ROZDZIAŁ 2.

SYRIUSZ

Po tym, jak Remus wyszedł, reszta szybko przebrała się w swoje szaty. Oni nie mieli problemu widzieć siebie w samych koszulkach albo bokserkach. Tylko Remus był wstydliwy z całej ich grupy, co Syriusz uważał za dowód na to, że jest uroczy, a James na to, że jeszcze nie zdemoralizowali go całkowicie.

- Musimy zwracać większą uwagę czy nikt nas nie podsłuchuje, jak rozmawiamy o naszych planach. I nie chodzi mi tu teraz o naszego Luniaczka, a o to, że ktoś mógłby podsłuchać naszych planów na żarty i inne durne pomysły. - zaczął James, jak usiedli już na swoje miejsca w pełnych szatach.
- Tak, będziemy mieć się na baczności. - odpowiedział mu Peter.
- Coś znowu mnie ominęło? - do przedziału wszedł Remus i popatrzył na gryfonów, jednak oni tylko pokręcili głowami.
- Cholera, jaki głupi krawat. - krzyknął Black, który już od kilku minut męczył się z prawidłowym jego zawiązaniem.
- Daj, pomogę Ci. - odezwał się Lupin i podszedł do przyjaciela.

Remus zawsze był idealnie ubrany, każdy guzik na swoim miejscu, ani jednego zagięcia na koszuli i jeszcze teraz do tego dumnie noszona odznaka prefekta. A reszta? Jak zwykle mieli na to kompletnie wypięte pośladki. James miał założoną szatę, ale nie zapiętą, Peter męczył się z zawiązaniem butów, a Syriusz... no cóż, ten był dopiero ewenementem. Krawat był jego najmniejszym problemem.

- Ymm Syriusz, czy wiesz, że masz szatę założoną na lewą stronę? - powiedział Remus, przyglądając się chłopakowi.
- Oh na serio? Dlatego było mi tak dziwnie. - powiedział i zaczął zdejmować szatę, pod którą nie miał żadnej koszuli czy nawet podkoszulka.

Remus cicho pisnął i odwrócił sobie głowę, a także zamknął oczy, po czym cofnął się dwa kroki. Syriuszowi nie umknęło zachowanie przyjaciela, który widać było, że jest zawstydzony. Uśmiechnął się kącikiem ust i spojrzał na chłopaka przed sobą, zapominając, że w przedziale jest też James i Peter, ci zaś nie zwracali większej uwagi na pozostałą dwójkę, bo byli zajęci dogrywaniem partii szachów. Syriusz szybko założył, tym razem dobrze szatę i odchrząknął, dając sygnał Remusowi, że już może na niego spojrzeć. Ten delikatnie z przymrużonymi oczami odwrócił się w stronę chłopaka. Zauważył, że Syriusz jest już ubrany i trzyma w ręku krawat w barwach ich domu. Otworzył już całkiem oczy, ale nie popatrzył na chłopaka tylko na krawat, który odebrał Syriuszowi i podszedł bliżej niego, by mieć dostęp do kołnierza jego koszuli. Dopiero teraz popatrzył w jego szare oczy. Black uśmiechał się, myśląc o tym, że Remus jest (i to przez niego) zarumieniony.

- A co to za rumiana buźka? - zapytał zaczepnie zawstydzonego chłopaka.
- Oh zamknij się Black i daj mi pracować. - odgryzł się Remus.
- Ha ha wyglądasz uroczo. - odpowiedział Syriusz i już nic później nie mówił.

Remus szybko zawiązał mu krawat i usiadł prawie przy samych drzwiach na siedzeniu, starając się nie patrzeć na Syriusza. Po kilku minutach dojechali do stacji w Hogsmeade. Gdy pociąg tylko się zatrzymał, Lupin wybiegł na stację.

- A temu, co się stało? - zapytał James.
- Yyy nie mam pojęcia. - odparł Syriusz, zastanawiając się, o co chodziło jego przyjacielowi i czy to on nie zrobił mu czegoś złego.
- Chodźmy do niego się dowiedzieć. - jako jedyny, mimo dziwnej sytuacji opanowany i bez emocji odezwał się Peter, który pewnie jedyne, o czym teraz myślał to o uczcie w Wielkiej Sali.

Cała trójka poczekała, aż tłum wysiądzie z pociągu, po czym sami wyszli na stację. Mimo poszukiwań nie odnaleźli w tłumie swojego kolegi, więc razem z innymi ruszyli w stronę hogwardzkich karet z testralami. Wsiedli do pierwszej lepszej, jednak Syriusz ciągle zastanawiał się, co stało się Remusowi i czy miało to związek z jego komentarzem. Zauważył Lily, więc do niej podszedł.

- Nie widziałaś może Remusa? - zapytał się dziewczyny.
- Yyy... Nie - zastanawiała się co odpowiedzieć.
- Evans nie umiesz kłamać, gdzie on jest i o co mu chodziło? - spytał już lekko zdenerwowany Syriusz.
- Nie wiem, gdzie jest ok? Powiedział mi tylko, że się zdenerwował i musi odreagować, dlatego chce bez was i nas (wskazała na siebie i dziewczyny obok) pojechać do szkoły i że tam się spotkamy.
- Rozumiem. Dzięki Evansówna. - odpowiedział Syriusz i wrócił do swoich przyjaciół.
- I co? Widziała go? - odezwał się James.
- Tak, powiedział, że się zdenerwował i chce odreagować i że pojedzie sam do szkoły. Nie wiem, o co mu chodziło. - odpowiedział Black, wzruszając ramionami.
- Oj przejdzie mu, dobra siadajcie, bo już karety ruszają. - powiedział Peter, który nie mógł się już doczekać wszystkich pyszności.
- Zapytamy się go, o co mu chodziło już w szkole. - dodał James i po chwili ruszyli w stronę zamku.

REMUS

Remus nie mógł zrozumieć, dlaczego musiał się zarumienić jak jakiś idiota przy Syriuszu, przecież już widział go bez koszulki, czy to po treningach jego i Pottera w drużynie Quidditcha, czy po jego wyjściu z łazienki, w końcu mieli we czterech razem pokój. Zastanawiał się nad tym, siedząc w przedziale i starając się nie patrzeć na Syriusza. Był zły na niego za ten głupi komentarz. A najbardziej był zły na swoje zachowanie, czemu jego głupie ciało zareagowało tymi rumieńcami. Gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk hamulców pociągu, odetchnął z ulgą i zaraz po jego całkowitym zatrzymaniu wstał i wybiegł na stację. Nie chciał patrzeć na chłopaków, bał się, że będą mu dogryzać, że jest taki "uroczy i słodki" i że się rumieni na widok klaty Syriusza. Nie zniósłby tego, dlatego wolał ich unikać. Gdy szedł stacją wzdłuż pociągu, wpadł na Lily.

- Wow, Remus powoli. Jeszcze zrobisz komuś krzywdę. - powiedziała dziewczyna, łapiąc Lupina za ramiona i zatrzymując w miejscu.
- Przepraszam, nie chciałem na Ciebie wpaść. - odpowiedział, patrząc jej w oczy.
- Gdzie tak pędzisz? Przecież karety są w drugą stronę. - zapytała Evans.
- Nie chce nimi jechać. - dodał chłopak.
- Czy coś się stało Rem? Jesteś jakiś dziwny. - Lily doskonale wiedziała, kiedy Remusa coś gryzło.
- Oh to nic takiego, trochę się zdenerwowałem i chce odreagować i w samotności pojechać do szkoły.
- A może chcesz się zabrać ze mną i dziewczynami? Bardzo lubimy twoje towarzystwo.
- Nie, dziękuję Lily, serio chce pobyć chwilę sam. A i nie mów chłopakom, że mnie spotkałaś, dobrze?
- To przez nich jesteś taki zdenerwowany?
- Proszę Lily, nie naciskaj, do zobaczenia w szkole. - powiedział chłopak, po czym szybkim krokiem poszedł dalej przed siebie.

Mijał uczniów i kierował się na początek pociągu, gdzie stał gajowy i strażnik kluczy szkoły - Rubeus Hagrid. Był to pół olbrzym mierzący około trzech metrów, z grubymi ciemnymi włosami i gęstą, ciemną brodą zasłaniającymi mu prawie całą twarz. Wykrzykiwał na całą stację, aby pierwszoroczni podeszli do niego, ponieważ razem z nimi będą do Hogwartu płynąć łodziami, a nie tak jak inni - jechać karetami. I to właśnie był pomysł Lupina na podróż do szkoły z dala od Syriusza i reszty. Wyminął kilku uczniów i podszedł do Hagrida.

- Dobry wieczór Hagridzie, miło znowu Cię widzieć. - odezwał się Lupin.
- Oo witaj Remusie, co takiego Cię do mnie sprowadza? - odpowiedział facet.
- Właściwie to chciałem Cię prosić o podwiezienie do szkoły. Nie chce jechać z innymi karetami i pomyślałem, że pozwolisz mi płynąć razem z pierwszorocznymi łodziami.
- W sumie czemu nie, wsiadaj do mojej łodzi Lupin. A ta reszta niesfornych dowcipnisiów gdzie?
- Oh oni pojechali już do szkoły.
- Rozumiem. - Hagrid nie dopytywał, za co Remus był wdzięczny.

Krzyczał jeszcze przez kilka minut, tłumacząc nowym uczniom, by wsiadali po cztery osoby na łódkę, a później sam przysiadł obok Remusa i machnięciem parasola (jego połamanej kiedyś różdżki) ruszył wszystkie łódki w stronę zamku. Płynęli kilka minut, aż ku szokom i westchnieniom nowych uczniów ukazał się zamek w jego pełnej okazałości. Mimo że Remus chodził tu już kilka lat, nigdy nie mógł przestać się zachwycać i nie zauważyć jaki wspaniały jest ten zamek. Wszystko zawdzięczał dyrektorowi, Albusowi Dumbledore'owi, który mimo likantropii Remusa zgodził się na jego naukę w tej szkole, a nawet sam przyjechał do jego domu i wbrew strachowi jego rodziców wyciągnął pomocną dłoń i stworzył dla niego warunki, by spokojnie mógł przechodzić swoje przemiany. Wykorzystał do tego Wrzeszczącą Chatę, wmówił mugolom i czarodziejom, że tam straszy, nałożył wiele zaklęć chroniących, a przede wszystkim wybudował tunel, który prowadził aż do błoni obok szkoły. Przy wejściu zasadził Wierzbę Bijącą, która nie pozwalała się nikomu zbliżyć. I tak Remus razem z nauczycielem, zazwyczaj panią Pomfrey ze skrzydła szpitalnego podróżował każdej pełni do drzewa, które wystarczyło dotknąć dużym kijem w jedno miejsce, by przestawało być niebezpieczne i już sam przechodził do chatki tunelem, by tam nie stwarzać dla innych niebezpieczeństwa jako wilkołak. Remus mimo tego bólu związanego z jego tajemnicą kochał szkołę, traktował ją jak jego drugi dom. Po chwili zachwytu podpłynęli do przystani, na której czekał na nich woźny Hogwartu - Argus Filch, którego nikt nie lubił. Odebrał od Hagrida grupę uczniów, nie zauważając Remusa ku jego zadowoleniu i poprowadził przez mury szkoły tuż przed Wielką Salę, z której słychać było wrzaski uczniów. Filch odszedł do swoich zajęć, pozostawiając grupę przerażonych dzieciaków samych sobie. Remus, widząc ich przestraszone miny, uśmiechnął się i wspominał, jakby to on sam jeszcze raz stał tutaj i czekał na wezwanie jego imienia przy wszystkich uczniach, by Tiara Przydziału wybrała dom, do którego będzie należeć, nowych przyjaciół i rodzinę. Nawet cicho słyszał w głowie ten głos wołający na całą Wielką Salę "GRYFFINDOOOR". Chciał trochę dodać pewności siebie nowym uczniom, dlatego zrobił coś, czego nigdy by po sobie się nie spodziewał. Wyszedł przed grupę i odchrząknął, po czym zaczął mówić.

