Rozdział 21




Russel Diovacci

Jednak nie będę grzeczny.

- Kochanie – wzdycham przecierając twarz dłonią.

Staram się nie patrzeć w jej stronę, bo wiem jak to się skończy. Jeśli ktoś usłyszy jej słodki jęk, dostanę kulkę w łeb następnego dnia.

- Coś nie tak? – pyta opuszczając wzrok na swoje ciało. – Myślałam, że spodoba Ci się moja nowa piżama.

To nawet nie przypomina piżamy. Widzę dosłownie wszystko mimo, że materiał otula jej cudowne ciało. Opieram się o ścianę nie odrywając wzroku od mojej przyszłej żony.

- W tym się nie śpi – mówię, chwytając się za krocze. Kutas stoi mi na baczność odkąd wyszła z tej pieprzonej łazienki. – Nie pozwolę na to.

Odrywam się od ściany, idąc prosto do niej. Patrzę jak sugestywnie cofa się pod okno, ale w końcu nie daję jej szansy na ucieczkę. Przejeżdżam dłonią po nagim udzie, by potem ścisnąć mocno za kuszący pośladek.

- Russel, to...

- Cii... - przerywam jej, pochylając się do ust, które tak kurewsko kocham. – Mam kurwa nadzieję, że te ściany są grube.

Dopadam jej wargi całując mocno. Podnoszę ją do góry, czując jak oplata mnie nogami w pasie. Siadam na łóżku, ustawiając ją na swoich kolanach i przerywam pocałunek, wpatrując się w błękitne spojrzenie.

Chwytam mocno za jej uda, bo czuję jak zaczyna poruszać się, doprowadzając mojego kutasa do szaleństwa. Przenoszę prawą dłoń pomiędzy jej nogi i rozchylam cienki materiał, dostając się do mokrej cipki. Wsuwam palec, słysząc jak jej oddech staje się urwany. Jęczy do mojego ucha, ujeżdżając mój palec jakby od tego zależało jej życie.

Ja pierdole, uwielbiam to.

- Spokojnie – szepczę wsuwając drugi palec.

- Russel... - jęczy dysząc cicho. – Proszę...

Ona nawet nie wie jak mnie podnieca. Każdy jej jęk i prośba działa na mnie zabójczo. Mógłbym w tej chwili oddać jej wszystko. Tylko po to, żeby poprosiła jeszcze raz.

Przewracam ją na materac, kładąc jak swoją kolację. Podnoszę się, ściągając koszulę z siebie i obserwuję uważnie jak wije się w oczekiwaniu na mojego kutasa. Rozpinam spodnie, po czym uwalniam go, przesuwając dłonią po całej długości.

Zaraz kurwa umrę, bo ona...

Przejeżdża językiem po swoich wargach.

- Nie rób tak – ostrzegam zachrypniętym głosem.

- Dlaczego? – pyta niewinnym głosem, po czym wkłada opuszek palca do ust.

Diablica.

Tylko moja diablica.

Łapię za jej kostki, podsuwając ciało bliżej siebie. Pochylam się do niej, dotykając językiem twardych sutków skrytych pod jakąś zjebaną koronką. Czuję jak kładzie dłonie na mojej głowie, szarpiąc nieznacznie za krótkie włosy. Uśmiecham się pod nosem, wiedząc jak bardzo jest rozpalona.

Nie powinienem posuwać jej właśnie w tym miejscu, ale nie mogę przejść obok niej obojętnie. Jej cipka robi z mojego mózgu papkę.

- Mogę to rozerwać? – pytam liżąc powoli gorącą skórę szyi.

- Nie – odpowiada z cichym jękiem.

Nie na taką odpowiedź liczyłem. Wolałem zapytać, by później uniknąć kłótni w której oberwałbym za złe zachowanie. Lubię jak się złości, ale wiem, że w końcu mogę przesadzić.

- To jak mam to kurwa rozpiąć? – warczę ciągnąc mocno za sznureczki na jej ramionach.

- Tutaj – wygina się w łuk, wskazując dłonią na plecy. – Jest takie...

Pierdolę to.

Rozrywam materiał, odsłaniając cycki, które aż proszą się o polizanie. Słyszę głośne sapnięcie i z pewnością później tego pożałuję, ale teraz liczy się tylko jedno. Muszę ją przelecieć i nic mi nie stanie na drodze.

- Russel! – krzyczy oburzona, podnosząc się szybko.

Powstrzymuję ją łapiąc mocno za nadgarstki. Unieruchamiam ją oglądając z przyjemnością jak jej oczy wysyłają w moją stronę diabelne płomienie. Zaciska usta i marszczy nos, próbując mnie przestraszyć.

Jest w chuj urocza.

- Kupię Ci cały sklep z takimi szmatami, jeśli chcesz – mówię, uśmiechając się zarozumiale.

- To był prezent i...

