Rozdział 2

Kiedy Luke się obudził Ashton siedział na jego krześle i go obserwował, na co młodszy szybko zamknął oczy.

"To tylko sen, to wszystko zwykły sen" Wyszeptał, kręcąc głową.

"A więc, musi to być całkiem niezły sen, księżniczko"

Oczy Luke'a otworzyły się szeroko, Ashton stał teraz z boku jego łóżka, patrząc w dół i uśmiechając się do niego. Blondyn usiadł powoli, otwierając usta by coś powiedzieć, lecz Ashton mu przerwał.

"Ah, tak, twoja mama powiedziała, żebyś był gotowy na siódmą. Jest szósta pięćdziesiąt pięć"

Luke wciągnął gwałtownie powietrze, zeskakując z łóżka i chwycił jedną z jego najlepszych kościelnych sukienek. Zdjął swoje dotychczasowe ubrania i zaczął rozpinać zamek sukienki. Wtedy to się wydarzyło. Ashton złapał talię Luke'a i przyciągnął go do siebie. Chłopak pisnął, jego oczy rozszerzyły się, kiedy poczuł to przyciśnięte do jego tyłka.

"N-nawet nie znam twojego imienia" wymamrotał Luke, odciągając od siebie dłonie Ashtona.

"Prawdopodobnie dowiesz się później"

Luke przewrócił oczami, zakładając na siebie sukienkę. Sięgnął do, znajdującego się na tyle, zamka jednak nie udało mu się. Walczył z nim przez kilka następnych minut, dopóki Ashton nie zaśmiał się i zapiął go za niego. Luke spojrzał na niego, rumieniąc się delikatnie. Chłopak włożył swoje płaskie buty i chwycił do ręki biblię, leżącą na półce. Zaczął iść w kierunku drzwi, kiedy poczuł rękę oplatającą go w talii. Jego twarz zbladła, gdy poczuł zimny metal ostrza przyłożonego do jego szyi. Luke przełknął ślinę, spoglądając na Ashtona. Starszy chłopak patrzył w dół na niego.

"Jeśli powiesz komukolwiek, że tu jestem, podczas gdy cię nie będzie..."

"Luke? Synu? Jesteś gotowy?" Oczy Ashtona rozszerzyły się, kiedy spojrzał na Luke, a potem na klamkę, za którą ktoś pociągał. Chłopak wzmocnił nacisk na szyi blondyna i kiwnął mu, by ten odpowiedział.

"T-tak, tato, daj mi jeszcze pięć minut"

"Masz dwie"

Ashton zaczekał kilka sekund. "Twój ojciec jest pieprzonym szeryfem?!" Luke pokiwał głową, jego oczy były szeroko otworzone. Ashton obruszył się, jednak kontynuował to co miał zamiar powiedzieć wcześniej. "Jeśli powiesz komukolwiek, że tu jestem, podczas gdy cię nie będzie, przysięgam na Boga" Nie zorientował się, że przeciął skórę, dopóki Luke nie pisnął. Odsunął od niego ostrze i wymamrotał ciche "przepraszam". Młodszy pobiegł do łazienki, gdzie oczyścił ranę i zakleił ją plastrem.

"Wymyśl jakąś wymówkę, jasne?" Polecił, wskazując na ranę.

Luke kiwnął i popędził do wyjścia z pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: