issue #1

Taki trochę Cliffhanger, sorry

Jak możecie zauważyć jest to inspirowane tymi wszystkimi ff (gdzie jest ich wyjątkowo dużo) gdzie klasa Petera Parkera jedzie na wycieczkę do Stark Tower (it's a mood and MJ's my spirit animal). Wgl Wally jest trochę podobny do Petera xD Niektóre wyrazy takie jak "Dude", "asterous", itp będą zestawione po angielsku bo nie chcę psuć klimatu 😉😎

W każdym razie, enjoy!
Cześć 1/2!

Biiip! Biiip! Biiip!

Jedyne, czego Wally chciał w tamtej chwili to sen. Czemu szkoła musiała zaczynać się rano?! Powoli zwlókł(u?) się z łóżka i walnął o podłogę. Położył na chwilę głowę na dywanie i nagle wydał mu się on bardzo miękki i wygodny i taki cieplutki...

Nie! Wstawaj chłopie, trzeba było iść spać wcześniej, a nie o trzeciej rano.

Prostując, to nie tylko jego wina. Od północy pewien ptaszek ćwierkał mu na telefonie i nie dawał spać. Powoli doczołgał się do drzwi i napotkał kolejną przeszkodę jaką były drzwi, zamknięte oczywiście.

- Aggh!

Po chwili rozległo się pukanie do drzwi i Wally usłyszał po drugiej stronie swoją mamę.

- Wally, skarbie, wszystko w porządku?

Zastanowił się przez chwilę.

- Nie. Możesz otworzyć drzwi od zewnątrz? Chyba się zacięły.

Coś kliknęło i drzwi się otworzyły. Pani West stała tam ze zrezygnowanym wyrazem twarzy. Westchnęła.

- Wallace West. Co ty robisz na podłodze?

- Amm...

- Na dół. Już!

- Okej! - zaczął iść na czworaka w stronę kuchni.

Pani West stała jeszcze przez chwilę patrząc na schody i masując skronie, po czym ruszyła na dół.

~~~<<<|¦®¦|==|¦®¦|==|¦®¦|>>>~~~

Wally chyba po raz pierwszy odkąd został speedsterem nie spóźnił się do szkoły. Siadł w ławce tuż przed tym jak Pani Burrows (jakiś random), nauczycielka przedsiębiorczości (A/N: nie wiem czy oni mają, ja mam i starczy), weszła do klasy z szerokim uśmiechem. Wally przez chwilę zastanawiał się czy przypadkiem nie wygrała na loterii i przyszła im powiedzieć, że są bandą niewydarzonych debili przesłanych przez samego Szatana, od których wreszcie się uwolniła.

Ale chyba nie o to chodziło, ponieważ gdy tylko wszyscy siedzieli w ławkach klasnęła w dłonie zwracając całą uwagę na siebie.

- Uwaga! Klaso! Mam świetną wiadomość.

A jednak. Odchodzi. Cóż, idź w pokoju dobra duszo!

- Zdołałam namówić dyrektora, żeby pozwolił nam wybrać się na wycieczkę przedmiotową. Dostaliśmy świetną propozycję i w sumie to nie miał wyboru - tu zatrzymała się na chwilę i puściła do nich oko. - W każdym razie! Kto zgadnie gdzie jedziemy?!

Kilku uczniów krzyknęło coś o jakimś centrum finansów, kilku innych o banku, a Wally tylko pomyślał, że nic nie byłoby tak ciekawe jak Wayne Enterprises.

- Tak jest! Brawo Wally!

Wzrok chłopaka szybko powędrował do nauczycielki, ze zdziwieniem.

- Huh?

- Jeździemy do siedziby WE w Gotham!

Wally wyglądał na lekko skonfundowanego po czym przeklął w myślach swoje myślenie na głos. Nauczycielka dziwnie na niego spojrzała, a on zdał sobie sprawę, że znów to zrobił. Zaczął masować sobie kark i zaśmiał się nerwowo.

- Yey...

