3. Pułapka, zaskoczenie i zapowiedź śmierci

Wiem, że dwa poprzednie rozdziały były nudne, ale musiałam wyjaśnić rzeczywistość, w której znajdują się bohaterowie xD Obiecuję, że od tego rozdziału zaczyna się właściwa akcja :D

---------------------------------------------------------

***rok po zniknięciu Izuku***

Bakugo biegł. Nie żeby tego chciał. Denerwowało go to. Był już prawie koniec jego zmiany, ostatnie trzy minuty i Kaminari przejąłby pałeczkę. Ale nie. Wysłali go do jakiejś większej sprawy na terytorium Todorokiego. Wciąż nienawidził tego mieszańca. Pomimo zawieszenia broni, ze względu na pracę i Deku, wciąż za sobą nie przepadali. Cała ich relacja była grą aktorską. A teraz on, jeden z Pierwszej Trójki, musiał ruszyć na pomoc swojemu wrogowi. Co tam się musiało stać, że ten mieszaniec nie wystarcza? Nie wiedział. Nie wiedział czy chce wiedzieć. Wyczuł dym. Coś się paliło. Chwilę później usłyszał wybuch. Natychmiast skręcił w bok. Do źródła hałasu. Pomimo tego, że dym dolatywał z innego miejsca, można to było potraktować jako próbę odwrócenia uwagi od właściwego ataku. Todroki pewnie jest przy ogniu. Więc on, Bakugo Katsuki, musi zająć się tym, co najbliżej niego. Przed sobą zauważył kupę gruzu i unoszący się wszędzie pył. Wparował do budynku z impetem. Nie zauważył nikogo, jednak po chwili usłyszał głos

-No nie, co ty tu robisz? Nie miało cię tu być - znał ten głos

-Kim jesteś? Pokaż się! - dłonie zaczęły mu drżeć, gotowe do ataku. Głos zacmokał

-Oj, Kacchan, Kacchan... coś krucho z twoją pamięcią - Kacchan? Nie może być...

-Deku?

-Bingo, sto punktów dla ciebie - ten sam głos, a jednak inny. Brzmiał doroślej. Ostrzej. Był zdecydowanie bardziej pewny siebie. Był...niebezpieczny?

-Co ty tu robisz, Deku? Przyszedłeś, bo usłyszałeś wybuch? Gdzie się podziewałeś?

-Czy usłyszałem wybuch? Można tak powiedzieć - z cienia wyszedł chłopak, jednak jego twarz wciąż pozostawała ukryta. Miał na sobie dobrze dopasowany garnitur. Świetnie na nim leżał

-Gdzie byłeś przez cały ten czas? Wszyscy się martwili, nie dawałeś znaku życia - głos się roześmiał. Cicho. To nie zabrzmiało dobrze w uszach Bakugo

-Powiedzmy że byłem tu i tam

-Wciąż nie powiedziałeś mi co tu robisz - chłopak sprężył się, intuicyjnie wyczuwając niebezpieczeństwo

-Oj, Kacchan, po co te nerwy. Jestem tu, bo... to ja wywołałem wybuch. Jednak nie spodziewałem się tu ciebie

-O czym ty pieprzysz, do cholery?

-Miał tu się zjawić Shoto. W końcu to jego terytorium

-Jest w drugim miejscu wybuchu. Prawdopodobnie gasi pożar - blondyn warknął, nie będąc pewnym zamiarów przyjaciela z dzieciństwa. Ten tyko pokręcił głową z niedowierzaniem

-Byłem pewny, że uzna to za zmyłkę... Jednak jest głupszy niż myślałem. No nic. Mała zmiana planów. Shinso! - z cienia wyszedł drugi chłopak. Miał na sobie przylegającą koszulkę na ramiączkach i luźne spodnie w moro. Z pasa zwisało mu kilka par kajdanek i parę pistoletów. W kieszeniach widoczne były noże.

-Co jest, szefie?

