1. Śmierć z wyboru
Uraraka biegła. Od dobrych piętnastu minut nieprzerwanie biegła po krętych uliczkach. Z jednej z nich wysłano sygnał SOS. Jej zadaniem, jako bohaterki pilnującej tego terenu, było sprawdzić o co chodzi. Nie podobało jej się to. Sygnał był wciąż nadawany, ciągle i ciągle. Coś jej mówiło, że to nie będzie prosta sprawa. Wybiegła za róg i ją zamurowało. Cała uliczka porośnięta wijącymi się mackami. Szybko się rozejrzała. Brak cywili. Kto nadał sygnał? Jednak to zdecydowanie ułatwia sprawę. Macki rzuciły się w jej stronę. Zrobiła szybki unik i poderwała w górę kosz na śmieci. Rzuciła go w miejsce, gdzie powinien znajdować się złoczyńca, czyli w sam środek macek, w miejsce, z którego wyrastały. Zielone, oślizgłe, wijące się odnóża chwyciły kubeł i go zmiażdżyły.
-Chronicie się nawzajem, co? - dziewczyna mruknęła i stanęła nisko na nogach. To nie będzie takie proste. Ale w końcu jest bohaterką. Uniosła się w górę. Nie sprawiało jej to już trudności. Odłamki tynku, który został zerwany z budynków przez macki, uniosły się wokół niej. Zmiana pola grawitacyjnego na odległość też nie była już dla niej problemem. Wysłała odłamki stanowczym ruchem ręki. Po przeleceniu kilku metrów spadły na ziemię porażone elektrycznością
-A więc jest was kilka różnych rodzajów? - podniosła głowę i stanowczym głosem powiedziała
-Jestem Uravity, bohaterka, której przydziałem jest ten teren. Poddaj się bez walki, a ominą cię cięższe konsekwencje za naruszanie spokoju miejsca publicznego - odpowiedział jej tylko mlaszczący odgłos ocierających się o siebie macek
-Ponownie nawołuję cię do poddania się! Odpowiedz mi, czy zrozumiałeś, co do ciebie mówię
-Oczywiście, że zrozumiałem, bohaterko - głos dochodził zewsząd
-Nie zmienia to jednak faktu, że nie mam zamiaru ulegać podrzędnej bohaterce. W dodatku... Może zróbmy inaczej. Nudzę się trochę. Do czasu kiedy przyjdą tutaj twoi koledzy porozmawiajmy. Co ty na to, Uravity? - dziewczyna wzdrygała się za każdym razem, kiedy akcentował jej imię lub stopień.
-Nie rozmawiam ze złoczyńcami
-Szkoda. Jednak będziesz zmuszona. Jedna płotka nie dostarczy mi rozrywki, musisz zaczekać. Tymczasem zagrajmy w grę, Uraraka Ochako
-Skąd znasz moje imię?
-Nie wszystkie informacje można czerpać z telewizji. Niektórych trzeba szukać...w innych źródłach. Zagrajmy
-Kim jesteś?
-Nie lubię, gdy ludzie wciąż pytają, Uraraka. Czas na rozmowy dobiegł końca. Gramy, bohaterko. Postaraj się nie zginąć za szybko. Dostarcz mi rozrywki - dziewczyna usłyszała odgłos mlaskającego języka. Obrzydliwy. To było jedyne słowo, które krążyło jej w głowie. Spięła wszystkie mięśnie i wytężyła zmysły. Każda macka była osobnym przeciwnikiem. To nie wróżyło niczego dobrego. Uskoczyła przed pierwszym atakiem. Był szybki. Zdecydowanie za szybki. Dziesięć minut później dyszała ciężko, o włos mijając ataki
-Robisz się powolna, Uraraka Ochako. Nie bawisz mnie już. Twoi przyjaciele się spóźniają
-O...kim...mówisz?
-O tych, których zniszczę razem z tobą, bohaterko. Znudziła mnie ta zabawa. Pozwól, że powiem ci coś, co być może cię zmotywuje. Rozejrzyj się. Widzisz tu cywilów? - dziewczyna pokręciła głową, starając się unormować oddech.
-Do czego zmierzasz?