- Wiem, jak się czujecie. Jest to tak przerażające, że pewnie wasze ręce całe się trzęsą. - W tej chwili cicho zza rogu wyszła profesor transmutacji Minerwa McGonagall, ale nie odezwała się, więc Remus nie mógł wiedzieć, że stoi tuż za nim i dalej mówił do uczniów. - Sam kilka lat temu przez to przechodziłem, ale mogę powiedzieć wam, że lata, które spędzicie wśród tych murów, będą najlepszymi, jakie kiedykolwiek będziecie wspominać. Naprawdę dzieciaki nie ma się czego bać. I nawet jeśli myślicie, a mówię to z własnego doświadczenia, że tu nie pasujecie, albo co jeśli mnie nie wybiorą, nie polubią, to porzućcie te głupoty. Obojętnie do jakiego domu traficie, to wiedźcie, że już możecie czuć się uczniami tej szkoły.
- A mówi to jeden z naszych najlepszych uczniów i prefekt domu Godryka Gryffindora, więc na pewno nie kłamie. - wtedy właśnie odezwała się McGonagall, a dusza Remusa o mało co ze strachu nie wyskoczyła z ciała.
- Yy pani profesor. - zaczął Remus, skłaniając głową w stronę uśmiechniętej nauczycielki.
- Remusie co tutaj robisz? Powinieneś już dawno być z innymi w Wielkiej Sali. - zaczęła Minerwa.
- Tak pani profesor, przypłynąłem tutaj z pierwszorocznymi i Hagridem łódkami, a później nie chciałem ich zostawiać samych, gdy pan Filch odszedł do innych obowiązków. - szybko wytłumaczył się i spuścił głowę.
- Oh nic się nie stało, w sumie nawet dobrze, że tu jesteś. Pokażesz się reszcie szkoły, dumnie zamykając orszak uczniów, jako nowy prefekt naszego domu.

I tak po kilku minutach tłumaczenia dzieciom zasad przydziału i tego, czego mają spodziewać się za drzwiami do Wielkiej Sali, ruszyła, by je otworzyć. Cała sala momentalnie ucichła i spojrzała na wchodzącą grupę. Gdy wszyscy pierwszoroczni weszli, Remus sam wszedł do sali, ku jeszcze większemu zaskoczeniu, już nie tylko uczniów, ale i nauczycieli. Szedł przez salę za grupą, aż w końcu zauważył przy stole gryfonów swoich przyjaciół. Nie mógł spojrzeć im w oczy, dlatego usiadł tuż obok jego przyjaciółki Lily i skupił się, na tym, co działo się przed stołem nauczycieli, ale ważniejsze było to, że czuł na sobie mimo kilku innych, ten jeden konkretny wzrok. Wzrok Syriusza cholernego Blacka.

SYRIUSZ

Kareta jechała wolno dzięki czemu przez całą drogę Syriusz mógł zastanawiać się w ciszy i spokoju nad tym co zrobił albo powiedział nie tak. Wiedział, że Remus jest z tych zawstydzających się wszystkim, ale nie sądził, że po takim drobnym komentarzu przy najbliższej okazji od nich ucieknie. Jeszcze gorzej czuł się wtedy gdy po kilkunastu minutach jazdy wysiedli i mimo czekania nie zauważyli w żadnej z karet Remusa.

- Kurde gdzie on jest? A co jeśli mu się coś stało? - zapytał Syriusz już mocno martwiąc się o przyjaciela.
- Spokojnie Łapo, pewnie już jest w środku, chodźmy do Wielkiej Sali.

I tak w trójkę poszli do głównej sali w zamku. Cztery stoły stały równolegle do siebie. Każdy przeznaczony był dla jednego z czterech domów - puchonów, gryfonów, krukonów i ślizgonów. Prostopadle do nich stał stół dla nauczycieli. Syriusz nie zwracał uwagi na wystrój, którym pewnie kiedy indziej by się zachwycał, teraz jednak szukał swojego przyjaciela, jednak tak jak już wcześniej podejrzewał nie było go.

- Może jest w dormitorium, pójdę lepiej sprawdzić. - ciągnął Syriusz.
- Na pewno zaraz przyjdzie, siadaj Łapo i się nie zadręczaj. - odezwał się James i podszedł do stołu gryfonów.
- Na pewno jest z Lily i dziewczynami, chodź siadajmy, zaraz się zacznie ceremonia przydziału. - odezwał się Peter, który dobrze wiedział, że po ceremonii przydziału będzie uczta, a tego nie mógł przegapić nawet jeśli też trochę martwił się o kumpla.
- Może i masz rację. - odpowiedział mu Syriusz, ale bez przekonania.

Razem przeszli kilka kroków i usiedli obok Jamesa. Chwilę później cała sala zaczęła się zapełniać. Nagle przez drzwi do sali weszła Lily z dziewczynami i ku wielkiemu zaskoczeniu Syriusza była bez Lupina. Teraz to już na serio zaczął się martwić.

- Lily widziałaś go gdzieś? - zatrzymał w pół kroku Evans.
- Kogo? - zapytała zdezorientowana.
- Jak to kogo!? Remusa! - powiedział, a wręcz krzyknął w stronę dziewczyn.
- Nie, mówiłam Ci już na stacji. On chciał od was odpocząć. Było go nie denerwować. - powiedziała po czym odeszła i usiadła kilka miejsc dalej od Jamesa.