-Mała zmiana planów. Przypałętał nam się nie ten kotek co trzeba. Zrób z nim porządek

-Który numer?

-Wsadź go do trójki. Tylko najpierw kajdanki, nie zapomnij - znudzony chłopak spojrzał prosto w oczy zielonowłosego. Jego wzrok był nieodgadniony

-Nie śmiałbym

-Co tu się odpierdala, Deku?!

-Nie krzycz tak, Kacchcan. Ściągniesz sobie na głowę niepotrzebne kłopoty

-Ty...... - blondyn zrobił krok do tyłu, widząc w cieniu zarysy kolejnych osób. Wiedział, że nawet on nie podoła tylu przeciwnikom na raz. Pozostawała mu tylko ucieczka

-Nawet o tym nie myśl. Ibara, zatrzymaj go

-Tak jest - kobiecy głos był miękki i pełen zapału. Dało się w nim również słyszeć pewien rodzaj uwielbienia. Bakugo odwrócił się na pięcie i zaczął biec w stronę wyrwy w murze. Zatrzymały go ostre pnącza, które oplotły go i sprowadziły z powrotem w głąb rozwalonego budynku. Zatrzymały się u stóp zielonowłosego, który kucnął i spojrzał w twarz blondyna. Oczy Midoriyi były zimne i puste. Jednocześnie czaiło się w nich niebezpieczeństwo. Roślina zablokowała Bakugo możliwość swobodnego mówienia

-No proszę, Kacchcan. Jesteś uroczy, kiedy siedzisz cicho. Shinso. Kajdanki. Ograniczymy mu moc, żeby nie sprawiał problemów.

-Zrozumiałem, szefie

-Kashiko*, jak wygląda położenie bohaterów?

*dla tych, którzy jej nie kojarzą: jej quirk pozwala na wywołanie holograficznej mapy (strony), która pozwala jej na wykrywanie i śledzenie wrogów. Może ich obserwować w akcji

-Todoroki się tutaj zbliża, jest sam. Do pozostałych sygnał nie dotarł, Yo skutecznie zakłóca ich fale swoimi drganiami

-Doskonale. Jak tam sytuacja Tetsu?

-Jest na pozycji, gotów do działania.

-Wyślijcie mu sygnał jak tylko opuścimy ten budynek - kilka głosów odpowiedziało cichym chórkiem

-Tak jest! - Bakugo siedział na ziemi z rękami skutymi za plecami i usiłował zrozumieć co się tu dzieje. Kojarzył tych ludzi. Niezbyt dokładnie, ale ich imiona pamiętał. Część chodziła z nim do szkoły. Co tu się dzieje?

-Weźcie Katsukiego na bok, zadbajcie o to, żeby nam nie spłoszył właściwego kotka. Potem wsadzimy ich obu naraz

-Się robi

-Wrócić na pozycje - wszyscy bez szemrania wykonali polecenia. W budynku znów zapanowała cisza. Po kilku minutach dao się usłyszeć dość szybki bieg pojedynczego człowieka. Zza rogu wyłonił się zziajany chłopak o dwukolorowych włosach. Rozejrzał się pobieżnie i łapczywie łapał oddech. Bakugo widział, że jest zmęczony poprzednią robotą. Próbował się wyszarpnąć, jednak pnącza trzymały go mocno. Mówić też nie mógł, a wszelkie dźwięki były zagłuszane przez knebel. Widział poruszenie w cieniu, a po chwili na drugim końcu pomieszczenia rozległ się dźwięk toczącego się kamienia. Todoroki natychmiast wysłał w tamtą stronę lodowy pocisk. Blondyn domyślił się, co tu się stało. Kamień był sygnałem do działania. Z cienia za Shoto wyskoczyły kolejne pnącza. Jak to możliwe? Przecież Bakugo był nimi splątany. Czyżby druga osoba miała takie samo quirk jak ta dziewczyna? Mało możliwe. Chyba że... blondyn otworzył szerzej oczy. Czyżby Deku przeciągnął na swoją stron także Neito Monomę? Istniała taka możliwość. Biorąc pod uwagę sytuację była nawet całkiem prawdopodobna. Todoroki został spętany. Podpalił się, próbując pozbyć się pnączy, jednak nic mu to nie dało. Deku znów wyszedł z cienia. Tym razem całkowicie.

