się
- Poradzą sobie bez nas. - powiedział Syriusz całując szyję szatyna.
- To imreza urodzinowa. - odpowiedział mu Remus oddychając ciężko.
- I co z tego? - szepnął brunet w ucho szarookiemu.
- Lepiej żeby solenizant na niej był. - odezwał się Remus czując jak jest mu gorąco.
- Usta mówią jedno, ciało drugie. - odezwał się Syriusz odsuwając od szatyna. - Idziemy?
- Jak ja Cię nienawidzę. - skomentował Remus i ruszył do szkoły.
- Też Cię kocham. - odpowiedział mu Black i marzucił na nich pelerynę niewidkę i ostatni raz pocałował dłużej szyję szatyna.

Droga do Pokoju Wspólnego minęła szybko, na schodach zdjęli z siebie materiał iw eszli przez obraz Grubej Damy. Zabawa trwała na całego. James tańczył z Carterem na stole, a Peter całował, a raczej był całowany przez Mary. Lily tańczyła z Frankiem, a Alicja, Marlene i Dorcas piły przy stole. Wszyscy w większym lub mniejszym stopniu byli pijani. Niewiadomo skąd pojawili się Gideon i Fabian, którzy rozmawiali z Ashley. Remus razem z Syriuszem podszedł do gryfonów tańczących na stole.

- I jak tam prezent? Podobał się? - zapytał James.
- Wiedziałeś? - zapytał Syriusz.
- Luniek mi dzisiaj powiedział.
- Po szyi Lupina widać, że udany. - skomenotwał Carter i śmiejąc się spadł ze stołu.
- Po mojej szyi? - zapytał zdezorientowany Remus próbując spojrzeć na szyję.
- Raczej po tych wszystkich malinkach. - zaśmiał się James. - Łapo ty pieprzony Cassanovo.
- To tylko podziękowanie. - odezwał się Syriusz.
- Zabije Cię Black! - krzyknął Remus i rzucił się w stronę Syriusza, który zaczął przed nim uciekać.

- Kotku! Nie możesz mnie zabić! - krzyczał biegając wokół stołu, starając się mijać leżącego na ziemi Cartera.
- Nie kotkuj mi tutaj. - krzyczał Remus.
- Przecież mnie kochasz! - krzyknął wskakując na stół.

Remus także wskoczył na stół, z którego James zdążył już zejść i próbował podnieść Richarda.

- Czasem zabija się z miłości. - odezwał się Remus i przybliżył z mordem w oczach do szarookiego.
- Co chcesz zrobić? - zapytał Syriusz przyglądając się szatynowi, który był coraz bliżej.
- Zobaczysz. - skomentował.

Przybliżył się i odchylił głowę zaskoczonego Syriusza i szybko zassał się na szyi bruneta, który jęknął cicho na ten gest. Remus odsunął się z chytrym uśmieszkiem widząc swoje dzieło.

- Jesteśmy kwita... Kotku. - tym razem Remus pocałował go szybko i krótko w usta.

Po tej akcji impreza znowu zaczęła się rozkręcać. Trwała do późnej nocy, gdy w końcu uczniowie zaczęli oddalać się do swoich łóżek. Tak samo zrobili Huncwoci. Remus nie wypił dużo i był najbardziej trzeźwy ze wszystkich. Syriusz i James zataczali się, a Peter coś cicho śpiewał. W pokoju ostatni odrazu rzucił się na łóżko i zasnął. Podobnie postąpił James tylko nie na łóżku, a na podłodzę. Remus ułożył pijanego i już śpiącego Syriusza na łóżku i pocałował w czoło. Sam później szybko się umył, przebrał w piżamę i ułożył na łóżku wygodnie.

- Dobranoc kotku. - odezwał się Remus spoglądając na śpiącego Syriusza.
- Dobranoc wilczku. - odpowiedział mu po chwili sennie Syriusz nie otwierając oczu i uśmiechając się chytrze.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top