Przez chwilę Syriusz patrząc na stół nauczycieli zastanawiał się czy im nie powiedzieć, że brakuje jednego ucznia, jednak nie chciał ich stresować tuż przed ceremonią. Usiadł na miejscu obok Jamesa, a naprzeciwko ich usiadł Peter. Rozejrzał się jeszcze raz po sali, by sprawdzić czy Lunatyk nie przyszedł, zatrzymał wzrok na stole ślizgonów, a dokładniej na swoim bracie, który krzyżując ich spojrzenia pomachał mu ręką i się uśmiechnął. Oddał uśmiech i odwrócił się do Jamesa, który oparł głowę na rękach położonych na stole i patrzył rozmarzonym wzrokiem na siedzącą trochę dalej rudowłosą.

- Kochasiu zapomniałeś już? Twój kolega zaginął, a tobie tylko romanse w głowie. - wytknął mu Black.
- To nie tak, że się nie martwię, ale tylko na nią spójrz. Jest piękna. - zaczął James po czym podniósł się z miejsca i na całą salę krzyknął - EVANS UMÓWISZ SIĘ ZE MNĄ?

Cała sala spojrzała na niego, a rudowłosa tylko pokręciła głową i wywróciła oczami. Syriusz dobrze wiedział, że to ją jeszcze bardziej denerwuje, ale nie pomagał w podrywaniu dziewczyn Rogaczowi, bo ten nie widział świata poza Evansówną, a na nią sam nigdy nie poznał sposobu, gdyż nigdy nie brał jej pod uwagę ze względu na braterską umowę "nie podrywania dziewczyny kumpla". Scena Pottera rodem z teatru została zakończona krzykiem dyrektora, który nakazał "więcej wyczucia i wyznawania uczuć w bardziej odpowiednich miejscach i sytuacjach" a także wrócenie Jamesa na jego miejsce. Wszyscy śmiali się, rozmawiali ze sobą i krzyczeli, jednak gdy po chwili drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły zrobiła się kompletna cisza. Przez środek sali przechodziła właśnie profesor transmutacji - Minerwa McGonagall, a za nią parami wchodzili do sali pierwszoroczniacy rozglądający się i podziwiający cały wystrój. Jednak to nie wywołało takiego zaskoczenia i poruszenia u uczniów, a także nauczycieli, jak osoba, która do sali weszła ostatnia. Był to nikt inny jak Remus Lupin. Syriuszowi na jego widok serce uderzyło mocniej, a potem odetchnął z ulgą widząc, że jego przyjaciel jest cały i zdrowy. Wszyscy spoglądali na niego aż do momentu gdy nie podszedł do stolika gryfonów mijając Syriusza, Jamesa i Petera i usiadł obok Lily. Wtedy wzrok całej szkoły zwrócił się na nowych uczniów i tylko przyjaciele Remusa dalej na niego spoglądali, a ten tylko odwrócił się i skupił na tym co dzieje się przy stole nauczycieli, gdzie właśnie przez Filcha została wniesiona Tiara Przydziału i zwykły taboret. Syriusz nawet nie zwrócił na to uwagi, ciągle patrzył na chłopaka siedzącego obok Evans. Ten natomiast jawnie go ignorował i nie raczył nawet na niego spojrzeć odkąd wszedł do sali.

- Jakby wzrok mógł zabijać to Remus leżałby już na ziemi. - odezwał się James.
- Ja przynajmniej na niego spojrzałem. - odezwał się Syriusz patrząc dalej tym razem na rozmawiającego z Lily chłopaka.
- Sugerujesz mi, że się o niego nie martwię i nim nie przejmuję? - zapytał lekko wkurzony James.
- Co? Nie. Nie mówiłem o tobie. To on. Wszedł do sali jakby nigdzie nie uciekł ani nic takiego i nawet nie raczył na mnie... Znaczy na nas spojrzeć. - odpowiedział szarooki zwracając wzrok na Jamesa.
- Oh czyli po prostu chodzi o twoją urażoną dumę. - odezwał się James.
- Nie o to chodzi, ah w sumie nieważne. - zakończył Syriusz.
- Zawsze jest nieważne... - ciągnął dalej James, jednak Syriusz już nic od siebie nie dodał.

Przez czas ich rozmowy wszyscy uczniowe zostali już wybrani do nowych domów, a reszta szkoły odśpiewała hymn, oczywiście każdy na swój rytm. Później stół ku zachwytowi Petera zapełnił się każdego rodzaju przysmakami. Syriusz nic nie jadł. Dalej głupio wpatrywał się w ignorującego go Remusa, który gdy nikt inny nie patrzył wyjął różdżkę i zmienił chyba jakiś sok w parujący od ciepła napój. Chwilę potem by rozluźnić trochę atmosferę między nim a Jamesem, pomyślał, że jeszcze nie zaplanowali żadnego żartu, a to była doskonała zachęta do rozmowy.

- Wiecie, że jest początek roku szkolnego, a my dalej nie odwaliliśmy niczego wbrew regulaminowi? - zaczął.
- No i to jest Syriusz, którego znam i lubię. Więc bracie, jakie masz pomysły? - odezwał się uradowany James.
- Co wy na to by użyć pelerynki i mapy, aby trochę zabawić się w "szok na śniadaniu"? - kontynuował tajemniczo Black.
- To znaczy? - zapytał Peter jedzący trzecią porcję kurczaka.
- To znaczy, że zupełnie przypadkiem jakieś zwierzątko może pomylić drogę i zjawić się na śniadaniu w Wielkiej Sali. Osobiście polecam jednorożca.
- Genialne!... ale skąd my go weźmiemy? - odezwał się trochę za głośno James, tak że kilka osób spojrzało w ich stronę.
- Jak to skąd? Z zagrody Hagrida. - odezwał się znowu Peter.
- No oczywiście, całkiem o tym zapomniałem, a jak chcecie go tutaj sprowadzić? Przecież on nie da nam się złapać. Jest to dzikie stworzenie. - trochę stracił zapał James.
- Wystarczy trochę go spłoszyć, a potem pilnować by znalazł drogę do zamku. A potem...
- Potem niech się dzieję wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. - wciął się Potter.
- No to plan mamy, jeszcze tylko poinformować o tym Remusa i... - zaczął Peter.
- Czekaj co? Chcesz przekonać do takiego wariackiego planu Remusa? Przecież jak on jest obrażony na nas, to nigdy się nie zgodzi. - teraz to Syriusz wciął się w wypowiedź.
- Wystarczy go spytać o co chodzi i przeprosić, a potem znowu grupka będzie się przyjaźnić i wszyscy będą zadowoleni. - mówił pewny siebie Potter.
- Może. Może i masz rację.