-Nie zastanowiło cię, kto wysłał sygnał SOS? Na pewno nad tym myślałaś. Więc odpowiem ci, bohaterko. Moje quirk potrzebuje dużych ilości mocy. Potrzebuje ofiar. Bez nich moje quirk zniknie - oczy dziewczyny otworzyły się z przerażenia
-Dokładnie tak, bohaterko. Pożeram moce, ciała, dusze, emocje, quirk, wszystko. Zmieniam to na swoją energię. Esencja życia bohaterów jest niesamowicie silna w porównaniu do zwykłych ludzi. A ostatnio doskwiera mi głód, Uravity. Niesamowity głód. Cywile go nie zaspokoją. Potrzebuję waszych żyć, bohaterko. Twojego i pierwszych trzech rankingowych bohaterów
-Nie pozwolę ci ich skrzywdzić! - głos się roześmiał
-Jak myślisz, dlaczego pojawiłem się w twoim terytorium? - dziewczyna nie odpowiedział. Wciąż nie umiała złapać oddechu, po ciągłym bieganiu w kółko i używaniu quirk - dlatego, że potrzebuję do przeżycia mocy trzech silnych bohaterów. Trzech. Trzech pokonam, czterech nie. Ty jesteś słaba. Nie stanowisz dla mnie zagrożenia. Nie zaliczasz się jako czwarty bohater - zabolały ją te słowa
-Zabolało, co, bohaterko? Miało boleć. Prawda boli. Powinnaś sama sobie zdawać sprawę, że nie masz szans równać się z kim z pierwszej trójki. Wiesz to, prawda, Uravity? - dziewczyna przełknęła ślinę. Miał rację. Od zawsze wiedziała, że jest zbyt słaba, by mogła próbować wskoczyć na wysokie miejsca w rankingu. Jej koledzy z klasy byli zdecydowanie poza jej zasięgiem. Wzięła głęboki wdech
-Właśnie dlatego nie pozwolę ci ich zniszczyć! Jeśli to zrobisz świat mocno ucierpi. Moim zadaniem jest cię powstrzymać. Choćby za cenę życia
-Wedle życzenia, bohaterko - macki wystrzeliły w jej stronę szybciej niż poprzednio. Odskoczyła do tyłu, jednak to był błąd. Poczuła oplatające ją mokre kończyny. Zaczęła się wyrywać, jednak tylko pogorszyła swoją sytuację
-Skoro twoi przyjaciele się spóźniają muszę zacząć ucztę bez nich. Skosztujmy więc przystawki - macki wciągnęły dziewczynę w miejsce z którego wyrastały i całkowicie ją unieruchomiły. Poczuła, jak tysiące przyssawek dotyka jej ciała i wysysa energię. Kątem oka zauważyła cień w bocznej uliczce. Macki przestały się poruszać
-Czyżby główne danie w końcu się pojawiło? Masz szczęście, bohaterko. Pożyjesz chwilę dłużej - rozległ się odgłos butów uderzających o kamienną ścieżkę
-Uraraka! - zielonowłosy chłopak zatrzymał się u wylotu uliczki. Zaraz za nim pojawiły się dwie następne postacie
-Nie... Uciekajcie stad...On...Was... zabije- dziewczyna starała się krzyczeć, jednak macki skutecznie jej to uniemożliwiły
-Bez obaw, Uraraka, zaraz cię stamtąd zabierzemy - Todoroki jak zwykle wyglądał na opanowanego. Mimo wszystko w jego oczach kryła się wściekłość. Odnóża ruszyły w stronę przybyszów. Kilka wybuchów zatrzymało je, jednak nie na długo. Dziewczyna z wysiłkiem oderwała mackę ze swoich ust. Łzy napłynęły jej do oczu. Czuła, jak uchodzi z niej życie. Zebrał wszystkie pozostałe siły i powiedziała
-Za-zabijcie mnie....Zanim....zanim on zdoła... przejąć moją moc...dopóki jest ze mną połączony będzie się z nim działo to co ze mną.... Więc jak zginę, to on też... - każde słowo przychodziło jej z trudem. Czuła jak macki przyspieszają wysysanie. Todoroki i Bakugo zerknęli po sobie. Żaden z nich nie był z Uraraką blisko, jedynie znali się z klasy i pracy. Ale mimo wszystko była ich przyjaciółką, zawsze z chęcią pomagała
-Nie ma mowy, żebyśmy cię zabili! Nie gadaj głupstw! - chłopak o ciemnozielonych włosach zaciekle odrywał macki, próbując dostać się do dziewczyny. Bezskutecznie. Odnóża odrastały z zatrważającą prędkością
-Szybciej...To nasza jedyna szansa - uniosła dłoń, a następnie zacisnęła ją w pięść. Kawałki murów zaczęły pikować w strnę macek
-Teraz...macie szansę... - jej głowa opadła. Chmara odłamków zajmowała macki, dzięki czemu droga do dziewczyny była w miarę czysta. Jednak nie zmieniało to faktu, że nie mieli na tyle czasu, by uratować przyjaciółkę. Dwójka bohaterów kiwnęła głową. Po kilku chwilach ciało dziewczyny zwaliło się na ziemię z łoskotem. Było na nim niesamowicie wiele ran od ognia, lodu i wybuchów. Macki zniknęły, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów poza zniszczeniem.
-Ochako! Obudź się, Ochako!
-Midoriya... - Todoroki podszedł do zielonowłosego. Nawet w jego oczach kryły się łzy
-Deku...Ona się już nie obudzi - głos Bakugo był łagodniejszy niż zwykle
-Nie! Ochako! Dlaczego...dlaczego to zrobiliście...? Na pewno...Musiał być inny sposób! Musiał!
-Izuku... - chłopak się rozpłakał i przytulił ciało dziewczyny do swojej piersi. Dwójka jego kompanów chwyciła go pod ręce i delikatnie, ale stanowczo podniosła w górę. Trup ponownie uderzył o ziemię. Ciało chłopaka było bezwładne, a po twarzy płynęły mu łzy
-Wracajmy do kwatery bohaterów. Musimy zdać raport - Todoroki i Bakugo silą zaprowadzili towarzysza do siedziby. Dziesięć minut później w telewizji ogłoszono żałobę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top