Księga I

(Andrella)

— No to zostaliśmy sami — zauważyła, spoglądając kątem oka na Vadima. — Wykończysz mnie teraz, czy, jak przystało na barbarzyńcę, najpierw pobijesz, zgwałcisz i dopiero zabijesz?

Mężczyzna zdawał się nie słyszeć słów Andrelli. Z uwagą przyglądał się zwłokom, które pozostawiła wcześniej w swojej komnacie. Krew zdążyła już zaschnąć, a skóra posinieć. W powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach, więc zakładała, że za kilka godzin w całym skrzydle zamku będzie walić trupem, do czego nie mogli dopuścić. Musiała przekonać żołnierza, by sam pozbył się truchła, skoro nasłał na nią zabójcę.

— Twoje martwe ciało też mogę wykorzystać, więc zastanów się nad kolejnością, wiedźmo — mówił rozbawionym tonem. — Dzikuski ponoć lubią taką barbarzyńską gadkę.

— Ja nie lubię. Zresztą, co cię to obchodzi?

— Jestem twoim mężem.

Zmarszczyła czoło, próbując patrzeć wszędzie byle nie na niego. Andrella czuła na sobie jego spojrzenie i bardzo nie spodobało jej się to niespodziewane gorąco, jakie ją oblało, gdy tylko wypowiedział te słowa. Zanim jednak myśli podążyły za daleko, szybko zwaliła winę na alkohol, bo oboje wypili go tego dnia zdecydowanie za dużo.

— I co z tego?

— A no to, że chyba powinienem wiedzieć, co sprawia przyjemność mojej żonie. Rzecz jasna nie wliczam w to zabijania, bo o tym wiem już od dawna.

Odważyła się w końcu na niego spojrzeć. Jego niebieskie ślepia patrzyły na nią w tak dziwny sposób, że mimowolnie się zarumieniła. Po napitkach z procentami wydawał się naprawdę przystojnym facetem, choć zupełnie nie był w jej typie.

— Wiesz, co sprawiłoby mi teraz przyjemność, misiaczku? — zaczęła kokieteryjnym tonem, powoli zbliżając się do wciąż klęczącego mężczyzny. — Jakbyś wyniósł tego trupa z mojej komnaty.

— Ty to umiesz zepsuć nastrój — odpowiedział, odpychając dłoń Andrelli, którą chciała położyć na jego ramieniu. — Jak on się tu w ogóle dostał?

Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego wciąż udawał. Miał cały wieczór na przyznanie się, a jednak nie skorzystał z okazji. Na widok ciała nawet nie drgnął, bo pewnie widział już wiele szczątek, ale oczekiwała jakiejkolwiek reakcji, tym bardziej że zlecony przez niego zamach się nie udał.

— No nie wiem — zamyśliła się, aby po chwili dodać nieco zgryźliwym tonem: — może sam sobie tu przyszedł, żeby napaść i zabić przypadkową osobę... Jak myślisz?

Vadim w końcu stanął naprzeciwko Andrelli. Wciąż wydawał się pogrążony we własnych myślach, ale przynajmniej miała jego ręce na widoku.

— Raczej nie nasłał go nasz car — mówił. — Ten ślub miał być karą nie tylko dla mnie, więc nie sądzę, aby chciał cię zabić tuż przed stanięciem przed ołtarzem.

Przewróciła oczami, a kiedy jej irytacja przekroczyła limit, odezwała się chłodnym tonem:

— Oj, przestań udawać! To ty go nasłałeś!

Skrzyżowali spojrzenia — upadła księżniczka patrzyła na niego z nienawiścią, on zaś z szokiem, wciąż udając, że próba zabójstwa nie była jego sprawką.

— Niby po co?

— Żeby się mnie pozbyć! — uniosła się, składając ręce pod piersiami. — To oczywiste, że nie chcesz mieć żony dzikuski, która zresztą zabiła ci ojca.

Z premedytacją przypomniała mu o bolesnych wspomnieniach i chyba zadziałało, bo widocznie się skrzywił. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu. Czuła jak wypity alkohol powoli uchodzi z jej ciała, a lekkie zawroty głowy w końcu mijają. Nie potrafiła jednak zrozumieć, dlaczego nieustannie czuła ten dziwny ucisk w brzuchu, to ciepło i chęć skrócenia dystansu między nimi.

— I dlatego miałbym wynajmować zabójcę i narażać się na wściekłość cara? — prychnął. — Nie rozśmieszaj mnie, wiedźmo.

— Więc kto inny mógł to zrobić?

Nagła zmiana w jego beznamiętnej mimice sprawiła, że nabrała jeszcze więcej wątpliwości. Czyżby domyślił się, kto za tym stał? W sumie nic dziwnego, że tak szybko na to wpadł, skoro w przeciwieństwie do niej znał pewnie większość wpływowych osób, które byłyby do tego zdolne. Ona mogła obwiniać maksymalnie kilku garcian.

— Nie wiem, ale gdybym chciał, nie musiałbym marnować pieniędzy, żeby zakończyć twój marny żywot, żonko — mówił, zbliżając ku niej twarz. Był za blisko. — Sam z łatwością mógłbym to zrobić, więc przestań mnie kusić, bo w końcu naprawdę to zrobię.

