ROZDZIAŁ 27.

SYRIUSZ I REMUS

Remus wszedł niepewnie do pokoju. Na pierwszy rzut oka stwierdził, że nikogo nie ma. Pewnie wyszedłby szukać szarookiego dalej, gdyby kołdra na łóżku bruneta nie poruszyła się.

- Możemy pogadać? - odezwał się niepewnie.

Do tej pory Syriusz był pewny, że w pokoju jest tylko on i jego myśli. Nie usłyszał jak szatyn wchodzi do środka, dlatego gdy szatyn się odezwał, przeszedł krótki zawał.

- Remus? Co tu robisz? - zapytał wstając z łóżka przy okazji zrzucając kołdrę na podłogę.
- Stoję i pytam czy możemy porozmawiać. - odezwał się nie patrząc mu w oczy.
- Zależy czy chcesz ze mną rozmawiać. - odezwał się brunet podchodząc do chłopaka.
- To zależy czy będziesz taki jak na obiedzie czy nie. - odezwał się i popatrzył w oczy brunetowi.
- Tamtego mnie już nie ma. - stanął przed chłopakiem.
- W takim razie chce z Tobą rozmawiać. Jednak by rozmowa była udana potrzebne jest kilka dodatków.
- To znaczy? - zapytał unosząc jedną brew.
- Kubek ciepłej herbaty, koc i dobra książka.
- Wtedy nie będziesz ze mną rozmawiać tylko odpoczywać czytając książkę.
- No w sumie racja. Dobra to zamiast książki kominek.
- W Pokoju Wspólnym nie będzie za głośno na rozmowę?
- A kto mówi o Pokoju Wspólnym? Pokój Życzeń jest lepszy na rozmowę.

Powiedział i nie czekając na odpowiedź złapał chłopaka za nadgartek ciągnąc w stronę obrazu, po wyjściu z Wieży Gryffindoru udał się w stronę Wielkiej Sali. Nie skierował się jednak na górę schodów, a na te prowadzące w dół.

- Gdzie ty idziesz? - Syriusz zapytał szatyna.
- Do kuchni. Musimy wziąć herbatę i czekoladę. Jedzenie nie pojawi się w Pokoju Życzeń. - odezwał się szatyn nie zwalniając kroku.

Zeszli na piętro niżej od Wielkiej Sali, podeszli do obrazu przedstawiającego miskę z owocami i Remus szybko pogłaskał gruszkę, która w kilka sekund zamieniła się w zieloną klamkę. Puścił nadgarstek bruneta, gdy przypomniał sobie, że dalej go trzyma i wszedł do pomieszczenia. Skrzaty domowe dobrze go znały i bez zbędnych pytań przygotowały o co prosił. Z tymi rzeczami podziękował skrzatom i ruszył do wyjścia. Syriusz szedł powoli za nim, a widząc, że jedną rękę ma wolną wykorzystał okazję i złączył ich dłonie. Remus zaskoczony spojrzał najpierw na nie, a później w oczy brunetowi. Lekko się zarumienił, ale nic nie powiedział. Resztę drogi przeszli dosyć szybko i nic do siebie nie mówiąc. Gdy byli już na siódmym piętrze, Syriusz puścił dłoń chłopaka i szybko przeszedł trzy razy przed gobelinem z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami, myśląc co chciałby znaleźć w pomieszczeniu. Chwilę odczekali i przed nimi pojawiły się drzwi. Weszli do środka, gdzie jak chciał Syriusz stała duża, czerwona kanapa jak w Pokoju Wspólnym i kominek, który ogrzewał pomieszczenie i dawał oświetlenie. Poza tym, w rogu stał mały stolik, a na podłodze leżał wygodny miękki dywan.

- Wystarczyłyby dwa krzesła. - odezwał się Remus podchodząc do stolika i kładąc kubek z ciepłą herbatą i tabliczkę czekolady.
- Tak jest wygodniej. - odpowiedział i rzucił się na kanapę.
- Mamy rozmawiać, a nie się wylegiwać. - odezwał się poważnie.
- Oj Remi nie bądź taki. - odezwał się robiąc minę małego szczeniaczka.
- Ta mina na mnie nie działa. - powiedział i usiadł na dywanie obok kominka.
- Dobrze. - powiedział Syriusz i wstał z kanapy.

Podszedł do chłopaka i przy nim kucnął. Oparł dłonie na jego ramionach i spojrzał w oczy.

- Remusie Johnie Lupinie chciałbym Cię prze... - zaczął, ale zawahał się patrząc na usta chłopaka. - ...pocałować.
- Syriuszu. - powiedział poważnie szatyn, wywracając oczami.
- No dobra, już dobra. Chciałem Cię przeprosić. Za moje dziecinne zachowanie i za to co powiedziałem. Nie myślę tak. Po prostu ta sytuacja z moim bratem naprawdę mnie denerwuje. - mówił.
- Wiesz, że chcę pomóc i Cię wspierać. Mówiąc tamte słowa nie chciałem Cię urazić i zdenerwować.
- Wiem. To ja zachowałem się jak kretyn. Nie chciałem by tak wyszło. - powiedział.
- Nie jesteś kretynem. - odezwał się cicho szatyn.
- Jestem. Obrażam tak wspaniałego chłopaka i dodatkowo robię takie żałosne akcje.
- Może trochę Cię poniosło.
- Remi ja chce Cię po prostu przeprosić. Wiem, że miałeś wtedy rację. Zawsze ją masz.
- I w tym się zgadzamy. - zaśmiał się cicho szatyn, co przyprawiło bruneta o szybsze bicie serca. - Poza tym wspaniałego chłopaka tak?