~~~<<<|¦®¦|==|¦®¦|==|¦®¦|>>>~~~

Jechali przez jakiś czas, aż w końcu zatrzymali się przed bardzo wysokim budynkiem, który wyglądał jakby był cały zrobiony ze szkła. Nie żeby Wally nie widział go już wcześniej, gdy przebiegał przez Gotham, ale wciąż robił wrażenie. Klasa wysiadła z autobusu i słychać było "Wooow"y i "Aww"y. Uwagę przykuwał wielki neon na szczycie, chodź w dzień był mniej widoczny. Po chwili nauczycielka odkaszlnęła.

- No dobrze! Popodziwialiśmy sobie piękno architektury, a teraz zobaczmy jak wygląda w środku.

Zaczęła iść w stronę ogromnych szklanych drzwi, Wally za nią, a reszta powoli do nich dołączyła. Atrium było wysokości trzech pięter, w centrum znajdowała się wielka fontanna. W środku wbrew pozorom nie było tłoku. Kilku techników rozmawiało o czymś wskazując na różne części budynku, dwóch ochroniarzy stało przy każdej z [dwóch] wind. Sekretarka siedziała za biurkiem kończąc pić kawę. Gdy zobaczyła, że weszli, szybko ją odstawiła i uśmiechnęła się.

- Witam! - spojrzała na komputer. - Grupa z Central City jak mniemam?

Pani Burrows podeszła do biurka.

- Tak, jestem Margaret Burrows, a to moja klasa.

- Cóż, w takim razie za chwilę pojawi się wasz przewodnik. Proszę tu poczekać.

Margaret kiwnęła głową i wróciła do klasy gapiącej się na wielką fontannę. Wally siadł na murku wokół niej. Spojrzał na ochroniarza, który patrzył na niego przymrużonymi oczami. Szybko odwrócił wzrok, przypominając sobie, że to TEN KONKRETNY mężczyzna musiał radzić sobie ze skutkami pobytu tutaj jego i Dicka. Minutę późnej winda otworzyła się i wyszła z niej młoda kobieta, z brązowymi włosami upiętymi w kucyk. Ubrana była całkiem oficjalnie, a na szyi miała zawieszoną kartę z ID i kodem wstępu. Podeszła bliżej i grupa zebrała się wokół niej.

- Dzień dobry! Nazywam się Sandra i będę dziś waszym przewodnikiem. Wbrew pozorom nie mamy tu bardzo wielu wycieczek, więc będziecie mogli się pochwalić. A teraz, czy wszyscy są obecni? - nauczycielka potwierdziła. - Dobrze, jako że nasza placówka jest wielka i znajdują się tu sektory do których wstęp jest całkowicie zakazany, każdy z was musi mieć taką plakietkę - pokazała na swoją. Wzięła z szafki pudełko. - Gdy wywołam wasze imię, podejdźcie i odbierzcie swój identyfikator. Jego ważność wygasa jak tylko wyjdziecie z budynku lub po dwunastu godzinach. Tak więc jakiekolwiek plany użycia go po tym czasie zaalarmują naszą ochronę. No dobrze, Violet Karrel*!

~~~<<<|¦®¦|==|¦®¦|==|¦®¦|>>>~~~

Na początku jechali windą kilka pięter, aż dotarli do sektora finansów. Po drodze przewodniczka opowiadała im o historii Wayne Enterprises, działalności charytatywnej Thomasa i Marty Wayne'ów, oraz jak przeszło to na kolejne pokolenie. W sali, w której byli, wisiało pełno tablic z jakimiś wykresami, wyświetlały się mapy z zaznaczonymi punktami i co najmniej dwadzieścia osób siedziało za biurkami pisząc coś na komputerach.

- Znajdujemy się w części sektora finansów. Jak widzicie wiele osób w nim pracuje, a jest to tylko ułamek zatrudnionych w R&D (Research and Development), ale do tego dojdziemy na końcu. Teraz udamy się na wyższe poziomy i kto wie, może uda nam się spotkać Luciusa Foxa, szefa naszego działu rozwoju, albo nawet Bruce'a Wayne'a!