Powiedział Syriusz bez przekonania i zwrócił wzrok na Remusa, który akurat w tej chwili patrzył w jego stronę. Ich spojrzenia się spotkały. Syriusz nie mógł nic wyczytać z tego wzroku, ale nie chciał ustępować. Chciał za wszelką cenę dowiedzieć się co zrobił źle albo czego nie zrobił. Posłał uśmiech Remusowi, jednak ten go nie odwzajemnił tylko spuścił wzrok i odwrócił głowę, znowu wracając do rozmowy z dziewczynami.

REMUS

Siedzieli tak chwilę słuchając jak McGonagall wyczytywała imiona, a Tiara wybierała domy, by potem głośno nagrodzić nowych uczniów oklaskami. Remus mimo, że był prefektem i powinien dla samego przykładu bić brawo, siedział tylko cicho patrząc na swoje dłonie położone na stole.

- Dobra Remus. Gadaj o co chodzi. - ciszę postanowiła przerwać Lily.
- Nie rozumiem... - zaczął chłopak.
- Oh dobrze rozumiesz, co się z Tobą i chłopakami dzieje. - ciągnęła Evans.
- To nic takiego. Chciałem pobyć trochę z wami i tyle. - wymijał się od odpowiedzi Remus.
- Nie chcesz teraz mówić to nie, ale kiedy indziej wyciągnę od ciebie tą informację. - powiedziała rudowłosa.

McGonagall skończyła przydział do domów, chwilę później po krótkim komentarzu Albusa Dumbledore zaczęto śpiewać hymn szkoły, a później na stołach pojawiło się jedzenie ku zadowoleniu całej sali. Remus nie mógł przez myśli kłębiące się w jego głowie nic przełknąć, więc siedział tam popijając tylko sok dyniowy, chociaż zdecydowanie wolałby herbatę. Dlatego gdy nikt nie patrzył na niego wyjął różdżkę i machnął na szklankę zmieniając ją w kubek parującej herbaty ziołowej.

- A tak poza tym to czemu Syriusz tak na ciebie patrzy? - tym razem odezwała się Dorcas siedząca naprzeciwko Remusa.
- Dalej się patrzy? - zapytał ale bardzo cicho.
- Nie, znaczy teraz rozmawia z Jamesem.
- Genialne... - dało się słyszeć podniesiony głos Jamesa, który po chwili wrócił do rozmowy z Syriuszem.
- Ciekawe co jest takiego genialnego. - dodała Mary patrząc w kierunku gryfonów.
- Pewnie znowu coś wymyślili, coś co łamie połowę zasad regulaminu i może się źle skończyć. - odpowiedziała Lily.
- Być może tak. - odezwał się Remus spoglądając w stronę Syriusza.

W chwili gdy na niego spojrzał, sam chłopak oddał spojrzenie i przez kilkanaście sekund wpatrywali się w siebie bez żadnego wyrazu na twarzach starając się odczytać coś ze swoich spojrzeń. Po chwili Syriusz uśmiechnął się do Remusa. Ten natomiast, by znowu jak debil się nie zarumienić zerwał kontakt wzrokowy i odwrócił się do rozmawiających dziewczyn.

- ...I tak wyglądały moje wakacje. A u ciebie jak było Remus? - zapytała się Marlene.
- Yyy dobrze, znaczy głównie nauka i książki. Nic ciekawego. - nie chciał rozmawiać, ale też głupio było nie odpowiedzieć.
- Lily czy wy przypadkiem nie musicie zaraz zbierać pierwszaków i im pokazać zamku a potem dormitorium? - dodała Dorcas.
- W sumie to tak, ale nie mam pojęcia jak w godzinę albo dwie mamy wyrobić się z pokazaniem im całej szkoły. Przecież nawet tydzień by nie wystarczył. - odezwała się zielonooka.
- Damy jakoś radę. - próbował dodać im pewności siebie Remus.

Po kilkudziesięciu minutach i jeszcze jednym komentarzu dyrektora całą salę zaczęli opuszczać uczniowie. Remus razem z Lily wstali i podeszli do początku stołu gdzie siedzieli pierwszoroczni. Chcieli poczekać aż inni wyjdą by nie tworzyć niepotrzebnego zamieszania. Remus wyszukał w tłumie swoich przyjaciół, którzy rozmawiali mocno gestykulując rękami i odprowadził ich wzrokiem aż do samych drzwi Wielkiej Sali. Kilka minut później nie było już nikogo oprócz nowych gryfonów i dwojki prefektów w sali.

- Dobrze, teraz ustawcie się w pary i idziemy. - odezwała się Lily, a Remus kiwał na zgodę głową.

Wyprowadzili grupę, Lily na początku a Remus na końcu. Na początku chcieli pokazać uczniom ważniejsze sale, takie jak do eliksirów czy transmutacji, a także odpowiadać na każde zadane pytanie. Później pokazali gdzie są inne sale i łazienki (wyjaśnili im też jak z nich korzystać, bo jeden z uczniów wszedł do damskiej toalety i natknął się na Martę co było według niego okropne), porozmawiali o zasadach panujących w szkole i o regulaminie, a na koniec po około dwóch godzinach oprowadzania po całej szkole skierowali się do wieży Gryffindoru by pokazać im dormitorium. Na końcu schodów był duży obraz przedstawiający Grubą Damę. Aby dostać się do Pokoju Wspólnego trzeba było powiedzieć poprawne hasło.