Syriusz uśmiechnął się i położył dłoń na policzku szatyna przyprawiając go o szybsze bicie serca i mocny rumieniec.

- Jedynego w swoim rodzaju. - powiedział i nachylił się do chłopaka. - Dodatkowo takiego, który miał coś dokończyć.
- Nie rozumiem. - powiedział zdezorientowany.
- Czekam na kontynuację sytuacji z przerwy między próbami.
- A dokładniej? - Remus postanowił podroczyć się z chłopakiem.
- A dokładniej jeśli zaczyna się pocałunek to sie go nie przerywa tak nagle. To jest... - mówił, ale przerwał widząc przybliżającą się twarz szatyna.
- Jest? Jakie? - zapytał zielonooki patrząc głęboko w oczy i zatrzymując się wargami kilka centymetrów przed ustami chłopaka.
- Irytujące. - odezwał się i popatrzył z wyrzutem na chłopaka.

Nie wiele już myśląc przyciągnął go do siebie i mocno pocałował. Remus nie powstrzymywał bruneta przed dominowaniem w tym pocałunku i całkowicie oddał się woli bruneta, jednak ten wolał odpłacić się za wcześniejsze droczenie z nim. Dla zabawy jeździł językiem po wardze szatyna, czasem ją przygryzając i czekając jak zareaguje na to zielonooki. Tak jak się spodziewał, szatyn momentalnie zrobił się czerwony i szybko odsunął od szarookiego.

- Coś nie tak? - zapytał nie powstrzymując cisnącego się na usta uśmieszku.
- Ja... Ja nie... Ja nigdy... - zaczął się jąkać i ukrył twarz w dłoniach.
- Co ty nigdy? - zapytał doskonale domyślając się o co chodzi.
- Nigdy nie całowałem się z... - przerwał.
- Z... czym? - Syriusz nie przerywał gry na nerwach chłopaka.
- Syiuszzz. - powiedział nerwowo przeciągając ostatnią literę.
- Remusss. - odpowiedział mu podobnie chłopak.
- Nigdy... - zaczął szatyn.
- Nigdy. - powtórzył brunet
- Nie całowałem się z...
- Nigdy nie całowałem się z... - mówił udając jego głos.
- Z języczkiem. - odezwał się całkiem odwracając od chłopaka.
- Nigdy nie całowałem się z języczkiem. - powtórzył cicho. - Hmm. - udał zamyślenie.
- Co takiego hmmm? - zapytał szatyn.
- Nie sądziłem, że będę twoim pierwszym. - skomentował.
- Moim pierwszym? - zapytał cały czerwony odwracając się z powrotem do chłopaka, najwidoczniej ciekawość zwyciężyła.
- No wiesz tym, który pierwszy Cię tak pocałuje. - zaczął.
- Skąd myśl, że będziesz pierwszym i że się na to zgodzę? - zapytał unosząc jedną brew.
- Nie będziesz miał wyboru.

Skomentował i znowu przyciągnął go do siebie brutalnie wpijając w jego usta. Remus jęknął cicho co nie uszło uwadze bruneta, który z diabelskim spojrzeniem wykorzystał moment nieuwagi, zaskoczenia i lekko rozchylonych warg wkradając się do środka swoim językiem. Remus spojrzał na niego z wyrzutem, ale nawet nie próbował uciec, w końcu zamykając oczy i oddając się chwili przyjemności. Syriusz objął szatyna w pasie i jeszcze mocniej przywarł do chłopaka chcąc być jak najbliżej niego. Ich usta starały się znaleźć odpowiedni dla nich rytm, w końcu harmonijnie się dobierając. Syriusz czuł jak Remus zaczyna poruszać delikatnie swoim językiem i nie mógł powstrzymać się od uśmieszku, co w trakcie pocałunku jest dość trudne. Oderwali się od siebie dopiero gdy nie mogli złapać już pkwietrza. Remus, cały czerwony, spojrzał na Syriusza, który nie powstrzymywał już szelmowskiego uśmieszku i iskierek rozbawienia w oczachm

- Mówiłem, że będę twoim pierwszym. - skomentował.
- Odczep się. - powiedział wtulając w pomarańczowy sweter bruneta.
- Będę tym, który skradnie Ci wszystkie pierwsze razy. - powiedział i ucałował mu czubek głowy.
- Nie bądź tego taki pewny. - powiedział lekko odsuwając się od chłopaka. - Poza tym czy to nie jest przypadkiem mój sweter?
- Musisz się przyzwyczaić, że zakładam twoje ubrania. Mówiłem, że lubię twój zapach.
- Ja twój też. - powiedział pod nosem, ale nie wystarczająco cicho, gdyż Syriusz doskonale to usłyszał.
- Coś mówiłeś? - zapytał udając, że nie usłyszał.
- Że jest mi zimno. - wymyślił szybko.

