3

Cieszę się bardzo, że pomysł się Wam spodobał. Jednogłośnie wybraliście wariant d) Sherlock kolejny raz pokona śmierć, ale psychicznie będzie potrzebował wsparcia.

W takim razie, lecimy dalej. ;)

~~~~~~

Mycroft stukał parasolką o podłogę szpitalnej poczekalni. Lestrade siedział na plastikowym krzesełku, obserwując przechodzących wokół ludzi. Zerknął na zegarek. Zabrali go dwie godziny temu. Nie wierzył w złe przeczucie, ale tym razem miał wrażenie, że coś ściska mu serce. Zerknął na starszego Holmesa, pogrążonego w przytłaczającej ciszy. Kilka minut później na horyzoncie wyłonił się lekarz w średnim wieku. Mycroft od razu wyszedł mu naprzeciw, próbując wyczytać coś z jego zmęczonego wyrazu twarzy.

– Dzień dobry, doktor Robert Stanley. Pański brat przeszedł operację. Na szczęście nie doszło do uszkodzenia głównych narządów. Niemniej jednak stracił sporo krwi i dwukrotnie doszło do zatrzymania akcji serca. Zabezpieczyliśmy rany cięte. Najgorzej wygląda prawe przedramię. Założyliśmy osiemdziesiąt dwa szwy. Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć, jakie są rokowania. Z technicznego punktu widzenia operacja się udała. Sądzę, że jeśli będzie oszczędzał rękę, mięśnie i nerwy się zregenerują, ale na pewno nie obejdzie się bez rehabilitacji. Inaczej grozi mu niedowład, ale proszę się nie martwić na zapas. Jesteśmy na dobrej drodze. – Uśmiechnął się pocieszająco, spoglądając na zatroskaną minę Grega. – Zostanie u nas na obserwacji kilka dni, jeśli po wybudzeniu wszystko będzie w normie, będzie mógł wrócić do domu. Mieszka sam?

– Tak – odpowiedział Mycroft rzeczowym tonem, z kamiennym wyrazem twarzy wysłuchując opinii doktora.

– W takim razie, powinien mieć kogoś do pomocy. Dopóki tkanki się nie zrosną, nie może ruszać tą ręką. A potem czeka go intensywna rehabilitacja.

– Rozumiem. Zajmę się tym, bez obaw.

– Czy możemy go odwiedzić? – zapytał Lestrade, który stanął z boku i z przejęciem przysłuchiwał się rozmowie.

– Tak, ale jeszcze się nie wybudził. Wprowadziliśmy go w śpiączkę farmakologiczną, aby zminimalizować możliwe powikłania i ułatwić regenerację organizmu.

– Dziękuję, doktorze. – Mycroft uścisnął dłoń Stanley'a i skierował się do pokoju numer dwieście trzydzieści jeden, w którym leżał Sherlock. Inspektor podążył za nim. Pokój był jednoosobowy, o co postarał się starszy Holmes. Duże okno przyjemnie oświetlało wnętrze. Usiedli na krzesełkach stojących przy małym stoliczku pod ścianą. Naprzeciwko znajdowało się szpitalne łóżko. Sherlock spał spokojnie, co potwierdzał miarowy odczyt na monitorze. Jego włosy rozrzucone na białej poduszce, wydawały być się ciemniejsze niż zazwyczaj, przez co kontrastowały z bladą cerą. Mycroft nie odzywał się przez dłuższy czas, wpatrując się w brata. Wiszący na ścianie zegar tykał cicho, odmierzając upływające minuty.

– Muszę już iść. Jak się obudzi... – zaczął niepewnie Lestrade, ze zmieszaniem spoglądając na zamyśloną postać Mycrofta.

– Dam panu znać, inspektorze – odparł obojętnym tonem, nie odrywając wzroku od wykresu monitora. Lestrade popatrzył jeszcze przez moment na Sherlocka, po czym skinął głową i zniknął za drzwiami.

***

Przestał się dusić. Woda gdzieś zniknęła, ale wokół wciąż panowała ciemność. Wsparł się na łokciach, próbując podnieść się z zimnej posadzki.

– Nie umarłem?

– Nie możesz się poddać! – Głos młodej pani patolog zadźwięczał mu nad głową. Podniósł wzrok, lecz w bezmiarze czerni nie dostrzegł niczego ani nikogo. Miał wrażenie, że otaczająca go cisza zaczyna wibrować mu w uszach.

– Czy ty naprawdę nie możesz umrzeć? – Diaboliczny ton Moriarty'ego rozszedł się w pustce.

Wzdrygnął się, rozglądając wokół.

– Czy to już piekło? – zapytał w ciemność, zmuszając struny głosowe do wydobycia głośniejszego dźwięku.

– Chciałbyś, prawda? – Głos Jima stał się wyraźniejszy. – Ale nie ma tak łatwo.

– W takim razie, co to za miejsce?

– Jesteśmy w najmroczniejszym zakątku twojego umysłu. – Zarys sylwetki zaczął zbliżać się do niego. – Mogłeś umrzeć. Powinieneś był umrzeć – dodał, wymawiając dokładnie każde słowo. – Tak było by prościej, ale ty wolisz cierpieć. Chcesz się ukarać, nieprawdaż? Dlatego tutaj jesteśmy. – Płynnym ruchem znalazł się tuż obok Sherlocka. Jego ciemny garnitur nie stracił na swoim szyku, mimo widniejących na nim śladów krwi. – Pomogę ci w tym – wymruczał mu do ucha, kładąc lodowate dłonie na jego ramionach.

~~~~~~

Co skrywa umysł Sherlocka?

a) bolesne wspomnienie z dzieciństwa

b) lęk przed najskrytszym uczuciem

c) mroczną wizję Johna

Jestem otwarta na Wasze propozycje. ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top