- W takim razie komu mam podziękować? – przerywam jej szybko.

Warczy głośno, wyrywając się z moich uchwytów, ale jest bezsilna. Jej malutkie ciało nie ma szans z moimi ramionami i zaraz sama to zrozumie. Daję jej jeszcze chwilę na wybuch złości, który mnie cholernie jara.

- Zejdź ze mnie – syczy przez zaciśnięte zęby.

Zaraz dostanę w pysk, jeśli puszczę jej ręce.

Zamiast tego, decyduję się na pokazanie jej jakim błędem byłoby zatrzymanie tego co się właśnie dzieje. Pochylam wargi do cycków i przejeżdżam językiem po gorącej skórze. Zasysam jeden z sutków, po czym przygryzam go lekko, bo wiem, że ona to lubi. Czuję jak znów zaczyna wić się pode mną i w końcu puszczam jej nadgarstki. Sunę dłonią wzdłuż ciała trafiając w końcu do mojego nieba. Dotykam wilgotnej cipki, która pulsuje niebezpiecznie. Przejeżdżam po niej kutasem, sprawiając, że jaja zaciskają mi się z oczekiwania.

Podnoszę się, patrząc jak mrozi mnie niezadowolonym spojrzeniem.

- Wracaj i...

Parskam głośno śmiechem, widząc jak się niecierpliwi. Sięgam dłonią do spodni, które zostawiłem na podłodze i szarpię mocno za materiał w poszukiwaniu gumek. Muszą tu kurwa być, bo wsunąłem je tam dzisiaj rano. Wiedziałem doskonale, że jeśli jej brat mnie nie rozpierdoli na strzępy, to będę ją posuwał całą noc.

Znajduję w końcu pieprzony lateks i rozrywam opakowanie, by później nałożyć gumkę na kutasa. Łapię za jej pośladki, podnosząc nieznacznie do góry, po czym wsuwam się nagle do środka. Patrzę uważnie jak rozchyla usta w poszukiwaniu powietrza. Zaciska się na mnie, co jest najlepszym kurwa uczuciem na świecie.

- Russel... - dyszy cicho.

Wbijam się głębiej, zwiększając tempo. Odchylam głowę do tyłu, rozkoszującym się chwilą, którą tylko ona jest w stanie mi dać. Ściskam pośladki, z pewnością zadając jej ból, ale to nie jest teraz ważne. Ona i tak go nie czuje.

Wychodzę nagle, po czym obracam ją na brzuch, podsuwając krągły tyłek bliżej siebie. Masuję delikatnie prawy pośladek, po czym klepię mocno, patrząc jak zostaje czerwony ślad. Wsuwam się ponownie w swoje niebo, pochylając się nad nią.

- Wypnij się – rozkazuję władczym tonem.

Unosi biodra wyżej, przez co zaczynam pompować w nią coraz szybciej. Owijam jej ciemne włosy wokół mojego nadgarstka i ciągnę lekko odchylając jej głowę do tyłu. Jęczy cicho, powstrzymując się od krzyku i już wiem, że zaraz skończę, wypełniając gumkę po brzegi.

Wbijam się do samego końca i wtedy to czuję. Zaczyna drżeć i zaciskać się wokół mojego kutasa jak imadło. Nieruchomieje wypuszczając z ust cichy jęk. Zwiększam tempo, czekając aż...

- O kurwa... - warczę przez zaciśnięte zęby, spuszczając się prosto do gorącego wnętrza.

Opadam na jej plecy, całując czule spocony kark. Odsuwam włosy na bok i dotykam ustami miejsce pod uchem. Czuję szalejący puls i jej urwany oddech. Dochodzi do siebie, starając się uspokoić.

- Ja... - zaczyna zdyszanym głosem. – Ja chyba... - milknie nagle.

Wysuwam się z niej i obracam w swoją stronę. Patrzę w zamknięte powieki, które unikają mojego wzroku.

- Maddeline – odzywam się gardłowym tonem.

Otwiera powoli oczy z których wypływają pojedyncze łzy.

Ja pierdole. Co zrobiłem źle? Bolało ją? Byłem za mocny i przesadziłem?

- Kochanie...

- To łzy szczęścia! – przerywa mi szybko, wycierając twarz wierzchem dłoni, po czym uśmiecha się szeroko. – Spokojnie Bestio.

Nie podoba mi się jak tak do mnie mówi. Dla niej jestem Russelem, nie Bestią.

- Nie chcę patrzeć na Twoje łzy – odpowiadam poważnym głosem.

Podnosi się przywierając do mojego torsu. Zarzuca ramiona na mój kark, całując delikatnie moje usta. Chce mnie uspokoić, bo widzi jak się spinam. Nie wkurzyłem się. Po prostu zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli kiedykolwiek złamię jej serce, to...

Nie kurwa. Nie zrobię tego.

Bo kurewsko mocno zakochałem się w pyskatej brunetce.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top