- Dobry wieczór kochani, czyżby nowi gryfoni? Ah cudownie witam was, witam i was Lily i Remusie, widzę że zostaliście prefektami, gratuluję! - rozmawiał obraz.
- Miło panią znów widzieć, a hasło brzmi "Actus hominis" (łac. Czyny człowieka) - odpowiedział Remus.
- Hasło poprawne, zapraszam do środka. - odezwał się obraz, a potem odsunął i stworzył przejście do Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

W środku było dość głośno. Ba! Impreza powitalna trwała w najlepsze. A każdy dobrze wiedział kto za to odpowiadał. Lily wskazała pierwszoroczniakom gdzie są ich pokoje, a w tym samym czasie Remus rozglądał się za sprawcami tej imprezy, a Ci siedzieli na kanapach przy kominku rozmawiając ze starszymi uczniami i kilkoma, no dobra kilkunastoma dziewczynami, które najbardziej zainteresowane były, nikim innym jak Syriuszem. Po chwili Lupin podszedł niezauważony przez resztę Huncwotów do kominka.

- Serio nie mogliście się powstrzymać? - podniósł głos by przekrzyczeć muzykę, czym przestraszył Jamesa, Petera i Syriusza, którzy podskoczyli na swoich miejscach.

SYRIUSZ

Do końca uczty już nie patrzył na Remusa, wręcz przeciwnie zaczął skupiać się na innych ważniejszych kwestaiach.

- James! Mamy jeszcze gdzieś zapasy piwa kremowego i ewentualnie ognistej? Przecież nie możemy dzisiaj nie zrobić imprezy. - zaczął.
- Ha ha ha o wszystkim pomyślałem. Na dnie mojego kufra leży kilka butelek i tylko czeka byśmy weszli do Pokoju Wspólnego i zaczęli imprezę na początek roku. - odpowiedział James szczerząc się do przyjaciela.
- Musimy tylko jak zwykle nałożyć kilka zaklęć wyciszających i uważać na naszych prefektów. Każdy wie jakie podejście do imprez ma Evansówna. Remus może podobnie nie lubi dużo pić, ale zdecydowanie łatwiej go przekonać od Twojej panny. - kontynuował Syriusz.
- O nich się nie martw. Idą pidobno teraz oprowadzić uczniów po szkole, czyli mamy około dwóch godzin na rozkręcenie porządnie imprezy.
- A mamy jakieś zapasy słodyczy? - zapytał Peter przysłuchujący się dwójce kumpli.
- Gdzieś jeszcze powinny być. - dodał James.

Po chwili od stołu nauczycieli wstał dyrektor i powiedział by uczniowie kierowali się już prosto do łóżek. Mina Jamesa i Syriusza mówiły za siebie. "Kto idzie do łóżka ten idzie, dla nas noc jest jeszcze młoda". Impreza była idealnym pomysłem by odreagować. Dalej dusiło go w środku poczucie ignorowania przez Remusa, ale nie chciał przez to zamykać się w sobie. Jak Lupin będzie chciał to sam powie o co mu chodziło i co się stało, a jak nie to zamierzał go spytać dopiero po imprezie albo w trakcie. Po chwili wszyscy zaczęli wstawać ze swoich miejsc i ruszać w stronę wyjścia. Syriusz ostatni raz spojrzał na Remusa, który szedł z Lily w stronę pierwszaków, a potem razem z Jamesem uwieszonym na jego ramieniu i Peterem obok ruszył w kierunku drzwi.

- Ah nie mogę się doczekać. To będzie niezapomniany początek roku szkolnego. - mówił James machając rękami.
- A zapraszamy inne domy? - zaczął Syriusz i widząc pytający wzrok Jamesa kontynuował. - No wiesz, puchonów i krukonów, o żadnych ślizgonach nie ma nawet mowy.
- Możemy wysłać po małej sowie do ich dormitoriów. - odpowiedział Potter.
- Dobra chodźmy od razu do Pokoju Wspólnego i ogarnijmy temat przed imprezą. - powiedział Syriusz i wyszedł z Wielkiej Sali kierując się w stronę schodów prowadzących do wieży Gryffindoru.

Po pięciu minutach spaceru byli już pod obrazem Grubej Damy. Powiedzieli hasło i bez zbędnych dyskusji przeszli przez dziurę. W ich salonie było już kilku uczniów, więc mieli pomoc. Szybko wyjaśnili innym co planują ku zadowoleniu całego domu. Użyli czarów by powiększyć pokój i porozwieszali kilka proporczyków i innych ozdób w barwach Gryffindoru, poustawiali na stole przyniesione przez Jamesa z pokoju butelki, a później użyli trochę czarów by zwiększyć ich ilość. Po przygotowaniu wszystkiego do ich pokoju zaczęli schodzić się uczniowie z innych domów. Syriusz i James byli sławni na całą szkołę, więc nie zdziwiły ich takie spore tłumy głównie dziewczyn w Pokoju Wspólnym gryfonów. Jako organizatorzy zajęli najlepsze miejsca na kanapach obok kominka, a razem z nimi kilku starszych gryfonów i około tuzina dziewczyn, które co chwilę zerkały na Syriusza. Jednak ten nie zwracał dzisiaj uwagi ani na alkohol ani na dziewczyny. Chciał jak najszybciej wyjaśnić sobie wszystko z Remusem, bo niewiedza zjadała go od środka.