~~~<<<|¦®¦|==|¦®¦|==|¦®¦|>>>~~~

Na wyższych piętrach było zdecydowanie więcej ludzi. Wszyscy chodzili gdzieś z różnymi papierami, pili kawę lub pisali na komputerze. Po lewej stronie znajdowało się ogromne pomieszczenie, oddzielone od reszty szybą. W środku ludzie w garniturach dyskutowali o czymś zawzięcie. Kilku z nich wyglądało na pochodzących z Chin lub Japonii. W rzeszy pozostałych Wally kątem oka zobaczył znajomą postać. Z początku nie mógł uwierzyć, ale potem dotarło do niego, że to Lex Luthor, próbujący najwyraźniej wynegocjować coś z Bruce'm Wayne'm-

Moment, co?!

Przewodniczka popatrzyła w kierunku pomieszczenia i uśmiechnęła się.

- Teraz musimy zachować ciszę. Jak widzicie macie okazję zobaczyć Bruce'a Wayne'a, właściciela WE oraz najbogatszego człowieka w Gotham, oraz Lexa Luthora, głowę Luthor Corps. Niestety nie mogę wam powiedzieć czego dotyczy ich spotkanie. Nie wolno robić żadnych zdjęć jak już wcześniej wspominałam (A/N: pominęłam to bo to nudneee). Możemy jednak chwilę popatrzeć, potem przejdziemy do działu R&D.

Uczniowie pokiwali głowami. Po chwili Wayne powiedział coś, było widać, że nieco ostrzej niż normalnie. Wally pomyślał, że Luthor nie powinien chcieć zadzierać z Batmanem, ale z drugiej strony przecież nie mógł wiedzieć. Nagle Bruce walnął ręką w stół. Mimo grubej warstwy szkła można było usłyszeć i zobaczyć jak blat zadrżał pod wpływem uderzenia. Potem chyba zażądał przerwy, bo jego towarzysze siedli lub wyszli po lunch, a on wparował do holu przez drzwi. Zatrzymał się jak zobaczył grupę. Potem rozejrzał się po pomieszczeniu jakby czegoś szukał. Widocznie tego nie znalazł, ale zwrócił się do klasy z uśmiechem. Wally schował się na tyle, w razie jakby Batman przypomniał sobie o sobocie. Jego nauczycielka wyglądała jakby zaraz miała dostać zawału, a przewodniczka widocznie się poddenerwowała.

- P-pan W-wayne. Dzień dobry. Nie chcieliśmy przeszkadzać...

Brucie uśmiechnął się do niej.

- Nic się nie stało. Miło cię widzieć, Sandro. A to klasa z Central City? Panią również miło poznać, Margaret.

Stało się. Zrobiła się czerwona na twarzy i uśmiechnęła się nieśmiało.

- Oh... em... to zaszczyt pana poznać, panie Wayne.

- Proszę, Bruce. Pan Wayne to mój ojciec.

Zaśmiały się delikatnie, a z nimi kilka dziewcząt. Wally starał się nie wybuchnąć śmiechem. Tak, Batman jest straszny, Bruce Wayne również potrafi, ale to było po prostu cholernie zabawne! W końcu parsknął ze śmiechu. Bruce spojrzał w jego stronę.

- Oh, Wallace. Co za niespodzianka. Widziałeś może gdzieś Richarda? Miał tu na mnie poczekać, a potrzebuję żeby mi pomógł z Lexem. Alfred jest na urlopie a szkoła została zamknięta z powodu remontu, wiesz że lepiej żeby nie zostawał sam w domu.

Wally zachłysnął się powietrzem.

- JEST TUTAJ?

W tym momencie i on i Bruce usłyszeli cichy śmiech dochodzący z wentylacji, i wtedy już wiedzieli, że mają przerąbane.

1454 słowa! Część druga już niedługo!

*Violet Karrel to... w sumie jak opublikuje jedną rzecz to się dowiecie, ale jak widzieliście nie miała większego wpływu na historię.

A co do Thomasa W. to coś tu pan Flashpoint-Batman odwala. Widzieliście Batman #60 (Rebirth)? Właśnie xD

G'night
×xXxNightsilverxXx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top