Halloween

Żyję, moi kochani! Trochę miałam zastuj w rysowaniu, chyba przez pracę artystyczne na zajęcia i tak jakoś... Nie miałam już siły na rysowanie tutaj a nie na uczelnię? Ale spokojnie, wracam!

Rina, jej brat bliźniak Rino i Sonya powracają, by złożyć wam najstraszniejsze życzenia z okazji Halloween! Zgodnie z naszą tradycją musiałam narysować coś na dzień tego święta.

Moment na przypomnienie kim jest Sonya:

Sonya to duch kobiety, która zmarła w tragicznych okolicznościach lata temu. Była ofiarą niesławnego "rosyjskiego eksperymentu ze snem" (filmik o tym na samym dole) niemniej udało jej się wydostać z bazy naukowej, dostać się do hotelu, gdzie nie mogąc zaznać spokoju po okropnościach jakie przeżyła popełniła samobójstwo. Sonya nie zaznała odpoczynku po śmierci i błąka się po naszym świecie, znana jako zły duch, który powoduje u ludzi mrożące krew w żyłach koszmary, które mogą doprowadzić do zatrzymania serca. Wszystko przez to, że duch jest wściekły i zazdrosny o to, że żywi mają tę przyjemność spania, której jej poprzez eksperyment odebrano.

Sonya na stałe zagościła na dworze rodzeństwa. Nawet gdy próbowali się jej pozbyć, duch powracał. Czasami Sonya przysparza wiele problemów rodzeństwu (koszmary, straszenie ich gości, wywoływanie u nich strasznych wizji sennych, rzucanie przedmiotami itp) ale nigdy nie próbowała umyślnie zabić Riny i jej brata twierdząc że są "najciekawszymi żyjącymi jakich spotkała od wielu lat".

Niech was nie zwiedzie jej uroczy uśmiech. Sonya już za życia po eksperymencie borykała się z urazem psychicznym, który skłaniał ją do sadyzmu i psychopatii. Na twoim miejscu zastanowiła bym się dziesięć razy zanim spróbowałabym zacząć z nią jakąkolwiek rozmowę czy zakłócić jej duchowe sprawy.

Więcej o niej możecie dowiedzieć się w poprzednich artbookach, jeśli jesteś nowym czytelnikiem!

Według corocznej tradycji Rina i jej bliźniak wyprawiali na swoim dworze szykowny bal. I choć nazwa wydarzenia brzmi zacnie, przychodziło na nią zaledwie dwójka żywych gości. Najlepsi przyjaciele Rina nigdy nie opuszczali tej jedynej w roku okazji do zaobserwowania dziwnej anomalii na dworze bliźniąt, pokazującej, że duchy naprawdę istnieją i są wśród nas.

Przeszłość odbudowanego dworu jest nietypowa. Przed wieloma latami, budowla ta została wzniesiona na średniowiecznym cmentarzu, po którym nie zostało wiele do zapamiętania. Od samych początków istnienia tej siedziby, mówiono że w niej straszy. Niemniej duchy płatały figle jedynie gościom dworu, nigdy gospodarzom, bowiem oni zawsze pamiętali o przodkach pochowanych pod ziemią.

- Hej, wy! Czy wszystko jest gotowe? Możemy się zbierać na sali bankietowej? Moi znajomi czekają! - obok Riny pojawiła się białowłosa kobieta z chudą, trupio bladą twarzą. Jej oczy były rubinowe, czujne i szerokie. Szponiastymi palcami złapała ramiona ciemnowłosej, która poczuła ciarki przy kontakcie z jej ulubionym duchem.

- Oczywiście. Zapraszam was do sali - w przeciwieństwie do swojego brata, Rina widziała jedynie te duchy, które potrafiły w całości i z własnej woli pokazać się oczom żywych. Nie była bowiem tak delikatna na duchy jak Rino. Oboje otworzyli dwuskrzydłowe drzwi, zapraszając zgromadzone duszę do zabawy. Powiew zimna, gdy duchy wlatywały do sali zmroził ich palce i nosy. Będą musieli zostać dłużej przy kominku, by rozgrzać zmarznięte ciała. Sala była wystrojona jak na wielki bal, choć gołym okiem wydawało się, że jest pusta. Rino widział jednak wszystko, co się działo na jej parkiecie. Dusze zmarłych gwarnie rozmawiały i cieszyły się, gdy wreszcie muzykanci dorwali swoje instrumenty, zmuszając melodią swoich martwych przyjaciół do tańca.

W noc zmarłych, aktywność duchów stawała się o wiele bardziej widoczna. Ich obecność była wyczuwalna i o wiele bardziej intensywniejsza, dlatego, by uspokoić i zmęczyć duchy, rodzeństwo włoży co roku wiele sił, by przygotować wystrój sali a nawet przekąski, by miejscowe duszę zajęły się zabawą w swoim gronie na nie drażnieniem swoich dobrych gospodarzy.

W tym czasie rodzeństwo wróciło do dwójki mężczyzn w pokoju gościnnym. Rina i Rino nie usiedli na fotelach, ale przy kominku, by rozgrzać zimne ciało.

- Uwielbiam Halloween u was! Świadomość, że obok nas grasują wszystkie duchy z pogrzebanego cmentarza jest ekscytująca! Zwłaszcza dla naszego doktorka Williama, hm? - Ryan szturchnął wspomnianego naukowca w przedramię.

- To nieomylnie ciekawa anomalia. Chętnie zbadałbym ją z bliska - odpowiedział sztywno okularnik, masując obolałe przedramię i posyłając niemiłe spojrzenie przyjacielowi obok.

- Lepiej zostawić duchy w spokoju. Ich zwiększona aktywność oznacza nie tylko ciekawą anomalie, ale skutki uboczne. Nie zapominajmy, że zapraszamy do dworu również te niemiłe, psotliwe duchy tej nocy - zauważył ostrożnie Rino. - Zamiast tego, bawmy się w swoim towarzystwie.

Jak na zawołanie, do pokoju przybyła Sonya i jak zawsze obrała za cel swoich psot biednego lekarza. Złapała jego kostkę i pociągnęła gwałtownie do przodu na tyle, by mężczyzna spadł z fotela, by następnie mogła porwać jego okulary i zostawić je na żyrandolu.

- Sonya! - lekarz doskonale znał ducha psotnika. Jego twarz zczerwieniała ze złości i upokorzenia przed oczami Riny, która podobnie jak duch śmiała się do bólu brzucha z losu Willema.

- Strasznego i okropnego Halloween! - krzyknęła piskliwie Sonya, by wszyscy żywi mogli ją usłyszeć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top