Rozdział 6
~*~
*Natsume*
Obudziłam się mając głowę na czymś dziwnie ciepłym i trochę twardym. Przetarłam brązowe oczy i spojrzałam w prawo. Tam ujrzałam twarz różowowłosego. Lekko przymulona wstałam i ponownie spojrzałam na chłopaka. Powolnie przeanalizowałam wszystko, a następnie odskoczyłam od maga z lekkimi rumieńcami. Zasnęłam na jego brzuchu. Nagle przez moją głowę przeszła masa wspomnień z wczorajszego dnia. Zaraz po tym jak zostałam przyjęta do gildii, wszyscy zaczęli świętować. Jednakże podejrzewam, że nawet bez tej okazji niektórzy by świętowali.
Gdy już ogarnęłam swoje serce i swoje zawstydzenie wstałam z ziemi i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszędzie śmieci, stoły i krzesła po przestawiane i ludzie śpiący na ziemi. Zaśmiałam się cicho by nikogo nie obudzić, a następnie zaczęłam tutaj ogarniać. Wyrzuciłam wszelkie szklane butelki, papiery czy też plastikowe opakowania. Kufle i szklanki odniosłam do barku by później je umyć jak już w głównej sali będzie w miarę znośnie. Jako iż ludzie spali na stołach i krzesłach nie ruszałam ich. Choć stół i tak pewnie byłoby mi trudno przenieść.
Po raz kolejny się rozejrzałam. Elfman, Lisanna oraz Mira spali obok siebie, a siostry się przytulały. To był całkiem słodki widok. Widziałam jeszcze Canę, Alzacka przytulającego Biscę na co się lekko uśmeichnęłam, Wendy, Gajeel'a, Laxus'a i Gromowładnych, Grey'a, gdzieś tam mignęła mi Erza oraz Lucy. Moją uwagę ponownie przykuł różowowłosy chłopak o imieniu Natsu. Ten człowiek był najdziwniejszy ze wszystkich osób jakie kiedykolwiek w życiu spotkałam. Wczorajszego dnia usłyszałam historię Natsu, Gajeel'a oraz Wendy. Zostali wychowani przez smoki. Na początku ciężko było mi w to uwierzyć, ale dlaczego mieliby kłamać? No, ale Natsu pomimo tego, że stracił rodzica 14 lat temu nadal wierzy, że go odnajdzie. Normalny człowiek już dawno by zrezygnował. Przynajmniej ja już bym dawno zrezygnowała. W końcu sama skończyłam z szukaniem dobroci w moich rodzicach. Po tym co mi zrobili w dzieciństwie nie chciałam ich widzieć. Po części się to spełniło. Bywali w domu tylko na święta, a czasem i wtedy ich nie było. Osoby, które powinny stać za mną murem i mnie chronić zdradziły mnie, a tego nigdy im nie wybaczę. Odwróciłam wzrok od chłopaka i ruszyłam pomyć naczynia. Gdy byłam w połowie roboty przyszła Mirajane.
- Nie musiałaś tego robić, Natsume.- Powiedziała z uśmiechem i obeszła blat podchodząc do mnie.- Daj zajmę się tym.- Chciałam zaprzeczyć i powiedzieć, że mogę dokończyć, ale kobieta pokręciła tylko głową i wypchnęła mnie za blat.
Zaśmiałam się. Zauważyłam, że tutaj co raz częściej się śmieję oraz uśmiecham. No właśnie kiedy ja to tak szczerze robiłam. Chyba przed tymi wydarzeniami z dzieciństwa.
- W zamian pobudź ich. Jest już po jedenastej.- Zaproponowała, a ja pokiwałam głową i ruszyłam w stronę całej tej chłoty.
Po kolei wszystkich obudziłam aż prawie wszyscy stali na nogach. Został tylko Natsu. Próbowałam chłopaka obudzić od pięciu minut, ale nic nie skutkowało. W końcu poprosiłam Happy'ego by podleciał z nim na dwa metry i zrzucił. Zrobił to, a chłopak w końcu się uśmiechnął. Zaczął się wydzierać kto to zrobił.
- Dzień dobry.- Przywitałam się z nim z uśmiechem.
Ten na mnie dziwacznie spojrzał, ale po chwili się szeroko uśmiechnął i odpowiedział mi na moje powitanie. Po jakimś czasie przyszedł Mistrz i kazał mi usiąść na przeciw niego. Lekko zaskoczona, ale posłusznie wykonałam polecenie. W moje ślady poszedł Grey oraz Natsu, a do tego jeszcze Happy, Lucy i Erza. Uśmiechnęłam się lekko. Ich obecność dodawała mi otuchy.
