12. Więźniowie, którzy wrócili zza grobu
-Shoto, słyszałeś? - blondyn rozejrzał się z niepokojem
-Ta... Przecież nie minął tydzień, nie mogą zrobić olimpiady
-Mogą wszystko, ale obawiam się, że to nie to. Pospieszmy się
-O co tutaj chodzi, Shoto?
-Nie mam czasu na wyjaśnienia, ojcze. Idziemy - rozległ się drugi sygnał
-Zmiana planów, biegniemy! - chłopak chwycił ojca za rękę i pociągnął go w stronę, z której przyszli. Blondyn zrobił to samo z drugim bohaterem. Wszędzie wokół nich rozlegał się szczęk wysuwanych ostrzy
-Szybciej! Biegnijcie za nami! - bohaterowie puścili swoich kompanów i znacznie przyspieszyli. Starsza generacja, pomimo zdezorientowania, natychmiast zrozumiała powagę sytuacji i dołączyła do swoich młodszych towarzyszy. Wypadli na dziedziniec. Po kilku sekundach ostrze się zatrzasnęło. Większość obecnych tam była tak samo zaskoczona tą sytuacją jak czwórka bohaterów
-Shoto, co to za ludzie?
-Inni więźniowie. Przyjrzyj się, większość z nich będziesz kojarzyć, to bohaterowie i złoczyńcy, którzy zostali porwani przez Izuku - mężczyzna rozejrzał się. Zdecydowanie górował nad wszystkimi swoją postawą. W jego wzroku niepewność była ukryta za groźnym spojrzeniem
-Co my tu robimy?
-Przykro mi, Snipe, ale my też tego nie wiemy. Do olimpiady zostały nam jeszcze jakieś dwa dni, prawda Bakugo?
-Coś koło tego. Poza tym jest środek nocy. Zostało pół godziny do początku ciszy nocnej. Co tu się dzieje?
-Widzisz gdzieś Tomurę, Katsuki? Może on coś wie?
-Tomurę Shigarakiego?! Zadajesz się z tym złoczyńcą?!
-Ojcze, spokój. Pomógł nam. Na razie jest po naszej stronie
-Proszę, proszę, cóż za miłe rodzinne spotkanie - chłopak z ręką na twarzy podszedł do grupki bohaterów. Endeavor natychmiast się spiął, jednak ostrzegawcze spojrzenie syna powstrzymało go przed jakimkolwiek ruchem
-Wiesz o co tu chodzi, Shigaraki?
-Myślę, że zaraz wszyscy będziemy wiedzieć - wskazał ręką przed siebie. Z bocznych drzwi wyszło pięć postaci, z czego cztery w pelerynach i kapturach. Idący pośrodku zielonowłosy zatrzymał się, a pozostali stanęli po obu jego stronach. Więźniowie natychmiast ustawili się w równych szeregach.
-Chodź, Endeavor, musimy się ustawić - mężczyzna prychnął, ale poszedł za synem
-Witajcie drodzy goście! Pragnę was poinformować, że plan, który zamierzałem wprowadzić nareszcie doszedł do skutku. Wy również jesteście jego częścią. Ten prawdopodobnie ostatni raz pozwolę sobie skorzystać z waszej obecności na tym zamku. Zostaniecie na tym dziedzińcu przez dzisiejszą noc, nie martwcie się, nic wam nie będzie grozić. Jednak zostaniecie tutaj. Oddam wam wasze quirk - przerwał na chwilę. Rozległy się okrzyki zaskoczenia - i poproszę was, byście ich używali. Cały czas. Na dowolnych obiektach, w miarę możliwości nie na waszych znajomych z tego zamku - uśmiechnął się, spojrzał na twarze więźniów, po czym znów się odezwał
-Więc proszę, oto wasze quirk - wyciągnął przed siebie rękę i rozprostował palce. Todoroki i Katsuki natychmiast poczuli zmianę w ich ciałach. Endeavor znów płonął
-Głupi dzieciak. Teraz możemy go pokonać i postawić przed sądem - ruszył w kierunku zielonowłosego. Z jego ręki wystrzeliły płomienie i poleciały w stronę grupki w kapturach. Żaden z nich się nie poruszył. Parę metrów od członków mafii płomienie zniknęły, jak gdyby powietrze wessało je i ugasiło. Bohater stanął w miejscu i spojrzał na swoją rękę, po czym ponownie w stronę ludzi w kapturach. Wystrzelił płomienie jeszcze raz. Sytuacja się powtórzyła. W stronę mafii pomknęło jeszcze kilka ataków, z różnych stron placu, jednak żadne nie przyniosły skutku
-Jak już zdążyliście się przekonać, pomimo tego, że zwróciłem wam wasze quirk, nie możecie nam nic zrobić. Proszę, żebyście używali waszych quirk, możecie spróbować dzięki nim wydostać się z tego zamku. Ale w każdym razie, bawcie się dobrze. Miłej nocy życzę - pięć osób wróciło do zamku, a drzwi, przez które wyszli, zostały zasłonięte przez kamienną ścianę. Na placu panowało osłupienie, jednak po chwili mury otaczające cały dziedziniec zostały zaatakowane. Im dłużej to trwało, tym więcej więźniów odzyskiwało blask w oczach i przyłączało się do atakujących
-Shoto, Wyjasnij mi coś
-Co jest?
-Co było nie tak z tymi ludźmi? Czemu jak odzyskali quirk nie zaatakowali tego małego? Czemu ty tego nie zrobiłeś?!
-Bo zarówno ja, jak i oni, wiedzieliśmy, że to nic nie da. Ja, bo wiedziałem, że Izuku nie może oddać wam czegoś, co może go zniszczyć, a oni.... Bo byli....
-Martwi psychicznie - Bakugo uzupełnił wypowiedź Todorokiego, gdy temu zabrakło głosu - Izuku rozmową zniszczył ich wolę walki. W momencie gdy odzyskali quirk i mają realną szanse na wydostanie się stąd bez konsekwencji znów mogą walczyć. Co też właśnie robią. Chociaż nic im to nie da -Todoroki kiwnął głową
-To byłoby zbyt proste. Poza tym spójrzcie. Tyle już biją w ten mur, wcale nie słabymi atakami, a jemu nic nie ma. To ma coś na celu, ale tylko dla dobra Izuku. Używanie naszych quirk w tym miejscu ma coś spowodować. Tylko pytanie co?
-Podczas olimpiady nie pozwalali na to, więc mogło to wtedy wywołać niepożądany efekt - dwójka młodych bohaterów im więcej wiedziała tym mniej rozumiała. W końcu Shigaraki nie wytrzymał
-Todoroki, Bakugo, wasi... Koledzy po fachu nic nie rozumieją. Poza tym, jesteśmy na celowniku. Lepiej zacznijmy też bić w ten tępy mur, bo inaczej nas zastrzelą - wskazał palcem w górę. Dziewczyna siedząca na dachu mierzyła do nich z karabinu. Na jej twarzy gościł uśmiech, gdy na palcach pokazywała ile czasu im zostało żeby coś zrobić
-Niech będzie. Ojcze, Snipe, Shigaraki, Katsuki. Idziemy do reszty więźniów. Ale nie uderzajcie pełną mocą. Jednak zadbajcie o to, żeby tak wyglądało - cała czwórka od razu pojęła o co chodziło chłopakowi. Kiwnęli głowami i podeszli do muru. Mei siedząca na szczycie wieży zamkowej z zadowoleniem obserwowała próżne starania więźniów. Ich bezradność w stosunku do planu jej szefa była niesamowicie zabawna.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top