— Och, przepraszam, mężu, że próbuję znaleźć osobę, która chciała mnie zabić! — wysyczała przez zaciśnięte ze złości zęby. — Miło by było, gdybyś zechciał łaskawie pomóc lub chociaż wyniósł stąd to cholerne ciało!

Stali zdecydowanie za blisko siebie, ale w tamtej chwili niezbyt ją to obchodziło. Rozgniewał ją. Rzucała mu nieme wyzwanie, mając nadzieję, że nawet z cierniową koroną na głowie wciąż wyglądała na tyle groźnie, aby wziął jej słowa na poważnie.

— Nie obchodzą mnie twoje pragnienia.

Zmarszczyła czoło.

— Dopiero co mówiłeś coś innego.

Ugiął lekko kolana, aby zrównać się z nią wzrostem. Kiedy rozciągnął usta w zawadiackim uśmiechu, wyglądał tak niewinnie, że na krótką chwilę zapomniała o jego zbrodniach.

— Ostrzegałem, że czasem mnie ponosi.

Następnie dmuchnął jej w twarz, uklęknął przy ciele, by później zarzucić je sobie na ramiona. Andrella zamarła, zaskoczona jego zachowaniem. Podobało jej się, że miał dobry humor, dzięki któremu uniknęła kary. Miała też nadzieję, że nie powie o niczym Meliasowi, ale wątpiła, aby dochował tajemnicy, skoro nieustannie próbował ją zniszczyć.

— Noc poślubną niestety spędzimy osobno, żonko.

Wzdrygnęła się, wybudzona z chwilowego otępienia. Kiedy zorientowała się, że zdążył już nawet zatrzasnąć za sobą złotą kratę, mimowolnie prychnęła z irytacją.

— Jakie nieszczęście mnie spotkało — zawodziła, choć w rzeczywistości jego nieobecność była błogosławieństwem. — Zatem będę rozpaczać, aż do twego powrotu, mężu.

Tamtego wieczoru stwierdziła, że prawdopodobnie będzie musiała codziennie upijać Vadima, żeby przeżyć to małżeństwo w spokoju.

♕♕♕

Następnego dnia obudził ją pulsujący ból czaszki. Zupełnie nie spodziewała się, że po słodkim winie będzie czuć się dużo gorzej, niż po mocnym bimbrze, który piła w Lazarii. Nie wiedziała, czy to przez osłabiony organizm, czy może zdziadziała — jak mawiał Girlas, kiedy kpili z ludzi, którzy byli zupełnie pijani po zaledwie kilku kieliszkach. Na samo wspomnienie przyjaciela poczuła się jeszcze gorzej.

— Długo jeszcze mam na ciebie czekać? — Usłyszała poirytowany głos Vadima, a kiedy zobaczyła go w progu, odruchowo pokazała mu środkowy palec. — Też miło cię widzieć, wiedźmo.

Ziewnęła, starając się ignorować obecność mężczyzny. Obawiała się, że kac w połączeniu z jego towarzystwem mógł sprawić, że straci nad sobą kontrolę, a Chaos wykorzysta ten moment i wyjdzie z ukrycia. Chociaż z drugiej strony przecież właśnie dlatego dała się zawlec z powrotem do zamku, więc dlaczego znów się powstrzymywała?

— Co tu robisz? — zapytała, zarzuciwszy na siebie szlafrok Lizette. — Czyżbyś już się za mną stęsknił?

Mężczyzna oparł się o futrynę, uważnie ją obserwując. Mimo że spała w dosyć skąpej koszuli nocnej — był to oczywiście prezent ślubny od Mizette — nie krępowała się paradować przed nim prawie naga. Już dawno chciała go uwieść, choć teraz w sumie nie miała innego wyjścia, skoro zostali małżeństwem. Musiała sprawić, aby chociaż trochę zaczęło mu na niej zależeć, żeby móc to później wykorzystać.

— Wyjeżdżamy.

To jedno słowo wypowiedziane naprawdę pewnym tonem sprawiło, że przez chwilę myślała, iż się przesłyszała. Jednak, gdy spojrzała na jego poważną minę, od razu zyskała pewność.

— Niby dokąd? Melias na to pozwolił?

— Na miesiąc miodowy.

Zeszła z łóżka na drżących nogach, starając się ukryć swoje przerażenie pod ironicznym uśmiechem. Mieli spędzić cały miesiąc razem na jakimś odludziu. Samo wyobrażenie sobie tego przyprawiało dziewczynę o gęsią skórkę. To miało opóźnić jej plany, ale ostatecznie doszła do wniosku, że może to i lepiej, jeśli zostanie z Vadimem sam na sam.

— Już nie mogę się doczekać — odparła, po czym dodała: — Ale dokąd?

— Zobaczysz. Pakuj się.

Odbił się od ściany, a następnie po prostu odszedł, zostawiając Andrellę z setkami niewypowiedzianych pytań. Przede wszystkim zastanawiała się nad trupem, którego pozbyła się z jego pomocą poprzedniego dnia. Fakt, że nawet o tym nie wspomniał, przyprawił ją o dodatkową dawkę niepokoju.

Co zrobi, jeśli wykorzysta to przeciwko niej?

♔♔♔

Kolejny rozdział: XX.XX.2025 r.

Ig: nataliazakrzewska_autorka

TikTok: natalia_zak_autorka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top