- Syriusz a ty co taki cichy? - zapytała się Dorcas.
- Ja? No coś ty, wydaje Ci się. - odpowiedział jej chłopak i posłał uśmiech przez co dziewczyna zrobiła się cała czerwona.
- Nasz Casanova przejmuje się serduszkiem naszego uroczego Remusa. - odezwał się, lekko wstawiony James.
- No proszę, jak to procenty pięknie rozwiązują języki. - zaśmiała się Marlene.
- Nie o to chodzi, po prostu zastanawiam się nad kilkoma nowymi pomysłami na kawały i tyle. Remus nie ma z tym nic wspólnego. - odezwał się Syriusz i spiorunował spojrzeniem Pottera, który tylko się zaśmiał i chwycił butelkę ognistej.
- A ja jestem Argus Filch w różowych bokserkach. - rzucił James po czym wziął kolejnego łyka alkoholu.
- Tobie zdecydowanie już wystarczy kolego. - odebrał mu butelkę i sam wziął sporego łyka.
- Ejj to mój soczek. - oburzył się Potter.
- Niezły mi soczek. - powiedział, a cała raszta się zaśmiała.

Podczas tej wymiany zdań nikt nie zauważył pojawienia się w Pokoju Wspólnym grupki pierwszoroczniaków razem z Lily i Remusem, który po chwili oglądania pokoju niezauważony podszedł do tyłu kanapy, na której siedziała pozostała trójka Huncwotów.

- Serio nie mogliście się powstrzymać? - odezwał się głośno Lupin przez co cała trójka ze strachu podskoczyła na swoich miejscach.
- Remusku, mój stary kolego może chcesz trochę soczku? - zapytał już mocno pijany James, który jako pierwszy odwrócił się do Remusa przodem.
- Tak mhm soczku... - zaczął patrząc na pozostałą dwójkę.
- Nie robiliśmy nic złego. - zaczął Peter, patrząc teraz w oczy przyjaciela. - Tylko mała zabawa powitalna i tyle.
- Mała zabawa powitalna. - powtórzył cicho patrząc na trzeciego chłopaka, który nie miał zamiaru się odwracać.

Syriusz gdy usłyszał głos Remusa pierwsze co to podskoczył na siedzeniu, a później zrobił się cały czerwony, co tłumaczył sobie alkoholem a nie zawstydzeniem. Mimo rozmowy chłopaków sam nie odwrócił się, nagle cała jego pewność siebie znikła i nie chciał patrzeć w oczy chłopakowi. Cały czas czuł jego wzrok na sobie, ale nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak. W końcu poza nimi była tu spora grupka innych uczniów.

- Łapo ratuj. - szturchnął go w ramię James.
- Oj Remus... - zaczął Syriusz odwracając się do chłopaka jednak nie patrząc mu w oczy, a potem dodał. - Dobrze wiesz jak to z nami jest.
- Tak niestety doskonale to wiem. - odezwał się Remus wpatrując w Syriusza, a potem mówił dalej wyłączając zaklęciem muzykę i podnosząc głos tak by wszyscy mogli go usłyszeć. - A teraz przepraszam wszystkich zebranych. Impreza dobiegła końca, dziękujemy za przybycie i żegnamy państwa.
- CO!?
- ALE DLACZEGO!?
- DOPIERO ZACZYNALIŚMY! - słychać było wiele oburzonych okrzyków i westchnień, ale po chwili wszyscy zaczęli się zbierać z Pokoju Wspólnego gryfonów.

Po kilku minutach w pokoju zostali już tylko sami gryfoni. Remus i dopiero co zauważona przez resztę Lily kilkoma machnięciami różdżek posprzątali bałagan i nakazali innym iść spać. Starsi uczniowie mimo kilku protestów po chwili opuścili Huncwotów, a w Pokoju Wspólnym została ich czwórka, Lily i jej przyjaciółki.

- Dobra nie chcę słuchać żadnych waszych tłumaczeń. Marsz do łóżek. - zaczęła Lily wskazując ręką na dormitorium dziewczyn.
- Tak jest pani kapitan. - wstał James, zasalutował Lily i ruszył chwiejnym krokiem w stronę dormitorium dziewczyn.
- Potter!? Dormitorium chłopców jest z drugiej strony. - powiedziała Evans uderzając się w czoło z bezsilności.
- Masz rację księż... książ... ksi...ksss.. księżniczyczko. - odezwał się okularnik i zaczął zataczać się w stronę jego pokoju.
- To ja mu lepiej pomogę. - krzyknął Peter i pobiegł do Pottera zarzucając sobie jego rękę na ramię i prowadząc po schodach.
- My też już pójdziemy. Do zobaczenia jutro na lekcjach chłopcy. - rzuciła Dorcas, a Marlene i Mary pokiwały głowami na znak zgody.
- Do zobaczenia dziewczęta. - Syriusz posłał im szarmancki uśmiech i pomachał ręką przez co wszystkie trzy zrobiły się czerwone.
- Chodźmy. A ty Syriusz też idź się już kłaść. Do jutra Remus. - powiedziała Lily popychając gryfonki na schody do dormitorium dziewcząt.

REMUS

Po kilku minutach w Pokoju Wspólnym zostali tylko Syriusz siedzący na kanapie oraz Remus stojący za nim z włożonymi do kieszeni rękami. Cisza, która powstała była dla obu niekomfortowa, jednak żaden nie chciał odezwać się pierwszy. W końcu po chwili Remus spojrzał w oczy Syriuszowi.

- Tak... Yy.. To ja też idę się położyć.

Powiedział niepewnie Lupin po czym ruszył w stronę schodów. W połowie drogi został zatrzymany przez silną rękę na jego ramieniu. Spojrzał na nią a później odwrócił głowę i spojrzał jeszcze raz w szare oczy przyjaciela.

- Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - zaczął Black.
- O czym? - Lupin udawał, że nie wie o co mu chodzi.
- Nie udawaj, że nie wiesz. O tym co się dzieje Remus. - powiedział szarooki i zdjął rękę z ramienia przyjaciela patrząc mu jeszcze głebiej w oczy.
- Nic się nie dzieje. - spuścił wzrok by nie musieć patrzeć na Syriusza.
- Tak jasne. Nic a nic... - urwał Black, a potem kontynuował - Wcale nie uciekłeś z pociągu, wcale nie podróżowałeś sam, nawet nie wiem jak, do szkoły, wcale nie przyszedłeś ostatni do Wielkiej Sali, wcale nie usiadłeś zdala ode mn... - zawachał się i szybko dodał - Zdala od nas i wcale nie unikałeś naszego wzroku przez całą ucztę. Wcale Lupin, więc pytam jeszcze raz. Co się dzieje?
- A co ma się dziać? Głupio mi było gdy w pociągu jak idiota zrobiłem się czerwony gdy zdjąłeś szatę, gdy rzuciłeś tym tekstem. Zdenerwowałem się i nie chciałem z wami rozmawiać, bo wiedziałem że będziecie się ze mnie nabijać. Dlatego uciekłem. Dlatego płynąłem łódkami z Hagridem. Dlatego nie patrzyłem i nie siedziałem z wami podczas uczty. Nie chciałen kolejny raz wysłuchiwać od Jamesa jaki to jestem słodki i uroczy gdy się robię czerwony.
- Więc tylko o to chodziło? Bałeś się, że będziemy się z ciebie śmiać? Chłopie serio? Ja tutaj z nerwów na zawał schodziłem i zastanawiałem się co zrobiłem źle, a to tylko takie coś? Stary jesteś idiotą. - powiedział Syriusz po czym przytulił przyjaciela.
- Sam jesteś idiotą i skretyniałym kretynem. Serio? Impreza? Na pewno był to twój i Jamesa pomysł. - odezwał się Remus uwalniając z uścisku bojąc się czy znowu nie zrobił się czerwony.
- Oj to tylko małe spotkanie znajomych. - zaśmiał się Syriusz.
- No tak. Tylko spotkanie. Dobra nie wnikam. A teraz zapraszam do łóżka. - powiedział zanim zdążył pomyśleć.

Jak zrozumiał co właśnie powiedział i zauważył ten dwuznaczny uśmieszek Syriusza na twarzy, zrobił się cały czerwony i schował twarz w dłonie.

- Tak odrazu Remi? Może najpierw jakaś randka? - droczył się z kumplem Syriusz.
- Oh zamknij się i chodź do pokoju. - nie patrząc na chłopaka ruszył w górę schodów.

Tuż za nim słychać było śmiech Syriusza, po czym i on wszedł na górę. Weszli do dormitorium gdzie zobaczyli jak Potter śpi w dziwnej pozycji - głowa była tam gdzie powinny być stopy, jedna ręka zwisała po boku łóżka, drugą miał przy twarzy i ssał jej kciuka, a nogi były zgięte w kolanach i ułożone na poduszkach. Nawet nie dał rady przebrać się w piżamę. Peter natomiast spał w istnym śmietniku, wszędzie gdzie nie spojrzeć leżały papierki po słodyczach.

- Yyy no dobra... - zaczął Syriusz.
- No tak. Co robi z człowieka alkohol i słodycze. - dodał Remus.
- Bo sam nie jesz ton czekolady. - powiedział do Lupina.
- To co innego, ja przynajmniej nie pije alkoholu jako nieletni. - powiedział na swoją obronę.
- Czepiasz się szczegółów Remusku, a teraz przepraszam. Idę przebrać się w łazience, by nie zawstydzać ciebie jeszcze bardziej. - uniósł kącik ust po czym złapał piżamę i ruszył do łazienki.

Remus czekał około dziesięciu minut na zwolnienie łazienki, ale gdy Syriusz dalej nie wychodził w końcu postanowił się przebrać w pokoju. Zmienił sobie jeansy na spodnie od piżamy po czym zdjął koszulkę. Remus nie był może umięśniony jak Syriusz czy nawet James, ale też nie był zwykłym szkieletem. Miał się czym pochwalić, jednak przez swoje blizny po prostu się wstydził i zawsze ukrywał swoje ciało pod ubraniem. Usiadł na łóżku i sięgnął po koszulkę. Zanim zdążył ją założyć, z łazienki wyszedł Syriusz i zauważając chłopaka zatrzymał się w pół kroku. Przyglądali się sobie przez kilka sekund. Remus patrzył w oczy chłopaka, które niewiadomo czemu obserwowały całe jego ciało. Remus momentalnie zrobił się czerwony i szybko założył koszulkę i wstał z łóżka.

- Yyy ziemia do Syriusza. - powiedział Remus machając ręką i podchodząc do chłopaka, który patrzył się w jeden punkt i zastygł w miejscu.
- A ja myślałem, że nie masz takiego czegoś jak kaloryfer. - odezwał się Syriusz, który został wyrwany z transu i spojrzał w zielone oczy przyjaciela.
- Nikt nie wie. Zawsze jest ukryty. - nie chciał o tym mówić.
- Chodzi o te blizny? Oh proszę Cię Remus laski lecą na takie ciało. Nawet jeśli ma na sobie kilka znamion i ran. - odezwał się Syriusz szczęrząc do kumpla.
- Żadna nie zwraca uwagi na mnie i moje pokryte bliznami ciało. - chciał już skończyć rozmowę, bo z każdym słowem czuł się jeszcze bardziej zażenowany.
- Żadna? Chłopie jesteś jednym z najbardziej rozchwytywanych chłopaków w szkole. No oczywiście po mnie. Gdybyś jeszcze umiał się otworzyć to jestem pewny, że byś już z kimś był. - odezwał się wewnętrzny Casanova.
- Serio? Będziemy gadać o tym czemu nikogo nie mam? Kogo jak kogo, ale największego lowelasa nie będę pytać o porady w sprawach związków. - odgryzł się Remus i położył na swoim łóżku.
- Ranisz moje uczucia przyjacielu. Nie chcesz mojej pomocy to nie. - odpowiedział Syriusz i sam ruszył w stronę swojego łóżka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top