-Witaj wśród nas, Shoto

-Mi-Midoriya?

-Jestem pod wrażeniem, twoja pamięć jest lepsza niż Kacchana! - machnął ręką, a Ibara weszła w plamę światła, ciągnąc za sobą blondyna. Druga postać też wyszła. Tak jak Bakugo przypuszczał, był nią Neito.

-Ibara, dasz radę utrzymać obu?

-Jasna sprawa - włosy dziewczyny ożyły i otoczyły drugiego bohatera. Blondyn, który tak irytował Bakugo, przerwał używanie swojego quirk.

-Więc tak. Zamiast jednego kotka mamy dwa. Jedna robota mniej. A już miałem na ciebie taki piękny sposób - zielonowłosy westchnął i spojrzał z wyrzutem na blondyna, którego czerwone oczy wręcz płonęły wściekłością.

-Ale... Ja nie rozumiem co tu się dzieje... Co ty tu robisz, Izuku? Co tu robi Bakugo? Czemu jest związany...? O co tu chodzi...? - Todoroki by zdezorientowany

-Nie martw się. Niedługo zrozumiesz. Kurogiri, jakbyś był tak miły... - zerknął w stronę cienia, z którego wyszedł członek grupy przestępczej, z którą wielokrotnie walczyła 1-A. Ubrany był jak kamerdyner

-Oczywiście, szefie. Już się robi - tego było dla Bakugo za wiele. Zaczął się wyrywać i wydawać z siebie bliżej nieokreślone odgłosy wściekłości. Todoroki siedział cicho, z niedowierzaniem wpatrując się, jak kolejne osoby wychodzą z cienia i znikają w otchłani teleportera. Zielonowłosy dopilnował, czy wszyscy przeszli i wskazał ręką na przejście

-Proszę, Ibaru, panie przodem - ukłonił się jak prawdziwy dżentelmen, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna zachichotała i weszła w czerń, biorąc że sobą dwójkę chłopaków niesionych przez jej włosy

-Co o tym myślisz, Kurogiri?

-Myślę, że im szybciej wypełnimy kolejne punkty planu tym szybciej spełnisz swoje marzenie

-Cieszę się mając cię przy boku

-To ja się cieszę, że mogę ci służyć - chłopak uśmiechnął się i zniknął w portalu, a po chwili w budynku znów panowała cisza i spokój. Nic nie wskazywało na wydarzenia, które przed chwilą miały tam miejsce.


***trzy ulice od kwatery głównej bohaterów***

-Hej, słuchajcie, tutaj ktoś leży! - trzy postacie podbiegły do nieprzytomngo chłopaka

-Tsuyu, sprawdź funkcje życiowe

-Oddycha, dosyć stabilnie, chociaż płytko

-Nie widać, żeby był ranny?

-Nie

-Inne urazy?

-Nie wygląda żeby były jakiekolwiek

-Weźmiemy go do kwatery, nie może zostać na tym zimnie - wynieśli chłopaka na główną ulicę

-Przecież to Tetsutetsu! Chłopak z mojej klasy w U.A.! Jeden z zaginionych bohaterów...- jedna z bohaterek wciąż wpatrywała się w osłupieniu w twarz nieprzytomnego. Ten poruszył się delikatnie i z wysiłkiem otworzył oczy

-Se...Setsuna?

-Nie przemęczaj się, Tetsu. Bierzemy cię do kwatery głównej, tam porozmawiamy - chłopak ponownie zamknął oczy i pozwolił się zanieść. Plan jego szefa działał bez zarzutu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top