Syriusz jeszcze szerzej się uśmiechnął i nie myśląc długo, wstał, zdjął z siebie sweter szatyna, po czym założył mu go. Szatyn nie wiedział jak na to zareagować. Siedział tylko gapiąc się ciągle na dobrze zarysowany brzuch bruneta, upominając się w myślach, że powinien już odwrócić wzrok, jednak dalej tego nie robił.

- Yyy dzi... dzięki. - wychrypiał przez ściśnięte gardło.
- Nie ma sprawy. - zaśmiał się cicho.

Usiadł obok szatyna po turecku i pomyślał, że oddając sweter nie będzie miał jego zapachu, dlatego dziękował sobie, że pewność siebie jeszcze go nie opuściła i znowu nie wiele myśląc przyciągnął do siebie szatyna usadawiając go na swoich nogach. Obiął go mocno i wtulił głowę w jego kark, przez co szatyn głośno westchnął. Siedzieli tak chwilę, aż w końcu Lupin postanowił przerwać ciszę.

- Musisz mnie wprowadzać w jeszcze większe zawstydzenie? - zapytał Remus.
- Mhm. - mruknął Syriusz delikatnie przejeżdżając nosem po szyji szatyna.
- Jesteś lodowaty. Poza tym wystarczyło pomyśleć o jakimś ubraniu, czapce, swetrze czy innej rzeczy, a ona by się tu pojawiła. - mówiąc to nie zauważył, że przedmioty te pojawiły się obok nich. - Nie musiałeś oddawać mi mojego swetra.
- I co teraz zrobisz z tymi rzeczami? - zapytał brunet wskazując zdziwionemu szatynowi przedmioty. - Czapka? Serio?
- Nie marudź. Masz. - powiedział i zdjął swój sweter podając go brunetowi, a sam zabrał niebieski leżący na ziemi i go założył.
- Wiesz, że mogłeś mi dać ten niebieski? - zapytał unosząc jedną brew.
- Wiem. - odpowiedział i lekko się zarumienił. - Wolę jak chodzisz w moim.
- Zapamiętam. - skomentował ubierając z powrotem sweter szatyna. - A czapka?
- Co masz do tej czapki? - powiedział i z iskierkami rozbawienia założył ją sobie na głowę. - Przynajmniej uszy mi nie zmarzną.
- Czemu we wszystkim Ci do twarzy? - zapytał.
- Przestań. - odpowiedział rumieniąc się.
- Co przestań? - zapytał zdezorientowany.
- Przestań mnie zawstydzać. - odezwał się.

Nie czekając na odpowiedź bruneta wstał i podszedł do kanapy. Ułożył sobie jedną z poduszek pod głowę i położył się. Syriusz podszedł cicho do niego i położył się obok szatyna.

- Nie umiem się powstrzymać. Jesteś uroczy gdy się rumienisz. - odezwał się i położył głowę na klatce piersiowej Remusa.
- I co ja mam z Tobą zrobić? - zapytał sam siebie.
- Najlepiej przytulać i całować. Nie mam skomplikowanej instrukcji użycia. - odpowiedział.
- Da się zrobić. - skomentował i objął bruneta.
- Jest mi tak dobrze, że zaraz zasnę.
- To idź spać. Obudzę Cię za jakiś czas.
- Mhm. - mruknął w odpowiedzi już powoli udając się w objęcia Morfeusza.

Remus uśmiechnął się pod nosem. Pochylił głowę i ucalował czoło bruneta. "Mógłbym tak spędzić resztę życia." pomyślał szatyn. Chwilę jeszcze przyglądał się jak oddech Syrisuza zwalnia i staje się miarowy, jeszcze mocniej go objął.

- Dobranoc kochany. - odezwał się wiedząc, że brunet już śpi i nie może go usłyszeć.

Ułożył się wygodniej i sam zaczął odpływać do świata sennych marzeń. Zanim całkowicie odpłynął usłyszał jeszcze ciche mamrotanie przez sen bruneta.

- Kochany, kochany, kochany. - mruczał przez sen Syriusz.

Szatyn uśmiechnął się pod nosem i w końcu pozwolił sobie na odpłynięcie.

Obaj gryfoni nie wiedzieli, że wycieczka do Hogsmeade zdążyła się już skończyć, a dwójka z całej grupy właśnie chodziła po całej szkole ich szukając, chcąc dowiedzieć się czy ich ulubiona para zdążyła się już pogodzić czy najzwyczajniej w świecie pozabijać. Tak też śpiąc w swoich objęciach nie spodziewali się, że za jakiś czas w Pokoju Życzeń odwiedzą ich rudowłosa Lily Evans i okularnik James Potter.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top