- Nie będę naciskać byś mi powiedziała co się wydarzyło.- Wytłumaczył popijając piwo, a ja pokiwałam wdzięcznie głową.- Ale... Muszę wiedzieć jaką magią i czy w ogóle się posługujesz?- Zapytał patrząc na mnie wyczekująco. Podobnie tylko, że zaciekawieni patrzyli na mnie moi towarzysze.
- Nie jestem pewna czy to można nazwać magią, ale...- Przerwałam na chwilę rozglądając się po zebranych.- Gdy jestem wściekła bądź smutna wszystko wokoło mnie się niszczy.- Wytłumaczyłam spuszczając głowę.
- Rozumiem... Być może władasz podobną magią co Gildarts ale tego nie kontrolujesz.- Pokiwałam w zrozumieniu głową.
Nie poznałam żadnego Gildartsa, ale Makarov jakby czytał mi w myślach wytłumaczył mi, że dany mag jest na długoterminowej misji.
- Gdyby tu był to może nauczyłabyś się to kontrolować, ale tak....- Mruknął lekko zawiedziony po raz kolejny popijając piwo.- No nic musimy coś wymyślić.- Zamyślił się na moment, ale po chwili zeskoczył z krzesła i poszedł do swojego biura.
Z niewiadomych dla mnie powodów Natsu zaczął się ekscytować słysząc o mojej "magii". Ja nie widziałam w tym nic świetnego. Za każdym razem gdy jej używałam wszystko wokoło mnie było zniszczone, tak samo jak wtedy w szkole. Po jakimś czasie Mistrz przerwał naszą rozmowę i dał mi gumowe piłki.
- Masz je rozwalić za pomocą swojej magii.- Wytłumaczył, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.- A jak na razie musimy uważać byś się nie złościła i nie smuciła.- Mruknął.
- Proszę się nie martwić. By uwolnić tą moc muszę być na podłamaniu psychicznym. Do tej pory użyłam jej tylko dwa razy.- Wyjaśniłam, a zebrani spojrzeli na mnie z lekkim szokiem.
Nie mam pojęcia co ich tak zaskoczyło. Mistrz kazał mi iść na zewnątrz ćwiczyć bym nic w środku nie zniszczyła. Posłusznie go posłuchałam i zaczęłam trenować. Na zewnątrz siedzieli ze mną Erza, Lucy, Grey, Natsu oraz Happy. Sami też trochę trenowali i dotrzymywali mi towarzystwa, a nawet czasem doradzali. Mieliśmy co jakiś czas przerwy na jedzenie by nie umrzeć z głodu. Opowiedzieli mi też o swoich umiejętnościach i o magii członków gildii. Natomiast pod koniec dnia udało mi się tak skoncentrować moc by przedziurawić piłkę w kilku miejscach.
Tak właśnie zakończył się mój drugi dzień w Fairy Tail.
Lucy zaproponowała mi nocleg, ponieważ niestety nie miałam za co wykupić lokum. Obiecałam jej, że jutro z samego rana wyjdę, a ta machnęła tylko ręką i powiedziała, że mogę jak na razie tam zamieszkać dopóki nie znajdę własnego loku. Dziękowałam jej całą drogę do jej domu. Mieszkała przy kanale wodnym, a jej dom był podzielony na dwie części. W jednej była łazienka, a w drugiej jej sypialnia, salon i kuchnia połączone. Ja spałam na kanapie choć na początku Lucy nalegała by ona się tam położyła, a ja na łóżku. Kategorycznie odmówiłam. Wiem, że z powodu mojego omdlenia się o mnie martwiła, ale mnie naprawdę nic nie było.
- Lucy, śpisz?- Zapytałam gdy już wykąpane i po kolacji leżałyśmy w swoich posłaniach przy zgaszonym świetle.
- Nie, a co?- Odezwała się lekko sennym głosem.
- Naprawdę Ci dziękuję i Branoc.- Powiedziałam obracając się na prawy bok.
- Nie musisz mi dziękować, od tego są w końcu przyjaciele. Dobranoc Natsume.- Powiedziała, a ja się uśmiechnęłam, a moje oczy zrobiły się lekko szkoliste.
Jej słowa wyryły mi się w pamięci. W końcu mam prawdziwych przyjaciół.
~*~
Ohayoooooo!!!!!
Tak więc to by było na tyle jeśli chodzi o ten rozdział. Wiem, że zbytnio się nic nie dzieje, ale za nim nasza bohaterka wyruszy na misje musi się nauczyć kontrolować to co robi. Dobra ja ucieka, bo muszę jeszcze kilka rzeczy zrobić. Jutro będzie rozdział, a kolejny dopiero w piątek bądź w sobotę ^^
Bayooooooo!!!!!
Kazenakii
PS.
KOMENTUJCIE!!!!!!
ORAZ
GWIAZDKUJCIE!!!!!!
Piosenka:
K Project「AMV」- RED KING
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top